Ostatnie tygodnie w świecie piłki nożnej przyniosły dla nas, kibiców wiele smutnych chwil i okazji do nostalgii. Pożegnaliśmy legendy futbolu, na czele z Diego Maradoną, czy w naszym polskim przypadku Adama Musiała. Odeszli również Ci, których pamiętaliśmy doskonale, jak bohater meczu otwarcia MŚ w Korei Południowej i Japonii, Pape Bouba Diopa. W nocy z 9 na 10 grudnia dowiedzieliśmy się o kolejnej śmierci wybitnego piłkarza, którym był Paolo Rossi. Miał 64 lata.
Pokolenie naszych rodziców doskonale pamięta Paolo przede wszystkim z jednego turnieju i z pewnością nie ma z nim dobrego wspomnienia. Rossi bowiem podczas mundialu w Hiszpanii w 1982 roku zablokował reprezentacji Polski, prowadzonej przez Antoniego Piechniczka szansę gry o złoty medal na tamtej imprezie. Wcześniej doprowadził jeszcze do czarnej rozpaczy Brazylijczyków, posiadających wówczas być może najlepszy swój zespół w historii z Socratesem na czele. Kariera Rossiego jest jednak dużo bogatsza, ale po kolei.
Historia Paolo Rossiego rozpoczęła się 23 września 1956 roku w miejscowości Prato, w regionie Toskanii, gdzie przybył na świat przyszły mistrz świata z reprezentacją Włoch. Niski chłopak, jak na pozycję napastnika, bo miał 178 cm wzrostu z pewnością nie dawało wielkich nadziei na wielką karierę, natomiast Paolo zawziął się i trenując ciężko trafił już w 1973 roku do Juventusu, gdzie zadebiutował w seniorskiej piłce w meczu Coppa Italia przeciwko Cesenie. Pech chciał, że wtedy w Juve byli jednak napastnicy znakomitej klasy, na czele z powoli schodzącym z piłkarskiej sceny Jose Altafinim, czy Pietro Anastasim.
Szesnastoletni Paolo nie miał szans wówczas się przebić i trafił na pierwsze w karierze wypożyczenie - do Como. Później Rossi po raz pierwszy objawił swój wielki talent, ponieważ w barwach Vicenzy, do której trafił w 1976 roku zaczął regularnie strzelać bramki i został zauważony przez selekcjonera "Squadra Azzurra", którym był już wtedy Enzo Bearzot. Ostatecznie Paolo zadebiutował w 1977 roku podczas sparingu z Belgami, który przygotowywał Włochów do MŚ w Argentynie, na które zresztą pojechał.
Tam jednak nie spełnił do końca pokładanych w nim nadziei, ale generalnie turniej w Argentynie był trudny dla późniejszych bohaterów piłki nożnej takich, jak Rossi, Maradona i Boniek. Właśnie mundial w 1978 roku doskonale ich łączy, ponieważ po raz pierwszy mieli okazję pokazać się znacznie szerszej publiczności mimo, iż pojawiały się głosy, że zwycięzca mógł być tylko jeden. Paolo strzelił wówczas 3 bramki, co z pewnością przybliżyło go do powrotu do Juventusu. Nim doszło do tego, przebył ponowne wypożyczenie, tym razem do Perugii.
Okres gry w Perugii przerwał jednak bardzo głośny wówczas skandal korupcyjny we Włoszech - afera Totonero. W skrócie polegało to na tym, że gracze mogli obstawiać wyniki gier za dużo wyższe sumy, niż pozwalał włoski system zakładów państwowych. Główni aktorzy tamtej afery, czyli Alvaro Trinca i Massimo Cruciani, zaprzyjaźnieni z wieloma piłkarzami mieli ułatwione zadanie w kwestii kombinowania przy wynikach spotkań i przebiegu meczu. Śledztwo wykazało, że między innymi Bruno Giordano i przede wszystkim Rossi brali w tym udział. Paolo został zdyskwalifikowany na 2 lata, co poddawało w sporą wątpliwość jego występ na mundialu w 1982 roku. Ostatecznie jednak z obawy przed powtórką z 1974, czy 1978 roku Włosi postanowili skrócić jego karę, znając potencjał Rossiego.
