„Nie jestem z tych, którzy obiecują pięćdziesiąt goli w sezonie. Mogę jedynie przyrzec, że będę zasuwał jak czarny, aby potem móc żyć jak biały” - to zdanie wypowiedziane przez Samuela Eto'o tuż po podpisaniu kontraktu z FC Barcelona obiegło cały świat i zapisało się w historii futbolu. Kameruńczyk od zawsze miał cięty język przez co był albo kochany, albo nienawidzony. Nic po środku. Jednego zabrać mu nie wolno. Był genialnym napastnikiem.
1. Pierwsze kroki w wielkim futbolu
„Poznałem Eto’o jeszcze jako małego chłopca, zanim stał się znakomitym zawodnikiem. Organizowałem pierwszy turniej, w jakim wystąpił. Odbył się on zaledwie kilka kroków stąd. Patrzyłem, jak dorastał. W porównaniu z innymi utalentowanymi graczami, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Sądziliśmy, że to inni wyrosną na wielkich mistrzów” - opowiada Alan Muna, piłkarski skaut. Eto’o zaskoczył wszystkich. Nie zapowiadał się na wielkiego piłkarza, o czym bardzo dobrze wiedzieli jego rodzice - David oraz Christine. Próbowali przekonać chłopca do rezygnacji z treningów na rzecz nauki. Samuel miał w sobie bardzo dużo zapału. Chciał zarabiać wielkie pieniądze, a przede wszystkim robić to co kocha - grać w piłkę nożną.
Niewielu o tym wie, ale Eto’o nie od początku swojej przygody z futbolem występował jako środkowy napastnik. W młodości świetnie sobie radził na pozycji pomocnika lub tzw. „dziesiątki”.
„ Najlepsi napastnicy nigdy nie będą mieć mojego piłkarskiego wykształcenia. Wiem co to defensywa, bo grałem na pozycjach, które wymagają pełnego poświęcenia dla drużyny. Staram się nie być facetem, który tylko zdobywa gole. Pragnę walczyć z przodu, w środku pola oraz na tyłach” - mówił z dumą po transferze do FC Barcelony. Nie były to słowa rzucane na wiatr. Udowodnił to kilka lat później w barwach Interu, ale o tym później.
Upór „Czarnej Perły” przyniósł pierwsze rezultaty, gdy chłopak miał dwanaście lat. Wtedy właśnie Eto’o został dostrzeżony przez skautów miejscowej akademii sportowej l’Ecole de Football des Brasseries du Cameroun pod dowództwem Josepha Siewe. Stamtąd trafił natomiast do największej kuźni piłkarskich talentów w kraju – Kadji Sport Academy, mającej swoją siedzibę również w Duali i będącej własnością jednego z najbogatszych ludzi w mieście. Jako dwunastolatek Samuel zbierał szlify w drugoligowym klubie Avenir Duala, gdzie trenował z graczami starszymi o dekadę, W kolejnym sezonie młodzieniec związał się z również drugoligowym U.C.B. Duala i ćwiczył pod okiem Michela Kahamy – byłego reprezentanta kraju. Tam też otrzymał swoje pierwsze wynagrodzenie.
Następnie Eto’o postanowił ruszyć na podbój Europy. Podróż do Francji zakończyła się totalną wtopą. W każdym klubie umiejętności Samuela imponowały niektórym bardziej, niektórym mniej, ale nikt go nie zatrudnił ze względu na brak stosownych dokumentów potwierdzających tożsamość i wiek przebojowego zawodnika. Cały Kamerun po raz pierwszy usłyszał o Samuelu Eto’o w sezonie 1995/96, gdy w wygranym 4:2 meczu krajowego pucharu przeciwko Tonnerre Jaunde zdobył dwa gole. Po tym wyczynie „Czarna Perła” otrzymała powołanie do… seniorskiej reprezentacji kraju. W barwach narodowych zadebiutował jednak jako piłkarz kadry juniorów w spotkaniu przeciwko Wybrzeżu Kości Słoniowej. W Abidżanie Samuel strzelił dwa gole, a „Nieposkromione Lwy” triumfowały 4:2. Los chciał, że tamto spotkanie obserwował z trybun José Martínez Sánche, znany szerzej pod pseudonimem „Pirri” i pracujący wówczas jako skaut dla Realu Madryt.
