Massimo Cellino, czyli scaramanzie, numer 17 i przerysowanie godne serii Saints Row

Biografia kwi 23, 2020

„Prezes klubu piłkarskiego”. Brzmi to niezwykle dostojnie. Jeżeli posiadasz klub piłkarski oznacza, że możesz pochwalić się grubym portfelem, a klub jest zabawką i poniekąd spełnieniem marzeń. Ale dobra, wracamy na ziemię. Mówimy na portalu o Italii. W miejscu, gdzie większość tego co napisałem wyżej jest prawdą. Jednakże patrząc na poczynania sterników włoskich klubów, oprócz potężnego kapitału musieli oni okazywać przy transakcji  żółte papiery. Maurizio Zamparini, Enrico Preziosi, Aurelio De Laurentiis – to są nazwiska, które w XXI wieku wywołują uśmiechy na twarzach kibiców. Na początku wieku było głośno o niedawno zmarłym Luciano Gauccim, który również był dymogenny. Jednakże jest w Italii postać niezrównana nikomu – obecnie walczący z „tym, którego imienia nie wolno wymawiać” – Massimo Cellino. On właśnie będzie bohaterem tego tekstu.

Postać Massimo Cellino powróciła do świadomości kibiców wraz z rozpoczęciem obecnego sezonu. U niektórych dopiero się pojawiła, bo umówmy się – mało jest ludzi, którzy regularnie debatowali na temat włoskiej piłki. Wszystko związane jest z powrotem Brescii Calcio do Serie A, której od 2017 roku jest prezesem. Jest on znany z 22-letniego doświadczenia w roli prezesa Cagliari, oraz krótkiej przygodzie w Leeds United, gdzie utwierdził Anglików w przekonaniu, że Italia to zupełnie inny stan umysłu. Jako prezes Cagliari udowodnił wszystkim, że na piłce ma pojęcie. Przez 22 lata powrócił z klubem w trzy sezony do Serie A, gdzie przez 19 lat Isolani spadli z ligi tylko dwa razy.

Co zatem jest dziwnego w tym co napisałem? W sumie nic. Przykład, że klubem jako tako można zarządzać. I jakby to powiedzieć… jego rządy na Sardynii pomimo dobrej opinii u kibiców, u bezstronnego obserwatora może wywołać szok. Podczas swoich rządów zatrudnił łącznie 36 trenerów. Czyli na warunki Włoskie niby nic niespotykanego. Tylko ta statystyka daje średnio ponad jednego trenera na sezon. Oczywiście miał w tym również naśladowców, ale to on jest w tej materii na piedestale. Na tym lista jaj się nie kończy.

Wiele spraw w zarządzanych przez niego klubach jest związana z jego „scaramanzią”. Prezes Cellino ma podobne uprzedzenie jak wielu Włochów. W tamtejszej kulturze uznaje się numer 17 za pechowy – unika się go za wszelką cenę. Wzięło się to z tego, że rzymski zapis liczby czyli XVII jest anagramem łacińskiego słowa „vixi” czyli określenia egzystencji na ziemi w czasie przeszłym. Cellino poszedł ze swoją psychozą dalej. Na Stadio Sant Elia nie było krzesełek nr 17 tylko 16B (podobnie stało się obecnie na Stadio Mario Rigamonti w Brescii). Numer 17 został wyłączony z użytku, a sam wyliczył, że jego zespół wygrał tylko raz gdy grał mecz 17 dnia miesiąca. Mimo to jest on bardzo dobrze wspominany na Sardynii, a kibice mają do niego wiele szacunku.

Ta sama siedemnastka zgubiła bramkarza jego nowego klubu – Leeds United. Gdy Cellino objął Leeds w 2014 roku i gdy dowiedział się, że bramkarz Paddy Kenny jest urodzony 17 maja – na następny dzień dał zawodnikowi wypowiedzenie umowy. Anglicy wówczas zauważyli, że mają do czynienia z człowiekiem „wyjątkowym”. Oczywiście słyszeli o nim wcześniej, ponieważ rok przed objęciem Leeds wylądował w areszcie za defraudowanie pieniędzy przy budownie stadionu Is Arenas na Sardynii. Mógł się im również obić o uszy fakt, że w 2001 roku dostał wyrok za kreatywną księgowość w Cagliari, oraz przegrał sprawę z włoskim Ministerstwem Rolnictwa.

