7 największych zmarnowanych talentów włoskiej piłki

gru 23, 2023

W piłce jak to w życiu - nie wszystko się układa po naszej myśli. Wielu zawodników miało przed sobą świetlaną karierę, jednak coś nie szło finalnie tak, jak miało. Dzisiaj przedstawię Wam siedem z największych zmarnowanych talentów włoskiej piłki - wziąłem pod uwagę opinie dziennikarzy, piłkarzy, a także swego rodzaju całokształt kariery tych zawodników. Zapraszam!

Gianluigi Lentini

Lentini był wymarzonym skrzydłowym dla każdej drużyny w czasach swojej młodości - był szybki, silny, mobilny, a także inteligentny i miał w sobie coś z przywódcy, w skrócie: był koszmarem defensyw rywali. Wczytując się w wiele artykułów o nim, można by rzec, że stricte piłkarsko był to ktoś, kto był 30 lat temu kimś pokroju dzisiejszego Chwiczy Kwaracchelii.

Silvio Berlusconi widział w nim olbrzymi potencjał i wzmocnienie gwiazdorskiego Milanu. Kluczowy piłkarz Torino, finalisty Pucharu UEFA trafił na San Siro w 1992 roku.

Magnat świata polityki do tego stopnia chciał piłkarza, że wydał na niego rekordową wówczas sumę, 13 milionów funtów. Światowy rekord transferowy pobito dopiero 4 lata później, transferem Ronaldo do Barcelony. Dla Watykanu, który nawet wydał w tej sprawie oświadczenie było to "niegodne wobec uczciwej pracy".

Przed półfinałem Pucharu UEFA 1991/92 pomiędzy Realem Madryt a Torino, Lentini po rozgrzewce zajął się swoją fryzurą i włączył suszarkę w szatni, a za pięć minut miał wychodzić grać na Bernabeu!

To była jednak jego jedna z niewielu pozytywnych historii podczas jego dość krótkiej kariery, która skończyła się zanim się na dobre zaczęła. W sierpniu 1993 roku przydarzył mu się koszmarny wypadek, po którym często miewał zawroty głowy i mówiąc kolokwialnie - piłka nożna straciła go na dobre.

Pęknięty oczodół i czaszka, Lentini w śpiączce. To był świeży skutek wypadku, podczas którego był kierowcą własnego Porsche, którym pędził ponad 200 km/h. Miejscowość Villafranca d'Asti doświadczyła na własnej skórze końca kariery tego najlepszego Lentiniego. Piłkarz pauzował 52 tygodnie. Wyznał, że jest szczęśliwy, że w ogóle żyje i może wrócić do sportu. Według relacji Marcela Desailly, Lentini na treningach po wypadku był cieniem samego siebie. Pomógł jednak Milanowi zdobyć kolejne Scudetto.

W swojej karierze zagrał dwumecz finałowy Pucharu UEFA 1992 z najlepszym od katastrofy na wzgórzu Superga Torino, a także wyszedł w podstawowym składzie w Pucharu Europy 1993, w którym to napędzana zastrzykami fenetyliny Marsylia pokonała Milan 1:0 i została jedynym do dziś francuskim wygranym najważniejszego klubowego trofeum w Europie w piłce klubowej.

Przed wypadkiem, też niedaleko Turynu, zdążył oprócz finału PE osiągnąć Scudetto z ekipą Rossonerich. Lentini to jeden z największych, o ile nie największy, diament z akademii Torino.

Domenico Morfeo

Wychowanek Atalanty, podopieczny Cesare Prandellego, od początku kariery był wysoko postrzegany przez piłkarskie środowisko we Włoszech. Kreatywny, dobry z rzutów wolnych zawodnik, z doskonałą lewą nogą, nigdy nie doszedł jednak na piłkarski szczyt. Tu jednak nastąpiło wszystko po trochu. Wielkiego zdrowia zawodnikiem nigdy nie był, ale grzecznym chłopcem też. Serie A widziało jego debiut przed 18. urodzinami.

Był znany z bycia pewnym siebie, ale miał trudny charakter. Kilka razy przez to popadał w konflikty z trenerami.  Jego etyka pracy była podważana i ogółem była rzeczą wątpliwą przez większość kariery.

