Cztery po cztery: Sassuolo i Hellas na początku sezonu

Cztery po Cztery lis 14, 2020

Pierwsze siedem kolejek rozgrywek ligowych Serie A 20/21 za nami. Nie brakuje niespodzianek zarówno na szczycie, jak i na dole tabeli. W strefie spadkowej znajduje się Crotone, Genoa i Udinese - lekko wyżej Torino - a liderem jest Milan. Warto jednak zwrócić uwagę na dwa zespoły, które dobrze weszły w nową kampanię - Sassuolo oraz Hellas Veronę.


Ekipa prowadzona przez Roberto De Zerbiego obecnie zajmuje drugie miejsce w lidze, natomiast podopieczni Ivana Juricia są na ósmej lokacie - mają oni tyle samo punktów, co Inter i tylko jedno "oczko" mniej od Atalanty i Juventusu. Na temat obu drużyn wypowiedział się Jakub Glibowski, Marcin Ostrowski, Aleksander Bernard i Marcin Ziółkowski.

***

1. Na co faktycznie stać ekipę Roberto De Zerbiego? Czy są w stanie powalczyć o europejskie puchary i przebić to, co udało się zrobić z Di Francesco?

Jakub Glibowski: Sassuolo wielokrotnie pokazywało w ostatnich latach, że ma nietuzinkowy potencjał. Nie raz i nie dwa psuli masę krwi wielkim włoskiego futbolu, urywając im punkty w kluczowych meczach (ostatnie 2:0 z Napoli czy lipcowe 3:3 z Juventusem). Są w stanie podjąć walkę o grę w pucharach, ale przez puchary mam na myśli Ligę Europy, nie Ligę Mistrzów. "Neroverdi" nie są jeszcze na tyle mocną, regularną i zrównoważoną ekipą, by powalczyć o czołową czwórkę. Szczególnie, że wydaje się, iż w tym sezonie rywalizacja o te cztery czołowe lokaty będzie iście fascynująca i wyrównana, ze względu na znakomitą dyspozycję Atalanty, Milanu czy Romy. Nie wspominając już o Juve czy Interze, które zapewne bez względu na drobne problemy i tak awansują do Champions League. Słówko o De Zerbim - latem jego nazwisko było wymieniane w kontekście przejęcia "Starej Damy". Prędzej czy później 41-latek trafi do większego klubu, nie mam co do tego wątpliwości. Pytanie tylko, czy zanim to nastąpi, uda mu się poprowadzić Sassuolo do czegoś wielkiego.

Marcin Ostrowski: Sassuolo jest nieobliczalne, jednak pamiętajmy, że konkurencja we Włoszech jest ogromna. Włoska federacja ma aż siedem miejsc w europejskich pucharach, ale nawet to może nie wystarczyć „Neroverdim”. Zespół Roberto De Zerbiego gra pięknie w ofensywie, ale popełnia dużo prostych błędów w defensywie, a jak wiadomo, atak wygrywa bitwy, obrona wojny. Po siedmiu kolejkach Sassuolo jest wiceliderem ligi. Musimy jednak wziąć pod uwagę to, że do tej pory terminarz był dla nich łaskawy – jedynym przeciwnikiem z czołówki było Napoli, ale w tym meczu zagrali świetnie i wygrali 2:0, w dodatku bez swoich największych gwiazd. „Mała Atalanta” powinna do końca walczyć o udział w europejskich pucharach i najprawdopodobniej skończy na miejscach 5-8. Czynnikiem działającym na korzyść Sassuolo jest na pewno brak jakiejkolwiek presji i możliwość spokojnej pracy. Nikt nie wymaga od nich awansu do pucharów i niewykluczone, że właśnie dzięki temu po cichu wejdą do nich tylnymi drzwiami. Czy uda się powtórzyć wynik drużyny Eusebio Di Francesco (faza grupowa Ligi Europy w sezonie 2016/17)? Wbrew pozorom wydaje mi się, że samo zakwalifikowanie się do pucharów byłoby trudniejsze niż występowanie w nich. Na razie nie mówmy jeszcze o Sassuolo w pucharach – po prostu cieszmy się ich grą i najskuteczniejszym, na tę chwilę, atakiem w lidze.