W Leeds zaczął z grubej rury swoje rządy, a dokładniej od konfliktu z władzami Championship, że ustawiają terminarz tylko pod transmisje telewizyjne, co nie przyciąga ludzi na stadiony. W efekcie wojny z telewizją Sky Sports, nakazał pracownikom klubu nie wpuszczać reporterów Sky na mecz. Rok wcześniej został zawieszony przez FA, ponieważ odnaleźli w jego zeznaniu podatkowym nieprawidłowości związane z wartym 600 tys. € jachtem. Tamte lata nie kojarzą się kibicom Leeds najlepiej i na Elland Road odetchnęli z ulgą gdy w 2017 roku ogłoszono, że Cellino sprzedaje klub. Pożegnał kibiców w oficjalnym oświadczeniu słowami: „jeżeli przetrwaliście moje rządy, przetrwacie wszystko”.

Po intensywnych trzech latach wrócił do Italii, gdzie krótko po sprzedaży Leeds, a dokładniej w czerwcu 2017 domknął transakcję zakupu Brescii Calcio. Oczywiście zaczęło się od usunięcia numeru 17, ale nie stanowiło to większego problemu bo Arturo Calabresi wrócił do Romy. Potem krzesełka i zaczynamy show. Już po trzech kolejkach w pierwszym sezonie w klubie postanowił on zwolnić Davide Suazo i zatrudnić Eugenio Coriniego. Pierwsza poważna decyzja i czas pokazał, że okazała się słuszna. Pod wodzą tego trenera Brescia zdobyła mistrzostwo Serie B i po ośmiu latach powróciła do Serie A.

Przed sezonem zgodnie twierdziliśmy, że La Leonessa będzie najmocniejszym z beniaminków, który spokojnie się utrzyma. Sezon zaczął nas weryfikować, a stanowisko jakie zabrałem w listopadzie na Calcio Merito dalej jest aktualne. Ale po kolei. Massimo Cellino w pewnym momencie stracił cierpliwość do Eugenio Coriniego i zatrudnił na jego miejsce Fabio Grosso. Ten po porażkach z Torino (0:4), Atalantą (0:3) i Romą (0:3) zakończył swoją debiutancką przygodę z Serie A i prezes przywrócił pana Coriniego na stanowisko. W pewnym momencie było widać, że Brescia powoli zaczyna się rozkręcać i może uda się spełnić plan minimum założony przed startem sezonu. Sam trener miał otrzymać nowy kontrakt i podwyżkę. Tylko, że… W sumie można było się tego spodziewać – został zwolniony. Po raz drugi w sezonie. Jego miejsce zajął Diego Lopez, ale nawet gdyby sezon był rozgrywany, Brescia jest stracona.

O Massimo Cellino w trakcie sezonu można było słyszeć tylko o wybrykach z przeszłości. Szerszemu gremium pokazał się w listopadzie, gdzie zabrał głos w sprawie Mario Balotellego. Jego wypowiedź była nieco niefortunna. Powiedział: „Mario Balotelli jest czarny. Stara się przez to rozjaśnić, ale mu nie wychodzi”. Wypowiedź spowodowała burzę w Italii, zwłaszcza że w trakcie sezonu pojawiło się mnóstwo przejawów rasizmu. Ostatnio we włoskich mediach znowu było o nim głośno, gdy jako jedyny wnosił żeby sezon Serie A został anulowany. Ciężko stwierdzić, czy chodzi mu o dobro społeczeństwa i piłkarzy czy o fakt, że jego klub jest grubo pod kreską. Ale jak na ironię w sobotę wieczorem dotarła wiadomość, że uzyskał pozytywny wynik na „tego, którego imienia nie wolno wymawiać”. Mógł go złapać w każdej chwili, ale przypomnijmy sobie o jednym – w zeszłym tygodniu był piątek 17-tego… Resztę historii możecie dopowiedzieć sobie sami.

Na sam koniec życzymy prezesowi dużo zdrowia. Calcio nie może sobie pozwolić na stratę tak wyrazistej postaci, która niejako stała się archetypem włoskiej prezesury. Po tym jak wyzdrowieje możemy spodziewać się jeszcze wielu wybryków ekscentrycznego właściciela Brescii.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.