2 stycznia, 2015 roku. Gdy wylądował na lotnisku w Mediolanie, czekała na niego masa kibiców. Popularny „Poldi” nie spodziewał się, że zostanie tak przywitany w stolicy Lombardii. Kibice Interu wręcz oszaleli. Obrzucany szalikami Niemiec, nie mógł uświadomić sobie co tak naprawdę się dzieję. Był zszokowany. Zdołał złapać tylko dwa szale w klubowych barwach, zakładając jeden na szyi, a drugi trzymając w rękach. Włoska przygoda zapowiadała się przepięknie.
Jak do tego doszło że trafił do Interu?
Podobno Roberto Mancini napierał na transfer od dłuższego czasu. I nie ma się co dziwić. Lukas Podolski wyglądał na zawodnika, który jest wręcz stworzony do Interu z sezonu 14/15. Silny jak tur, niczym Fredy Guarin czy Gary Medel, z atomowym uderzeniem, jak Xherdan Shaqiri lub Hernanes, a przede wszystkim Niemiec był niezwykle pracowity i elastyczny. Potrafił grywać jako „dziesiątka”, skrzydłowy lub nawet środkowy napastnik. I takiego gracza potrzebował wtedy Roberto Mancini. Inter pod wodzą obecnego trenera reprezentacji narodowej, postanowił grać mało popularnym, wąskim ustawieniem 4-3-1-2. W połowie sezonu Mancini uświadomił sobie, że nie jest najlepiej. Szukał zawodnika, który będzie mógł zagrać i w wąskim 4-3-1-2 oraz szerokim 4-2-3-1. I tak trafił na Lukasa Podolskiego.
Świeżo upieczony mistrz świata chciał odejść z Arsenalu. Co prawda, czas spędzony na The Emirates wspominał bardzo pozytywnie. W sezonie 13/14 to on kierował ofensywną grą „The Gunners”. 27 rozegranych spotkań, okraszonych 12 bramkami, do których dołożył 5 asyst, wygląda bardzo imponująco. Przychodzi pytanie, co zatrzymało tak fantastyczną formę Niemca? Odpowiedź jest prosta. To, co jest w sporcie najgorsze, czyli kontuzja. A dokładniej naderwanie mięśnia. Później było tylko trudniej. Brak regularnych występów w drużynie prowadzonej przez Arsene’a Wengera to jedno. Strach przed ewentualną kolejną kontuzją i możliwością braku powrotu do optymalnej formy, to drugie. Lukas musiał uciekać. Najlepiej do klubu o podobnej renomie, walczącym o europejskie puchary, a co najważniejsze do zespołu, w którym nie jest znany jako „szklanka”.
– Niemieccy piłkarze zawsze świetnie radzili sobie w Serie A. Świetnie go znam. To wielki piłkarz. Nie zapominajmy, że to też aktualny mistrz świata. Poza tym może grać na wielu różnych pozycjach, co z pewnością pomoże lepiej funkcjonować mojej drużynie – tak komentował transfer ówczesny trener Roberto Mancini.
Dołączył do Interu na podstawie krótkoterminowego wypożyczenia. Kibice witali go jak mesjasza, który miał zbawić grającą „w kratkę” drużyne Nerazzurri.
– Bardzo się cieszę, że dołączam do takiego zespołu. Rozmawiałem już z Mancinim, to świetny trener. Wiele spodziewam się po tym wyzwaniu. Bardzo dobrze znam włoską ligę. Z Interem chcemy zakwalifikować się do Ligi Mistrzów. Liczę też, że stać nas będzie na końcowy triumf w obecnej edycji Ligi Europejskiej – przyznawał 29-latek po transferze.
Podobno w pomocy dotyczącej transferu oraz zaczerpnięcia opinii o Włoszech pomagało mu dwóch byłych szkoleniowców, którzy prowadzili go w reprezentacji. Mowa o byłym graczu Interu - Jurgenie Klinsmannie oraz eks-zawodniku Romy - Rudim Vollerze. Co ciekawe, ten drugi miał bardzo duży wpływ na jego decyzje o wyborze kadry. Gdy młody Podolski ogłosił chęć gry w polskiej kadrze, Voller postanowił powołać go profilaktycznie do seniorskiej kadry i dać zadebiutować, co jak wiadomo uprawomocniło jego wybór reprezentacji.
Oczywiście każdy zawodnik chce być witany, jak Podolski w Mediolanie. Tylko czy przypadkiem to nie zaszkodziło Niemcowi? Rzecz jasna zawsze miło, gdy po przylocie widzisz kilku kibiców, z którymi możesz zrobić sobie zdjęcie i usłyszeć parę miłych słów. Tutaj dział się istny szał. Niepotrzebnie. Nie zapominajmy, Podolski miał prawie 30 lat na karku, a nagłówki lokalnych gazet brzmiały następująco - „ Mistrz świata trafia do Interu”. Z całym szacunkiem do osiągnięć Lukasa Podolskiego, lecz Niemiec rozegrał na tym mundialu około 60 minut na 570 możliwych. Tak, podniósł puchar mistrzostw świata i otrzymał złoty medal, ale uważam, że w 2015 roku, gdy Podolski trafił do Interu, mówiąc kolokwialnie „było bliżej niż dalej” końca
Ostatecznie rozegrał w Interze niepełne 18 spotkań, w których zdobył tylko jedną bramkę przez pół roku (z Udinese w wygranym meczu 2:1). Do tego dołożył tylko cztery asysty w całym sezonie. Brak zaufania ze strony trenera oraz trudności ze znalezieniem wspólnego języka z niepoukładaną szatnią wpłynęły na fatalne występy w czarno-niebieskich barwach. Nie udało się ani zakwalifikować do Ligi Mistrzów, ponieważ Inter skończył na 8. miejscu, ani wygrać Ligi Europy, gdyż odpadli w 1/8 z Wolfsburgiem. Tragiczny sezon Interu oraz samego Niemca, przyczynił się do kolejnej przeprowadzki. Tym razem na wschód. Kierunek? Turcja, Stambuł. A dokładniej lokalny Galatasaray. I tak właśnie nadszedł koniec przygody w Italii…