Aleksander Bernard: Nie da się ukryć - Sassuolo ma potencjał na to, aby wrócić do europejskich pucharów. W zasadzie niemal każda pozycja jest obsadzona bardzo jakościowym zawodnikiem. Jeśli nic nieprzewidzianego się nie zdarzy, to jestem spokojny o to, że "Neroverdi" zajmą pozycję w górnej części tabeli. Liga Europy jest w ich zasięgu. Bardzo dobrze działająca linia pomocy, skuteczny napastnik, solidny bramkarz i przyzwoita defensywa - może poza Chirichesem. De Zerbi ma odpowiednie narzędzia, aby nawiązać do tak dobrego wyniku drużyny wtedy prowadzonej przez Di Francesco.

Marcin Ziółkowski: Ekipę De Zerbiego stać w tym sezonie na europejskie puchary. Mówię to całkowicie świadomie - w mojej opinii do pełni szczęścia potrzeba im jedynie zdrowia oraz tego, aby ławka nie odbiegała zbytnio poziomem od pierwszej jedenastki. Potrafią postawić się najlepszym drużynom w kraju (tj z Napoli na wyjeździe, gdzie grali przecież bez najważniejszych ogniw) i na pewno wykorzystają ich potknięcia w tym sezonie. Sassuolo nie przegapi takich okazji.

2. Teraz krótko o Manuelu Locatellim i Francesco Caputo. Czy to ostatni sezon Manu w Sassuolo? Jak tak, to do jakiego klubu trafi latem? Czy Ciccio znajdzie się top5 strzelców tego sezonu ligowego?

Marcin Ziółkowski: Wszystko zależy od sytuacji finansowej wielu klubów. Myślę, że po świetnym sezonie kilka podmiotów może zgłosić akces po Manuela. Na miejscu dyrektorów Juventusu i Romy postarałbym się mocno o tego zawodnika. Francesco Caputo z pewnością znajdzie się w top10 na koniec sezonu (oczywiście w przypadku braku absencji związanej z urazami i COVID-em). Zdrowy Ciccio użądli każdego i na top5 także ma duże szanse. Tak jak wspomniałem - wszystko zależy od kwestii zdrowotnych.

Aleksander Bernard: Będę bardzo zdziwiony, jeśli Locatelli nie zakończy swojej gry na Mapei Stadium po tym sezonie. Manuel zaczyna ten zespół przerastać i wszystkie znaki na niebie wskazują, że czas postawić krok naprzód. Jeśli sytuacja post-pandemiczna latem 2021 będzie dobra, to we Włoszech może po niego sięgnąć Juventus (który może nawet o tym pomyśli zimą...) albo Inter. W poprzednim sezonie Caputo zdobył 21 goli w lidze i przegrał tylko z Immobile, Ronaldo i Lukaku. 20 bramek jest w zasięgu Ciccio i w mojej opinii spokojnie zajmie miejsce w czołowej piątce najlepszych strzelców Serie A.

Marcin Ostrowski: Wszystko wskazuje na to, że to ostatni sezon Locatelliego w barwach klubu z Mapei Stadium. 22-letni pomocnik wyrósł na jedną z gwiazd Serie A i z każdym meczem świeci coraz jaśniej. Jest mózgiem Sassuolo, a jego dobra postawa zaowocowała występami w reprezentacji Włoch. Locatelli to pewniak do wyjazdu na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy. Juventus nie może przespać tej okazji i powinien zrobić wszystko, by go sprowadzić. Jeśli "Bianconeri" chcą budować potęgę, to najlepiej robić to na takich piłkarzach, kompletnych, a przy tym jeszcze z możliwością dalszego rozwoju. Francesco Caputo również jest w świetnej formie. 33-letni napastnik strzelił pięć goli w sześciu występach i znowu będzie w czołówce klasyfikacji capocannoniere. W ostatnich dwóch sezonach zaliczył kolejno: 16 (dla Empoli) i 21 (dla Sassuolo) ligowych trafień. Jego dyspozycja również powinna zapewnić mu wyjazd na Mistrzostwa Europy i może nie będzie piłkarzem pierwszego składu, ale takiego rezerwowego zawsze warto mieć przy sobie.

