Gdzie wyląduje Superman?

Bartłomiej Drągowski cze 10, 2021

10 czerwca 2013 roku światową premierę miał film „Man of Steel”, czyli „Człowiek ze stali”, kolejna część przygód Supermana. W tytułowej roli wystąpił niejaki Henry Cavill, znany również z kreacji Geralta z Rivii w serialu „Wiedźmin”. Lwia część występów Bartłomieja Drągowskiego z minionego sezonu Serie A wskazuje, że spokojnie mógłby on angielskiego aktora zastąpić i zostać zarówno człowiekiem ze stali, jak i pogromcą potworów. Jego nienaganna dyspozycja nie przeszła bez echa w piłkarskiej Europie, przez co plotkom na temat nowego pracodawcy Polaka nie ma końca. Zostanie w Italii? A może zdecyduje się na przeprowadzkę do Anglii lub Niemiec? Najwyższa pora przyjrzeć się temu bliżej.

Polska bramkarzami stoi. Tenże truizm towarzyszy nam niezmiennie od dziesięcioleci. Co jakiś czas w naszej pięknej ojczyźnie objawia się wielki talent właśnie na tej pozycji. Nasz dzisiejszy bohater żadnym objawieniem już nie jest, ale nie w negatywnym tego sformułowania znaczeniu. Po prostu jego znakomita forma nikogo już specjalnie nie dziwi, choć zdarzają mu się jeszcze drobne błędy. Drągowski zbudował sobie naprawdę solidną markę na Półwyspie Apenińskim, na który zawitał w 2016 roku z łatką jednego z najbardziej obiecujących golkiperów młodego pokolenia w Europie. Dał się poznać z bardzo dobrej strony podczas półrocznego wypożyczenia do Empoli, by później ugruntować swoją pozycję, zdobywając miejsce między słupkami Fiorentiny.

Najlepszy sezon w karierze

Kampania 2020/21 była tą najlepszą w dotychczasowej karierze 23-latka. Choć jego osiągi indywidualne nie powalają na kolana, bo raczej trudno o taką reakcję przy 55 puszczonych golach w 36 meczach w Serie A (mimo tego i tak udało mu się 8 razy zagrać na zero z tyłu), to wrażenie, jakie po sobie pozostawił dzięki swoim popisom i pewności siebie, jest co najmniej pozytywne. Ba, to chyba nawet za mało powiedziane. Drągowski był ostoją i wybawicielem Fiorentiny w niejednym ligowym starciu. W wielu potyczkach praktycznie tylko on trzymał poziom i był jedynym jasnym punktem formacji defensywnej „Violi”. Bronił, co tylko się dało, a jakby tego było mało, to nawet zanotował asystę przeciwko Benevento. Kapitalnie zaprezentował się w rywalizacji z Atalantą w 30. kolejce, kiedy to sparował 6 uderzeń graczy z Bergamo i uchronił swoją drużynę przed porażką wyższą aniżeli tylko 2:3. „La Gazzetta dello Sport” nagrodziła go wówczas oceną 7,5.

„Drago” wspinał się na wyżyny bramkarskiego rzemiosła szczególnie w pojedynkach z możnymi włoskiej ligi, w których wybierany był przez dziennikarzy najlepszym piłkarzem „Liliowych”. W spotkaniu z Milanem powstrzymał Francka Kessiégo z jedenastu metrów (łącznie wybronił dwa uderzenia z wapna w ubiegłych rozgrywkach Serie A; drugie w rywalizacji z Cagliari, strzelającym był João Pedro), z kolei przeciwko Interowi chyba tylko on spośród wszystkich graczy ze stolicy Toskanii pokazał klasę, dostał najwyższą notę w całej drużynie, która, mimo doprawdy imponującej postawy swojego golkipera, nie uniknęła porażki. Jeśli już usilnie chcielibyśmy szukać w tej beczce miodu łyżki dziegciu, to należałoby wskazać na zawody z Sassuolo, w których wychowanek Jagiellonii Białystok sprokurował rzut karny i, jak wskazywali eksperci, mógł zachować się nieco lepiej przy trafieniu Maxime'a Lópeza na 3:1. Ale koniec końców plusy przy nazwisku Polaka wręcz zjadły jakiekolwiek minusy, wszak włoskie media niejednokrotnie pisały o cudach dokonywanych przez Drągowskiego w bramce Fiorentiny, zachwycając się jego umiejętnościami i porównując go do rzeczonego Supermana. Szczerze? W pełni zasłużenie.

