Grazie Fonseca!

Felieton maj 20, 2021

W jednym z najtrudniejszych okresów dla klubu w ostatnich latach, w momencie w którym nikt nie chciał podjąć się pracy pod podzielonym klubem między zarząd a kibiców, w trakcie wojny między Pallottą a kibicami, tylko jeden trener postanowił podjąć się próby wyciągnięcia zespołu z bagna, byłeś nim Ty Paulo, za to należą Ci się najszczersze podziękowania.

Nową miotłą po zardzewiałych gratach
Gdy Fonseca dołączył do Giallorossich, miał na swoich barkach prawdziwą rewolucję. Na bramce trzeba było postawić na dopiero co sprowadzonego Pau Lopeza, lider obrony jakim był Manolas odszedł do Napoli, a w jego miejsce trzeba było sprowadzić graczy, którzy będą potrafili grać w piłkę, czego nie gwarantowali obecni w składzie Fazio czy Jesus. I tym sposobem, do zespołu dołączyło aż pięciu nowych defensorów. Mówią, że od przybytku głowa nie boli, ale jeśli twoimi wzmocnieniami są wypaleni Smalling i Zappacosta oraz Mancini, Cetin i Spinazzola, to angina jest murowana. Formacja wyżej zdecydowanie potrzebowała pomocy, a pomocników wysokiej klasy w tamtejszym zespole, to jak ze świecą szukać. Do Pellegriniego, Zaniolo i flopa Cristante, dołączył wrzucony do wymiany za wcześniej wspomnianego Manolasa, Diawara i Veretout, który sezon wcześniej ledwo utrzymał się w lidze z Fiorentiną i kolejny wypożyczony gracz z Premier League po dwójce defensorów - Mkhitaryan. W ataku oprócz Dzeko nie byłoby piłkarza, na którego można by z czystym sumieniem postawić (Kluivert, Perotti, Under), a sprowadzenie Kalinicia jako zmiennika Bośniaka, było mniej śmieszne niż polskie kabarety.

Czy można nalać z pustego?
Kadra Romy przed sezonem 19/20 nie należała do najmocniejszych, a do tego na ławce klubu z Rzymu był Portugalczyk, który w przeszłości z Serie A nie miał nic wspólnego - co we Włoszech jest rzadko spotykane. Fonseca wziął się do pracy i szybko wprowadził swój styl gry znany z Doniecka (4-2-3-1), ustawiając drużynę pod kreowanie i wykorzystywanie sytuacji, co zaowocowało już w pierwszym meczu, gdy Roma wpakowała trzy bramki Genoi. I pięknie prawda? No nie, bo Paulo szybko się przekonał, że wesoła gra w obronie jest ulubionym zajęciem Fazio i Jesusa jest tracenie goli. Później zespół zremisował w derbach z Lazio i rozgromił Sassuolo 4-2, prowadząc czterema bramkami już w 33 minucie. Idąc dalej w sezon, Roma potrafiła ograć mocnych rywali jak Napoli i Milan, oraz tracić punkty ze słabszymi zespołami, w sumie standard. Jednak obrońcy w formacji z czwórką z tyłu byli strasznie elektryczni i nie potrafili prawidłowo bronić dostępu do bramki, popełniając przy tym wiele prostych błędów, a jedynym pozytywnym aspektem w obronie był “Smalldini”, z kolei wielkim niewypałem okazał się Pau (F)Lopez. I tak właściwie, mimo posiadania Bingo, Bongo i Bango u boku świetnego Anglika, Giallorossi byli w stanie nawiązać walkę o Ligę Mistrzów, ale oczywiście przed samym półmetkiem rozgrywek, musieli oni wywalić się na pysk i przegrać dwa mecze, czyli tyle, ile wcześniej przez 17 kolejek. Mimo to, mieli tyle samo punktów co czwarta Atalanta.

