Giovanni Simeone dla fanów Serie A nie jest postacią anonimową. Przebywa na Półwyspie Apenińskim od ponad pięciu lat i większość obserwatorów miała już wyrobione o nim zdanie. Syn Diego Simeone nie rozwinął się, jak myślano o jego karierze parę lat temu i w celu szukania nowego impulsu przeszedł do Hellasu Verona. W mieście Romea i Julii szybko znalazł człowieka, który pozwolił przełożyć jego cechy wolicjonalne na boisko. Dziś widzimy coś, czego nie spodziewał się nikt. "Cholito" zaskoczył nas niebotyczną skutecznością i całkowicie zasłużenie wygrał nagrodę dla najlepszego piłkarza ligi w październiku, stawiając kolejne pytania co do swojej przyszłości.
Poszukiwanie odpowiedniego miejsca na rozwój w Italii
Kiedy patrzymy na profil boiskowy Giovanniego Simeone, to widzimy napastnika, od którego można wymagać wiele. Argentyńczyk jest dość wysoki, silny fizycznie, szybki, uzdolniony technicznie, waleczny, pozycyjny, dynamiczny, intensywny. Świadczy o tym wysokiej klasy przyjęcie, którym jest w stanie zmylić obrońcę, częsta gra podaniem ze swoimi kolegami, praca w defensywie i obecność w bocznych sektorach boiska. Największym jego problemem w ostatnich latach była skuteczność, Gio często irytował kibiców niewykorzystywaniem sytuacji bramkowych, które po prostu musiały znaleźć się w bramce.
Początki jego kariery nie zwiastowały takich problemów. W argentyńskiej Superlidze, kiedy reprezentował barwy River Plate zdobył 12 goli w 34 meczach, co jak na tak młodego wówczas chłopaka jest przyzwoitym wynikiem. Strzelone gole na Estadio Monumental sprawiły, że w sierpniu 2016 roku za nieco ponad 5 mln euro został kupiony przez Genoę. "Il Grifone" trenował wówczas Ivan Jurić, który swoim spojrzeniem na futbol odpowiadał napastnikowi z Argentyny. W debiutanckim sezonie na Półwyspie Apenińskim skończył sezon z 12 trafieniami, co bardzo szybko wykorzystał zacierający rączki na łatwy zarobek Enrico Preziosi. Syn trenera Atletico Madryt został kupiony przez Fiorentinę za 17 mln euro. Pierwszy sezon na Stadio Artemio Franchi był najlepszym w jego dotychczasowej karierze.
Skończył rozgrywki z 14 golami i 4 asystami i wydawało się, że "Viola" będzie tylko przystankiem w jego dalszej karierze. Gorzko wspominają Giovanniego Simeone fani SSC Napoli, gdyż strzelił on wówczas hat-tricka, który pozbawił "Azzurrich" nadziei dotyczących scudetto. Snajper bardzo dobrze wspomina współpracę z ówczesnym trenerem klubu ze stolicy Toskanii Stefano Piolim. Gio podkreślał wówczas, że "Padre Pioli" potrafi być punktem odniesienia i człowiekiem, który w wyjątkowy sposób wyjaśnia piłkarzowi popełniane przez niego błędy. Aktualny trener Milanu nie bał się również trudnych decyzji wobec Simeone, jaką było np. niewystawienie go w meczu z Juventusem, jako karę za grę poniżej swoich możliwości. Jako piłkarz Fiorentiny Simeone bardzo cenił sobie Federico Chiesę, który jego zdaniem był jak mysz z serem, biegał za piłką zawsze z niezmordowaną determinacją, do momentu w którym był w stanie ją dopaść.
Po wyjątkowo obiecującym sezonie 17/18 zastanawiano się, czy nie jest to ostatni sezon Argentyńczyka w Serie A. Pytany o własną przyszłość odpowiadał, że największym jego marzeniem jest gra dla Atletico Madryt u swojego ojca, sam "Cholo" również bardzo chciałby trenować syna. Jako pozostałe upragnione kierunki "Cholito" wskazywał Premier League, do której jego zdaniem pasuje swoją charakterystyką piłkarską, a także Sevillę. Zespołowi z Andaluzji kibicuje ze względu na historię "Sevillistas". Giovanni Simeone nigdy nie poszedłby do Realu Madryt, gdyż uznałby to za zdradę.
Często nasze plany są brutalnie sprowadzane do parteru, i tak było również w tym przypadku. W sezonie 18/19 zaczęły pojawiać się pojawiać problemy ze skutecznością Gio. Było to zaskoczenie, gdyż do tej pory nie miał z tym większych kłopotów, a wkraczał w wiek, w którym zazwyczaj napastnicy harmonijnie się rozwijają. Fiorentina zaczęła kiepsko punktować z Piolim, a w klubie zaczął pojawiać się marazm, który trwał aż do momentu objęcia "Violi" przez Vincenzo Italiano. Simeone skończył sezon 18/19 z zaledwie 6 golami, co spowodowało jego przejście do Cagliari.
