To oni tam grali #19 Miał być lepszy od Rooneya, a skończył karierę przez bitcoiny. Anderson i jego przygoda w Fiorentinie.

maj 06, 2021

Znacie to uczucie, gdy przejeżdżacie obok salonu pełnego luksusowych samochodów, marząc, by kiedyś móc wsiąść do jednego z nich? Zdarza się nawet, że w końcu ryzykujecie i postanawiacie wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na jedno z tych futurystycznych aut. Okazuje się, że jest niesamowite. Przekracza wszystkie bariery, a do tego spełnia swoje funkcje bezbłędnie. Z upływem lat wasz samochód staje się przestarzały. Czas go zmienić. Wybór jest ogromny. W końcu stawiacie na tę samą markę, nawet ten sam model. Przecież wiele nie mogło się zmienić. Ba! Może być tylko lepiej, przecież to nowsza wersja. Przychodzi zaskoczenie, gdy okazuje się, że świeższy model nie oznacza wcale lepszy, a ten sam ukochany samochód zaczyna się psuć. Takie samo zaskoczenie przeżył Manchester United.

2 lipca 2007 roku. Manchester United zdecydował się wyrwać z Portugalii dwie największe gwiazdy tamtejszej ligi - Naniego oraz Anderson. Na początku XXI wieku kraj ze stolicą w Lizbonie okazał się ulubionym kierunkiem Sir Alexa Fergusona, jeśli chodzi o ściąganie zawodników. Przecież w 2003 roku trafiła mu się prawdziwa perełka. Mowa oczywiście o Cristiano Ronaldo. Niestety tym razem nie wyszło tak kolorowo co z CR7. Ani Nani, ani Anderson nie spełnili pokładanych w nich nadziei. O ile ten pierwszy, choć też wielkiej kariery nie zrobił to odcisnął mniejsze lub większe piętno na "Czerwonych Diabłach", o tyle transfer Andersona okazał się całkowitą klapą. Czy aby na pewno była to totalna klapa? Przecież początek w wykonaniu Brazylijczyka był imponujący. Nie można zapominać, że zagrał w zwycięskim finale Ligi Mistrzów z Chelsea Londyn w 2008 roku. Co prawda wszedł w 120 minucie, ale wykorzystał swoją jedenastkę w konkursie rzutów karnych. Później było tylko gorzej. Nie został następcą Rooneya jak nazywały go angielskie gazety, a do tego grał bardzo mało i postanowił odejść. Postawił na zniewalającą Florencje i drużyne Fiołków.

Przed samym transferem „Andi” nie potrafił wywalczyć miejsca w podstawowym składzie Manchesteru United. Zawodnik urodzony w Porto Alegre wystąpił tylko w czterech ligowych spotkaniach, dlatego też został wypożyczony do klubu z Florencji do końca sezonu.

Co ciekawe przejście Brazylijczyka było bardzo głośno ogłaszane w lokalnych gazetach we Florencji. Do tego po 19. kolejkach Fiorentina zajmowała czwarte miejsce we włoskiej Serie A, a zawodnikiem „Fiołków” był Rafał Wolski.

Co ciekawe Fiorentina chciała wzmocnić się, by walczyć o awans do ligi mistrzów, dlatego zaledwie kilka dni wcześniej na Stadio Artemio Franchi z Milanu trafił napastnik, Alessandro Matri, który miał wzmocnić rywalizację w ataku i być alternatywą dla nękanego przez urazy, Giuseppe Rossiego.

Oczekiwania w stosunku do brazylijskiego pomocnika były dość duże. Każdy kibic Violi liczył na to, że zawodnik, który jeszcze kilka lat temu uznawany był za jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy globu, pokaże w końcu na co go stać. Niestety marzenia o wielkim pomocniku mającym dzielić i rządzić legły w gruzach. Anderson w barwach Fiorentiny rozegrał 8 spotkań, w których nie strzelił żadnej bramki i nie dołożył do tego żadnej asysty. Jego gra była zupełnie bezbarwna. Po zakończeniu wypożyczenia wrócił na chwilę na Old Trafford, by zaraz wrócić do ukochanej ojczyzny, a dokładniej do Internacional Porto Alegre.

Bardzo ciekawe są kulisy zakończenia kariery przez Andersona. Brazylijczyk grając w tureckiej Adanie Demirspor nagle rozwiązał kontrakt, a o szczegółach tego przedsięwzięcia opowiedział w rozmowie z Weszło.fm - Jakub Kosecki.

„Anderson był zawsze ze mną pokoju. Wkręcił mnie w świat bitcoinów. Noc. Leży, leży… Nagle się zrywa.

– Kosa!!! Ku*wa, kończę z piłką! Koniec! Nie gram już więcej ani dnia!

Patrzę się na niego: co jest? O co gościowi chodzi?

– Zobacz, zobacz ku*wa!!! – krzyczy do mnie i pokazuje telefon.

Okazało się, że sprzedał bitcoiny… za parę ładnych baniek euro. Krzyczy do mnie, że kończy z piłką. No piękna sprawa. Na drugi dzień wychodzimy na trening. Wszyscy zebrali się w kółku, Anderson wszedł do środka:

– Panowie, dzięki serdeczne, kończę grać w piłkę.

Pożegnał się i od razu poszedł rozwiązać kontrakt. W trzy dni załatwił swoje sprawy i tyle go w Adanie widziano. Do tej pory ma wynajęty dom, zapłacony z góry. Stoi pusty. Ostatnio do mnie dzwonił na WhatsAppie: – Kosa, zobacz, jakie mam teraz życie! Najlepsze na świecie! Bawię się! Był gdzieś w Portugalii na prywatnym jachcie. Lata po świecie, korzysta z uroków” – opowiedział obecny zawodnik Cracovii Kraków.

Wiktor Zawadka

Miłośnik calcio od zawsze na zawsze...

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.