Reanimacje i nowy system gry
Oklep, który dostali podopieczni Fonseki od obydwu drużyn z Turynu nie zapowiadał nic dobrego, dodatkowo Roma weszła w swój “ulubiony” okres ponoworoczny, gdzie ich tradycją było gubienie formy i punktów. I tak, po wygranej z Genoą i remisie w derbach (dzięki Pau), przyszła kolej na kolejne wykolejenia i przegranie trzech meczów z rzędu (w jednym z nich Sassuolo odwdzięczyło się za oklep w pierwszej połowie sezonu) . I to wcale nie z ekipami zdecydowanie lepszymi, ale co zrobisz, w końcu tradycyjnie trzeba było na zimę punktów potracić. I to te przegrane zapoczątkowały prawdziwą meksykańską falę, bo po nich Roma wygrała trzy mecze, żeby potem znowu tyle samo przegrać. Fonseca podzielał zdanie kibiców i stwierdził, że ma dość. Postanowił przejść na granie trójką z tyłu. Zawsze to jeden klaun więcej w defensywie… Niby tak, ale nie do końca, bo okazało się, że zmiana formacji była strzałem w “trójkę”. Dzięki tej zmianie Roma wygrała siedem z ośmiu ostatnich meczów w lidze, tylko raz remisując z Interem. Jak do tego doszło, że Rzymianie mogli popisać się świetną końcówką? A doszło do czegoś takiego, jak choćby zmartwychwstanie Bruno Peresa, który po powrocie w styczniu wskoczył do składu i wyglądał dobrze (w Brazylii nie łapał się do gry w drugiej lidze), Karsdorp w końcu zaczął grać tak, jak powinien już dawno temu, Florenzi z bólem, ale słusznie został pogoniony do Valencii i nagle się okazało, że grając trójką z tyłu, wcale nie przyjmuje się tylu goli, a nawet jeśli, to strzela się więcej (Zeman style!). Do tego wzmocnienia zimą w postaci Carlesa Pereza, Ibaneza i Villara pomogły zespołowi zająć piątą lokatę w tabeli. Jednak czołową postacią w zespole wydawał się Jordan Veretout, prawdziwe zaskoczenie sezonu. Warto też podkreślić, że reanimowani zostali nie tylko boczni obrońcy Romy, ale na przekroju całego sezonu również gracze tacy jak Smalling czy Mkhitaryan, którzy przecież najlepsze lata mieli już dawno za sobą.

Ziarno niezgody
Zanim można było wyjechać na wakacje i przystąpić do przygotowań do nowego sezonu, Romę czekał mecz z Sevilla w Lidze Europy. Europejskie puchary przez pandemie zostały przełożone na sierpień i zmieniono formułę, na pojedyncze mecze. Giallorossi mierzyli się wtedy z ekipą z Hiszpanii, do której wrócił Judasz, to znaczy Monchi. Dla kibiców i pewnie samych piłkarzy był to ważny mecz, ale Roma zaprezentowała się tam fatalnie, oddając za darmo dwa gole i uderzając celnie na bramkę rywala tylko raz w całym meczu. To właśnie wtedy miało dojść do pierwszej kłótni między Edinem Dzeko, a trenerem Paulo Fonsecą. Na tamten moment jednak, wszystko rozeszło się po kościach, ale niesmak pozostał.

Amerykańska telenowela i nadchodząca rewolucja
Gdy Fonseca czekał na piłkarzy, którzy pomogą mu w nowym sezonie (zaklepano Mkhitaryana, Pedro przyszedł za darmo, wypożyczono Mayorala i Kumbulle, jedynie Smalling przez długi czas czekał na koniec negocjacji), na szczycie kończyła się istna telenowela. Po wielu miesiącach odkładania, przekładania, stopowania negocjacji, Roma została sprzedana i oddana w ręce nowych właścicieli - Friedkin Group. Panowie od samego początku w pełni zaangażowali w sprawy klubu i rozpoczęli swoistą rewolucję, poszukując nowych współpracowników -  w tym jak głosiły plotki, nowego trenera, który miałby zastąpić Fonsekę po sezonie.

Udowodnij swoją wartość
Gdy w Ciebie nie wierzą, gdy w koło już szukają twojego zastępstwa, pokaż im, że się mylą. Tak właśnie w pierwszej części sezonu zrobił sympatyczny Portugalczyk. Roma mimo posiadania nieco słabszej kadry, niż reszta czołówki w Serie A, potrafiła konsekwentnie punktować z tymi drużynami z drugiej części tabeli ligi włoskiej. Co prawda w sezon nie udało się dobrze wejść, gdyż Giallorossi zostali ukarani walkowerem, za zgłoszenie Diawary w meczu z Hellasem, jako gracza do lat 21, mimo że pomocnik na tej liście już nie mógł być (co ciekawe, odpowiedzialny za to Longo, który po tym meczu podał się do dymisji, dołączył później do drużyny z Werony). Po wpadce z ekipą Juricia, trzeba było zmierzyć się z Mistrzem Włoch - Juventusem. Drużyna Andrei Pirlo wyglądała na tle Romy słabo, a bohaterem w pierwszej połowie okazał się świetnie wyglądający pod wodzą Fonseki Veretout. I tylko Edin Dzeko wie, jakim cudem nie wykorzystał on swoich stuprocentowych sytuacji w drugiej połowie. A jak mawiają, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. I tak było tym razem, Juventus strzelił gola na 2-2 i Roma po dwóch kolejkach miała w lidze jeden punkcik. Po tych dwóch meczach zespół wrzucił kolejny bieg i w sześciu kolejnych spotkaniach, tylko raz oddali rywalom punkty, w zremisowanym meczu z potężnym Milanem Piolego. Jednak nawet potężny zespół rossonerich, nie był tak potężny jak wpierdziel jaki zapewnili Rzymianom podopieczni Gattuso. Napoli zdeklasowało Romę, a dodatkowo obnażyli największe problemy podopiecznych Paulo, błędy indywidualne. W mojej ocenie, był to już piąty taki błąd, prowadzący do straty gola w dziewiątym meczu ligowym. Kosmos. Po kolejnych dobrych meczach z niżej notowanymi drużynami i kolejnych dwóch błędach do kolekcji, przyszedł czas na starcie z Atalantą. Giallorossi szybko objęli prowadzenie i dowieźli wynik 1-0 do końca pierwszej połowy. Piekło miało się zacząć dopiero po ich powrocie na boisko. W drugiej połowie La Dea przycisnęła, ale tak na dobrą sprawę nie potrzebowali wiele, Roma równie dobrze mogłaby rozłożyć czerwony dywan przed własną bramką i pozwolić się rozjeżdżać. Po tym blamażu przyszła kolei na odbicie sobie kilku punktów na walczących o utrzymanie zespołach, remis z Interem i… nie, nie będę się rozpisywał o tych derbach. 3-0, wstyd, hańba, kuriozalne błędy, dramat. Po nim mecz ze Spezią w pucharze i… nie, nie będę się rozpisywał. 3-0 po walkowerze, wstyd, hańba kuriozalne błędy, dramat. Potem z tą samą ekipą w lidze wygrana 4-3 po… Tak, trzech błędach indywidualnych, i tak właśnie Roma zamknęła połowę sezonu, o dziwo, na czwartym miejscu w tabeli.

