To w końcu musiało się stać. Ten dzień po prostu kiedyś musiał nadejść. Wielkie kluby zawsze wracają. 11 lat bólu i cierpienia, w tym 7 lat bez Ligi Mistrzów. I basta. Demony przeszłości zostały pokonane. Stało się to dokładnie 22 maja 2022 roku. AC Milan sięgnął po 19. scudetto w swojej historii, zrównał się pod tym względem ze swoim rywalem zza miedzy i ponownie zasiadł na pięknym, lśniącym i ociekającym szczerym złotem tronie włoskiego futbolu.
Już w zeszłym sezonie było blisko. Już wtedy ekipa Stefano Piolego wyglądała zadziwiająco dobrze. Obrazki wielkiej fety i odbierania mistrzowskiego trofeum śniły się milanistom po nocach, ale mało kto miał wtedy odwagę dzielić się tymi sennymi marzeniami ze światem zewnętrznym. Mało kto decydował się wtedy na stanowcze: „Tak, jesteśmy w stanie to zrobić. Jesteśmy w stanie wygrać scudetto”. Samo słowo „scudetto” przeszło raczej w sferę tabu. Tematu, o którym nie powinno się głośno mówić, ale przede wszystkim dlatego, żeby nie zapeszyć. To wydawało się nawet bardziej niż nierealne. Drużyna, która jeszcze niedawno pałętała się w środku tabeli, nagle zostanie mistrzem? Nie, nie, nie, to niemożliwe.
Jak się okazało, nie było to niemożliwe, po prostu Inter Antonio Conte okazał się silniejszy. Co nie oznacza, że „Rossoneri” zostali pozbawieni powodów do radości. Co to to nie. Awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów po siedmiu latach nieobecności w tych najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach w Europie był wielkim sukcesem. Awans z drugiego miejsca, a więc z pełnoprawną możliwością do tytułowania się wicemistrzem Italii - tym bardziej.
Przy założeniu harmonijnego rozwoju i ciągłego parcia do przodu następnym krokiem na drodze do powrotu na szczyt powinno być mistrzostwo. Powinno, ale przed sezonem Milan nie był stawiany w roli ścisłego faworyta. A jeśli już był, to działo się to rzadko. Nawet eksperci i dziennikarze o wiele chętniej wymieniali Juventus oraz Inter. Ibrahimović i spółka mieli momenty kryzysowe, w których ich fanom mogła zaświecić się czerwona lampka alarmowa, ale za każdym razem potrafili wychodzić z tego obronną ręką. Po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce 17 stycznia, kiedy to mediolańczycy w kuriozalnych okolicznościach przegrali u siebie ze Spezią. Jaka była reakcja zespołu? Od tamtej pory nie poległ już w ani jednym ligowym spotkaniu. Wymowne, prawda?
Ale nie można poprzestać jedynie na tym, że Milan nie zanotował porażki w ani jednym meczu do końca kampanii. Trzeba jeszcze bardzo mocno podkreślić to, że w ostatnich pięciu grach świeżo zakończonych rozgrywek mierzył się kolejno z Lazio, Fiorentiną, Hellasem Verona, Atalantą i Sassuolo. Na papierze harmonogram tych spotkań wydawał się naprawdę wymagający. Trudno było sobie wyobrazić, że „Rossoneri” zdobędą w nich komplet 15 punktów. A jednak. Zrobili to. Rozegrali fantastyczną końcówkę sezonu, pokazali niesamowity charakter i dzięki temu sięgnęli po upragnione scudetto, stając się na koniec ekipą z najlepszą defensywą w stawce (wespół z Napoli - po 31 straconych goli), a przede wszystkim najmłodszą ekipą (26 lat i 97 dni) w historii Serie A w erze przyznawania trzech punktów za zwycięstwo.
Jednym z najważniejszych momentów sezonu 2021/22 w Serie A były derby Mediolanu z 24. kolejki. Milan dokonał wówczas wielkiej rimonty, która była możliwa za sprawą doppietty istnego specjalisty od kluczowych goli, czyli Oliviera Giroud. Powrót „Rossonerich” w drugiej połowie był spektakularny, Francuz swoje dwie bramki zdobył w odstępie zaledwie trzech minut. Lwia chęć zdobycia mistrzowskiego tytułu widoczna we wzroku każdego gracza biegającego w czerwono-czarnym trykocie elektryzowała. Już wtedy, 5 lutego.
