Powtarzane przez kolejne pokolenia słynne przysłowie w swojej oryginalnej wersji odnosi się oczywiście do narodu węgierskiego, ale dziś z czystym sumieniem moglibyśmy je sparafrazować w sposób, w jaki ja pozwoliłem sobie to zrobić w tytule. Włosi są bowiem drugim najbardziej lubianym przez Polaków narodem według sondażu przeprowadzonego przez CBOS w lutym bieżącego roku. Nie może więc dziwić fakt, że przyjazd nad Wisłę aktualnie jednego z najrzetelniejszych i najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy sportowych na świecie wywołał niemałą ekscytację. Gianluca Di Marzio odwiedził nasz kraj i swoją postawą zdobył jeszcze większą sympatię oraz uznanie polskich kibiców piłki nożnej. A przy okazji zdradził kilka intrygujących historii.
Kobiety, wino i śpiew. Może nie jest to najbardziej wyszukana życiowa dewiza, ale każdy z nas choć w niewielkim stopniu chciałby jej zasmakować. Inną sprawą jest to, że nie każdy potrafi się do tego przyznać. Italia wydaje się miejscem idealnym do realizacji wyżej nakreślonego planu. Włoski styl życia i bycia, błękitne niczym koszulki narodowej reprezentacji niebo, na którym dumnie swoją pierś pręży piękne słońce, gościnność i ekspresja lokalnej społeczności, zachwycająca kuchnia, a na koniec najważniejsze - calcio. To wszystko sprawia, że mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego ustępują wyłącznie Czechom pod względem największego poziomu przychylności polskich obywateli pośród wszystkich innych obcych nacji.
Promienne włoskie uśmiechy i ichniejsza afirmacja życia niezwykle nam imponują. Być może nawet im trochę zazdrościmy, że my tak nie potrafimy. Bo co do tego, że tak nie potrafimy chyba nie ma większych wątpliwości, prawda? Ale kiedy mamy możliwość obcowania z włoską kulturą i skosztowania jej, nie trzeba nas do tego specjalnie namawiać. Tak też było ze spotkaniem z doskonale nam wszystkim znanym Gianlucą Di Marzio, zorganizowanym przez redakcję „Amici Sportivi”. W poniedziałek, 18 października, w warszawskiej Kinotece mieszczącej się w Pałacu Kultury i Nauki odbyła się konferencja z udziałem dziennikarza, na której miłośnicy włoskiego futbolu (ale nie tylko włoskiego) mieli okazję zobaczyć go na żywo, posłuchać, a nawet z nim porozmawiać i zgarnąć autograf.
„Calcio Merito” na salonach
Byliśmy tam oczywiście również i my - redakcja „Calcio Merito”. Co prawda, niestety nie w pełnym składzie, bo kilku naszych redaktorów z różnych, niezależnych od nich przyczyn, nie mogło nam towarzyszyć. Dla nas, na co dzień ściśle zajmujących się tematyką calcio, było to doświadczenie wyjątkowe. Spotkanie na żywo człowieka, którego transferowe doniesienia regularnie śledzi się przy pomocy mediów społecznościowych, raczej dla nikogo nie jest chlebem powszednim. Nawet dla czołowych polskich dziennikarzy „siedzących” w Serie A, czyli Piotra Dumanowskiego, Dominika Guziaka, Mikołaja Kruka czy Juliana Kowalskiego, których nie mogło tam zabraknąć.
Jednym z celów wizyty Gianluki Di Marzio w Polsce było promowanie swojej książki „Grand Hotel Calciomercato. Kulisy transferów piłkarskich”. Jak sama nazwa wskazuje, pozycja ta przedstawia mnóstwo frapujących faktów, ciekawostek i smaczków transferowych. Niejako odsłania ona kurtynę i ukazuje sposób funkcjonowania rynku transferowego od kuchni. Dziś dowiedzieliśmy się, że 11 listopada ukaże się zaktualizowana wersja tego dzieła, która ma szczególnie skupiać się na wydarzeniach z 2021 roku, czyli tych najbardziej aktualnych. Książkę w języku włoskim można zamawiać w przedsprzedaży już teraz.
Z kolei naszym osobistym gwoździem programu był moment, w którym jeden z naszych dwóch redaktorów naczelnych, Jan Rusinek, wręczył Gianluce Di Marzio wydany przez nas niedawno „Przewodnik Kibica Serie A” na sezon 2021/22. Kiedy patrzysz na tak znamienitą osobistość pozującą z projektem, w który włożyłeś ogrom ciężkiej pracy, wiesz, że było warto.