Jego początki na Sardynii były obiecujące. Wówczas zespół prowadzony przez Rolando Marana swoją determinacją i umiejętnością odwracania wyników meczów imponował wszystkim sympatykom calcio. Kiedy drużynie zaczął dolegać kryzys, Giovanni przestał strzelać. Obudził się w końcowym fragmencie sezonu, strzelając kilka goli. Zakończył sezon z 12 trafieniami i 4 asystami, co jak na zawodnika kupionego za 13 mln euro jest dobrym wynikiem. Podobnie jak we Fiorentinie zmorą syna "Cholo" okazał się drugi sezon w tym samym klubie. Poprzednie rozgrywki są tymi, w których najtrudniej szukać pozytywów w jego grze. Zaczął nieźle, przy mającym problemy Cagliari Di Francesco był jedną z niewielu wyróżniających się postaci. W siedmiu pierwszych kolejkach strzelił 5 bramek i wydawało się, że czeka go kolejny sezon obfity w gole.
Nic bardziej mylnego, Di Francesco szybko stracił pracę, a Simeone nie przypadł do gustu nowemu trenerowi Leonardo Sempliciemu. Nowy szkoleniowiec Giovanniego miał nieograniczone zaufanie do Joao Pedro i zdecydowanie bardziej wolał stawiać na bardziej efektywnego w grze opartej na dośrodkowaniach Leonardo Pavolettiego. Na Semplicim i całym Cagliari wisiało widmo spadku, więc oparcie się na bezpośrednim futbolu wydawało się konieczne. Ucierpiał na tym Giovanni Simeone, który przyznał, że za czasów Sempliciego miał spore trudności ze złapaniem odpowiedniej formy fizycznej i psychicznej. Wiedział, że jeśli ma jeszcze coś osiągnąć w piłce, to natychmiast trzeba zmienić otoczenie, na takie które odpowiada jego podejściu do futbolu.
Hellas Verona - Ziemia obiecana dla nieustępliwego piłkarza, który chce odbudować swoją karierę
Pod koniec sierpnia bieżącego roku Giovanni Simeone został wypożyczony za 1,5 mln euro do Hellasu Verona. Kiedy w zeszłych dwóch sezonach oglądaliśmy zespół "Gialloblu", wiedzieliśmy, że w drużyna prowadzona przez Ivana Juricia broni się, atakuje i pressuje z poświęceniem, determinacją i powodzeniem. Verona stała się miastem do którego największe kluby na Półwyspie Apenińskim przyjeżdżali w nastroju podobnym do odwiedzania dentysty.
Klub z miasta miłości był wielką zagadką przed tym sezonem. Objął go Eusebio Di Francesco, wobec którego stawiano mnóstwo znaków zapytania i wielu obserwatorów miało wątpliwości, co do jego przyjścia. Simeone został do klubu ściągnięty jako jego człowiek, który był jednym z nielicznych pozytywnych mianowników, w jego pracy na Sardynii. Za sprowadzeniem Argentyńczyka stoi dyrektor sportowy Hellasu Tony D'Amico. To człowiek, którego charakteryzuje ogromna pracowitość i umiejętność dostrzeżenia okazji na rynku transferowym. Do znakomitych ruchów transferowych dyrektora sportowego Helasu należy ściągnięcie Matteo Lovato czy Adriena Tameze. D'Amico w sierpniu zadzwonił do Simeone i ekspresyjnie dał mu do zrozumienia, jak bardzo klub go potrzebuje. Zdaniem osoby odpowiedzialnej za dział sportowy Hellasu Gio idealnie pasuje do drużyny ze względu na identyfikację ze stylem gry "Gialloblu", który polega na nieustępliwym pressingu, determinacji i bezgranicznej wierze w idee głoszone przez szkoleniowca. W Hellasie piłkarze się nie poddają, co było bardzo atrakcyjne dla byłego napastnika River Plate.
W Argentynie futbol oparty na bezgranicznej wierze w odzyskanie każdej piłki mówi się garra lub fibra, sam "Cholito" definiuje siebie na boisku za pomocą określenia garra. Pomimo fatalnego początku w wykonaniu Eusebio Di Francesco i jego szybkiego zwolnienia, Simeone bardzo dobrze zaaklimatyzował się w Veronie. Przyznał, że ze względu na wspólne idee szybko poczuł się, jakby był całe życie piłkarzem Hellasu. Wyzwanie bycia napastnikiem Verony nie jest łatwe, gdyż w drużynie "Gialloblu" gole rozkładają się na wielu graczy, a napastnicy strzelają ich mało. Ciężka rzeczywistość spotkała tam Di Carmine, Lasagnę, czy Kalinicia. Za kadencji Eusebio Di Francesco w Hellasie Gio był obecny na boisku zaledwie przez 96 minut. W pierwszym meczu pod wodzą nowego trenera Igora Tudora Simeone zaliczył asystę, a cały Hellas pokazał się z bardzo dobrej strony w wygranym meczu z Romą.