Eto’o trafił na Santiago Bernabeu, nie znając języka, kultury ani żadnej osoby. Dla niego liczyła się tylko możliwość podboju europejskiego futbolu. Piękny sen o Madrycie skończył się jednak zanim w ogóle tak naprawdę się zaczął. „Czarna Perła” w barwach Królewskich pojawiła się na murawie zaledwie trzykrotnie, a podczas trzech lat figurowania w księgach jako zawodnik ekipy z Santiago Bernabéu, zdążył zaliczyć wypożyczenia do CD Leganes, Espanyolu Barcelona oraz RCD Mallorca. Na Balearach radził sobie zdecydowanie najlepiej, dlatego od razu po zakończonym wypożyczeniu został wykupiony przez wyspiarski klub. Samuel na Majorce spędził w sumie pięć sezonów w, których zdobył 69 bramek. A co najważniejsze wygrał swoje pierwsze „poważne” europejskie trofeum. Mowa o Copa del Rey. Nadszedł czas na zmiany.
W kolejce po Kameruńczyka ustawiały się najlepsze kluby świata. W gazetach wymieniano FC Barcelonę czy Arsenal. Co ciekawe, "Królewscy" w pewnym momencie już niemal ogłosili powrót piłkarza na Santiago Bernabeu, by ten po chwili trafił na… Camp Nou! Duma Katalonii zapłaciła za „Czarną Perłę” dwadzieścia cztery miliony euro, z czego połowa trafiła na konto "Los Blancos", którzy posiadali do niego pięćdziesiąt procent praw. To był swego rodzaju prztyczek w nos dla klubu pod przewodnictwem Florentino Péreza, który kilka lat wcześniej podstępem wyciągnął z Camp Nou Luísa Figo.
„Nie chciałbym trafić do Realu Madryt, nawet gdyby zapłacono mi za to miliard euro. Chciałbym przede wszystkim podziękować Bogu, bo to przecież on chciał, żebym tu wylądował. Podziękowania należą się również prezydentowi Laporcie i jego załodze, bo to ich wielomiesięczne wysiłki sprawiły, że jestem teraz w Barcelonie.” – mówił Samuel tuż po parafowaniu czteroletniej umowy z Dumą Katalonii.
Na debiut w El Clasico w barwach FC Barcelony, Eto’o nie musiał czekać zbyt długo. Już 20 listopada 2004 roku bordowo-granatowi pokonali Królewskich 3:0, a Kameruńczyk stał się bohaterem Camp Nou, zdobywając gola numer jeden po podaniu Ronaldinho. Kolejne gole poszły, jak z płatka. Trzykrotnie wygrał Primera Division, do tego dołożył Copa del Rey, dwukrotnie Superpuchar Hiszpanii, a co najważniejsze jest dwukrotnym zdobywcą Ligi Mistrzów. Dodatkowo w latach 2004 i 2005 ponownie był najlepszym piłkarzem Afryki, a w sezonie 2005/06 sięgnął po Trofeo Pichichi, przyznawane królowi strzelców Primera División. Obecność w najlepszych jedenastkach UEFA oraz FIFPro stanowiła natomiast tylko wisienkę na torcie.
„Czarna Perła” wystąpiła w 199 spotkaniach Barcy, strzelając w nich 130 goli i notując 40 asyst. Przez wielu uważany jest za jednego z najlepszych środkowych napastników, jakich miał klub, a on sam twierdzi, że na Camp Nou miał możliwość gry u boku aż trzech absolutnie genialnych zawodników. Mowa o Ronaldinho, Messim oraz Iniescie. Eto’o nie lubił owijać w bawełnę, a to sprawiało, że niełatwo współpracowało mu się z Pepem Guardiolą, z którym popadł w konflikt. Legenda Barcelony postanowiła robić czystki w zespole, pozbywając się imprezowiczów - Ronaldinho i Deco. Eto’o po wygraniu dosłownie wszystkiego w jednym sezonie z Barcą postanowił odejść. Już rok wcześniej na ustach wszystkich dziennikarzy był temat wymiany na linii Barcelona - Inter, Eto’o - Ibrahimović. W lipcu 2009 roku sytuacja wreszcie się wyjaśniła i Kameruńczyk zaakceptował przenosiny do Interu Mediolan. W przeciwnym kierunku, do Barcelony, powędrował natomiast „Ibracadabra”, za którego Duma Katalonii dopłaciła jeszcze czterdzieści pięć milionów euro.