Pomimo wysokiej formy, Drągowski nie znalazł uznania w oczach Paulo Sousy, który nie powołał go do kadry na Euro 2020. Miejsce trzeciego golkipera reprezentacji Polski zajął inny zawodnik z Serie A - Łukasz Skorupski z Bolognii. Pamiętajmy jednak, że Bartłomiej jest o 7 lat młodszy od Skorupskiego, dlatego też wielce prawdopodobne, że prędzej czy później dostanie szansę występów z orzełkiem na piersi. Zwłaszcza jeśli będzie regularnie grał w mocnym klubie z ambicjami.

I w tym miejscu przechodzimy do sedna. Wszyscy, którzy bacznie przyglądali się poczynaniom białostoczanina w minionych rozgrywkach, na pewno mają nadzieję na jego transfer do lepszego zespołu niż Fiorentina (z całym szacunkiem do „Violi”). Postanowiłem więc, na podstawie pojawiających się doniesień o zainteresowanych nim ekipach, zbadać temat i zasięgnąć opinii ekspertów. Ekspertów - podkreślam - z najwyższej półki. Bo ekspert nie mówi ani nie pisze, ekspert wie.

Włochy drugim domem

Dobre samopoczucie wynikające ze stałego przebywania w danym miejscu jest nad wyraz ważne w niemal każdym aspekcie życia, czy to zawodowego, czy osobistego. „Drago” czuje się we Włoszech jak u siebie i zapewne byłby bardzo zadowolony z pozostania w tym kraju, a przecież chętnych na jego usługi w Serie A nie brakuje. Jak zatem wyglądała jego dotychczasowa przygoda na Półwyspie Apenińskim?
- Początek nie był łatwy, ale to być może również kwestia dużych oczekiwań po transferze. Cierpliwość się jednak opłaciła, a na pewno zbudowało go wypożyczenie do Empoli, gdzie co najmniej kilka spotkań zapadło ekspertom w pamięć. Wydaje mi się, że ostatni sezon już ugruntował pozycję Drągowskiego w Serie A - subiektywnie widzę go w TOP 5 ligi, z potencjałem na coś więcej. Teraz chyba kluczowy moment przed nim, jeśli chce osiągnąć coś więcej, powinien zaryzykować transfer do lepszego sportowo klubu - twierdzi Marcin Jeżyk, redaktor Amici Sportivi oraz Atalanta PL.

Aktualnie najwięcej w kontekście włoskich drużyn mających chrapkę na Polaka dyskutuje się o Atalancie i Lazio. Swego czasu mówiło się nawet o Milanie, gdzie Drągowski miał być następcą Donnarummy. Dziś wiemy, że owym następcą został Mike Maignan, natomiast Włoch zawita do Paryża. Ale do rzeczy.

Według informacji „Przeglądu Sportowego”, „La Dea” miała nawet zwrócić się do Fiorentiny z oficjalnym zapytaniem o cenę 23-latka. Drużyna z Lombardii proponowała 15 milionów euro, czyli niemalże równowartość obecnej wyceny rynkowej Bartłomieja według portalu Transfermarkt (16 milionów euro), ale „Viola” żądała 30 milionów. Teraz sytuacja uległa subtelnej zmianie, bo, jeśli wierzyć doniesieniom florenckiego „La Nazione”, to w tym momencie 13. siła ubiegłej kampanii Serie A oczekuje tylko przynajmniej 12 milionów euro. Co ciekawe, gdyby Drągowski rzeczywiście trafił do Atalanty za kwotę rzędu 30 milionów euro, zostałby najdroższym zakupem w historii klubu z Bergamo. Póki co, miano to dzierży Luis Muriel, który kosztował ok. 21 milionów euro.

W Lazio mają kłopot z bramkarzami, bo Thomas Strakosha to nie ten poziom, a Pepe Reina ma już 38 wiosen na karku. Entuzjastą talentu Polaka ma być dyrektor sportowy „Biancocelestich”, Igli Tare. Wczoraj nowym menedżerem stołecznej ekipy został oficjalnie ogłoszony Maurizio Sarri, możemy zatem spodziewać się ze strony rzymskich „Orłów” nowego, frapującego projektu. Projektu, w którym potrzebny będzie porządny portiere. Inną z branych pod uwagę w Lazio opcji na tę pozycję jest Alessio Cragno, bramkarz Cagliari, który na brak zainteresowania podczas nadchodzącego letniego okienka transferowego również nie będzie narzekał (w przypadku odejścia Drągowskiego na swojej liście ma go Fiorentina).