Simeone jest zachwycony warsztatem trenerskim Tudora i twierdzi, że największą zaletą byłego obrońcy Juventusu jest jego osobowość. Były asystent Andrei Pirlo jest człowiekiem, który bardzo szybko wnosi drużyny dużą dawkę entuzjazmu i energii. Argentyńczyk od razu pokazał, że przy nowym szkoleniowcu może stać się najlepszą wersją samego siebie. W meczach z Genoą i Spezią zaliczył gola i asystę, w każdym ze spotkań "Cholito" sumiennie pracował w pressingu i był pierwszym obrońcą w drużynie (dotyczyło to sytuacji kiedy "Gialloblu" nie posiadają piłki).
Gwiazda Giovanniego Simeone błyszczała najjaśniej w meczu z Lazio. Perfekcyjnie wykorzystał znakomitą formę Caprariego i z lwim spokojem wykańczał każdą nadarzającą się okazję. Gio skończył ten mecz z czterema bramkami na koncie, był to najlepszy indywidualny występ tego sezonu w Serie A. Po końcowym gwizdku do snajpera Hellasu zadzwonił tata Diego. "Cholo" Simeone powiedział synowi, że rozegrał najwspanialszy mecz w całej dotychczasowej karierze i był pod wrażeniem nie tylko jego zachowania pod bramką rywala, ale także sumiennej i efektywnej pracy w pressingu.
W przypadku napastników bardzo często działa prawo serii. Kiedy snajperowi udaje się strzelić gola w kilku meczach z rzędu, to wysoce prawdopodobne jest to, że będzie mu wpadała każda piłka. Po meczu z Lazio Gio Simeone wygląda na piłkarza, który emanuje pewnością siebie i chęcią zwyciężania. Stał się też najważniejszą postacią w ataku Hellasu Verona, co wcześniej w tym zespole było niespotykane (po ostatnim awansie do Serie A).
W meczu z Juventusem pokazał, że nawet Giorgio Chiellini w starciu z nim może popełniać błędy. Starcie ze "Starą Damą" było grande partitą w czystej postaci. "Cholito" strzelił 2 gole, które zapewniły zespołowi wygraną. Drugi z nich był wyjątkowej urody i śmiało mógł kandydować do bramki kolejki. Ten gol pokazał, że Simeone w takiej formie jest w stanie zdobywać bramki z niczego. Gol potwierdził tylko pewną zależność, którą można ujrzeć w statystykach.
Simeone do strzelania 9 goli potrzebował zaledwie 16 strzałów i 0 rzutów karnych, dla porównania mający na swoim koncie 10 trafień Ciro Immobile oddał w tym sezonie już 43 strzały, 3 bramki padły po rzutach karnych. Piorunującą skuteczność Giovanniego Simeone potwierdza również statystyka goli oczekiwanych. Snajper Hellasu w Serie A zajmuje dopiero 20 pozycję, jeśli chodzi o współczynnik xG, u Argentyńczyka wynosi on 3,0, co pokazuje że wedle sytuacji bramkowych w których się znalazł, powinien mieć na swoim koncie 3 bramki. Syn trenera Atletico w stosunku oczekiwanych bramek, do goli rzeczywiście zdobytych wypada najlepiej w czterech najlepszych ligach Europy. Ranking prezentuje się następująco: 1. Giovanni Simeone - 0,3, 2. Vinicius Jr. - 0,61, 3. Karim Benzema - 0,63, współczynnik oczekiwanych bramek w stosunku do goli Roberta Lewandowskiego wynosi 0,96, a Lorenzo Insigne 2,15.
Ciężko w jego karierze znaleźć lepszy miesiąc od minionego października. Strzelił 7 bramek, zaliczył asystę i jak najbardziej słusznie został wybrany najlepszym piłkarzem w Serie A. Aktualnie widzimy, że Simeone pokonał największy swój dotychczasowy problem, demona nieskuteczności. Zobaczymy czy będzie to forma trwała, która przyniesie piłkarzowi wymarzony transfer, czy tylko krótka nadzieja możliwości wejścia na szczyt.
Jak Giovanni radzi sobie z trudnościami i kim jest dla niego ojciec?
Giovanni Simeone zapytany o najważniejszą życiową zasadę odpowiedział, że w jego rodzinie wszyscy bardzo ciężko pracują, aby dojść na szczyt i dla jego familii słowo "niemożliwe" nie istnieje. Od wczesnego dzieciństwa urodzony w Madrycie Gio chciał pójść w ślady ojca i zostać piłkarzem. Od początku również przejawiał buntownicze cechy, którymi emanował również jego ojciec.
