Był 21 października kiedy Roma po raz pierwszy spotkała się z Bodø/Glimt. Północ Norwegii, temperatura wynosząca zaledwie 2 stopnie Celsjusza, opady śniegu, silny wiatr i sztuczna murawa. Do takich warunków piłkarze żyjący na co dzień w słonecznej Italii nie są przyzwyczajeni. Gianluca Mancini rzucił nawet, że „to kara za gów***ną grę w ubiegłym sezonie”. Po kilku godzinach okazało się, że to nie warunki były tego dnia największym problemem „Giallorossich”. Roma zaliczyła jeden z najbardziej kompromitujących występów w historii klubu, przegrywając aż 1:6. Teraz ma okazję na rewanż.
Minęło pół roku i w obu klubach wiele się od tego czasu zmieniło. Wystarczy spojrzeć na wyjściowy skład Romy z tamtego meczu. Rui Patricio i Roger Ibanez to jedyni podstawowi zawodnicy, swoje szanse dostają też Marash Kumbulla i Stephan El Shaarawy. I to by było w sumie tyle. Borja Mayoral i Gonzalo Villar zostali wypożyczeni do Getafe, Riccardo Calafiori do Genoi, Bryan Reynolds do Kortrijk, a Carles Perez (zdobywca jedynej bramki), Amadou Diawara i Ebrima Darboe znaleźli się na bocznicy i są na wylocie z klubu. Od tamtej pory Jose Mourinho zdążył przejść na ustawienie z trójką z tyłu, ustabilizował grę w obronie i zaczął grać bezpośredni, skuteczny futbol. Bodø/Glimt obroniło natomiast mistrzostwo Norwegii i przeszło niemałą metamorfozę podczas zimowego mercato. Poprosiłem o opinię eksperta od ligi norweskiej, Pawła Tanonę oraz Remigiusza Fornalika, który na Twitterze prowadzi konto FK Bodø/Glimt Polska.
Droga do ćwierćfinału
Norweski klub zajął drugie miejsce w grupie, przez co musiał grać dodatkowy dwumecz. Podopieczni Kjetila Knutsena na początku fazy pucharowej rozbili Celtic Glasgow (5:1 w dwumeczu).
„Przed pierwszym meczem z Celticiem nie było wiadomo, czego można się spodziewać po nowych twarzach. Zagraliśmy zaledwie trzy sparingi na obozie przygotowawczym w Hiszpanii (remis z Dynamem Kijów, dwie wygrane z Aarhus GF oraz IF Elfsborg). Pierwsze wątpliwości dotyczące nowych nabytków zostały rozwiane już w 6. minucie na Celtic Park, gdzie po kontrze piłkę w siatce zmieścił debiutant, napastnik Runar Espejord, który w 2021 roku nie zdobył żadnego oficjalnego gola” – powiedział Remigiusz Fornalik.
„Ten dwumecz był zaskakująco łatwy. Biorąc pod uwagę osłabienia i to, że Norwegowie byli w środku okresu przygotowawczego, bez rytmu meczowego, raczej nikt nie spodziewał się fajerwerków. A jednak Glimt rozegrało mecz w Glasgow świetnie taktycznie, mimo że grali na obcym terenie, konsekwentnie starali się robić swoje, wychodzili spod pressingu krótkimi podaniami, nie panikowali i takie granie odpłaciło się wygraną 3:1” – ocenia Paweł Tanona.
„Na rewanż Szkoci wyszli jakby bez wiary w odwrócenie tego wyniku. Trener Ange Postecoglou nie wystawił najsilniejszego składu i tylko dzięki braku skuteczności Bodø/Glimt nie schodziło na przerwę z prowadzeniem 3:0, a „zaledwie” 1:0. W drugiej połowie Celtic zrobił zmiany, starał się zepchnąć Glimt do obrony, ale nie potrafił przebić się przez dobrze zorganizowaną defensywę. Ostatecznie skończyło się 2:0 dla B/G, a w całym dwumeczu 5:1 i był to awans w pełni zasłużony.” – dodaje.
„Awans zapewniła nam bardzo dobrze zorganizowana defensywa i kąśliwe akcje ofensywne” – podsumowuje Fornalik.
W 1/8 finału Ligi Konferencji Europy mistrzowie Norwegii, tak samo, jak Roma, trafili na holenderski klub. Ich przeciwnikiem był AZ Alkmaar, a do wyłonienia lepszego z tej pary potrzebna była dogrywka (4:3 w dwumeczu).