W Milanie, Interze nie miał miejsca na swojej ulubionej pozycji numer 10 zwyczajnie przez konkurencję. W tym pierwszym klubie zdobył swoje jedyne klubowe trofeum, Scudetto w 1999 roku. Karierę zakończył mając 33 lata, tłumacząc to zwyczajnie brakiem motywacji do dalszej gry. We Florencji, w debiucie od pierwszej minuty - strzelił gola z Lecce i dodał do tego 3 asysty. Tam jednak też nie błyszczał. Na dłużej miejsce w swojej karierze zagrzał jedynie w Parmie, gdzie rozegrał prawie 100 spotkań.

Został młodzieżowym mistrzem Europy w 1996 roku, jednak nigdy nie zadebiutował w seniorskiej kadrze Włoch. W Championship Managerach z pierwszej połowy pierwszej dekady XXI wieku, renomowany zawodnik.

Antonio Cassano

grafika ESPN

Czym byłby ranking zmarnowanych talentów bez Antonio Cassano? Nie wiem, choć się domyślam. To tak jakby chcieć zrobić ragu alla bolognese bez makaronu lub wigilię Bożego Narodzenia bez barszczu z uszkami. Sam Totti mówił o nim, że pokazał w piłce jedną trzecią tego, co umiał robić. Jednak tutaj problemem po wielu latach okazała się jego głowa.

Ciężko jednoznacznie jednak stwierdzić - to wina sodówki spowodowanej Realem Madryt? Brakowało mu opanowania, a może dobrego wychowania? A może jednak za szybko stał się sławny i rozpoznawalny?

Na pewno z wiekiem przyszło nieopierzenie. W Realu trafił na Fabio Capello i to właśnie tam zaczęło się językowe niepohamowanie Cassano.

Matka Tottiego, gdy go poznała, traktowała go jak syna - widocznie też brakowało mu takiego traktowania w innych miejscach, choć po latach od grania w Genui, fani Sampy wspominają go bardzo ciepło.

Jego szczyt kariery (i głupoty przy okazji) nastąpił, gdy przeniósł się do Realu Madryt. Jak ubrał się na prezentację Fantantonio? W futro.

Wiele lat później talent z Bari opowiadał: „Chcieli, żebym założył marynarkę i krawat, ale jeśli mnie chcą, to jestem właśnie taki. Dlatego pojawiłem się w tym futrze. Po jakimś czasie jednak było mi wstyd."

Do tego, sam Cassano w madryckich czasach przesadzał ze spożywaniem Nutelli. W pełni wykorzystał .... sponsoring dużej firmy jako współpracę Realu, a nie swoją życiową szansę.

Legendarny szkoleniowiec nie dogadywał się dobrze z wychowankiem Bari, który od tego czasu zaczął być postrzegany jako ktoś, kto ma niewyparzony język. Piłkarz z talentem na miarę Złotej Piłki, w swojej karierze trafiał później (ledwie) do Sampdorii czy Parmy, choć miał też swój czas w Mediolanie, po obu stronach miasta.

Alvise Zago

Kolejny diament z Torino, który miał nie po drodze z pociągiem o nazwie wielka kariera. Bliźniaczo podobny w latach młodości do obecnego bramkarza Lazio - Ivana Provedela, był powiewem świeżości w tym młodszym z turyńskich klubów w czasach, gdy drużyna zawodziła kibiców na każdym kroku. Trener Luigi Radice z miejsca uczynił go centralną postacią jego "Granaty". Był niezaprzeczalnym filarem Torino. Jak powiedział po latach, był dobrze przygotowany do tego, by grać w pierwszej drużynie, przez wzgląd na świetnego trenera w młodzieżowej drużynie Torino., Sergio Vattę. W lutym 1989 roku, w meczu z Sampdorią, przeżył jednak niebywałą huśtawkę nastrojów.

W 15. minucie strzelił swojego gola, a po jednym z pojedynków powietrznych, niedługo później, upadając zerwał więzadło w kolanie. Kolano było zmiażdżone. Zago pauzował ponad półtora roku. Massimo Cellino, nie widziałby tutaj przypadku, bo pech przydarzył mu się w jego 17. meczu w Serie A. Od tamtej pory jednak, Zago, który miał mieć fantastyczną karierę, od 24 roku życia grał najwyżej tylko w Serie C.

