Pamiętacie co robiliście mając 16 lat? Bo na przykład Bojan Krkić zadebiutował, wtedy w barwach FC Barcelony. A gdy mieliście 17 lat? Hiszpan z serbskimi korzeniami strzelił w tym wieku pierwszą bramkę dla „Blaugrany”. Swoją 18-tkę to już musicie pamiętać, prawda? Na pewno nie zapomniał o niej Bojan, ponieważ był to jego debiut w kadrze narodowej. Nasuwają się pytania, co było później? W jaki sposób „pokonała go psychika”? I co najważniejsze, jak wyglądał jego pobyt w Italii?
Był nazywany „złotym dzieckiem futbolu” i nie był to przypadkowy przydomek. Ba! Bojan Krkić był ogłaszany „następcą Messiego”. I tutaj też nie ma się co dziwić. Mógł być od niego tylko lepszy. Nadal jest przecież najmłodszym zawodnikiem w historii Barcelony, który rozegrał 50 meczów. Miał zaledwie 18 lat i 3 dni, gdy „stuknęła” mu pięćdziesiątka. Przykładowo parę dni temu na drugie miejsce wskoczył Pedri Gonzalez, a dopiero na trzecim jest Lionel Messi. Można powiedzieć, że Bojan miał miłość do futbolu zapisaną w genach. Jego ojciec reprezentował barwy Crveny Zvezdy Belgrad, a dalekim kuzynem jest wspomniany wcześniej Messi Z takim rodowodem raczej nikogo nie zdziwiło, że Krkić trafił do słynnej La Masii już w wieku 9 lat.
Powiedzieć, że Bojan wyróżniał się w młodzieżowych sekcjach “Dumy Katalonii”, to właściwie nic nie powiedzieć. Hiszpan był niesamowity. Mówi się o około 1000 bramkach strzelonych przez Krkicia w młodzieżówkach „Blaugrany”. Nikt wcześniej nie mógł pochwalić się taką skutecznością.
Nie ma się co dziwić, że młodziutkiego Bojana jak najszybciej przetestować chciał ówczesny trener Barcy - Frank Rijkaard. Mimo, iż w barwach katalońskiej drużyny były takie gwiazdy jak Ronaldinho, Eto’o czy Henry, na młodym hiszpańskim napastniku nie robiło to wielkiego wrażenia. Wszedł do seniorskiej drużyny „z buta”, bez presji, a z wiarą we własne umiejętności.
I bardzo dobrze. Zresztą pierwsze trafienie dla Katalończyków zaliczył w wieku 17 lat i 88 dni. Został najmłodszym strzelcem w historii klubu. Co ciekawe rekord ten utrzymywał się przez kilkanaście lat. Aż do 2019 roku, kiedy to Ansu Fati mając zaledwie 16 lat i 304 dni pokonał bramkarza Osasuny.
Kłopoty zaczęły się w nieoczekiwanym momencie. A dokładniej w marcu 2008 roku Barcelona mierzyła się na Camp Nou z Realem Valladolid. Faworyt był wszystkim dobrze znany, zatem wynik 4:1 dla gospodarzy raczej nikogo nie zdziwił. Tamten wieczór został zapamiętany wyłącznie dzięki jednoosobowemu popisowi Bojana, który ustrzelił dublet, dokładając do tego dwie asysty. Cała Hiszpania oszalała na jego punkcie. Nagłówki wszystkich hiszpańskich gazet wywierały presję na ówczesnym trenerze reprezentacji Hiszpanii - Del Bosque, by ten powołał go na zbliżające się Euro. Z naszej perspektywy dzielenie szatni z czołowymi zawodnikami czy szansa gry na Mistrzostwach Europy jako nastolatek, może być spełnieniem marzeń. Ten cały wir wydarzeń, jednak przytłoczył Bojana, który po prostu nie był gotowy na tak ogromny napływ presji z każdej możliwej strony. Rok wcześniej Krkić występował w rezerwach, grając z rówieśnikami. Po chwili miał reprezentować Hiszpanię na turnieju rangi mistrzowskiej. Psychika wychowanka Barcelony nie wytrzymała.
Powyższy fragment wywiadu nie jest jedynym smutnym rozliczeniem Bojana z przeszłością. W rozmowie z “L’Equipe” Hiszpan przyznał, że gdy trafił do szatni Barcelony, bał się wszystkiego, mimo że początkowo nie było zupełnie tego widać na boisku. Nawet odczuwał strach przed prostymi czynnościami jak sięgnięcie butelki z wodą podczas treningu przy innych kolegach.
