Włosi z wielkim trudem awansowali do ćwierćfinału mistrzostw Europy, pokonując Austrię głównie za sprawą rezerwowych. Chiesa i Pessina mieli ogromny wpływ na grę "Squadra Azzurra" na Wembley i wydaje się, że ich występ przeciwko Belgom jest oczywisty. Mniej pewne jest jednak to, jak zespół Martineza zagra przeciwko kadrze Manciniego. Pora dokonać analizy gry Belgii pod kątem rywalizacji z Italią.
Belgowie do tej pory w EURO 2020 nie zmienili swojego ustawienia na boisku. W każdym meczu wychodzili w ustawieniu 1-3-4-3. Zmieniały się jedynie personalia w konkretnych formacjach, głównie w linii obrony. Tam za wyjątkiem meczu z Finlandią do Vertonghena i Alderweirelda Martinez dorzucał innego stopera.
Z Rosją grał Boyata, z Danią był to Denayer, a z Portugalią Vermaelen. Przeciwko ekipie Markku Kanervy żelazny duet dostał wolne, a wyszli pozostali trzej stoperzy. Po pierwsze, miało to trzymać wszystkich zawodników na tej pozycji w ryzach, a po drugie wprowadzało zamęt wśród napastników rywali, ponieważ nikt nie wiedział, kogo w końcu Martinez desygnuje do gry.
Jeśli chodzi o fazę grupową, to najtrudniejszym testem dla Belgów był mecz z Danią. Większość spodziewała się, że zespół Hjulmanda wyjdzie na stadion Parken po to, by zapomnieć o wydarzeniach związanych z Christianem Eriksenem, natomiast nikt nie przypuszczał, że sprawią tak duży problem Belgom. Wysoki pressing, agresja w doskoku do piłki powodowały, że "Czerwone Diabły" miały bardzo duży problem z rozegraniem piłki. To zmieniło się po przerwie, gdy po pierwsze Duńczycy opadli z sił, a po drugie na boisko wszedł Kevin De Bruyne.
Jego rola podczas tego turnieju jest nieoceniona i potencjalny brak Kevina w starciu z Italią może być poważnym osłabieniem kadry Martineza. Doskonale to było widać we wspomnianym meczu z Danią, gdy piłkarz Manchesteru City powrócił po urazie twarzy, którego nabawił się w finale Ligi Mistrzów przeciwko Chelsea.
Co prawda sam wspominał, że miał spore obawy w pojedynkach z rywalami, natomiast jego gra i forma były na bardzo wysokim poziomie. Podobnie jest z Edenem Hazardem, u którego również dyspozycja zaczynała być coraz lepsza. Pech chciał, że on również może nie zagrać na Allianz Arenie, choć mówi się, że doniesienia o ich urazach mogą być mistyfikacją, ponieważ pojawiają się doniesienia o Hazardzie, który miał trenować z zespołem.
Skupmy się jednak na meczu z Portugalią, ponieważ on wydaje się najbardziej reprezentatywny, jeśli chodzi o grę Belgów. Na La Cartuja wyszli oni w następującym składzie:
Zespół Martineza w tym meczu charakteryzowały dwa kluczowe elementy, które wpłynęły niewątpliwie na wynik: wysoki pressing, widoczny od pierwszej minuty oraz elastyczność w ustawieniu szczególnie realizowana przez duet środkowych pomocników, Witsela i Tielemansa.
Pomocnik Leicester City był bardzo mobilny, potrafił zmieniać swoje ustawienie bardzo często, co wprawiało w ogłupienie Portugalczyków. W każdej tercji pierwszej połowy był w innym miejscu na boisku. W pierwszym kwadransie operował nieco wyżej jako klasyczna ósemka, w środkowym fragmencie pierwszej części meczu potrafił cofnąć się wręcz do linii obrony, gdzie wspomagał Vermaelena, by tuż przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę grać w jednej linii z Witselem. Podobnie było po przerwie z tym, że zawodnik Leicester nie cofnął się już tak głęboko do defensywy, jak między piętnastą, a trzydziestą minutą meczu.
Gra na bokach odbywała się natomiast w dwojaki sposób. Na lewej stronie częściej podłączał się Thorgan Hazard, któremu robił miejsce schodząc po piłkę jego brat Eden, natomiast po drugiej stronie atakował Meunier, z tym, że on czynił to w rzadziej. Nie był ustawiony zbyt wysoko, lecz gdy piłka dochodziła do kogoś z dwójki Hazard - De Bruyne, wtedy zawodnik Borussii Dortmund uaktywniał się i oskrzydlał akcję.
Za rozegranie odpowiadał tercet obronny Vertonghen - Vermaelen - Alderweireld. To on regulował tempo akcji i odpowiadał za sposób wprowadzenia futbolówki w tercję defensywną Portugalii. Właśnie ten ostatni element zadecydował o tym, jak padła bramka w meczu z drużyną Santosa.
Po kilku krótkich podaniach, które pomogły wyjść spod pressingu rywala Vertonghen z lewej strony boiska posłał dalekie podanie do Lukaku. Ten oczywiście dzięki swojej sile zastawił piłkę, rozegrał do kolegi z drużyny, po czym po chwili futbolówka wróciła do lewej strony, gdzie był już Thorgan Hazard. Piłkarz Borussii po chwili przyjął piłkę i posłał bardzo mocny i podkręcony strzał w kierunku bramki Rui Patricio, po czym padł jedyny tego dnia gol, natomiast wszystko zaczęło się właśnie od wyprowadzenia piłki przez obrońców.
Z kolei, gdy przychodziło Belgom neutralizować zagrożenie Portugalii, przechodzili ze swojego domyślnego 1-3-4-3 na ustawienie 1-4-2-3-1, gdzie Meunier pełnił rolę prawego obrońcy, po zejściu De Bruyne Eden Hazard pełnił rolę "dziesiątki", a Dries Mertens, który zastąpił pomocnika Manchesteru City grał na prawej stronie pomocy. Gdy Portugalczycy dochodzili do pola karnego Courtois, Belgowie mocno zwężali formację, co utrudniało poruszanie się napastnikom Santosa.
Nie oznacza to jednak, że Belgowie nie popełniali błędów w obronie. W meczu na La Cartuja zdarzało się bowiem, że powstawały dziury w formacji, które Portugalczycy wykorzystywali. Pech chciał jednak, że robili to połowicznie, ponieważ ich skuteczność w tamtym meczu była bardzo niska - 5 celnych strzałów na 24 próby (21%). Zresztą ich rywale również nie grzeszyli w tym elemencie - 1/6 (16%). Problemem Portugalii było jednak to, że ten jedyny celny strzał Belgów wpadł do siatki.
Co musi zmienić Belgia, by pokonać do bólu skuteczny w obronie zespół Włoch? Przede wszystkim musi poprawić skuteczność strzałów, powinni także popracować nad szczelnością swojej defensywy, o czym była mowa powyżej i wreszcie nad odciążeniem Lukaku, który często pracuje w ofensywie za dwóch.
Przeciwko Włochom będzie miał jeszcze trudniejsze zadanie, gdyż obrońcy znają doskonale jego mocne i słabe strony. Czy "Czerwone Diabły" poskromią włoski temperament? Jest to wielce prawdopodobne, jednak do tego będą potrzebować Hazarda i De Bruyne w swojej najwyższej dyspozycji.