Jego były kolega z Torino miał powiedzieć o nim, że gdyby porównać go do kogoś z nowoczesnej piłki, byłby podobny do Marchisio. Był niezwykle elastyczny, dobry w powietrzu.

W 2021 w wywiadzie dla TuttoMercatoWeb zdradził, że jest trenerem małego klubu w Turynie piłkarzy z rocznika 2005, a wcześniej rozwoził posiłki ludziom w potrzebie. Po karierze, paradoksalnie, przestała go kręcić piłka (paradoksalnie, bo rok po końcu kariery zaczął "bawić się w trenerkę".). Do tego nie utrzymuje kontaktu z ludźmi piłki.

Franco Liguori

Włoski pomocnik nazywany Franco, choć na imię miał Francesco, był na radarze kadry Ferrucio Valcareggiego, który szukał wzmocnień do pomocy po Mundialu w 1970 roku. Neapolitańczyk, syn oficera włoskiej armii, był uznawany za zawodnika, który ma świetną wizję gry. W tym samym roku Liguori, przeszedł do wtedy w miarę mocnej - Bolonii (miły zbieg okoliczności - Bolonia niespodziewanie znów jest mocna). Ten transfer potencjalnie zwiększył jego notowania, jednak po nowym roku doznał strasznej kontuzji.

W styczniowym meczu piątej Bolonii z liderem z Mediolanu, twardo grający pomocnik Rossonerich z sumiastym wąsem, Romeo Benetti agresywnie wszedł w zawodnika klubu z Renato dall'Ara, czym spowodował u niego ponad roczną pauzę. Faul był do tego stopnia paskudny, że do mediolańskiej prokuratury zgłoszono przestępstwo - coś co dzisiaj się nie zdarza. Do tego Komisariat Bezpieczeństwa Publicznego przesłał dalej informację o zdarzeniu stosownym służbom.  

Były pomocnik Ternany doznał wtedy: urazu więzadeł krzyżowych, więzadła pobocznego wewnętrznego, łąkotki wewnętrznej i torebki tylnej prawego kolana. Uszy bolą od samego czytania, a co dopiero musiał odczuwać piłkarz, który miał przed sobą sporą karierę. Liguori trafił pod nóż do profesora Trillata w Lyonie, jednego z największych specjalistów tamtych lat. Gdy już wrócił, notorycznie miał problemy mięśniowe, w Bolonii rozegrał po urazie raptem kilka meczów. Skończył karierę w wieku 30 lat, w Brindisi.

Później został trenerem, a nawet obserwatorem przy włoskiej kadrze do lat 21. Do tego otworzył własną szkółkę piłkarską.

Mario Balotelli

Screen z GIF-a z Mario

Urodzony w rodzinie ghańskich imigrantów, później adoptowany przez rodzinę z Brescii, Mario to najbardziej niepokorne dziecko włoskiej piłki. O nim jak najbardziej można było powiedzieć, że to złoty chłopiec - pod względem umiejętności. Jednak głowa nie ułatwiała mu wcale kariery, tak jak w przypadku Cassano także tutaj stanowiła ona problem.

Odpalanie fajerwerków w domowej łazience, gorąca głowa na boisku, chodzenie swoją ścieżką czy wjechanie na kacu w bramę wjazdową swojego sąsiada - kartoteka Mario Balotellego Barwuaha jest dość bogata. Mimo swojego wątpliwego intelektu, zawędrował do pnącego się po schodach europejskiej piłki Manchesteru City (zlekceważył bramkarza, zmarnował doskonałą okazję i po chwili został zdjęty przez Roberto Manciniego na meczu podczas tournee w USA), będącego w banter erze, ale jednak - zarówno Liverpoolu oraz Milanu. Trafił też na najlepszą od lat Niceę, gdzie brylował, a także fajną paczkę w podnoszącej się ku górze Marsylii.

