Kibice Interu Mediolan w końcu mogą odetchnąć. Mauro Icardi po siedmiu latach opuścił ekipę ze stolicy Lombardii i został piłkarzem Paris-Saint Germain. Napastnik podpisał umowę z mistrzem Francji do 30 czerwca 2024 roku.
Tutaj nie będę ukrywał swojej sympatii kibicowskiej. Mniej więcej od sezonu 2007/2008 regularnie śledzę poczynania „Nerazzurrich” i wychowałem się na Triplettcie zdobytej przez ekipę prowadzoną wówczas przez José Mourinho. Wielu piłkarzy grających dla czarno-niebieskich barw uwielbiam do dzisiaj, a w szczególności mam słabość do Javiera Zanettiego. Z Mauro Icardim i moją sympatią do niego było jednak cały czas sinusoidalnie.
Zaczęło się w zasadzie od przyjścia do Interu. Na początek euforia – pierwszy gol dla mediolańczyków padł w meczu z Juventusem. Później kontuzja i spory szum poza boiskiem: o sytuacji z Maxim Lopezem oraz Wandą Narą mówić nie muszę, bo w mediach i tak pisało się o tym wystarczająco dużo. Pojawiły się też podejrzenia o problemy piłkarza z alkoholem. Dla wówczas 15-letniego kibica (bo o tym mówiło się jesienią 2013 roku), będącego silnie związanym z klubem, taki obrót spraw był nie do pomyślenia. O zawodniku ma być głośno na murawie, a nie poza nim.
Stopniowo wszystko zaczęło się uspokajać, a Mauro strzelał gola za golem. Sportowo nie było do niego żadnych zastrzeżeń. Po sezonie 2014/2015 podzielił się koroną króla strzelców z Luką Tonim, zdobywając 22 gole. Na tytuł capocanonniere Inter czekał od sezonu 2009/2010, kiedy to Zlatan Ibrahimović zdobył 25 goli w Serie A. W tle pojawił się konflikt z kibicami związany po części z kontrowersyjnym rozdziałem w jego autobiografii, gdzie jeden z ultrasów miał wyrwać koszulkę Icardiego z rąk dziecka i rzucić ją z powrotem do argentyńskiego napastnika. To okazało się kłamstwem, ale tak czy siak Mauro miał z najbardziej zagorzałymi fanami na pieńku, do samego odejścia.
No i przyszła opaska kapitańska. Szatnia nie uznawała Andrei Ranocchii za osobę, która do tej roli się nadawała. Po czasie stwierdzam, że lepszej decyzji nie można było podjąć i trzeba było dać opaskę komuś innemu. Klub nie zajął oficjalnego stanowiska od razu, ale Icardi zyskał poparcie kolegów z zespołu oraz trenera, którym był wtedy Roberto Mancini. I chyba z tym szkoleniowcem były zawodnik Sampdorii miał najlepsze relacje w swojej karierze.
Na sytuację z fanami czy pozaboiskowe podboje po czasie nie zwracam aż tak dużej uwagi, jak za małolata. Jest to dla mnie zdecydowanie mniej istotne, o czym świadczy fakt, że bardzo lubię Radję Nainggolana, który prowadzi, delikatnie mówiąc, niecodzienny tryb życia. Lecz jako fan, od kapitana ukochanego zespołu oczekuję, że na murawie i poza nią będzie dawał przykład drużynie.
Tego jednak nie było i w lutym 2019 roku Mauro stracił opaskę na rzecz Samira Handanovicia. Powód? Odmówienie wyjazdu na mecz w Lidze Europy z Rapidem Wiedeń, używając kontuzji jako wymówki. Z jednej strony można uznać mnie za wariata i stwierdzić, że „jak są problemy ze zdrowiem, to nie ma żartów”. Klub poczynił odpowiednie ruchy i w oficjalnym komunikacie podał, że Icardi… ma niegroźny stan zapalny w kolanie – choć według mnie to raczej było przeczekanie sytuacji i danie sobie czasu na bardziej gwałtowną reakcję. Później jednak kolejne badania nie wykazywały niczego niepokojącego, a zawodnik szedł w zaparte.
