Jednym z najbardziej oklepanych frazesów znanych w piłce nożnej jest ten, mówiący o tym, że tabela nie kłamie. Suche liczby, które są nam podawane w gazetach, czy na portalach internetowych to tylko pewien wycinek większej rzeczywistości, która gdy się w nią wgłębimy, odkrywa przed nami szereg nieznanych faktów. Zdarza się także, że pokazuje nam przykłady błędnego myślenia, którego pewnie byśmy nie podejrzewali. Czy to tyczy się Serie A? Sprawdźmy to za pomocą kategorii punktów oczekiwanych!
By przejść do samej analizy tego, jak zespoły punktowały, a jak powinny rzeczywiście to robić, należy wyjaśnić tą tajemniczą definicję. Punkty oczekiwane są sumą bądź różnicą punktów zdobytych w rozgrywkach, opartą na modelu goli oczekiwanych. Ta kategoria danych pozwala określić, analogicznie do xG, ile zespół powinien zdobyć punktów na koniec sezonu na podstawie tworzonych przez siebie sytuacji.
Często w poszczególnych ligach europejskich dzięki temu modelowi możemy dowiedzieć się, który zespół powinien zostać mistrzem, czy faworyt spełnił swoją rolę, albo czy zespoły, które spadły z ligi rzeczywiście były tymi, które na to zasłużyły. Moja analiza oprze się jednak nie tylko na konkretnym sezonie, czyli kampanii 2021/2022, lecz przyjrzymy się kilku rozgrywkom wstecz, by być może obalić pewne mity.
Wszyscy doskonale wiemy, że zespołem, który przełamał hegemonię Juventusu w Serie A był w sezonie 2020/2021 Inter. Dziewięć lat czekania na nowego mistrza to bardzo długi okres, natomiast według modelu punktów oczekiwanych ta dominacja Juventusu powinna zostać przerwana już w sezonie 2015/2016, a więc pięć lat wcześniej.
Był to bowiem pierwszy sezon, w którym mieliśmy zespół, który powinien zdobyć więcej punktów od drużyny Massimiliano Allegriego. Mowa tu o SSC Napoli - indeks punktów oczekiwanych w ich przypadku był wyższy od tego Juventusu o 0,33 punktu. Oznacza to, że te zespoły miałyby taką samą liczbę punktów, lecz Napoli zdobyłoby tytuł lepszym bilansem bramkowym. Problemem jednak jest tutaj dyspozycja na tle całego sezonu, która w przypadku Juve na jego starcie była znacznie poniżej oczekiwań, natomiast z czasem zespół Allegriego stanął na nogi i wykorzystując pomyłki ekipy Sarriego ostatecznie doprowadził do kolejnego mistrzostwa dla zespołu z Turynu.
Drugą szansę na obalenie Juventusu Napoli miało dwa sezony później. Była to okazja jeszcze lepsza, niż we wspomnianych rozgrywkach 2015/2016, ponieważ oba zespoły dzieliły odpowiednio: pięć punktów, dwa zwycięstwa i dwa remisy. Zanotowały one tyle samo porażek, natomiast najciekawsza była tu różnica w bramkach - Juve strzeliło bowiem o 9 goli więcej. Gdy zajrzymy jednak głębiej w tabelę, nie wygląda to już tak różowo dla zespołu z Allianz Stadium. Dlaczego? Patrząc na współczynnik xG Juventusu możemy dostrzec, że zespół ten powinien w sezonie strzelić troszkę ponad 59 goli. Porównując to do Napoli zauważamy, że drużyna Allegriego powinna zdobyć aż o 11 goli mniej od zespołu Sarriego.
Co się stało zatem, że to Juventus zdobył wówczas tytuł? Wszyscy doskonale pamiętamy moment przełomowy, w którym to Napoli pokonało na Allianz Stadium 1:0 po golu Koulibaly'ego. Kibice tatuowali sobie wręcz moment zdobycia tej bramki, czy hasła wykrzykujące, że zdobyli już scudetto. Zachłysnęli się tym zwycięstwem, które okazało się wówczas dla nich przekleństwem.
Tydzień później bowiem przegrali w druzgocącym stylu 0:3 przeciwko Fiorentinie, natomiast Juventus odpowiedział w heroicznym boju wygraną nad Interem 3:2. Podopieczni Allegriego po tamtej porażce z ekipą ze Stadio San Paolo już nie przegrali i zdobyli "scudetto". Kluczem do niego okazała się jeszcze jedna kwestia - liczba remisów w stosunku do zwycięstw. Oba zespoły przegrały po trzy mecze, natomiast Juventus w przeciwieństwie do Napoli wyprzedził rywala tym, że zremisował dwa mecze mniej (30 zwycięstw - 5 remisów), a podopieczni Sarriego mieli w tym czasie stosunek 28 zwycięstw - 7 remisów. Kto wie co by było, gdyby Napoli wygrało mecze z Milanem i Torino?
Wreszcie na koniec przejdźmy do zakończonego niedawno sezonu 2021/2022. Tu sytuacja była jeszcze ciekawsza, niż we wspominanej wyżej walce Juventusu z Napoli, ponieważ patrząc na xG, ale przede wszystkim na xP w grze o "scudetto" były Inter, Milan i zespół Luciano Spalettiego. Faworytem był oczywiście Inter, który mimo braku Lukaku i Hakimiego miał dość pewnie obronić tytuł mistrzowski. Wieszczono im według xP troszkę ponad 80 punktów, natomiast walka o drugie miejsce miała być wyrównanym starciem między Milanem, a Napoli.
Po raz kolejny jednak okazało się, że wyliczenia, czy przewidywania to jedno, a dyspozycja w trakcie sezonu to drugie. Oba zespoły z Mediolanu szły jak równy z równym aż do meczu Bologna - Inter, gdzie jak dobrze pamiętamy błąd pozbawiający de facto tytułu popełnił Ionut Radu. Choć czy aby na pewno to było jedynym czynnikiem? Otóż nie, ponieważ nawet, gdyby Inter wygrał tamten mecz, to Milan grając tak, jak grał do końca sezonu i tak by wygrał mistrzostwo, ponieważ o jego przyznaniu decydowałyby mecze bezpośrednie, których bilans Milan miał lepszy (4 pkt. za remis i zwycięstwo). Patrząc jednak na xP, to Inter powinien zostać mistrzem, ponieważ ten współczynnik mieli oni najwyższy (80,70 przy 72,82 Milanu.
Co nam ta analiza pokazała? Otóż to, że możemy śmiało obalić termin, że liczby nie kłamią, ponieważ tylko dwa razy, odkąd liczony jest współczynnik xP (od sezonu 2014/2015) zdarzyło się, żeby mistrzem Włoch zostawał zespół, który ten współczynnik miał rzeczywiście najwyższy. W czasach dominacji Juve niemalże w każdym sezonie xP wskazywało, że nie powinni zdobywać mistrzostwa kraju. Analiza pokazała nam jeszcze to, że nie warto czasami patrzeć na statystyki, lecz na swoją dyspozycję na przestrzeni całego sezonu.