Na początku kariery był jednak w blasku tego ostatniego wielkiego europejskiego Interu, pod batutą samego Mourinho. Ten swego czasu prosił go o zachowanie ostrożności w meczu Ligi Mistrzów, bo nie ma dla niego zmiennika. Co zrobił Mario? Prędko dostał drugie żółtko. Cały Balotelli.

Takich "odpałów" było wiele. Dzisiaj ponownie kopie w Turcji, po nieudanym sezonie w szwajcarskim bałaganie - Sionie. Przed transferem do szwajcarskiej ligi, został wicekrólem strzelców ligi tureckiej.  Mario niezaprzeczalnie talent miał, ale jak wiadomo - talent to nie wszystko. Z odpowiednim mentalem spokojnie byłby jednym z czołowych napastników, co najmniej, ligi włoskiej czy angielskiej.

***

Warto wspomnieć tutaj o przykładach trzech Włochów - Giuseppe Rossiego, Mattii Caldary czy Andrei Contiego. Piłkarze ci byli i są niszczeni przez kontuzje.

Caldara miał być filarem środka obrony kadry Włoch na lata. Rossi do dziś jest pamiętany jako przyjemny do oglądania piłkarz z formacji ataku. Conti po Atalancie stał się fizycznym wrakiem, który w Sampdorii w drugiej lidze nie dostaje nawet za dużo minut.

Jednak chciałbym wyróżnić kogoś, kogo piłka doskonale zna. Kogoś, kto najpiękniejsze lata spędził właśnie w Italii.

specjalne wyróżnienie: Adriano

99 siły strzału i już wiesz, że to Adriano w Pro Evolution Soccer lata temu

Warty wyróżnienia przypadek to piłkarz, który jedyny w zestawieniu nie jest Włochem. To "L'Imperatore"  - po prostu Adriano. Człowiek, który w Pro Evolution Soccer w jednej z edycji miał siłę strzału 99, o czym wspomniał Quebonafide w jednej ze swoich piosenek. O tej sile strzału jako pierwsi w Europie przekonali się kibice na Bernabeu. Wiąże się z tym historia, którą opowiedział jakiś czas temu sam piłkarz w The Players' Tribune:  

"Przybyłem do tej szatni Interu, a tam Ronaldo, Zanetti, Toldo, Seedorf. Cholera! Ten Seedorf miał 7 procent tkanki tłuszczowej! Jasny gwint, szacun! (...)  Na Bernabeu wtedy wziąłem piłkę do wolnego, a z za siebie słyszę 'nie, nie, nie, nie'. Wiesz kto to powiedział? Materazzi! Ten wielki wariat, haha. Nie rozumiałem za bardzo co mówi, ale zrozumiałem, że się wkurzył. Chciał kopnąć tego wolnego, ale podszedł do niego Seedorf i powiedział 'daj dzieciakowi tego wolnego' (...) Ludzie się mnie pytają o ten wolny - ja uderzyłem, a Bóg zwyczajnie zrobił resztę."

Brazylijczyk to bezapelacyjnie czołówka zmarnowanych talentów w XXI wieku w światowej piłce nożnej, bez dwóch zdań. W Polsce przedstawił się golem z Wisłą Kraków, gdy grał jeszcze w Parmie. Świat na dobre usłyszał o nim jednak po przeprowadzce do Interu, po bombie z wolnego na Bernabeu. Dlaczego jednak ta kariera potoczyła się w ten sposób?

Adriano zmarł ojciec, jego największy fan - Javier Zanetti powiedział, że był w chwili, gdy brazylijski snajper dowiedział się o tej tragicznej wiadomości, a także, że nigdy nie widział takiego wybuchu emocji w swoim życiu. Napastnik Interu wpadł w problem, z którego już nigdy nie wyszedł na dobre, depresja. Wpadał też w alkoholizm, ale i wracał na jakiś czas do formy, bywał w Brazylii na wypożyczeniach, z różnym skutkiem. Potrafił też się nieźle zapuścić.

Jednym słowem mówiąc, tego pewnego dnia w 2004 roku, świat stracił prawdopodobnie jednego z najlepszych zawodników pierwszej dekady XXI wieku.

Marcin Ziółkowski

Obywatel polski, mental włoski. Polak z urodzenia, Włoch z duszy. Miłośnik Zdenka Zemana, ale tego z czasów Foggii.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.