Początek listopada. Claudio Ranieri nieoczekiwanie dostaje telefon. Na ekranie wyświetla się numer, który doskonale zna. Dzwonią z Trigorii i proszą o pomoc. Nie mógł odmówić. Obiecał przecież, że będzie gotowy.
Gdy latem ubiegłego roku Claudio Ranieri ogłosił światu decyzję o zakończeniu trenerskiej kariery, zaznaczył, że może ją wznowić tylko w przypadku pilnej potrzeby dwóch klubów, tych najbliższych jego sercu - Romy i Cagliari. Wówczas wydawało się jednak, że żartuje ze znanym każdemu urokiem osobistym. W każdym razie w tamtym czasie prędzej uwierzylibyśmy w ponowne ratowanie klubu z Sardynii. Nikt nie mógł przewidzieć, do jakiej katastrofy dojdzie w Romie.

Rodzina Friedkinów ponownie mocno zainwestowała w klub. Podczas mercato wydali ponad sto milionów euro, zdecydowana większość tych ruchów była zatwierdzona przez Daniele De Rossiego, który został zwolniony już po czwartej ligowej kolejce (trzy remisy i porażka). Tą decyzją Amerykanie rozwścieczyli kibiców, którzy nie mogli pogodzić się z takim potraktowaniem legendy. Jeśli nie byli przekonani do pracy DDR-a, nie powinni byli w czerwcu oferować mu nowej umowy, a rozstać się z nim w dobrych relacjach. To był pierwszy rozłam na linii zarząd-kibice, a w wielu miejscach pojawiły się banery „yankee go home”.
Wydawało się, że Roma znowu postawi na głośne nazwisko, jednak wybór Ivana Juricia zszokował wszystkich. Żeby być sprawiedliwym, Chorwat dobrą, sumienną pracą w Hellasie i Torino zasłużył na sportowy awans, jednak przeskok okazał się dla niego zbyt duży. Po słabych meczach udzielał absurdalnych wywiadów, zaznaczając, że widzi pozytywy, co tylko potęgowało narastającą złość. Finalnie jego związek z Romą trwał niespełna dwa miesiące, choć można go było zakończyć jeszcze wcześniej. Jurić zapisał się w historii Romy jako jeden z najgorszych trenerów. Zostawił ją na 12. miejscu w tabeli z 13 punktami w 12 kolejkach i przewagą zaledwie czterech oczek nad strefą spadkową, dając najgorszy start od sezonu 1978/79. Chorwat wpadł w spiralę złych zdarzeń. Po Romie, w grudniu podjął się misji utrzymania Southampton w Premier League, jednak w Anglii do tej pory wygrał tylko jeden z 12 meczów i osiągnął zawrotną średnią punktową na poziomie 0,27. Ale to w tej historii jest akurat najmniej ważne.
W listopadzie stało się jasne, że Roma zatrudni trzeciego trenera w tym sezonie (po 12 ligowych meczach), a czwartego w tym roku. Jose Mourinho pożegnał się z klubem w połowie stycznia, co swoją drogą też nieco podzieliło kibiców. Atmosfera wobec zarządu, ale też piłkarzy była coraz gęstsza. Tifosi Romy decydowali się na różne formy protestu. W meczu z Interem kibice z Curva Sud weszli na trybuny dopiero w 15. minucie. Frustracja wylewała się na zawodników, głównie senatorów drużyny - kapitana Lorenzo Pellegriniego i Bryana Cristante. Mocno obrywał też Nicola Zalewski, dla którego - z różnych powodów - było to niezwykle trudne pół roku, zanim trafił na wypożyczenie do Interu. Friedkinowie zdecydowali się na znany już sobie manewr. Ponownie postawili na żywy pomnik klubu, tym razem na Claudio Ranieriego. Podobnie, jak w przypadku zatrudnienia De Rossiego, przyniosło to oczekiwany spokój. Ranieri otrzymał wsparcie od ludzi, którzy wielokrotnie pokazywali mu swoje uczucia. 73-letni rzymianin, który w Romie zaczynał swoją karierę piłkarską (przez dwa lata zaliczył zaledwie sześć występów), po zakończeniu sezonu najprawdopodobniej zostanie dyrektorem klubu. Roma ogłosiła to w oficjalnym komunikacie, jednak nie tak dawno włoscy dziennikarze, między innymi Nicolo Schira, informowali, że rodzina Friedkinów może przekonać Ranieriego do trenowania Romy także w przyszłym sezonie.