W trakcie kolejnego sezonu, czyli 2009/10 Bojan zanotował fantastyczne liczby. Dokładnie zanotował 12 bramek i 4 asysty. Do tego brał udział przy trafieniach swojej drużyny średnio co ok. 100 minut, a w pewnym momencie wygryzł ze składu nawet wielkiego Zlatana Ibrahimovicia, który nie miał łatwo w stolicy Katalonii. Pep Guardiola ufał swojemu młodemu podopiecznemu, ale ten czuł, że dalsza gra w Barcelonie zniszczy go od wewnątrz. W 2011 roku Hiszpan został wypożyczony do Romy, gdzie liczył na drobny oddech. Za przejściem do Włoch najbardziej przemawiał ówczesny szkoleniowiec „Giallorossich”, który nie dość, że w przeszłości był trenerem juniorskich drużyn Barcy, to jeszcze legendą klubu. Mowa oczywiście o Luisie Enrique.
Przygoda Hiszpana we Włoszech zapowiadała nie znakomicie. Znajomy trener, podobny klimat jak w Barcelonie, a do tego mniej medialny klub. Niestety rzeczywistość okazała się być brutalna. We Włoszech było jeszcze gorzej.
„W Hiszpanii i we Włoszech, gdy wygrywasz, to jesteś najlepszy, ale gdy przegrywasz, stajesz się nikim. W Rzymie pewnego razu strzeliłem gola i nie mogłem wyjść na ulicę, bo ludzie byli tak entuzjastyczni. Gdy przegraliśmy, te same osoby szalały. Pewnego razu straciliśmy 3 punkty i fani czekali na nas przed boiskiem treningowym. Następny mecz graliśmy z Lazio. Powiedzieli nam, że przegraliśmy jedno spotkanie, ale następnego nie możemy. Po prostu nie możemy. Nie mówili tego w miły sposób - opowiadał dla "BBC" Krkić.
Podsumowując, na Stadio Olimpico, Bojan Krkic rozegrał aż 37 spotkań, w których strzelił 7 bramek i zanotował 1 asystę. Mocno przeciętny bilans jak na „następce Messiego” prawda? No właśnie. Sam Bojan usprawiedliwiał się faktem, iż nie grał na swojej pozycji oraz Luis Enrique bardzo go zawiódł. Swój pobyt w Rzymie kwitował słowami:
"Jestem napastnikiem. Co najwyżej, mogę grać tuż za nimi, ale nie jako skrzydłowy. Luis Enrique nie znał mnie zbyt dobrze. Rok pracy z nim był dla mnie bardzo skomplikowany. Problemy miałem także z Baldinim. Jednego dnia mówił mi, że zostanę, a innego, że mogę zostać sprzedany. Lekceważył mnie, to wszystko" - podkreślił Krkić.
"Mimo to, jestem wdzięczny Romie - to był pierwszy klub, który otworzył dla mnie drzwi po Barcelonie. Szkoda, że tak to się wszystko potoczyło" - zaznaczył.
Co ciekawe Krkić nie zgodził się z twierdzeniem, że Francesco Totti ma zbyt duży wpływ na atak Romy. "Kiedy grasz z nim, to ty musisz się dostosować, a nie na odwrót. On jest znakomity, a ja sam chętnie zagrałbym za jego plecami, a nie na boku” - zakończył Krkić.
Następnie Bojan postanowił przejść do kolejnego włoskiego zespołu, a dokładniej do AC Milanu. W Mediolanie Hiszpan w końcu miał szansę na pokazanie swoich możliwości, ponieważ grał na swojej ulubionej pozycji. Niestety, plany „legły w gruzach”. Krkić rozegrał na San Siro 27 meczów, w których zdobył tylko 3 bramki oraz 3 asysty. Fatalny wynik poskutkował nieprzedłużeniem kontraktu z Hiszpanem. Bojan musiał wrócić do Barcelony, by przez kolejne kilka lat tułać się po wypożyczeniach. Wielka szkoda, że nie pokazał nigdy nawet połowy tego co tak naprawdę potrafił, a karierę pokrzyżowały mu jego problemy psychiczne. Obecnie Hiszpan po rozwiązaniu kontraktu z Montreal Impact, pozostaje bez klubu.