Wybór między Bergamo a Rzymem mógłby się wydawać stosunkowo trudny, ale czy rzeczywiście tak jest? - Z tych dwóch klubów zdecydowanie postawiłbym na Atalantę. Lazio też jest sportowym krokiem w górę, ale klub z Bergamo jest pewniejszym projektem, a do tego potrzebuje pewnego bramkarza. Transfer do Atalanty raczej dawałby pewne miejsce w bramce i możliwość gry na poziomie Ligi Mistrzów, to zdecydowanie najlepsza okazja dla Polaka, szczególnie, że inne włoskie kluby z LM nie będą go brały pod uwagę - uważa Jeżyk.

No dobrze, ale czy z Serie A tylko Atalanta i Lazio wchodzą w grę? Być może znajdzie się jeszcze jakiś inny chętny z włoskiego podwórka. - Z topowych klubów w grę wchodzi tylko Atalanta - jeśli więc Drągowski chciałby wprowadzić swoją karierę na nowe tory, rozwinąć się sportowo i zaryzykować awans, zdecydowanie powinien usiąść do negocjacji w Bergamo. Dodatkowo, wszyscy wiemy o stylu gry obronnej „La Dei”, to też może pasować Polakowi. Na pewno miałby okazję często pokazywać swój kunszt i mógłby stać się odpowiednim klockiem w obronnej układance Gasperiniego - opowiada nasz ekspert.

Czy Drągowskiego w Atalancie czekałaby rywalizacja o miejsce w podstawowym składzie? Pierluigi Gollini jest przecież (zaledwie) niezłym golkiperem, a zainteresowanie Romy chyba nie wzięło się znikąd. O Marco Sportiello - z szacunku do kibiców „Neroblu” - nie wspomnę. - Doszły mnie słuchy, że Atalanta planuje rozstać się i z Gollinim, i ze Sportiello, więc transfer bramkarza jest u nich kluczową kwestią. Żaden z dotychczasowych golkiperów nie dawał pewności, wydaje mi się, że jeśli faktycznie odejdą, nikt nie będzie za nimi specjalnie tęsknił. Atalanta zdecydowanie potrzebuje bramkarza z wyższej półki - kontynuuje Jeżyk.

Marcin Jeżyk nie ukrywa sympatii do Atalanty, więc swoje przemyślenia na temat transferu Drągowskiego na Gewiss Stadium ma: - Całym sercem kibicuję temu transferowi, Jeśli do niego dojdzie, będziemy mieć sytuację win-win, klub pozyska w końcu pewniejszy punkt w bramce, a Polak nareszcie dostanie szansę pokazania się w drużynie z ligowego topu oraz w Europie.

Fot. ACF Fiorentina - Sito ufficiale

Cały czas chwalimy warsztat naszego golkipera, ale czy zdajemy sobie sprawę w czym tak naprawdę on się przejawia? Jakie są najmocniejsze i najsłabsze strony Drągowskiego? - Drągowski bardzo dobrze radzi sobie przede wszystkim na przedpolu, ma świetny refleks i taki bramkarski instynkt, co często przekłada się na skuteczne interwencje sytuacyjne. Mam wrażenie, że lubi, kiedy dużo dzieje się pod jego bramką i każda kolejna interwencja go buduje, więc tutaj powstaje pytanie, jak poradziłby sobie w klubie z lepszą obroną. Najgorzej u niego z grą nogami, na co zwracał uwagę Gattuso. Przez jakiś czas „nie dojeżdżała u niego głowa, ale już chyba dojrzał - analizuje Jeżyk.

Wraz z ogłoszeniem przejęcia Fiorentiny przez Gennaro Gattuso we włoskiej prasie dostrzegalne były doniesienia, jakoby „Rino” nie był do końca przekonany do Polaka i będzie poszukiwał nowego bramkarza. Pytanie, jak wobec tego zmieniłaby się pozycja „Drago” w zespole z Artemio Franchi i czy będzie to miało wpływ na jego transfer. - Może się zmienić, ale niekoniecznie na plus. Pojawiały się już głosy, że Drągowski może nie odpowiadać stylowi Gattuso, który preferuje rozgrywanie piłki już od bramkarza, a z tym u Polaka najgorzej. Nie wydaje mi się, aby nowy trener był wielkim orędownikiem „Drago” w bramce, więc jeśli pojawi się konkretna oferta, może zostać zaakceptowana przez klub - ocenia dla nas Marcin Jeżyk.