Kiedy napastnik wrócił do treningów, Luciano Spalletti nie pozwalał mu ich kończyć z zespołem i odsyłał do indywidualnych ćwiczeń. Przeciąganie liny trwało dosyć długo – Icardi domagał się zwrotu opaski, rozmawiał z zarządem przez prawnika, a ripostował go chociażby Walter Zenga, który powiedział wprost, że klub należy kochać nawet bez rekwizytu dla kapitana na ramieniu. Pojawiła się teoria w "La Repubblice", że decyzję o odebraniu opaski podjął wyłącznie trener Spalletti, mający pełne poparcie klubu. Tu, w mojej opinii, decyzję podjął zgodnie Marotta, Zhang oraz szkoleniowiec Interu, gdzie ten ostatni konsekwentnie nie powoływał zawodnika za jego zachowanie i tylko wykonywał decyzje, które ustalili panowie między sobą. Oczywiście, Lucek często miał w klubach kozła ofiarnego – w Romie był nim Francesco Totti, a w Zenicie Igor Denisov – ale tutaj podjął właściwą decyzję. Żaden zawodnik nie jest ważniejszy od klubu.
Prawdopodobnie otrzymywaliśmy od Icardiego i jego otoczenia tylko półsłówka, i wina za tę sytuację pewnie leży pośrodku (może kiedyś się dowiemy całej prawdy), natomiast odejścia Mauro finalnie mi nie szkoda. Od kapitana oczekuję zdecydowanie więcej, niż od reszty zespołu. Niedoścignionym wzorem elegancji, przywództwa i lojalności jest Javier Zanetti. I tu szczerze wątpię, że ktokolwiek się do niego zbliży.
I żeby też było jasne – sportowo nie mam nic do 27-letniego Argentyńczyka, bo w najgorszych momentach to on utrzymywał Inter przy życiu i podnosił poziom. Napastnikiem jest świetnym i z pewnością w Paryżu będą mieli z niego sporo pożytku. Byle zawodnik nie zdobywa 124 bramek dla swojego klubu i, tym samym, jest najskuteczniejszym zawodnikiem w Serie A od sezonu 2012/2013 do 2018/2019. Zawiódł on jednak jako człowiek, który niejednokrotnie pokazywał, że w swoich decyzjach nie jest dojrzały, czym nigdy nie miał mojej pełnej sympatii. Niekiedy szło się zgodzić z argumentacją ultrasów, natomiast pogróżki w stronę piłkarza, tuż przed jego domem, to zdecydowanie za dużo. Niektórzy mogą wręcz po czasie stwierdzić, że mentalnie nie dorósł do roli kapitana.
I na sam koniec – 58 milionów euro, włącznie z bonusami. Tyle zarobi Inter Mediolan za Mauro Icardiego. Czy to dobra kwota za takiego napastnika? Czy można było otrzymać więcej? Czy Inter w ogóle potrafi sprzedawać swoich zawodników? Na to ostatnie pytanie postaram się znaleźć w piątkowym filmie na Calcio Merito, natomiast warto się pochylić nad tą kwotą, którą zapłaciło PSG za byłego gracza Barcelony.
Icardi w kontrakcie miał zapisaną klauzulę odstępnego w wysokości 110 milionów euro. Umowa miała ważność do 30 czerwca 2022 roku, co oznaczało, że przed wykupem kontrakt był ważny przez jeszcze 24 miesiące. Gdyby PSG nie zdecydowało się na transfer definitywny reprezentanta Argentyny, to Inter musiałby mocno zmniejszyć swoje oczekiwania, być może nawet do okolicy 70-80 milionów euro. Spory wpływ na wycenę mają też działania Wandy Nary, która przez media niekiedy jest określana „Raiolą w spódnicy”. Kwota wykupu w umowie między Interem, a PSG, wynosiła 70 milionów. I prawdopodobnie gdyby nie pandemia, to mediolańczycy otrzymaliby tę kwotę w całości. Ze względu na sytuację na świecie, naturalnie kluby negocjowały, szukając kompromisu i oszczędności w tym trudnym czasie. Podsumowując – Inter zarobił w miarę dużo, ale mógł zdecydowanie więcej. Wbrew pozorom w stolicy Francji skorzystano z okazji.
I nie sposób się nie zgodzić z Luciano Moggim, że sytuacja z Icardim i zapłaconą kwotą to znak nowych czasów na rynku transferowym. Inter natomiast ma już czyste kapcie. Mauro opuszcza klub nie jako bohater, ale na własne życzenie jako czarny charakter.