Sezon 2020/2021 dla kibica Romy jest sezonem pełnym rozczarowań, w którym miejscami są mniejsze lub większe powody do radości. Po jesiennej rundzie mogłem być zadowolony z pozycji w tabeli, świetnych spotkań przeciwko słabszym drużynom - co w ostatnich sezonach było piętą achillesową giallorossich - i dobrym występom w Lidze Europy. Mimo to, zespół Fonseki ciągle dostawał baty lub remisował z drużynami z pierwszej dziewiątki. Później nadszedł czas rundy rewanżowej, gdzie Roma zawiodła w Pucharze Włoch, zaczęła zawodzić w meczach ze słabszymi, ale... ciągle została w grze o Ligę Europy i teoretycznie o miejsce w pierwszej czwórce Serie A.
To, że ten sezon będzie ciężki wiedział każdy, kto interesuje się piłką. Brak kibiców na stadionach, ciągłe testy na Covid, duży natłok spotkań, bo trzeba nadrobić Euro, wielu piłkarzy niedostępnych przez choroby czy kontuzje i jeszcze przekładanie meczów. Mimo tych plag egipskich, Fonseca trzymał zespół na powierzchni ziemi, zajmując dosyć zaskakujące wysokie miejsce, prezentując świetną dyscyplinę taktyczną ze słabszymi zespołami i słabą postawę przeciwko tym lepszym, gdyż nie potrafił nastawić mentalnie zespołu. Wszystko jednak trzymało się w ryzach aż do rundy jesiennej, kiedy to z drużyny zaczęli wypadać kluczowi gracze na wskutek kontuzji. Brak Veretout, Smallinga czy Mkhitaryana w meczach ligowych był aż nadto widoczny, co poskutkowało traceniem punktów z zespołami, które w pierwszej części rozgrywek nie sprawiały większych problemów. Jednak to nie czas na rozmyślanie nad minionymi spotkaniami, a na walkę, zarówno o Ligę Europy jak i miejsce w pierwszej czwórce w lidze.
Rozkład jazdy w kluczowej części sezonu jest jasny: "Jazda z... rywalami". Osiem spotkań w lidze, w tym trzy z rywalami w tabeli nad Romą, w międzyczasie mecze przeciwko Manchesterowi United i być może, wielki finał w Gdańsku. Powiem wprost, jeśli jesteś kibicem Giallorossich, to radzę usiąść i zapiąć pasy, gdyż rollercoaster emocjonalny właśnie rusza i miejmy nadzieję, że trasa będzie prowadziła w górę, a kolejka zatrzyma się na chwilę na szczycie, tylko po to, żeby zakończyć przejażdżkę z delikatnym zjazdem w dół, by po sukcesie zejść na ziemie i przygotować się na kolejny mecz.
Żeby to się stało, trzeba w pełni skupić się na zadaniu i realizować plan taktyczny jak w meczu z Ajaxem, który oprócz kilku błędów indywidualnych, był rozegrany niemal idealnie. Trzeba więc zaufać Paulo Fonsece i wspierać go, żeby mógł z czystą głową podchodzić do kolejnych spotkań, a nie wylewać wiadro pomyj na jego osobę, tak jak robiła to włoska prasa. Terminarz jest na jego korzyść, mecze z lepszymi zespołami, są przeplatane z tymi, z dolnej części tabeli. Co pozwoli Portugalczykowi na rotację, podobną do tej którą widzieliśmy w meczu z Bologną. Jest to też czas, aby zaufać rezerwowym, piłkarzom którzy na co dzień ciężko trenują z zespołem, a nie zawsze mają okazję zagrać. Ale z zaufaniem powinna iść też wola walki, brak zadowolenia tym, że gram jako rezerwowy, trzeba gryźć trawę, walczyć o każdy jej centymetr i pokazać, że trener może liczyć na nich, nawet w trudnych chwilach, jak wtedy, gdy zespół stracił kluczowych piłkarzy.
I choć nie wierzę, że to piszę, to tak, Fazio, Jesus czy Santon, nawet oni, tercet rodem wyciągnięty z Benny Hilla, może przydać się w meczach choćby z Torino (3 dni po starciu z Ajaxem, a 4 przed meczem z Atalantą), Cagliari (3 dni po Atalancie, 4 przed meczem z United), Sampdorią (mecz wciśnięty między półfinały w LE) czy Crotone. Jest to też moment, by dać szansę młodym, którzy osiągają świetne wyniki w Primaverze, a Paulo potrafi im zaufać, co pokazał mecz z Young Boys.
Najważniejsze jednak będzie przygotowanie mentalne. W spotkaniach z mocnymi rywalami, podopieczni Fonseki często byli przestraszeni, popełniali głupie błędy, nie potrafili siąść na rywalu, oddawali inicjatywę, nic się nie kleiło, a ich gra wyglądała tragicznie. Teraz nie ma miejsca na błędy, muszą być w pełni skupieni, muszą wmówić sobie, że limit na pomyłki został wykorzystany i muszą pamiętać, że grają w pięknym klubie ze stolicy Włoch. Naprzód Roma, po uratowanie honoru Włoch w europejskich pucharach, po pokazanie kibicom, że nie poddacie się bez walki w lidze, po to, żebyście byli z siebie dumni. Forza Roma!