A zatem - dlaczego Milan ostatecznie okazał się lepszy od Interu? Największy architekt tego historycznego sukcesu wskazuje na większą konsekwencję i większe, to wspomniane już nieokiełznane pragnienie zwycięstwa. - Byliśmy bardziej konsekwentni niż Inter. Naszą ostatnią porażką był mecz ze Spezią i nie powinniśmy byli go przegrać. Drużyna nigdy się nie poddała, zawodnicy byli fantastyczni, zarówno ci, którzy grali więcej, jak i ci, którzy grali mniej - powiedział Stefano Pioli w pomeczowej rozmowie z DAZN.
- Zasłużyliśmy na mistrzostwo, ponieważ bardziej w nie wierzyliśmy. Zasłużyliśmy na to, bo jesteśmy silną drużyną, a ja miałem dwóch świetnych dyrektorów u swojego boku, czyli Maldiniego i Massarę - kontynuował Pioli. Paolo Maldini i Frederic Massara wykonali kawał dobrej roboty w klubowych biurach i oni również dołożyli dwie potężne cegły do tego mistrzostwa. 56-latek nie mógł jednak nie wspomnieć o swoich podopiecznych, którzy przez cały sezon tworzyli fantastyczny monolit i którzy pod jego batutą zrobili coś, co kilka lat temu wydawało się niemożliwe: - Moi piłkarze są fenomenalni. Jestem z nich zadowolony, jestem zadowolony z siebie, ze sztabu, z klubu i z kibiców, którzy zasługują na to scudetto. Jestem naprawdę szczęśliwy.
Zresztą, po wczorajszym meczu z Sassuolo nikt nie powinien mieć wątpliwości co do tego, czy Milan zasłużył na to mistrzostwo. „Rossoneri” wyszli na murawę Mapei Stadium, żeby nie pozostawić nikomu jakichkolwiek złudzeń. Pierwsza połowa w ich wykonaniu była niczym pełen finezji i urody piłkarski koncert. To był najlepszy, najbardziej zdecydowany i najbardziej porywający Milan w tym sezonie. W drugiej odsłonie za wiele się nie działo, to prawda, ale nie miało to żadnego wpływu na wynik i wrażenia estetyczne, jakie pozostawili po sobie nowi mistrzowie Włoch. Ogólnie rzecz ujmując, nie dało się przypieczętować zdobycia scudetto w lepszym stylu.
1901, 1906, 1907, 1951, 1955, 1957, 1959, 1962, 1968, 1979, 1988, 1992, 1993, 1994, 1996, 1999, 2004, 2011. To właśnie w tych latach Milan triumfował w Serie A. Teraz dochodzi do tego jeszcze rok 2022 i, nie bójmy się tego napisać i powiedzieć, legendarna drużyna Milanu z rozgrywek 2021/22. Drużyna, która zapisała się w annałach nie tylko swojej własnej historii, ale i w historii całego Calcio. Scudetto wróciło do czerwono-czarnej części Mediolanu po 11 długich latach niebywale bolesnej i trudnej do zniesienia posuchy. Wraz z tym mistrzostwem mediolański gigant wkracza w nową erę i raz na zawsze zrywa z haniebną przeszłością.
Stefano Pioli na każdym kroku podkreśla, że kocha Mediolan, kocha Milan i kocha swoich piłkarzy. Jego wczorajsza reakcja na nadchodzące chwile chwały, jeszcze przed ostatnim gwizdkiem, kiedy dał się ponieść emocjom, była najlepszym potwierdzeniem tych słów. Milaniści powinni teraz modlić się o to, żeby ta miłość trwała jak najdłużej i żeby przynosiła kolejne sukcesy. Powrót na szczyt to jedno, ale utrzymanie się na nim to zupełnie inna para kaloszy.
Na zakończenie dokładny cytat z Piolego. Nikt nie zwieńczy tego tekstu lepiej od niego: - Napisaliśmy unikalną historię miłosną. Szczęście to miłość, nic więcej. I ja jestem zakochany w Milanie i moich chłopcach.