„Dwumecz z holenderskim AZ Alkmaar był zdecydowanie inny, tutaj spotkały się dwie równorzędne ofensywnie grające ekipy. W pierwszym meczu na naszym stadionie mieliśmy lekką przewagę, a przede wszystkim sprzyjało nam szczęście i brak VAR-u – mocno dyskusyjny rzut karny w ostatniej minucie meczu dał nam zwycięstwo 2:1. W meczu rewanżowym w Alkmaar zostaliśmy zepchnięci do defensywy, jednak po raz kolejny w tym roku obrona nie dopuściła do straty większej liczby goli, a przeprowadzony kontratak dał nam dogrywkę. W dogrywce już zwyciężyła świeżość, Bodo po zaledwie 6 meczach w 2022 roku miało przewagę nad AZ, które zagrało ich aż 14 – gol Sampsteda w 105. minucie. zamknął mecz i dał nam ćwierćfinał” – mówi kibic Bodø/Glimt, Remigiusz Fornalik.
Paweł Tanona dodaje, że nawet w Norwegii pojawiło się wiele głosów, że rzut karny z 91. minuty, po którym padła bramka na 2:1 dla B/G, przy obecności varu zostałby anulowany. „Trzeba przyznać, że domowy mecz z AZ był w wykonaniu Norwegów słabszy niż spotkania z Celtikiem. Norwegowie razili nieskutecznością przy wyprowadzaniu piłki i budowaniu akcji, więc wygrana w takich okolicznościach była bardzo cenna. W rewanżu AZ przycisnęło, a ich intensywność gry, wysoki pressing i agresja sprawiłyby problemy jeszcze lepszym drużynom niż Glimt. I szczerze mówiąc, kiedy Holendrzy strzelili gola na 2:1 w 30. minucie wydawało mi się kwestią czasu, aż zdobędą kolejne bramki i na tym zakończy się norweska przygoda w Lidze Konferencji. Bodø/Glimt dotrwało jednak do dogrywki, więc nieco szczęśliwie, ale nie powiedziałbym, że niezasłużenie, to Mistrzowie Norwegii zameldowali się w ćwierćfinale.
„Ojciec sukcesu” nie opuścił żółto-czarnej rodziny
Kjetil Knutsen, trener Bodø/Glimt, był rozchwytywany na rynku trenerskim. Zainteresowanie nim wykazały nawet kluby Premier League, a najmocniej łączyło się go z Norwich. Ostatecznie nic z tego nie wyszło i 53-latek kontynuuje wspaniałą przygodę z norweskim klubem.
„Telenowela z udziałem Kjetila Knutsena trwała bardzo długo. Jeszcze wczesną jesienią pojawiły się plotki, że zainteresowane jego usługami jest Norwich, ale norweski trener ostatecznie nie trafił do Premier League. Później bardzo lukratywną, jak na norweskie warunki, ofertę zaproponował mu Rosenborg: 5-letni kontrakt, 700 tysięcy euro rocznie i dowolność w tworzeniu sztabu. Bodø przebiło tę ofertę i Knutsen będzie dalej budować swój pomnik pod Aspmyra Stadion” – mówi Tanona.
„Prawdopodobieństwo odejścia Knutsena było dosyć wysokie. Rosenborg miał swoje argumenty, takie jak pensja na poziomie europejskim czy bliższa odległość do rodziny, która mieszka w Bergen (prawie dwa razy mniejsza przyp. red.). Koniec końców Kjetil Knutsen zdecydował się na bardziej perspektywiczny projekt na północy Norwegii, przedłużając kontrakt do końca 2024 roku” – uzupełnia Fornalik.
Zimowa wyprzedaż i sprowadzeni następcy
Podczas zimowego okna transferowego zespół B/G opuściło aż czterech kluczowych zawodników: Erik Botheim (autor trzech goli w dwumeczu w fazie grupowej) przeszedł do FK Krasnodar, Patrik Berg (kapitan i autor jednej bramki w dwumeczu) trafił do Lens, a dwaj liderzy defensywy wybrali niemieckie kluby: Fredrik Andre Bjørkan (Hertha) i Marius Lode (Schalke 04).