Nieszczęsny „Bobo” Vieri
Główną rozmowę z bohaterem wieczoru przeprowadzili Piotr Dumanowski i Marcin Nowomiejski. Di Marzio opowiadał między innymi o początkach swojej kariery dziennikarskiej w mediach lokalnych, związanych z niespełnionym marzeniem o zawodowej grze w piłkę, wpływie na nią swojego taty, Giovanniego Di Marzio, byłego dyrektora sportowego, a przede wszystkim trenera takich klubów jak Napoli, Genoa, Palermo czy Lecce. Mówił z dumą o tym, że jako pierwszy przekazał informację o przejęciu Bayernu Monachium przez Pepa Guardiolę, w co wiele osób za nic w świecie nie chciało mu uwierzyć, a także o swojej bodaj największej wpadce, gdy latem 2005 roku był przekonany, że Christian Vieri pożegna się z Interem Mediolan i dołączy do Juventusu, tymczasem następnego dnia za pośrednictwem oficjalnego klubowego komunikatu cały świat dowiedział się, że popularny „Bobo” zasili szeregi lokalnego rywala „Nerazzurrich”, Milanu.
Będąc w Polsce, kraju tak żywo interesującym się i zaangażowanym w piłkarski świat (pamiętajmy - mamy 38 milionów znawców piłki kopanej), urodzony w Castellammare di Stabia włoski żurnalista musiał nawiązać do stanu naszego rodzimego futbolu. W pewnym momencie wszedł nawet w dynamiczną wymianę zdań na ten temat z jednym z widzów mówiących po włosku. Swoją drogą, rozbudowane pytanie tego mężczyzny humorystycznie skwitował Dumanowski:
- Czyli ogólnie, chodzi o to, dlaczego jesteśmy w dupie. Jak jednak stwierdził sam Di Marzio, polska piłka nożna wcale nie jest w tak złej kondycji, jak niektórym maruderom się wydaje. Jako jeden z argumentów wskazał niesłabnącą popularność polskich piłkarzy w Serie A.
„Lewy” otarł się o Chelsea
- Bez kurtuazji - dla mnie Złotą Piłkę powinien wygrać Robert Lewandowski - stwierdził Di Marzio. Zdradził również, że w minionym letnim okienku transferowym parol na kapitana reprezentacji Polski zagięła Chelsea. Roman Abramowicz wyłożył na stół aż 140 milionów euro, ale Bayern zażądał uzupełnienia tej kwoty o kolejne 10 milionów euro, co nie spodobało się „The Blues” i spowodowało, że zwrócili się oni w stronę Romelu Lukaku.
W ostatnim czasie światowe media aż kipią od plotek o ewentualnym odejściu „Lewego” z Monachium po zakończeniu trwającej kampanii. Ma to rzecz jasna swoje uzasadnienie w wygasającym 30 czerwca 2023 roku kontrakcie 33-letniego snajpera. Zdaniem 47-letniego eksperta Sky Sport Polak zostanie w stolicy Bawarii i nie zmieni pracodawcy tego lata. Niepoprawnych marzycieli o oglądaniu Roberta w koszulce Realu, PSG czy Manchesteru City musimy zatem niestety zmartwić.
W jego snach wciąż Warszawa
Gianluca Di Marzio przy okazji swojej wizyty w Polsce został ugoszczony także przez Legię Warszawa (we wtorek) oraz Polski Związek Piłki Nożnej (w środę). Jak sam przyznał, był oczarowany otwartym w lipcu 2020 roku ośrodkiem treningowym Legia Training Center ulokowanym w podwarszawskich Książenicach. Porównał je nawet do centrum treningowego Tottenhamu, które odwiedził przed trzema miesiącami.
Natomiast w środę uznawany za nieprzebrane źródło transferowych informacji dziennikarz wkroczył w progi siedziby PZPN, gdzie z otwartymi ramionami przyjęli go rzecznik prasowy związku, Jakub Kwiatkowski, oraz p.o. dyrektora sportowego związku i były trener młodzieżowych reprezentacji Polski, Marcin Dorna. Di Marzio pod wpisem PZPN-u na Twitterze bezpośrednio podziękował za gościnę. Po polsku, co w jego przypadku nie jest niczym nadzwyczajnym. „Dziękuję za ciepłe przyjęcie i gościnność! Zawsze będę przyjacielem polskiej kadry narodowej!” - napisał Włoch.
Takie wydarzenia jak przyjazd autora „Grand Hotel Calciomercato. Kulisy transferów piłkarskich” do stolicy naszego kraju tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że calcio się odradza i ma się coraz lepiej. Zarówno w Polsce, jak i na całym świecie. Pozytywnie zakręconych na jego punkcie świrów, takich jak my, jest coraz więcej. I bardzo dobrze. Dlatego też jako redakcja „Calcio Merito” chcemy serdecznie podziękować Gianluce Di Marzio i „Amici Sportivi” za możliwość spotkania się z nim i poznania go osobiście. Było to niezapomniane przeżycie.
Grazie mille, Gianluca! Ci vediamo! Pozdro!