Uwielbiany albo nienawidzony. Śmiało można stwierdzić, że Jens Lehmann był jedyny w swoim rodzaju. Oprócz fantastycznych parad na ligowych boiskach, niemiecki golkiper na przykład…sikał za bandami reklamowymi w trakcie meczu Ligi Mistrzów. A w innym meczu, gdy wiewiórka wtargnęła na plac gry, ten zaczął za nią gonić, ponieważ podobno go rozpraszała. Jak w takim razie trafił do Milanu? I czemu mało kto pamięta go z gry w tym włoskim potentacie?
Na San Siro trafił po wspaniałym sezonie w Schalke. Drużyna z Gelsenkirchen zdobyła Puchar UEFA i zakończyła sezon nad Borussią Dortmund. A przecież w Westfalii nic innego się nie liczy. Tylko to, kto będzie wyżej w tabeli lub kto więcej osiągnie. Co ciekawe oprócz wielu czystych kont, niemiecki golkiper mógł się pochwalić bramką strzeloną w debrach z BVB. I to nie byle jaką. Na wagę remisu w 90 minucie meczu. Coś niesamowitego.
– Moim najlepszym doświadczeniem z gry na niemieckich boiskach jest moje trafienie w ostatniej minucie, które dało Schalke remis 2:2 w derbach Zagłębia Ruhry– powiedział Jens Lehmann w rozmowie z WAZ. Mecz, o którym mówi, miał miejsce 19 grudnia 1997 roku.
Gdy trafiał do Milanu był jednym z najlepszych bramkarzy na świecie i nie ma się co dziwić, że spodziewał się gry w pierwszej jedenastce. Już po pierwszych treningach uświadomił sobie, że popełnił błąd. Widać było, że u Alberto Zaccheroniego numerem jeden będzie Sebastiano Rossi.
Jens Lehmann zadebiutował w barwach Rossonerich dopiero 18 października w przegranym meczu 1:0 z Cagliari. Następnie przyszło mu zagrać tylko w czterech meczach, z czego aż w dwóch zachował czyste konto. Do tego dołożył jeden mecz w Pucharze Włoch. Dokładniej było to zremisowane spotkanie z Lazio, w którym Niemiec wyglądał naprawdę dobrze.
Jens Lehmann nie wytrzymał we Włoszech dłużej niż pół roku. Podobno tak wielką skazę na jego osobie zostawił Milan, iż gdy kiedykolwiek później dostał ofertę z Italii, zawsze kategorycznie odmawiał.
Postanowił wrócić do Niemiec. Znów do Westfalii. Tylko tym razem do Borussii. Mimo, że bardzo dobrze wspomina okres w Dortmundzie. Z perspektywy czasu żałuję tego przejścia, ponieważ podobno o wiele bardziej kochał… Schalke. I taki to był Jens Lehmann. Czasem szalony, czasem niezrozumiany, ale zawsze świetny na linii.