„Wszyscy byli kluczowymi graczami w układance Kjetila Knutsena, ale jak pokazała wiosna w europejskich pucharach, w Bodø życie może się toczyć bez nich. Miejsce Berga w środku pola zajął wychowanek Elias Hagen. 22-latek nie prezentuje jeszcze takiego poziomu jak Berg, ale niewątpliwie ma talent i jego wejście nie obniżyło znacząco poziomu gry w drugiej linii. W miejsce Bjørkana na lewą obronę wskoczył Brice Wembangomo, ściągnięty z wolnego transferu z Sandefjordu, czyli jednej ze słabszych ekip w lidze. I to pokazuje, jak dobrze w ostatnim czasie Bodø/Glimt pracuje na rynku transferowym. 25-latek, nominalnie prawy obrońca, zadebiutował po lewej stronie w meczu z Celtikiem i na dzień dobry wyrósł na jedną z najlepszych postaci B/G. W obronie jest solidny, a w grze ofensywnej daje równie dużo, co jego poprzednik. I tak jak wydawało mi się, że wyrwa po lewej stronie będzie trudna do załatania, tak dzisiaj już nikt nie tęskni za 23-letnim Bjørkanem. Drugim nowym graczem zarejestrowanym do fazy pucharowej Ligi Konferencji jest Runar Espejord, który zastąpił Botheima w roli napastnika. 26-latek był w poprzednim sezonie wypożyczony z Heerenveen do Tromsø, gdzie w Eliteserien nie strzelił żadnej bramki. Kjetil Knutsen uznał jednak, że jest to gracz, który profilem pasuje do jego drużyny, więc został wykupiony z holenderskiej ekipy. Espejord na dzień dobry strzelił gola i zanotował asystę w pierwszym meczu z Celtikiem, później jednak zaliczał puste przeloty. Strzelał za to w ćwierćfinale Pucharu Norwegii i w pierwszej kolejce Eliteserien. Trzeba jednak przyznać, że Espejord nie prezentuje takiego poziomu jak Botheim, jest starszy i bardzo podatny na kontuzje, więc trochę mnie dziwi, że Glimt nie spróbowali pozyskać lepszego napastnika. Chociaż teraz w obwodzie Kjetila Knutsena pojawił się jeszcze Victor Boniface, który cały poprzedni rok leczył kontuzję. Nigeryjczyk urodził się w 2000 roku i gdyby nie to, że na początku 2021 roku zerwał więzadła krzyżowe… Botheim pewnie nigdy nie trafiłby do Bodø. On zapewne będzie wchodzić z ławki rezerwowych i na niego również powinni być wyczuleni obrońcy Romy. Ostatnim, trzecim nowym zawodnikiem, który został przez Bodø/Glimt zgłoszony do gry w Europie jest Japhet Sery Larsen. 21-latek jest środkowym obrońcą, jednak na razie nie ma szans na grę w pierwszym składzie. Miejsce Mariusa Lode na środku obrony zajął Marius Høibråten. 27-latek jednak pojawiał się regularnie na murawie w poprzednim roku” – podsumowuje ruchy Bodø/Glimt podczas zimowego mercato Paweł Tanona.
„Mimo, że na papierze Bodø/Glimt straciło czterech kluczowych zawodników, w praktyce nie było tego widać w meczach z Celtikiem i AZ. Następcy weszli bardzo dobrze weszli w ich buty. Mimo, że będzie to zespół nieco inny niż ten z jesiennych meczów z Romą, na pewno nie będzie można powiedzieć, że będzie to drużyna słabsza.” – uzupełnia ekspert od ligi norweskiej.
Dodatkowym smaczkiem tego dwumeczu jest fakt, że w ostatnich dniach włoskie media potwierdziły zainteresowanie Romy Olą Solbakkenem, który tak samo, jak Botheim, strzelił Giallorossim trzy gole w fazie grupowej.
Nastroje wśród kibiców Bodø
„Patrząc na to, co się dzieje wśród kibiców na Twitterze można powiedzieć, że są pewni siebie, liczą na kolejny fenomenalny mecz. Raczej nikt nie narzekał na los jaki nam przypadł, nikt nie pomyślałby przecież pół roku temu, że Bodo/Glimt zagra w ćwierćfinale europejskiego pucharu. Cały czas przewijają się słynne obrazki sfrustrowanego Jose Mourinho oraz wyniku 6:1. Osobiście podchodzę z dystansem do tego meczu, raczej nic dwa razy się nie zdarza, AS Roma też nie powinna na tym etapie lekceważyć tego klubu, ale kto wie co się wydarzy na boisku” – mówi kibic B/G, Remigiusz Fornalik.
„Bodø/Glimt w tym momencie już nic nie musi, wykręcili w Lidze Konferencji wynik ponad jakiekolwiek oczekiwania, a każdy kolejny mecz z klubem z najwyższej półki może tylko napisać kolejną piękną historię klubu. Wszyscy oczywiście mają w pamięci oba mecze z Romą, ten wygrany 6:1 u siebie i zremisowany 2:2 na Stadio Olimpico. Ci, którzy jednak zdjęli różowe okulary, podchodzą do tego meczu z dużą pokorą, ponieważ Roma na pewno wyjdzie teraz nastawiona zupełnie inaczej niż jesienią i będzie chciała wziąć rewanż na Norwegach. Bodø/Glimt gra jednak lepiej, kiedy startuje z poziomu underdoga – Roma będzie tutaj faworytem, ale Mistrzów Norwegii stać na ponowne sprawienie niespodzianki” – kończy Paweł Tanona.