Jakub Glibowski: Tak, to ostatni sezon Locatellego w czarno-zielonych barwach. Z meczu na mecz wygląda coraz dojrzalej. Strzelił w bieżącej kampanii już dwa gole i jest kluczowym elementem w układance De Zerbiego. Najbardziej prawdopodobnym kierunkiem wydaje się Juventus, który już przed tym sezonem starał się o 22-latka, ale na pewno nie będzie to jedyny zainteresowany. Być może Milan zechce go odzyskać? Nie można tego kategorycznie wykluczyć. Ciccio natomiast przeżywa swój złoty czas i uważam, że TOP 5 w klasyfikacji capocannoniere jest jak najbardziej w jego zasięgu. Co więcej - jeśli utrzyma taką dyspozycję i regularność, to niemal na pewno pojedzie na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy. I, kto wie, może dokona na tym turnieju czegoś na miarę wyczynu Toto Schillaciego z mundialu Italia '90?

3. Jak powinniśmy w tym sezonie odbierać Hellas? Czy należy oczekiwać od nich powtórzenia wyniku z poprzedniej kampanii?

Aleksander Bernard: Powtórzenie wyniku z poprzedniej kampanii ponownie będzie wynikiem ponad stan. Na pewno też trzeba stwierdzić, że o to będzie Hellasowi zdecydowanie trudniej. Odejścia Kumbulli, Rrahmaniego i Amrabata wydają się nie być, na razie, odpowiednio załatane. Podobny wynik na koniec obecnych rozgrywek da potwierdzenie, że Ivan Jurić jest dobrym trenerem. Dla Chorwata to szansa, aby odkleić od siebie łatkę strażaka, który był kojarzony głównie z Genoą. Hellas jest jedną z ekip must-watch w tym sezonie.

Jakub Glibowski: Hellas znów ilustruje niedowiarkom, że jeśli się chce, to naprawdę można. Wszystko wskazuje na to, że podopieczni Ivana Juricia drugi sezon z rzędu nie pozwolą sobie, ani przede wszystkim swoim kibicom, na zmartwienia o ewentualnym spadku. Krótko mówiąc - nie dają sobie w kaszę dmuchać i to nawet tym znacznie silniejszym ekipom. Wystarczy chociażby spojrzeć na ostatni remis z liderem ligi - Milanem. To nie może być przypadek. Dziewiąta lokata z ubiegłych rozgrywek jest do powtórzenia. Między innymi dlatego, że w drużynie "Gialloblu" pokazuje się coraz więcej piłkarzy, gotowych ponieść ciężar odpowiedzialności na swoich barkach, dzięki czemu kolektyw całego zespołu jest jeszcze bardziej zauważalny. A i jeszcze jedna sprawa - trzeba wykorzystać szansę na udowodnienie swoim fanom, nawet pomimo ich wciąż nieukojonego bólu, że jest życie bez Marasha Kumbulli.

Marcin Ziółkowski: Myślę, że na spokojnie można oczekiwać ponownego finiszu w top10 - pamiętajmy, że ostatniego dnia poprzedniego sezonu Hellas przegrał z Genoą, jednak raczej po to, aby Ivan Jurić nadal mógł w przyszłości liczyć na posadę u Enrico Preziosiego. Wygrana dałaby miejsce nad Sassuolo, co już powinno nam mówić, że naprawdę należy się z nimi liczyć. Nowy sezon zaczęli w bardzo dobrym stylu i powtórzenie wyniku z sezonu 2019/20 jest jak najbardziej możliwe.

Marcin Ostrowski: Hellasowi, a konkretnie trenerowi Ivanowi Juriciowi, w tym sezonie przysługuje taryfa ulgowa. Klub z Werony pozbył się między innymi Sofyana Amrabata, Marasha Kumbulli czy Amira Rrahmaniego, czyli kluczowych piłkarzy w poprzednim sezonie, a w zamian dostarczył chorwackiemu szkoleniowcowi półśrodki. Jurić mimo to radzi sobie bardzo dobrze. Jego praca zasługuje na ogromne słowa uznania, mimo że wiele się o tym nie mówi. Obecnie „Gialloblu” mają najlepszą defensywę w lidze – stracili tylko pięć goli. W tym sezonie Hellas zremisował już z Juventusem, Milanem czy Romą (na boisku, po czym wygrali walkowerem). Poprzednią kampanię zakończyli na dziewiątym miejscu w tabeli z 49 punktami na koncie. Spokojnie mogą pobić ten wynik.

