Jeszcze pół roku temu Ormianin był jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników Romy, a teraz zawodzi po całości. Co najgorsze, gdy tylko Mkhitaryan wrócił z ostatniego zgrupowania to nie zdobył żadnego gola ani nie zanotował asysty. Wcześniej rozegrał znakomite spotkanie z Empoli, w którym to zaliczył bramkę oraz kluczowe podanie, a później było już tylko gorzej. Ale no właśnie, czy to wszystko zaczęło się psuć dopiero kilka tygodni temu, czy kilka lat, gdy Ormianin grał jeszcze w Anglii.
Czy brak konkurencji działa na plus dla Ormianina?
Ale zacznijmy od teraźniejszości. Przede wszystkim patrząc na ubiegły sezon można zauważyć pewną zależność. Gdy tylko Henrich Mkhitaryan był zdrowy grał cały czas. Po 90 minut, od deski do deski. I jak widać po jego występach w ubiegłym sezonie, taki brak rywalizacji bardzo mu sprzyjał. A jak to wygląda teraz? No właśnie. Zimą przyszedł ikoniczny dla Rzymian Stephan El Shaarawy, który po powrocie z Chin potrzebował pół roku na aklimatyzację, a do tego miał drobną kontuzję, przez co grał sporadycznie. Teraz włoski skrzydłowy czuje się coraz pewniej w drużynie Giallorossich. Do tego można odnieść wrażenie, że złapał wspólny język z Jose Mourinho, a co za tym idzie Mkhitaryan jest coraz mniej pewny swojej pozycji na boisku. Można dojść do wniosku, że u armeńskiego skrzydłowego konkurencja równa się ze spadkiem formy. Smutne. Tym bardziej, że powinno być odwrotnie. Na domiar złego El Shaarawy zdobył ostatnio bramkę z Milanem, a „Mikita” wręcz przeciwnie - zagrał fatalne spotkanie. Ba! Spotkanie to za dużo powiedziane bo zagrał równo pół spotkania, gdyż w 46 minucie został zmieniony przez młodziutkiego Felixa Afena-Gyana.
“What happened in Manchester stays there,”
- Rzekł kiedyś Jose Mourinho. Ale czy na pewno tak jest? No właśnie. Śmiem wątpić, jednak myślę, że warto cofnąć się kilka lat wstecz.
Dokładnie chodzi mi o rok 2016. 1 lipca „The Special One” zostaje ogłoszony jako trener Manchesteru United, a już 3 dni później ściąga do siebie gwiazdę Borussii Dortmund, czyli Mkhitaryana. Transfer armeńskiego zawodnika okazuje się być totalnym fiaskiem, a sam Mourinho nie boi się otwarcie mówić w mediach, że oczekiwał od niego dużo więcej. Panowie męczą się ze sobą ponad półtora roku i w końcu zimą 2018 roku Portugalczyk wymienia byłego zawodnika Borussii w zamian za ówczesną gwiazdę Arsenalu - Alexisa Sancheza. Po gorzkim rozstaniu Mkhitaryan po cichu liczy na to, że już nigdy nie trafi na Mou. Niestety (dla Mikity) latem 2021 roku Jose Mourinho zostaje nowym szkoleniowcem Giallorossich, czyli klubu, w którym od roku gra Ormianin. Przed startem sezonu panowie zarzekali się, iż konflikt został zażegnany, ale czy aby na pewno? Mkhitaryan od początku sezonu zachowuje się jakby nie chciało mu się grać dla Jose, a sam Mourinho też chyba stracił do niego cierpliwość. Przez ostatnie cztery mecze skrzydłowy na 360 możliwych minut rozegrał ich tylko 200. Jak na gwiazdę ubiegłego sezonu to bardzo słaby wynik.
Co ciekawe jeszcze przed startem sezonu portugalski szkoleniowiec został zapytany o stary konflikt z pomocnikiem Romy na co odpowiedział:
„Rozmawialiśmy jako dojrzali ludzie, oboje chcemy iść tą samą ścieżką, oboje chcemy wygrać coś z Romą i to jedyna rzecz, która ma znaczenie w tym roku”.
No niestety, patrząc na aktualną sytuację w klubie może się wydawać, że ich starcie z przeszłości znów zaczyna mieć znaczenie. Mkhitaryan nie gra na miarę jego możliwości, co działa na nerwy Mourinho. A co najgorsze ekipa Giallorossich nie za bardzo radzi sobie bez Ormianina. Wszystkie mecze po ostatnim znakomitym występie Henricha z Empoli wyglądają następująco:
- 1 zwycięstwo
- 1 remis
- 3 porażki
Czy Roma poradzi sobie bez Mkhitaryana i czy Mkhitaryan poradzi sobie bez Romy?
Ciężko powiedzieć. Na pewno Romie będzie bardzo trudno, przynajmniej do zimowego okna transferowego, bo jak widać po ostatnich wynikach, gdy armeński skrzydłowy jest cieniem samego siebie to Giallorossim zupełnie nie idzie. Mimo wszystko uważam, że prędzej czy później Mkhitaryan się otrząśnie i zacznie grać tak jak na klasowego zawodnika przystało. Nie można zapominać, że Ormianin ma już 32 lata i jeśli chce jeszcze pograć w piłkę nie powinien „palić mostów”. Dodatkowo może się wydawać, iż Henrich ma swego rodzaju dług wdzięczności wobec rzymskiej drużyny, ponieważ po ciężkim okresie w Anglii to oni pierwsi wystawili do niego pomocną dłoń. Pozostało nam czekać na najbliższe spotkanie Romy, które odbędzie się już dzisiaj tj. 4 listopada o godzinie 21:00, gdzie postarają zrewanżować za ostatnią srogą porażkę z Bodo/Glimt (w ostatnim spotkaniu popularne Wilki przegrały aż 6:1).