Tu zaczyna się z kolei pozytywna legenda Paolo. Powrót do Juve i osadzenie ciężaru gry w kadrze na nim okazało się lekiem na problemy Włochów. Samemu Rossiemu z pewnością nie było na rękę być w centrum uwagi, wolał poprzez ciężką pracę rozwijać grę zespołową, o czym wspominał prezes PZPN, Zbigniew Boniek w swojej najnowszej książce: "Paolo robił swoje w polu karnym: ściągał na siebie uwagę obrońców, robił często miejsce Platiniemu i mnie [...]". Tak opisał styl gry Rossiego Boniek, który dołączył do Włocha po mundialu w Hiszpanii. Ten turniej był w wykonaniu Rossiego jednak zupełnie inny, niż jego usposobienie w Juve, choć początek był dość niemrawy.
Dwa mecze Włochów zakończone bezbramkowymi remisami mogły mocno niepokoić kibiców "Squadra Azzurra", ale później mogli cieszyć się z Pucharu Świata po raz pierwszy od 1938 roku. Rossi zaczął swoje show w drugiej fazie grupowej, gdy w pojedynkę wyeliminował Brazylię, mającą w składzie Falcao, Zico, czy Socratesa. Zwycięstwo 3:2 dało Włochom awans do półfinału, gdzie podobnie, jak w grupie trafili na reprezentację Polski. Tu, w przeciwieństwie do meczu grupowego Polacy, pozbawieni obecności Zbigniewa Bońka, pauzującego za kartki, byli bezradni wobec siły Włochów i skuteczności genialnego Paolo. Dwa gole Rossiego wywindowały ich do finału, gdzie ograli RFN 3:1, a sam Rossi również wtedy widniał na liście strzelców.
Po znakomitym dla siebie mundialu Rossi wrócił do Turynu, gdzie grał ponownie od 1981 roku. W Juventusie budował się wówczas dream - team, w którym znaleźli się Gaetano Scirea, Dino Zoff, bramkarz Juve jeszcze za czasów pierwszej przygody Rossiego w Turynie, Zbigniew Boniek, Michel Platini, Marco Tardelli, Claudio Gentile i bohater naszej opowieści, Paolo Rossi. Nie mieli oni jednak łatwo, ponieważ w innych włoskich ekipach również nie brakowało gwiazd. Inter miał młodych Bergomiego i Zengę oraz mistrza świata Altobellego, Romę reprezentowali choćby Di Bartolomei, czy Falcao.
O mistrzostwo było bardzo trudno, ale z czasem Juventus doszedł do formy niszczącej wszystkich na swojej drodze. Potwierdzają to choćby zdobyte Coppa Italia w 1983 roku, zdobyte rok później scudetto, czy przede wszystkim Puchar Europy w słynnym meczu na Heysel przeciwko Liverpoolowi i niosące za tym wyniki w Pucharze Interkontynentalnym.
Piłkarską karierę kończył, z czym raczej nie jest kojarzony, w barwach AC Milan tuż przed początkiem ery Silvio Berlusconiego, a ostatecznie buty na kołku zawiesił przywdziewając w latach 1986-1987 strój Hellasu Verona. Decyzję o końcu kariery przyspieszyły niewątpliwie liczne kontuzje kolan, o których wraz z Bońkiem żartowali po latach, że patrząc na liczbę operacji tej części ciała cudem jest, że cokolwiek z tych kolan zostało.
Po karierze stał się biznesmenem, działając w branży deweloperskiej i agroturystycznej. Z czasem jednak jego zdrowie mocno się pogorszyło, co może sugerować dość tajemnicze stwierdzenie żony o nieuleczalnej chorobie. Wybrany w 2004 roku do listy 100 najlepszych piłkarzy w historii Paolo, podobnie jak Maradona, odszedł zdecydowanie za szybko, co dobitnie podkreślił Giovanni Trapattoni, który stwierdził, że szybciej z tego świata powinni odchodzić nie piłkarze, a ich trenerzy. Świat włoskiego calcio po raz kolejny w krótkim czasie musi przeżywać żałobę, podobną do tej na cześć Diego.