Mecz Argentyny z Włochami w ramach "La Finalissimy" w Londynie mógł co niektórym przywołać skojarzenia znane z rywalizacji "Albicelestes" przeciwko Chorwacji podczas mundialu w Rosji. Wtedy Maciej Iwański, komentator TVP krzyczał po golu na 0:3, że Argentyna jest upokorzona. Dziś jednak należy zmienić to stwierdzenie, ponieważ to Lionel Scaloni i jego zespół upokorzyli swojego rywala. Jak to zrobili? Pora to przeanalizować.
Patrząc na skład Argentyny, podany przed meczem przez wiele portali, na czele z oficjalną stroną UEFY można było odnieść wrażenie, że trener Scaloni próbuje zaskoczyć Włochów dość specyficznym rozstawieniem swoich obrońców. Na grafikach bowiem Cristian Romero był ustawiony na prawej obronie, a na środku znajdował się z kolei Nahuel Molina. Okazało się jednak, że był to po prostu błąd w rozpisaniu składu. Ciekawsze było jednak to, że sztab Scaloniego podał inny skład, niż inni, ponieważ pierwotnie w pomocy awizowany był Paulo Dybala, natomiast za napastnikiem ostatecznie ustawiono Giovanniego Lo Celso.
Wątpliwości zostały rozwiane, zatem możemy przejść do taktyki Argentyńczyków w tym meczu. Warto zacząć od analizy ich ustawienia na boisku, ponieważ to jest bardzo ciekawe i jednocześnie niepokojące nie tylko dla Włochów, którzy zostali brutalnie obnażeni w tym meczu, ale również dla reprezentacji Polski w kontekście meczu grupowego na mundialu w Katarze. Argentyna bowiem w tym meczu zastosowała trzy systemy taktyczne w zależności od fazy gry.
Szczególnie w ataku pozycyjnym piłkarze Scaloniego byli ustawieni w dość ciekawy sposób. Ktoś mógłby powiedzieć, że było to ustawienie 1-4-1-2-3 i pewnie by się nie pomylił. Jest jednak jedno ale - całą perspektywę zmienia pozycja Nicolasa Tagliafico (grafika meczowa #1), który poprzez swoje ofensywne nastawienie zaburza kwartet obrońców, tworząc zarazem system 1-3-1-3-3. Dlaczego tak? Guido Rodriguez, będący jednym z dwóch defensywnych pomocników obok Rodrigo De Paula schodzi tutaj niżej do piłki, a w tym czasie dwie trójki ofensywne tworzą Lo Celso, De Paul i Tagliafico oraz Di Maria, Messi i Lautaro Martinez.
W fazie przejścia z ataku do obrony było to z kolei ustawienie 1-4-3-3, gdzie za pressing odpowiadali często Lo Celso, Martinez i Di Maria. W momencie, gdy piłka przeszła przez pierwszą linię pressingu, natychmiast podłączała się trójka bardziej wycofana, w której wiódł prym De Paul.
De Paul często wychodził do rywala wyżej i agresywniej, niż jego koledzy, a w tym czasie jeden z nich - w tej sytuacji Di Maria - płynnie przechodził w ustawieniu na miejsce piłkarza Atletico. Agresywnym pressingiem Argentyńczycy w tym meczu wytrącili Włochom ich główny atut - grę po ziemi. Włosi przez wysokie ustawienie rywala zmuszeni byli posyłać wysokie piłki na Belottiego, który przy dobrze grających w tym meczu głową Otamendim i Romero był bezradny w pojedynkach z rywalami.
Piłkarz Benfici zresztą nie pozwalał na przyjęcie piłki Belottiemu. Wychodził za nim nawet w okolice 40. metra od bramki Włochów, co tylko pokazuje, jak trudne zadanie mieli Włosi i na co musi zwrócić uwagę trener Michniewicz w kontekście walki Roberta Lewandowskiego z duetem środkowych obrońców Argentyny.
Wracając jeszcze do ustawienia Argentyńczyków, warto przejść do tego, jak stali oni w momencie ataku pozycyjnego Włochów, jeśli do takowego dochodziło. Wtedy bowiem zespół Scaloniego przechodził na schemat 1-4-2-3-1, gdzie miejscami zamieniali się Messi i Martinez.