To trzecie podejście Claudio Ranieriego do prowadzenia Romy. Pierwszy raz miał miejsce w sezonie 2009/10. Ranieri przejął posadę trenera po Luciano Spallettim, który zrezygnował po dwóch przegranych meczach. Zrobił wiele, by ten sezon przeszedł do historii Romy. W 2010 roku, po wygranych kwietniowych derbach Rzymu wydawało się, że Roma już nie odda fotela lidera. To był historyczny mecz. Do przerwy Roma przegrywała, a Ranieri zdecydował się na brawurę - na drugą połowę nie wyszedł ani Francesco Totti, ani Daniele De Rossi. Wygrał. Na cztery kolejki przed końcem sezonu Roma miała punkt przewagi nad drugim Interem, ale była rozpędzona, wygrała sześć kolejnych meczów (w tym z bezpośrednim rywalem w walce o Scudetto). 25 kwietnia to dzień, który romaniści najchętniej usunęliby z kalendarza. To wtedy Giallorossi przegrali z Sampdorią 1:2 po koncercie Giampaolo Pazziniego i Antonio Cassano. Tak, dokładnie, tego samego Cassano, którym Francesco Totti opiekował się po transferze z Bari i którego wpuścił do rodzinnego domu. Na domiar złego Inter dobił Romę w finałowym meczu Pucharu Włoch za sprawą gola Diego Milito. Później ograł też Bayern w finale Ligi Mistrzów i zespół Jose Mourinho mógł cieszyć się ze skompletowania tripletty. Roma wszędzie była druga, ale drugi to niestety pierwszy przegrany. Zabrakło trzech punktów do czwartego w historii klubu Scudetto. I choć Ranieri był naprawdę blisko, nigdy nie było mu dane cieszyć się ze zdobycia trofeum ze swoim ukochanym klubem.
Gablota Ranieriego nie jest przesadnie zapełniona, choć znajduje się w niej Święty Graal - prawdopodobnie najbardziej sensacyjne mistrzostwo kraju w historii piłki nożnej. W pewnym momencie cały świat kibicował Leicester City w dojechaniu do mety na pierwszym meczu przed wszystkimi bogatymi. Sentyment do zespołu, w którym byli tacy zawodnicy, jak Jamie Vardy, N’Golo Kante, Riyah Mahrez czy też nasz Marcin Wasilewski, jest raczej sprawą normalną. Wyjątkowym momentem dla Ranieriego był półfinałowy mecz Ligi Konferencji z 2022 roku, kiedy Roma grała na Stadio Olimpico właśnie z Lisami. Gdy na telebimie pojawiła się uśmiechnięta postać wielkiego trenera, ale przede wszystkim człowieka, otrzymał owacje zarówno z sektorów zajmowanych przez gospodarzy, jak i z sektora gości. Wydarzenie bez precedensu w skali globalnej.

Ale streszczanie kariery Ranieriego tylko do mistrzostwa Anglii i miłości do Romy byłoby dla niego krzywdzące. Podczas pobytu we Florencji wprowadził Fiorentinę do Serie A, sięgnął z nią po puchar i superpuchar Włoch. Zdobył superpuchar Europy z Valencią, po tym, jak zastąpił odchodzącego do Liverpoolu Rafę Beniteza. Przy pierwszej przygodzie z Nietoperzami wygrał też krajowy puchar. Wprowadził mające mocarstwo plany AS Monaco do Ligue 1, a następnie zrobił z beniaminka wicemistrza Francji.
W styczniu 2023 roku Claudio Ranieri przejął zajmujące 14. miejsce w Serie B Cagliari i wprowadził je do włoskiej ekstraklasy poprzez baraże, a rok później utrzymał na najwyższym poziomie rozgrywkowym. W klubie z Sardynii zaczynał zresztą karierę trenerską - na początku lat 90-tych przeprowadził Isolanich od Serie C aż do Serie A.
Claudio Ranieri przez cztery lata pracował w Chelsea. W tym czasie został wicemistrzem Anglii, co było najlepszym wynikiem klubu od prawie 50 lat. Wszedł też do półfinału Ligi Mistrzów, zagrał w finale Pucharu Anglii. Wprowadził do zespołu Franka Lamparda. Włocha zastąpił Jose Mourinho, który po kilku latach stał się jego koszmarem na Półwyspie Apenińskim.