Koniec końców, musimy wziąć pod uwagę scenariusz, w którym to Drągowski zostanie we Florencji. Jeszcze zanim Gattuso dostał angaż w ekipie „Violi” można było natknąć się na informacje, że pragnieniem Rocco Commisso i reszty szefostwa jest zatrzymanie Polaka w klubie i przedłużenie z nim kontraktu wygasającego dokładnie 30 czerwca 2023 roku. Z kolei według najnowszych ustaleń Gianluki Di Marzio, dla byłego menedżera Napoli mierzący 191 cm wzrostu Polak jest nietykalny i może liczyć na pewne miejsce w bramce nowej Fiorentiny firmowanej nazwiskiem mistrza globu z 2006 roku. Wszystko w toku.

Maybe England?

Nie samą Italią człowiek żyje. Wszyscy w Serie A wiedzą, że Drągowski to solidna firma, ale zagranicznicy także mieli i mają go na swoich radarach. Na włoskich boiskach swoją klasę już udowodnił, więc może najwyższy czas na dokonanie tego samego na murawach, uznawanej przez wielu za najlepszą ligę świata, Premier League? O to spytałem Michała Gutkę, dziennikarza i komentatora newonce.sport oraz Canal+.

Warto podkreślić, że Polak już dwa razy, w 2016 i w 2019 roku, był bliski przenosin na Wyspy. Jeszcze w czasach gry w PL mocno interesowało się nim Bournemouth, w którym Drągowski mógł kontynuować bramkarskie dzieło Artura Boruca. Za pierwszym razem 18-letni wtedy golkiper ostatecznie wybrał kierunek włoski, a trzy lata później rozmowy angielskiego klubu z Fiorentiną spaliły na panewce. „Wisienki” oferowały 12 milionów euro, ale florentczycy twardo stali przy kwocie 15 milionów euro. Po prostu poszło o pieniądze.

Skąd teraz plotki o Anglii? Otóż włoski dziennikarz Nicolò Schira informował o tym, że trzy drużyny z tamtejszej najwyższej klasy rozgrywkowej obserwują 1-krotnego reprezentanta Polski, a są nimi Everton, Tottenham oraz West Ham.
- Każdy ma jakieś plusy. Tottenham szuka następcy Hugo Llorisa, ale tutaj mógłby się Drągowski nastawiać na oczekiwanie i rolę bramkarza numer 2. Niemniej perspektywa gry w drużynie z Big Six to zawsze plus. West Ham w tym sezonie z kolei zaliczył duży postęp, ale też jest wyraźna hierarchia - Łukasz Fabiański to pewny numer 1. Największe szanse na szybką grę Drągowski miałby na pewno w Evertonie. Już teraz Carlo Ancelotti rotował bramkarzami i Robin Olsen grywał zamiast Jordana Pickforda, a reprezentant Anglii ma swoje dołki i często popełnia błędy. Solidny bramkarz powinien go wygryźć - uważa Gutka.

Jeśli chodzi o „The Toffees”, to kluczowa będzie nominacja nowego trenera, następcy Carlo Ancelottiego, który z pewnością zacznie wprowadzać swoje porządki, a kwestia wyboru gracza zasługującego na bluzę bramkarską z numerem jeden będzie dla niego jednym z priorytetów. Przed tygodniem „The Times” informował, że klub z Goodison Park rozważa trzy opcje, którymi są David Moyes, Nuno Espírito Santo oraz Eddie Howe. Według „The Telegraph” na liście kandydatów ekipy z miasta Beatlesów znajdują się również Rafa Benítez, Roberto Martínez czy Christophe Galtier. Współpraca z każdym z nich mogłaby Drągowskiego dużo nauczyć.

W porządku. Załóżmy, że były gracz „Jagi” ląduje w West Hamie. Wówczas oglądalibyśmy dwóch polskich golkiperów w szeregach „Młotów”. Łukasz Fabiański jest tam niekwestionowanym pierwszym wyborem, ale jest pewien haczyk. Były „Legionista” ma już 36 lat, a jego niedawno przedłużona o 12 miesięcy umowa wygasa w 2022 roku . Po jednym wspólnym sezonie Drągowski mógłby przejąć rolę pierwszego bramkarza od „Fabiana”. Co na to ekspert? - Słychać o tym, że West Ham miałby rozglądać się za kimś nowym w tej sytuacji. Dla nas taki scenariusz byłby bardzo pozytywny, pytanie, na ile sam Drągowski byłby gotowy na rywalizację albo skłonny zaakceptować przez sezon rolę zmiennika. Na pewno mógłby się jednak od Fabiańskiego dużo nauczyć i zyskać. Jeśli mu to nie przeszkadza, że grałby rzadziej, to jest to sensowna opcja.