2. Najpiękniejszy Inter XXI wieku, transfer do kosmicznej drużyny oraz powrót do wielkiej piłki
Odejść z Barcy nigdy nie jest łatwo. W Mediolanie Samuel trafił jednak również do bardzo konkurencyjnego zespołu, w którym występowali piłkarze tacy, jak Javier Zanetti, Lucio, Thiago Motta, Wesley Sneijder, Julio Cesar, Maicon, Esteban Cambiasso, Diego Milito czy Mario Balotelli. Szkoleniowcem "Nerazzurrich" był wówczas… Jose Mourinho. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wypowiedź Kameruńczyka z 2006 roku, kiedy to po dwumeczu pomiędzy Barceloną a Chelsea zarzekał się, że nigdy nie założy koszulki klubu prowadzonego przez tego Portugalczyka. – Przed moim przybyciem do Interu nie znaliśmy się osobiście, więc nasze relacje były dość napięte – tłumaczył Eto’o.
Kibicom i mediom oświadczył, że nie chce być porównywany do Szweda. I miał rację, bo z „Ibracadabrą” czarno-niebiescy nie byli w stanie triumfować w Champions League, a z Eto’o w składzie udało im się to już w sezonie 2009/10. Co ciekawe, podopieczni „The Special One” w półfinale wyeliminowali wówczas… FC Barcelonę! I to w jakim stylu. Pamiętacie wywiad, w którym wspominał, że nie boi się grać na różnych pozycjach? Miało to miejsce, gdy mierzyli się z katalońską Barceloną w półfinale Ligi Mistrzów. Był to rewanżowy mecz, gdzie warto przypomnieć, pierwszy Nerrazurri wygrali 3:1. 28 min - Thiago Motta otrzymuje czerwoną kartkę. Co postanawia począć ówczesny trener Interu, Jose Mourinho? Przesuwa Eto’o na pozycje środkowego pomocnika w miejsce Motty, a sam Samuel zostaje zmieniony dopiero w 86. minucie za McDonalda Marigę. Inter „dowozi” porażkę 1:0 do końca meczu, co daje im upragniony awans do finału. Eto’o cichym bohaterem meczu. Przepiękna historia, która, jak wiadomo, kończy się „happy end’em” w postaci wygranej Ligi Mistrzów przez drużynę z Mediolanu.
„Czarna Perła” na Giuseppe Meazza spędziła pełne dwa sezony, podczas których wystąpiła w 101 meczach, zdobywając 53 gole i notując 22 asysty. Oprócz zwycięstwa w Lidze Mistrzów, Eto'o sięgnął z Interem po pięć trofeów: mistrzostwo Włoch, dwukrotnie Coppa Italia, Superpuchar Włoch oraz klubowe mistrzostwo świata. – Eto’ jest fantastyczny – komplementował Kameruńczyka Massimo Moratti, prezydent "Nerazzurrich":
„Nie mam nic przeciwko Ibrahimoviciowi, ale naprawdę dobrze wyszliśmy na tym transferze. Grałem pod wodzą wielu trenerów, ale nie ma na świecie drugiej tak wyjątkowej postaci” – mówił.
Nic więc dziwnego, że po opuszczeniu Interu przez „The Special One”, Samuel wytrwał na Giuseppe Meazza zaledwie jeden sezon. Po zakończeniu kampanii 2010/11 „Czarna Perła” za dwadzieścia siedem milionów euro została wytransferowana do… kosmicznego Anży Machaczkała.
Sulejman Kierimow był właścicielem rosyjskiego klubu. Miliarder oprócz Eto’o sprowadził do klubu Roberto Carlosa, Jurija Żyrkowa czy Williana, mając nadzieję na szybki sukces nie tylko na lokalnym podwórku. Co jednak strzeliło do głowy Samuelowi, który był naprawdę topowym napastnikiem - w jeszcze nie tak zaawansowanym wieku - i z powodzeniem mogącym grać w którymś z najsilniejszych zespołów Starego Kontynentu, że podpisał umowę w Machaczkale?