Lo Celso w momencie ataku pozycyjnego Włochów przechodził na lewe skrzydło, by blokować rozegranie piłki przez Di Lorenzo. De Paul i Rodriguez ustawieni na własnej połowie w obrębie koła środkowego zabezpieczali środek pola, a z tyłu obrońcy, stojący w jednej linii byli gotowi w razie przejścia piłki w ich strefę.
Podobać się tu mogła odpowiedzialność i wzajemna asekuracja obrońców. Nawet, jeśli jeden z nich, jak w tej sytuacji Tagliafico popełnił błąd w ustawieniu, to natychmiast Otamendi był gotowy do interwencji i przejęcia piłki. Włosi nie mieli ni krzty swobody, co potwierdza też to, jak Argentyna ustawiała się blisko swojej bramki w momencie większej agresji Włochów.
Argentyńczycy tworzyli bowiem swoją defensywę w oparciu o jej wąskie i wysokie ustawienie. Nie bronili się blisko swojego pola bramkowego, lecz już na 20-25. metrze od bramki. Ośmiu piłkarzy będących za linią bramki, skupionych jednocześnie w jednej strefie boiska skutecznie ograniczało pole manewru Włochom, którzy byli zmuszeni albo posyłać piłkę do tyłu, lub wysoko w pole karne rywala. Często powstrzymywały ich też agresywne, choć pozbawione fauli ataki przeciwnika, które pozwalały Argentynie na szybkie kontry.
Efektem tego była choćby bramka na 1:0 dla zespołu Scaloniego. Tu z kolei warto zwrócić uwagę nie tyle na przejęcie piłki przez Messiego i jego rajd, bo to chleb powszedni, co na ustawienie jego kolegów w polu karnym. Kapitan Argentyńczyków miał tu bowiem ogromną swobodę wyboru w kwestii podania. Włosi, skupiając uwagę na Messim, co jest zrozumiałe zgubili tu z radarów Lautaro Martineza, któremu wystarczyło dołożyć nogę do piłki.
Podobnie padła bramka na 3:0, gdzie Argentyńczycy znów popisali się świetnym doskokiem do rywala. Na własnej połowie przejął piłkę Messi, przeprowadzając rajd pod pole karne Włochów, po chwili wykładając piłkę Dybali. Ten nie zastanawiając się zbyt długo uderzył piłkę w kierunku lewego słupka bramki Donnarummy, pieczętując wygraną Argentyny.
Gra Messiego jest z kolei warta osobnego akapitu. Trener Scaloni zwrócił uwagę w jego grze w kadrze na jeden aspekt - ustawianie go na siłę w centrum ataku. Teraz Messi pełni funkcję wolnego elektronu, który jest na boisku tam, gdzie w danym momencie jest potrzebny. Gdy Argentyńczycy atakowali szybciej, był on dostępny wyżej, natomiast gdy trzeba było pomóc w rozegraniu, to schodził niżej, jak w trzeciej minucie (grafika meczowa #9). Obalił on też również mit, jakoby nie uczestniczył w pressingu, co potwierdza z kolei grafika meczowa #10.
Wreszcie warto zwrócić uwagę na akcję bramkową na 2:0. Tutaj Argentyńczycy wykazali się prostotą w wyprowadzeniu ataku. Całą akcję zaczął bramkarz, Emiliano Martinez dalszym wykopem w kierunku środka boiska. Piłka trafiła do Lautaro Martineza, który mimo agresywnego doskoku Bonucciego poradził sobie z rywalem i pomknął w kierunku bramki. Włosi mieli w tej sytuacji przewagę trzech, a nawet pięciu na dwóch, a mimo tego Lautaro posłał prostopadłą piłkę do Di Marii, który po chwili przelobował Donnarummę.
Na co warto zwrócić w grze Argentyny w kontekście meczu Polaków z nimi w Katarze? Przede wszystkim ekipę Scaloniego cechuje bardzo wysoki i agresywny pressing, płynna zmiana ustawienia zależna od fazy gry, znakomite wyprowadzanie kontr i wreszcie odzyskanie Messiego dla kadry. To wszystko wraz z połączeniem naturalnego talentu i boiskowej inteligencji Scaloniego wpajanej piłkarzom powoduje, że zespół trenera Michniewicza czeka bardzo trudne i intensywne spotkanie.