Fot. soccer.ru/Svetlana Beketova

W orbicie zainteresowań West Hamu podobno znajduje się również Sam Johnstone z West Bromwich Albion. Anglik byłby zapewne tańszym rozwiązaniem od Drągowskiego. Ale czy lepszym? - Johnstone'a łączy się z kilkoma klubami w Anglii. To jeden z wygranych sezonu West Bromwich Albion i zawodnik, który pokazał się z bardzo dobrej strony - ma nawet szansę na miejsce w reprezentacji Anglii, mimo że w roli bramkarza numer 3 (znalazł się w kadrze na Euro 2020 - przyp. red.). Ma dobry refleks, jest wychowankiem Manchesteru United i od kilku lat prezentował dobry, równy poziom, który z Championship przeniósł do Premier League. Trudno mi jednak powiedzieć, czy Drągowski jest od niego lepszy. Na pewno Johnstone to bramkarz w starym stylu, nie gra dobrze nogami i bazuje na interwencjach na linii - ocenia Gutka.

Trzy wymienione wyżej ekipy to nie cała Premier League. Dlaczego do gry o polskiego bramkarza nie miałby wejść ktoś jeszcze? Może na ten przykład taki Arsenal, który nie jest pewny przyszłości Bernda Leno? - Arsenal to ciekawa propozycja, ale dziś niezbyt kusząca dla piłkarzy z ambicjami. Sądzę, że będą tam nadal stawiali na Leno. Do głowy przychodzą mi w Premier League raczej kluby ze środka stawki. Za nowym bramkarzem musi rozglądać się Southampton. Ciekaw jestem również, jak w Leeds zapatrują się na Illana Mesliera, który popełniał w tym sezonie sporo błędów. To potencjalne dwa ciekawe kierunki - kwituje Gutka.

Jeśli regularna gra w lidze angielskiej byłaby dla Bartłomieja codziennością, wypadałoby pomyśleć o wdrapaniu się chociaż o jeden szczebel wyżej w hierarchii bramkarzy w reprezentacji Polski. Czy taki stan rzeczy poprawiłby pozycję Drągowskiego w drużynie narodowej? - Na pewno, szczególnie, że Fabiański powoli schodzi ze sceny i szansę będą dostawać inni - twierdzi Gutka. Przez lata ekscytowaliśmy się wewnętrzną rywalizacją reprezentacyjną Szczęsny vs Fabiański. Niewykluczone, że niebawem miejsce byłego golkipera Swansea zajmie w tym pojedynku brodacz z Białegostoku.

Z Toskanii do Zagłębia Ruhry

Italia Italią, Anglia Anglią, ale chyba najwięcej emocji wywołują wieści o Borussii Dortmund. Polacy w Bundeslidze to temat na osobny tekst, a nawet opasłą książkę. W każdym razie, wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nasi rodzimi piłkarze fantastycznie odnajdują się w lidze naszego sąsiada zza zachodniej granicy i są w niej bardzo cenieni. Buncol, Furtok, Wałdoch, Hajto, Błaszczykowski, Piszczek, Lewandowski. A można by tak jeszcze wymieniać i wymieniać. Czy już niedługo szansę na dopisanie swojego nazwiska do tego zaszczytnego grona otrzyma Bartłomiej Drągowski?

- To na pewno bardzo dobry kierunek, bo to w końcu mocna i atrakcyjna liga. Poza tym dość stabilna finansowo i choć oczywiście pandemia dała w kość wielu klubom, to jednak sytuacja jest relatywnie bezpieczna - twierdzi Marcin Borzęcki, dziennikarz TVP Sport oraz ekspert programu „BundesTalk” w Kanale Sportowym.

Doniesień o aktywnym zainteresowaniu Dortmundu kartą zawodniczą „Drago” było bez liku. Przed tygodniem jednak Alfredo Pedullà przekazał, że polski golkiper jest bliski przenosin na Signal Iduna Park, a kwota, jaką 8-krotni mistrzowie Niemiec mają przelać na konto „Liliowych” wyniesie 10 milionów euro. Żeby było ciekawie, włoski dziennikarz podał tego newsa dzień po oficjalnym potwierdzeniu przez BVB zakupu Gregora Kobela z VfB Stuttgart. Szwajcar stał się najdroższym bramkarzem w historii Borussii. Włodarze klubu zdecydowali się wyłożyć na niego 15 milionów euro. To powoduje, że trudno jednoznacznie ocenić wiarygodność informacji Pedulli. Tym bardziej, że trafność jego przewidywań transferowych nijak się ma do tej prezentowanej przez Di Marzio czy Fabrizio Romano.