Na usługi Claudio Ranieriego w 2007 roku zdecydował się Juventus. Bianconeri dopiero weszli do Serie A po karnym sezonie na zapleczu włoskiej ekstraklasy, wskutek afery calciopoli. Jako beniaminek zajął trzecie miejsce. W kolejnym sezonie zajął drugie miejsce i dotarł do finału Pucharu Włoch. Przez niecały sezon pracował w Interze, jednak był to słaby czas. Nerazzurri skończyli rozgrywki dopiero na szóstym miejscu w tabeli. Później były nieznaczące epizody w Nantes i Fulham.
Wszędzie dobrze, ale we Włoszech najlepiej mógłby rzec Claudio Ranieri. W sezonie 2018/19 zaczął się jego drugi rozdział w roli trenera Romy. Na początku marca zastąpił Eusebio Di Francesco, który przegrał ligowe derby aż 0:3. DiFra zostawił Romę na piątej pozycji, ze stratą trzech oczek do miejsc dających udział w Lidze Mistrzów. W dwunastu ostatnich meczach Ranieri zrobił bilans 6-4-2, ale to nie wystarczyło do spełnienia celu. Giallorossim znów zabrakło trzech oczek. Tak jak w przeklętym sezonie 2009/10. Ostatni mecz z Parmą był pożegnalnym dla Daniele De Rossiego. Obrazki z tych wydarzeń poruszyły nawet największych twardzieli.

Po pobycie w Romie Ranieriemu udało się utrzymać w lidze ostatnią w tabeli Sampdorię. Spośród pięciu najmocniejszych lig Europy, Rzymianinowi w kolekcji zabrakło jedynie pracy w Bundeslidze. Łącznie nazbierał blisko tysiąc meczów w top5 ligach. Pewnie niewielu teraz o tym pamięta, ale w 2022 roku, po rozstaniu z Watforem, Claudio Ranieri zadeklarował chęć pracy w reprezentacji Polski. Ostatecznie postawiono na Czesława Michniewicza. Jego jedyną pracą w roli selekcjonera pozostaje nieudany epizod z Grecją, gdzie skompromitował się z Wyspami Owczymi.
Utrzymanie Cagliari w Serie A w sezonie 2023/24 miało być końcem jego trenerskiej kariery. Tak się wydawało, aż do listopada… Tak jak we wstępie: obiecał, że nie odmówi Romie. Podjął się ratowania swojej miłości i potrafił wyprowadzić ją na prostą. Przez nim ostatni krok, choć przypomina to wejście zdobycie Mount Everestu, gdy w butli kończy się już tlen. W tabeli formy, od czasu zatrudnienia Ranieriego Roma ustępuje tylko Interowi. Nerazzurri zdobyli w tym czasie 39 punktów, Giallorossi 36. Wygrali 11 z 17 spotkań. Wykorzystali korzystny terminarz i zanotowali serię sześciu ligowych zwycięstw z rzędu. Claudio Ranieri w lutym zdobył tytuł trenera miesiąca. W roku kalendarzowym właśnie jego Roma ma najwięcej punktów spośród wszystkich zespołów z top5 lig Europy - aż 29. Więcej niż PSG, Bayern czy Liverpool. Ranieri pisze piękną historię, która mogłaby być jeszcze efektowniejsza, gdyby nie odpadnięcie z Ligi Europy z Athletikiem, po głupiej czerwonej kartce Matsa Hummelsa i grze w dziesiątkę przez większość rewanżu. Ligę jeszcze można uratować. Po słabym sezonie włoskich drużyn w pucharach wiadomo, że Serie A będzie miała cztery miejsca w Lidze Mistrzów, o jedno mniej niż w zeszłym sezonie. W tym momencie strata Giallorossich do tej pozycji wynosi już tylko cztery punkty, jednak terminarz jest masakrycznie trudny. Z dziewięciu pozostałych meczów aż sześć będzie z zespołami walczącymi o puchary (w tym wyjazdy na Inter czy Atalantę).


Niemożliwe nie istnieje. Nie dla faceta, który wygrał najlepszą ligę świata, prowadząc Leicester City.