Bóg istnieje. I nosi włosy związane w kucyk – recenzja książki „Roberto Baggio włoski Bóg futbolu”

Recenzja maj 04, 2020

Niewielu było piłkarzy, których odejście z klubu wywołałoby trwające wiele godzin zamieszki. A jednak, chłopak który od dzieciństwa marzył tylko o jednym – grać w piłkę, był w stanie poruszyć całe miasto. Gdy kończył karierę wielu prosiło go aby tego nie robił, żeby to jeszcze przemyślał, tak go kochano. Piłkarz naznaczony jednym karnym, który odnalazł spokój w innej religii, na przekór swojej matce i większości kraju. To on, „divin codino”.

Autor książki Raffaele Nappi przedstawia nam wizerunek Baggio, role jego przyjaciela z boiska Stefano Borgonovo, z którym łączyła go kontuzja kolana i świetna boiskowa współpraca, ale też postać Christo Stoichkova i fantastyczny występ Bułgarów na Mistrzostwach Świata, czy wieloletni konflikt między Bergamo a Brescią. Sam dziennikarz oddaje co królewskie wszystkim kolegom po fachu, którzy zajmowali się bogiem futbolu, samemu nazywając książkę opowieścią na bazie ich materiałów, nie biografią. Faktycznie, można tak to nazwać, bo przeczytacie ją w dwie do trzech godzin. Bez chwili przerwy, bo nie będziecie mogli się oderwać.

Boski kucyk był z piłką nożną za pan brat od dziecka. Podbijał stopą wszystko co się dało i trenował uderzenia celując w lampę… czasami wybijając okna domu. W szkole nie był prymusem i często z niej uciekał, tylko po to żeby grać. Taki to był człowiek, nie liczyło się nic więcej, poza piłką.  Nic więc dziwnego, że jego nauczyciel powiedział kiedyś ojcu Roberto: „Gdyby książki były okrągłe, to mógłby być naszym nauczycielem”. Oczywiste jest też to, że był najlepszy wśród rówieśników.

Rzecz jasna nie ma tam jedynie sukcesów, są też wspomnienia o tym, jak kariera piłkarza mogła się zakończyć, zanim się zaczęła. Są też momenty słabości, kiedy zrezygnował ze strzelania karnego przeciwko ukochanej Fiorentinie czy czasy, gdy zwątpiono w niego, nazywając go „zmokniętym królikiem”. Autor poruszył też momenty, w których najlepszy zawodnik na świecie z roku 1993 mógł zginąć.

Niezależnie od tego, czy Baggio miał dobre dni czy nie, to kibice go kochali i zrobiliby wiele, byle tylko został w ich klubie. Najlepszym przykładem są ultrasi „Violi”, którzy nie mogąc się pogodzić z potencjalną stratą swojego ulubieńca, rozpoczęli atak na siedzibę klubu. Sprawa była na tyle poważna, że ultrasów wspomagali zwyczajni mieszkańcy. Tak ważny dla wszystkich we Florencji był ten zawodnik. Późniejsze jego występy w Serie A i w kadrze podczas mundiali sprawiły, że pokochał go cały kraj.

Książka ta jest obowiązkową pozycją dla tych, co o „kucyku” nie wiedzą nic, bowiem nie ma w niej wiele zza kulisowych anegdot. Co jednym może przeszkadzać, ale z drugiej strony, jak się pomyśli o Baggio, to w głowie widzimy obraz piłakrza, który szybko mknie z piłką do przodu. I tak właśnie czyta się tę książkę, szybko i przyjemnie. Na wielki plus i wyróżnienie zasługują grafiki, które zostały w niej wykorzystane. Są dla mnie po prostu fenomenalne. Niemniej jednak, jeśli chcecie zgłębić się w losy „divin codino”, to zachęcam do zajrzenia w biografie, które wypuszczał sam zainteresowany.

Michał Ratuszniak

Kibic Romy od dziecięcych lat. Pasją do włoskiej piłki zaraził mnie Tata, teraz ja zarażę was.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.