Nie omieszkałem oczywiście spytać Marcina Borzęckiego o temat Drągowskiego w Borussii, przy czym muszę nadmienić, że miało to miejsce jeszcze zanim ogłoszono transfer Kobela. Być może jednak wcale nie stanie to na drodze Polaka do Dortmundu. - Potencjalne przenosiny Drągowskiego do Borussii miałyby sens, bo w klubie szukają nowego bramkarza. Od paru lat między słupkami stoi Roman Bürki i choć jest dobrym zawodnikiem o kilku bardzo wyraźnych atutach, to zbyt często zdarzają mu się proste pomyłki. W klubie grającym na takim poziomie nie można mieć w bramce gracza, który raz na jakiś czas puszcza piłkę pod brzuchem albo odbija ją przed siebie. Drągowskiemu takie pomyłki nie zdarzają się często i gwarantuje większy spokój w tyłach.

Nie można wykluczyć, że dortmundczycy pozbędą się zarówno Bürkiego, jak i Marwina Hitza. Wówczas znalazłoby się miejsce dla szwajcarsko-polskiego tandemu golkiperów. Ale póki co - to tylko dywagacje. Gdyby jednak nie udało się do BVB, to może jakiś inny niemiecki zespół skusi się na Bartłomieja?
- Szczerze mówiąc, to chyba nie ma za bardzo miejsca w Bundeslidze dla Drągowskiego, oczywiście poza Dortmundem. Reszta czołowych klubów ma pewnie obsadzoną pozycję bramkarza i raczej nie szykują się jakiekolwiek przetasowania. A ci, którzy ewentualnie nowej jedynki będą szukali, to raczej ekipy ze środka tabeli i z jej dołu. A więc takie, których nie byłoby stać na usługi wychowanka Jagiellonii Białystok - przypuszcza Borzęcki.

Było o reprezentacji i Premier League, to musi być również o reprezentacji i Bundeslidze. Czy według Borzęckiego, występy w Niemczech przełożyłyby się na biało-czerwony awans „Drago”? - Trudno powiedzieć, z jednej strony nasuwałaby mi się na myśl odpowiedź twierdząca, z drugiej przypominam sobie sytuację Rafała Gikiewicza, czołowego bramkarza Bundesligi, który nie jest w kręgu zainteresowania selekcjonera. Inna sprawa, że Drągowski to zawodnik o wiele młodszy, a przy tym trafiłby do zdecydowanie lepszej drużyny. Jego notowania być może by zatem wzrosły, zwłaszcza, że prawdopodobnie pojawiłaby się u niego szansa występów w europejskich pucharach.

Fot. Bartłomiej Drągowski/Facebook

Should he stay or should he go?

Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, póki co mamy więcej pytań aniżeli odpowiedzi. Chyba wszyscy trzymamy kciuki za duży transfer Drągowskiego. Czy odfrunie ze stolicy Toskanii niczym Superman, czy też wciąż będzie bohatersko strzegł florenckiej bramki? Pewnie mnóstwo sympatyków calcio zadaje sobie to pytanie.

Serie A, Premier League lub Bundesliga. Eksperci podzielili się swoimi opiniami. Czas je zweryfikuje i przekonamy się, jaka będzie przyszłość „Drago”. Na wszelki wypadek, zalecam uzbroić się w cierpliwość, gdyby czekała nas kolejna saga transferowa. Ale może tym razem nie będzie ona wcale tak irytująca, jak zazwyczaj, lecz wręcz fascynująca.

W sierpniu Drągowskiemu stuknie 24. rok życia. Może warto zaryzykować i wyruszyć na szersze i burzliwsze wody? Szczególnie kiedy ma się ku temu wszelkie predyspozycje. Bo jak powiedział słynny amerykański psycholog i filozof, Richard Bandler: „Kto się waha i czeka, ten traci”. Oby Bartek tylko zyskał.

Jakub Glibowski

Widzę świat w bieli⚪️ oraz czerwieni i czerni🔴⚫️. Calcio. La Liga. Zlatan Ibrahimović. Sergio Ramos. Wyznaję kult "Joga Bonito". Dobry film, dobra książka. Felieton, komentarz, dyskusja.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.