W wieku 13 lat wbrew ojcu zrobił sobie pierwszy tatuaż, co okupił stratą zęba po ciosie łokciem od "Cholo". Początkowo był pomocnikiem tak jak tata, później Diego kazał mu przejść do ataku, bo miał mocny strzał. W dzieciństwie grał piłkę z rówieśnikami, którzy nie mieli środków do życia. Pytali wówczas Giovanniego, który był w ich opinii bananowym dzieckiem, po co właściwie to robi? "Cholito" powiedział, że chłopacy pochodzący z biednych domów wcale nie myśleli o sobie i chcieli grać w piłkę tylko dlatego, aby wydostać się z biedy i zapewnić swoim rodzinom lepsze życie. Sam Giovanni często przyznawał, że nie było łatwo dorastać z nazwiskiem jego ojca i jego celem jest przebicie jego osiągnięć, nie chce myśleć, że usłyszano o nim dzięki jego tacie.
Diego Simeone bardzo szybko polecał swojemu synowi wyjazd do Italii. W jego opinii żadna inna liga nie kształtuje tak mocno napastników od strony taktycznej i gole strzelane na Półwyspie Apenińskim mają wartość dwukrotną. Giovanii w Italii nauczył się pracy zespołowej, gry w destrukcji i umiejętności czytania ruchów rywala. Sugestia aby Simeone junior poleciał się rozwijać do Italii została skierowana już w latach wczesnego dojrzewania. Gio chciał potraktować wyjazd do Włoch jako okres przejściowy, który potrwa rok. Los chciał jednak inaczej, tutaj zakochał się w miejscowej kuchni, kulturze, krajobrazie, a także w jednej z kobiet. Zapytany o rady swojego ojca powiedział, że mają one dla niego fundamentalne znaczenie. "Cholo" ma w sobie niesamowitą pasję i sprawia, ze możesz wzbić się ponad własne limity. Słuchając taty nie ulegasz pokusom, nie martwi Cię porażka i złe rzeczy przyjmują niewielki rozmiar. Trener Atletico Madryt w relacji z synem ma jednak jedną zasadę, której przestrzega zawsze, zero rozmowy o taktyce. Kiedy Gio pyta ojca o sprawy związane z taktyką zostaje spławiany z powodu tego, że ma swojego trenera, który może mieć inny pomysł na jego grę.
Po niepowodzeniach w Cagliari Giovanni postanowił sobie, że będzie całą energię skupiał na treningu, medytacji i analizie własnych błędów. Posiada zeszyt, w którym zapisuje ruchy i charakterystykę obrońców i bramkarzy. Ciągle stara się poszerzać wiedzę na temat swojej gry, chcąc korygować błędy. W indywidualnej analizie pomaga mu prof. Cataldi, który do raportów często dodaje coś od siebie. W szukaniu samego siebie Simeone odwołuje się do części metafizycznej, każdego dnia po 15-20 minut medytuje, wiele metod jest opartych na oddychaniu. Skupienie i odprężenie towarzyszące medytacji pozwalają odgonić złe myśli i poczucie zależności.
Giovanni Simeone uwielbia film "Rocky", odpalił go sobie przed meczem z Lazio, co pomogło mu w naładowaniu się adrenaliną. Przyznał, że w pokonaniu słabości i bólu pleców bardzo pomocna była scena, w której Rocky Balboa w szóstej części serii motywuje swojego syna słowami: "Nie ważne jak mocno bijesz, ważne ile ciosów będziesz w stanie znieść i iść dalej. Na tym polega prawdziwe zwycięstwo". "Cholito" jest również człowiekiem niezwykle otwartym na nowinki technologiczne, podczas pierwszego roku gry w Italii niezwykle ważna się aplikacja, która pomogła mu utrzymać odpowiedni poziom koncentracji. Giovanni ma dwóch młodszych braci, którzy również są piłkarzami. 18-letni Giuliano gra w rezerwach Atletico Madryt, 23-letni Gianluca reprezentuje barwy CD Ibiza. Gio Simeone bardzo lubi pytania o to, czy chciałby grać w Atletico u swojego taty. Twierdzi, że na razie nigdy nie było takiej możliwości i "Cholo" nigdy nie pytał go o ewentualne przyjście. Sam fakt spekulacji o transferze jest jednak dla piłkarza kopem motywacyjnym i zapewnia możliwość dalszego rozwoju. Jest przekonany, że transfer do Atletico byłby spełnieniem marzeń i czymś najlepszym i zarówno dla niego, jak i dla jego taty Atletico stanowi ważną cząstkę ich samych.