Pendolino to słowo, które bezsprzecznie kojarzy się z prawą obroną Romy. Najpierw przydomek ten otrzymał Cafu, legendarny Brazylijczyk, jeden z najlepszych piłkarzy na tej pozycji w historii, który dla Giallorossich grał w latach 1997-2003. Od niedawna nazywany jest tak też Rick Karsdorp.
Roma zapłaciła za Karsdorpa 14 milionów euro, a dodatkowe pięć milionów euro to bonusy. Holender przybył do Rzymu w 2017 roku, tuż po zdobyciu mistrzostwa Holandii z Feyenoordem, którego jest wychowankiem. Klub z De Kuip odzyskał wówczas tytuł po osiemnastu latach, a sezon wcześniej wygrał też puchar Holandii. Karsdorp przychodził do Romy z łatką dużego talentu. Początki miał trudne, ale poprzedni i obecny sezon pokazują, że warto było w niego zainwestować. Jego sprowadzenie to jeden z niewielu sukcesów hiszpańskiego dyrektora sportowego, Monchiego.
Jak Ricka wspominają kibice Feyenoordu? – Karsdorp to przede wszystkim wychowanek Feyenoordu. Miał trudny charakter i sporo broił na ulicach. Poszło to w parze z zawziętością na boisku. Przeszedł przez wiele sekcji młodziezowych, aż w 2014 roku zadebiutował w pierwszym zespole u Freda Ruttena. U Giovanniego van Bronckhorsta wyrósł na jednego z czołowych zawodników. Obrońcę, który grał mocno ofensywnie. Wszyscy zapamiętali go jako walczaka. Chłopaka, który miał trudny charakter, ale bronił się na boisku. W dzieciństwie jego ojciec wypisał go na jakiś czas z akademii za złe zachowanie. Wtedy trafił do amatorskiego Schoonhoven. Potem wrócił i w końcu zaczął pokazywać swój talent. Był przede wszystkim najlepszym zawodnikiem rozgrywek U-19. Grał wtedy jako ofensywny pomocnik – powiedział jeden z redaktorów portalu feyenoord24.net.
Dla niektórych kibiców ligi włoskiej może być to dziwne, ale Rick Karsdorp był członkiem kadry, która weszła do półfinału Ligi Mistrzów. Holender stracił jednak niemal cały swój pierwszy sezon. Na debiut czekał aż cztery miesiące. Musiał wyleczyć prawe kolano, z którym miał problem pod koniec pobytu w zachodniej Holandii, a później konieczne było nadrobienie zaległości treningowych. W październiku 2017 roku zagrał 82 minuty w wygranym meczu z Crotone 1:0. Opuszczał boisko szczęśliwy i pełny nadziei. Niecałe dwie doby później musiał przejść operację kolana, zerwał więzadła krzyżowe. Był to jego jedyny występ w debiutanckim sezonie.
W kolejnych rozgrywkach poważny uraz zastąpiły mikrokontuzje, które nie pozwalały mu na utrzymanie ciągłości. Holender miał ogromne problemy ze zdrowiem, a kibice Romy zaczęli się irytować na ten transfer i myśleli, że Monchi znowu przestrzelił. Karsdorp w drugim sezonie dołożył raptem 14 występów.
„Giallorossi” postanowili dać szansę Karsdorpowi na odbudowanie się na wypożyczeniu w Feyenoordzie, czyli znanym mu środowisku. – Karsdorp starał się robić to, co wcześniej, choć było trudno. Nadal był wzmocnieniem zespołu, ale w Feyenoordzie był wówczas bałagan, co nikomu nie pomagało – wspomina redakcja feyenoord24.net. Holender w swoim macierzystym klubie rozegrał 24 mecze i miał naprawdę dobre liczby – dwa gole i pięć asyst. W międzyczasie wypadł też na ponad dwa miesiące z powodu urazu pachwiny. Gdy był na wypożyczeniu w Feyenoordzie, przez pół roku na prawej obronie Romy występowali Alessandro Florenzi i Davide Santon. Podczas zimowego mercato Alessandro Florenzi został wypożyczony do Valencii, więc zdesperowani „Giallorossi” ściągnęli z wypożyczenia z drugiej ligi brazylijskiej Bruno Peresa. W kadrze był też Davide Zappacosta, ale w debiucie z Genoą zerwał on więzadła krzyżowe w kolanie. To nie żart, klub pokroju Romy pozwolił sobie, żeby przez pół sezonu mieć duet prawych obrońców złożony z Santona i Peresa.
Karsdorp odbudował się w sezonie 2020/21. Większość kibiców Romy uważała Holendra za jednego z najlepszych piłkarzy klubu w rozgrywkach. Karsdorp spędził na murawie ponad trzy tysiące minut, biorąc udział w 45 z 53 meczów. To właśnie w tej kampanii zyskał przydomek „Pendolino”, bowiem co chwile napędzał ataki prawą flanką i miał udział przy siedmiu bramkach. Holender szybko stał się niepodważalnym numerem jeden na tej pozycji. Bez problemu można go umieścić też w czołówce najlepszych prawych obrońców ligi, chociaż w szerszej opinii publicznej jest raczej niedoceniany. Dobre występy pozwoliły Karsdorpowi przedłużyć w marcu kontrakt do 2025 roku.
W tym sezonie Rick Karsdorp też gra niemal wszystko, od deski do deski. Opuścił zaledwie trzy mecze – dwa w Lidze Konferencji (w tym kompromitujące 1:6 z Bodo/Glimt) i jeden w Serie A, gdy pauzował za kartki z Interem. Jose Mourinho narzeka na brak alternatyw i eksploatuje Holendra do granic możliwości. Portugalczyk zostawił na bocznicy Bryana Reynoldsa i z konieczności woli wystawiać na tej pozycji nominalnego środkowego obrońcę, Rogera Ibaneza. Wzmocnienie prawej obrony będzie głównym celem Romy podczas zimowego mercato. Bez względu na to, kogo sprowadzi Tiago Pinto, nowemu zawodnikowi będzie ciężko wygryźć Karsdorpa. Kandydaci są naprawdę interesujący, szczególnie z polskiej perspektywy, ponieważ mówiło się chociażby o Bartoszu Bereszyńskim.
Co z marzeniem o pomarańczowej koszulce? Karsdorp w reprezentacji Holandii rozegrał trzy mecze, wszystkie przed transferem do Romy. Przez ostatnie półtora roku udowadnia jednak, że byłby sporym wzmocnieniem „Oranje”. Biorąc pod uwagę kontuzję Hansa Hateboera były podstawy, by myśleć, że pojedzie na Euro. Telefon jednak wciąż milczy. Co gorsze dla niego, kluczowym piłkarzem Holandii na mistrzostwach Europy był inny konkurent Karsdorpa, Denzel Dumfries, który wywalczył sobie w ten sposób transfer do Interu. – Niemal co zgrupowanie kibice dywagują w komentarzach, dlaczego Rick nie dostaje powołań. Jego miejsce często zajmują zawodnicy, których wybór trudno jest wytłumaczyć – podsumował przedstawiciel redakcji feyenoord24.net.