Trener czy piłkarz?
Konflikt między Papu a Gasperinimi skończył się sprzedażą gwiazdy Atalanty. Po walkowerze ze Spezią w Pucharze Włoch i zwolnieniu odpowiedzialnego za to pracownika, w Romie doszło do podobnego incydentu. Edin Dzeko starł się ponownie z Fonsecą i nie było widać szansy na poprawę ich relacji. Bośniak zaczął rozglądać się za klubem, który wziąłby go w styczniu a Roma rozpoczęła poszukiwania nowego napastnika. Ostatecznie napastnik Giallorossich pozostał w klubie i pomógł zespołowi w walce o Ligę Mistrzów.

Nadzieja umiera ostatnia…
Mówi się, że ligę wygrywasz w meczach z najsłabszymi. Roma dzięki temu zajęła czwarte miejsce i podchodziła do rewanżowej rundy z łatką tych, co nie potrafi wygrać z ekipami z TOP9. Niestety, ale do klasycznego oklepu od ekip z górnej części tabeli, podopieczni Fonseki dorzucili straty punktów z niżej notowanymi rywalami (np. z Benevento, które w 18 meczach drugiej części sezonu zdobyło 10 punktów) i Giallorossi pożegnali się z marzeniami o utrzymaniu pozycji dającej Ligę Mistrzów. Najgorzej wypadli w okresie między Ligą Europy a ligą, kiedy to w starciach w Serie A zdobyli ledwie punkt w czterech meczach (porażki z Torino, Cagliari i Sampdorią oraz remis z Atalantą). Jedynie wcześniej wspomniane europejskie puchary pozostawały obiektem marzeń. Fonseca pewnie ograł swoje wcześniejsze zespoły, z problemami, ale jednak pokonał Ajax i padł jak rażony piorunem w starciu z Manchesterem. Starciu które wcale nie musiało się skończyć tak źle dla zespołu z Rzymu, ale zabrakło trochę umiejętności piłkarskich, szczęścia i przemyśleń taktycznych. Może i drogi Romy i Fonseki się rozchodzą, ale w dosyć pozytywnych relacjach. Można by nawet rzec, że jest to słodko-gorzki koniec, patrząc na wygrane derby w ostatnim meczu Portugalczyka na Olimpico.

Klasy nie kupisz
W życiu Fonseki podczas jego pobytu we Włoszech działo się na pewno wiele. Często był stawiany w niekomfortowej sytuacji, często był niesłusznie ganiony przez kibiców, ale do samego końca zachował klasę. Nie wywyższał się, bronił swoich piłkarzy i nawet po tym, jak został zastąpiony przez Mourinho, zaoferował mu swoją pomoc i zmienił taktykę drużyny na ostatnie kilka meczów pod tą, którą Jose preferuje najbardziej. Dodatkowym smaczkiem było wprowadzenie i danie szansy młodym piłkarzom wyróżniającym się w Primaverze. Mowa o Zalewskim i Darboe, którzy w pełni wykorzystali swoje szanse i już się głośno o nich mówi. Jeszcze można wspomnieć o Fuzato, który jak się okazało, mógł śmiało grać zamiast Mirante czy Pau Lopeza. Przez klub przewinęło się wielu trenerów, ale Paulo zdecydowanie zostanie dobrze zapamiętany i mile wspominany. Zaraz obok Rudiego Garcii i Di Francesco, mój ulubiony trener ostatnich kilku lat. Grazie Fonseca, uno di noi!

Michał Ratuszniak

Kibic Romy od dziecięcych lat. Pasją do włoskiej piłki zaraził mnie Tata, teraz ja zarażę was.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.