Po udanym i efektownym zwycięstwie nad Turcją w meczu otwarcia Włosi przystępują do drugiego meczu mistrzostw Europy przeciwko Szwajcarii. Czego należy spodziewać się po drugim rywalu ekipy Manciniego? Mam nadzieję, że ta lektura pozwoli w pełni dowiedzieć się tego, jak grają Helweci.
O Szwajcarii mówi się, że jest to solidny zespół oparty na kolektywie, budowanym od siedmiu lat przez trenera Vladimira Petkovicia. Jest to prawda, gdyż skład i system u Szwajcarów nie zmienia się od dłuższego czasu. Ten kolektyw również potwierdził się w wyborze wyjściowej jedenastki na mecz z Walią, w której porównując do meczu otwarcia mundialu w Rosji grała większość tych samych zawodników.
Zespół Petkovicia wyszedł w składzie, który był po pierwsze najbardziej optymalny, a po drugie najczęściej awizowany przez wszystkich ekspertów przed tym spotkaniem. Trudno nie odnieść wrażenia, że jest to aktualnie najmocniejszy zestaw personalny ekipy Helwetów. Niech Was nie zmyli wyżej przedstawiony na tym rysunku taktycznym Mbabu - jest to celowy zabieg, by pokazać, w jakiej strefie boiska był najczęściej widoczny.
Szwajcaria jest zespołem, który potrafi dopasować się do rywala i robi to naprawdę ciekawie. Gdy ma za przeciwnika kogoś dużo mocniejszego, starają się doskakiwać do rywala, natomiast, gdy rywal jest słabszy lub w ich zasięgu natychmiast zmienia swoje nastawienie i sposób gry, przechodząc do gry w ataku pozycyjnym. Takie zadania mieli Szwajcarzy podczas meczu z Walią. To oni mieli odpowiadać za częstsze, niż rywal budowanie akcji w ataku pozycyjnym i to było częstym obrazem tego meczu. Nie można jednak zapominać o początku tego meczu, w którym to Walia chciała pokazać rywalowi, że też potrafi atakować.
Pokazywała to choćby gra Daniela Jamesa, który schodząc za każdym razem na lewe skrzydło sprawiał kłopoty Kevinowi Mbabu i Nico Elvediemu, odpowiedzialnymi za tę stronę boiska. Patrząc w kontekście meczu z Włochami Petković musi zwrócić na to uwagę, ponieważ Włosi również będą mieli dwójkę szybkich i mocno technicznych zawodników na bokach boiska, czyli Insigne i Berardi, który zagrał fenomenalne spotkanie przeciwko Turcji.
Nieco lepiej na lewej stronie wyglądał Rodriguez, który jednak w porównaniu do Mbabu miał zupełnie inne zadania. Nie oznacza to jednak, że grał znakomicie, co potwierdza sytuacja z trzeciej minuty, kiedy to Walijczycy właśnie jego stroną bardzo łatwo posłali prostopadłe podanie i tylko zła wrzutka uratowała wtedy Szwajcarię przed utratą gola.
Wahadłowy Torino miał przede wszystkim zabezpieczać lewe skrzydło Szwajcarów i wykonywać stałe fragmenty gry. Wynika to po pierwsze z doskonale ułożonej lewej nogi tego piłkarza, ale przede wszystkim z jego ograniczeń szybkościowych w porównaniu do Mbabu. Piłkarz Wolfsburga jest idealnym przykładem ofensywnego wahadłowego, który ma przede wszystkim biegać do przodu i wykorzystywać swój naturalny dar, jakim jest szybkość. To funkcjonowało u Szwajcarów przyzwoicie, ponieważ właśnie prawą stroną częściej atakowali bramkę Warda.
Jak rozgrywała piłkę Szwajcaria? Z reguły w wyprowadzeniu od linii obrony uczestniczyła trójka środkowych obrońców, której często pomagał schodzący do rozegrania jeden z cofniętych pomocników, czyli Xhaka lub Freuler. Oni potem transportowali piłki na skrzydło, podobnie, jak ich koledzy z formacji defensywnej. W ustawieniu na boisku można było dostrzec bardzo szerokie rozstawienie Szwajcarów przy wspomnianym wyprowadzeniu piłki od linii obrony. Półlewy środkowy obrońca, którym był Akanji pełnił rolę właściwie nominalnego lewego defensora, podobnie, jak na drugiej stronie Elvedi.
Pomocnicy mieli za zadanie transportować piłki na skrzydło, co często się udawało, lub do Embolo, który często schodził po piłkę. Tu warto zatrzymać się przy postaci napastnika Borussii Monchengladbach. Jak to określił portal TVP Sport, wystawiając noty za ten mecz, Embolo miał w nim dwie twarze. Mam wrażenie, jakby w pierwszej połowie słońce świecące nad stadionem w Baku oślepiało go, przez co był zupełnie niewidoczny dla kolegów. Mimo to stworzył poprzez świetną pracę ciałem i zgranie piłki do Seferovicia bardzo dobrą okazję.
W drugiej połowie ten napastnik wyszedł zupełnie odmieniony i znacznie częściej pokazywał się do gry. Szukał wolnych przestrzeni, odważniej strzelał i dryblował, czego efektem była sytuacja z czterdziestej ósmej minuty, gdy jeszcze Ward uratował Walię od straty bramki, ale chwilkę później kolejny raz inteligentnie powalczył ciałem w polu karnym, uwalniając się spod opieki i zdobywając bramkę głową. Patrząc w kontekście meczu z Włochami, to gra Embolo po przerwie może wzbudzać niepokój w szeregach ekipy Manciniego, gdyż widać było, że w porównaniu do Yilmaza z pierwszego meczu może być dużo ciężej Włochom w obronie.
Mocną stroną Szwajcarów jest z pewnością Freuler, który wnosi duży spokój do linii pomocy, rosnąca forma Embolo i całkiem niezła gra wahadłowych. Razić w oczy może duża nieskuteczność oraz gra w obronie stoperów, szczególnie Akanjiego i Schara, którzy swoimi nerwowymi ruchami nie pomagali kolegom w grze również tworząc korytarze dla rywali wchodzących w obronę Szwajcarii. O ile James, Bale i Moore tego nie wykorzystali w pełni, tak Immobile, Insigne i Berardi mogą być już mniej empatyczni.
Czy szwajcarska precyzja przełamie włoską fantazję? Będzie o to trudno, ponieważ Włosi na fali entuzjazmu i będąc w znakomitej formie nie powinni dać sobie odebrać jakichkolwiek punktów. Znając jednak Szwajcarów można być pewnym, że do końca meczu, jeśli będzie tylko na to szansa, będą robić wszystko, by strzelić gola i utrzeć nosa Manciniemu i spółce.