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o… no właśnie, pieniądze. Podobno Kameruńczyk już w tamtym momencie miał czwórkę dzieci, którym musiał płacić alimenty, do tego dochodziły regularnie wysyłane pieniądze do Kamerunu, no i oczywiście na własne potrzeby, a jak wiadomo, taki piłkarz, jak Eto’o, miał wiele potrzeb. Dwadzieścia milionów euro rocznie i kontrakt na trzy lata wystarczyło.
Eto’o zakwaterował się w apartamencie w centrum Moskwy, za co płacił osiemdziesiąt tysięcy euro miesięcznie. Piłkarze Anży trenowali bowiem w stolicy Rosji, a do Machaczkały jeździli jedynie na mecze. Eto’o w klubie należącym do Sulejmana Kierimowa spędził trzy sezony, nie zdobywając w tym czasie żadnego trofeum. Napastnik w 71 spotkaniach uzbierał 36 goli i 14 asyst. Pobyt w Rosji ocenił „bez szału”, ale co zarobił, to jego.
Po wypełnieniu umowy w Machaczkale „Czarna Perła” stała się wolnym zawodnikiem i przed sezonem 2013/14 podpisała roczny kontrakt z… Chelsea! Nowym pracodawcą Kameruńczyka stał się więc klub jeszcze kilka lat temu określany przez niego „żałosnym”.
„Wolałbym sprzedawać orzeszki ziemne na swojej plantacji w Kamerunie niż grać dla Chelsea” - mówił w wywiadzie, parę lat wcześniej kameruński snajper.
Dodatkowo trenerem "The Blues" znów był José Mourinho, co tylko podwajało śmieszność sytuacji, w jakiej znalazł się Samuel. Dużo przez te kilka lat się zmieniło. „Czarna Perła” w barwach The Blues zagrała 34 razy, notując 12 goli i 6 asyst. Chelsea nie przedłużyła z nim kontraktu, a sam Eto’o postanowił obrazić się na „Mou”.
3. Liverpool - Genua- Turcja „in that order”
Po zażegnanym, ostatecznie uściskiem dłoni, konflikcie z José Mourinho, „Czarna Perła” opuściła piękny Londyn, zasilając szeregi Evertonu, gdzie parafowała dwuletnią umowę. Na liverpoolskim Goodison Park wytrwał jednak zaledwie do zimowego okienka transferowego. Miał dość Anglii. Chciał znowu do najpiękniejszych dla niego Włoch. Zgłosiła się po niego Sampdoria. Kameruńczyk nawet przez moment się nie zawahał. Najprawdopodobniej przez ten fakt nie zauważył, że trenerem „Blucerchiati” jest równie krewki Serb.
Jak można się domyślić pobyt Eto’o nad Morzem Śródziemnym rozpoczął się od konfliktu z trenerem Sinišą Mihajloviciem. Po porażce 1:5 z Torino trener zaordynował swoim podopiecznym dodatkową sesję treningową, na której krnąbrny Samuel się nie pojawił.
„Żeby doszło do kłótni, potrzebne są dwie strony. Eto’o tymczasem po prostu wyszedł, wykazując w ten sposób jawny brak szacunku dla mnie i całej drużyny. Nie wiem, co klub zamierza z tym zrobić.” - bagatelizował sytuację trener.
W osiemnastu spotkaniach Serie A, Kameruńczyk zdobył tylko dwie bramki, do których dołożył dwie asysty. Tragiczny wynik jak na tak fantastycznego snajpera, przyczynił się do jego ostatecznego opuszczenia Włoch.
Z Włoch Eto’o przeniósł się do Turcji, gdzie reprezentował barwy Antalyasporu i Konyasporu, a sportową karierę zakończył w 2019 roku jako zawodnik Qatar SC. Choć swój najlepszy piłkarski okres przeżył na pewno w barwach FC Barcelony oraz w Interze Mediolan, to jednak ani "Duma Katalonii", ani "Nerazzurri" nie są najbliższe jego sercu. W ostatnim wywiadzie przed zakończeniem kariery Kameruńczyk oświadczył całemu światu, że najlepiej wspomina… Majorkę!