4. Który z tego duetu zagra lepszy sezon - Matteo Lovato czy Ebrima Colley?

Marcin Ostrowski: Z tego duetu łatwiej będzie się wybić Matteo Lovato, ponieważ jest stoperem. Hellas, jak już wcześniej wspomniałem, słynie ze świetnej gry w obronie i małej liczby straconych bramek. Najlepszym dowodem tej tezy są wielomilionowe sprzedaże Marasha Kumbulli i Amira Rrahmaniego, którzy trafili do czołowych klubów Serie A. Już teraz 20-latkiem interesuje się Juventus i Milan. Wróży mu się jeszcze większą karierę niż Kumbulli. Oczywiście, Ebrima Colley również jest niezwykle utalentowanym piłkarzem, jednak nie wydaje mi się, by Hellas był odpowiednim klubem dla niego. Gambijczyk ma duże umiejetności, co pokazują liczby, które wykręcał w barwach Atalanty w Primaverze – 31 goli w 55 meczach.

Marcin Ziółkowski: Moim zdaniem lepiej wypadnie Matteo Lovato. Colley aby rozkwitnąć potrzebuje ciut słabszej drużyny, aby pokazać pełnię umiejętności do tego. Lovato od początku sezonu pokazuje świetny jak na swój wiek poziom. Milan już zaciera ręce na tego piłkarza, a dyrektor Hellasu także - z myślą o duzym zysku za swego wychowanka.

Aleksander Bernard: Zauważam, że moi koledzy redakcyjni, ale też kibice i eksperci, w tym momencie bardziej zachwycają się Lovato i jego wejściu do ligi. Z racji tego, że od dłuższego czasu oglądam regularnie Primaverę, to pójdę pod prąd i postawię na Colleya. Ebrima wyglądał niezwykle dobrze w młodzieżówce i w ekipie Atalanty podobał mi się piłkarsko równie bardzo, jak Amad Traore czy Roberto Piccoli. Matteo ma papiery na pójście drogą Kumbulli, ale mam nadzieję, że Ebrima zanotuje bardzo dobry sezon i okaże się równie dużym zaskoczeniem, co Kulusevski w Parmie.

Jakub Glibowski: Kibice Hellasu na pewno życzyliby sobie, żeby obaj panowie solidarnie zanotowali doskonałą kampanię. Ja jednak uważam, że "coś więcej" pokaże nam Lovato, aniżeli wypożyczony z Atalanty Colley. Na początku sezonu wygląda bardzo pewnie, wyrasta na jedną z kluczowych postaci i współtworzy najlepszą, jak do tej pory, formację defensywną w całej lidze. Nie patrząc w jego metrykę, sugerując się jedynie boiskowym zachowaniem, można by śmiało stwierdzić, że Matteo ma ze 30 lat i co najmniej 200 występów w Serie A na koncie. Tymczasem jest on dopiero 20-letnim młodzieńcem, przed którymi wrota do wspaniałej kariery stoją otworem. Dzięki niemu sympatycy żółto-niebieskich będą mogli szybciej zapomnieć o wspomnianym wyżej Kumbulli. O ile niektórzy z nich już tego nie zrobili. Jeśli utrzyma się na takim poziomie przez cały sezon, prawdopodobnie w letnim mercato kilka niezłych klubów stanie do zażartej batalii o jego usługi. Ba, już teraz włoskie media informują, że zainteresowanie Lovato wyraża Milan i rozważa taki transfer już w styczniu. Należy bacznie przyglądać się utalentowanemu obrońcy i śledzić jego rozwój, bo w przyszłości może on być filarem "Squadra Azzurra", a co za tym idzie - jednym z najlepszych włoskich graczy na swojej pozycji.

Aleksander Bernard

Wśród Jakub Glibowski, Marcin Ziółkowski, Marcin Ostrowski

Inter Mediolan, calcio i Formuła 1. Twórca projektu i bloga "Calcio Primavera". Prawdopodobnie jedyny piłkarski neofita, który ogląda Primaverę.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.