Był wrześniowy wieczór, kiedy świat zobaczył go po raz pierwszy. Eusebio Di Francesco ogłosił skład Romy na mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów. W podstawowej jedenastce pojawia się nowe nazwisko. 19-letni chłopak niedługo zadebiutuje w seniorskiej piłce w meczu z Realem Madryt na Estadio Santiago Bernabeu. Nazywa się Nicolo Zaniolo. Wówczas nikt nie mógł przypuszczać, że stanie się on jedną z najbarwniejszych postaci calcio.
Ale od początku. Nicolo Zaniolo przyszedł do Romy z Interu jako część opłaty za Radję Nainggolana. Jego kartę wyceniono wówczas na zaledwie 4,5 miliona euro. Kibice Giallorossich nie mieli więc żadnych oczekiwań wobec Włocha, a w żółto-czerwonej części Rzymu przeważało uczucie smutku po odejściu jednego z ulubieńców trybun.
Zaniolo musiał trochę poczekać na debiut w nowym klubie. Zanim to się stało, 1 września sensacyjnie otrzymał powołanie do seniorskiej reprezentacji Włoch. Włosi byli zaskoczeni decyzją selekcjonera, który od razu dostrzegł w nastolatku spory potencjał. To był szczególny miesiąc w życiu Zaniolo, ponieważ osiemnaście dni po otrzymaniu powołania, zadebiutował w Romie w meczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Później regularnie grał już na poziomie Serie A.
Jego pierwszym wielkim momentem był mecz z Sassuolo, 26 grudnia. Zaniolo grał wtedy jako skrzydłowy. Otrzymał podanie prostopadłe, wygrał pojedynek biegowy z Gian Marco Ferrarim, nawinął go do środka, a następnie położył jego oraz bramkarza, Andreę Consiglego, i podciął nad nimi piłkę do praktycznie pustej bramki. W tej akcji wykazał się finezją i inteligencją boiskową. Capolavoro. Spóźniony prezent świąteczny. Po przerwie noworocznej zaliczył trzy mecze z rzędu z udziałem bramkowym: gol z Torino, dwie asysty z Atalantą oraz gol z Milanem.
W lutym Roma trafiła na Porto w 1/8 finału Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu Giallorossi wygrali 2:1 po dwóch golach Nicolo Zaniolo. Numer 22 stał się najmłodszym Włochem w historii tych rozgrywek, który strzelił dwa gole w jednym meczu. Zespół ze stolicy Włoch odpadł jednak w rewanżu, po dogrywce. Chwilę później Zaniolo zadebiutował w reprezentacji Włoch, a w kwietniu do swojego dorobku dopisał bramkę w ligowym spotkaniu z Fiorentiną.
Debiutancki sezon Zaniolo zakończył się strzeleniem 6 goli i zanotowaniem 3 asyst. Nastolatek zachwycał szybkością i dryblingiem. Grał lepiej niż wskazywały na to jego liczby, co do teraz jest jednym z jego największych problemów. Włosi byli pod wrażeniem jego gry, a władze ligi wybrały go najlepszym młodym piłkarzem rozgrywek, dzięki czemu w kolejnym sezonie występował ze specjalną odznaką na koszulce.
Początek drugiego sezonu nie był udany. Na udział przy bramce w lidze Zaniolo czekał aż do dziewiątej kolejki. Świetny był natomiast przełom października i listopada 2019 roku. Zaczęło się od… Fabio Capello. Były trener Romy doradził Sebastiano Esposito, aby nie szedł drogą Zaniolo. To nie spodobało się ani fanom Giallorossich, ani samemu piłkarzowi. Kilka godzin po tej wypowiedzi strzelił gola w Lidze Europy przeciwko Borussii Moenchengladbach, a następnie wykonał cieszynkę zatykania uszu. To był początek jego mini-serii, bowiem w lidze jego gole przesądziły o wygranych z Milanem oraz Napoli. Na listę strzelców wpisał się także w dzielącym te mecze starciu z Udinese.
W pewnym momencie to właśnie Zaniolo, obok Nicolo Barelli, określano jako największy włoski talent. Był pewniakiem do wyjazdu na Euro, które miało się odbyć latem 2020 roku. W styczniowym meczu z Juventusem zerwał jednak więzadła krzyżowe w kolanie. Na własnej połowie rozpoczął indywidualną akcję, przedryblował dwóch lub trzech rywali, aż znalazł się pod polem karnym Bianconerich, gdzie Adrien Rabiot popchnął go prosto na Matthijsa de Ligta. W tym samym spotkaniu więzadła krzyżowe w kolanie zerwał też Merih Demiral. Murawa na Stadio Olimpico jest fatalna i już kilkukrotnie zebrała swoje żniwa. Przekonał się o tym również Federico Chiesa.
We Włoszech wybuchła pandemia Covid-19, co zatrzymało rozgrywki na dwa miesiące. Jednocześnie Euro zostało przesunięte na następny rok, więc Zaniolo mógł odetchnąć z ulgą. W tamtej chwili czuł, że nie ominie go wielki turniej. Jego pauza trwała „tylko” pół roku, więc załapał się jeszcze na końcówkę sezonu.
Wśród kibiców pojawiało się sporo wątpliwości, czy piłkarz bazujący w takim stopniu na motoryce, nie straci swojego największego atutu. Zaniolo rozwiał je w meczu ze SPAL Ferrara, kiedy strzelił najpiękniejszego gola w swojej dotychczasowej karierze. Burzliwy sezon zakończył z dorobkiem 8 goli i 3 asyst. Liczył, że problemy zdrowotne już za nim.
Na początku września 2020 roku, przed sezonem ligowym, Zaniolo wychodzi na mecz z Holandią w Lidze Narodów. Przy jednej z akcji w środku pola niefortunnie zderzył się z Donnym van de Beekiem. Już wtedy wiedział. Koszmar się powtórzył. W ciągu dziewięciu miesięcy po raz drugi zerwał więzadła krzyżowe w kolanie.
Kampania 2020/21 praktycznie została wymazana z jego kariery. Cały czas spędził na rehabilitacji. Przez rok wyraźnie wzmocnił swoją sylwetkę, nabrał masy mięśniowej. Na Euro nie zdążył. Jego koledzy zostali mistrzami Europy, a on oglądał ich tylko w telewizji.
Roma wspierała go przez cały ten czas. Cierpliwie na niego czekała licząc, że odwdzięczy się jej na boisku. Zaczęło się w najlepszy możliwy sposób. Nicolo Zaniolo strzelił gola na Stadio Olimpico w meczu eliminacji Ligi Konferencji Europy z Trabzonsporem. Piłka wpadła do bramki, a Włoch upadł na murawę – tym razem nie z powodu urazu. Zaniolo popłakał się po tym trafieniu. Przeszedł długą drogę, by znów znaleźć się w tym miejscu. Kibice z ulgą mogli odpowiedzieć spikerowi, że gola strzelił właśnie Zaniolo.
Jose Mourinho zmienił mu pozycję. Zaniolo był wystawiany w dwójce napastników z Tammym Abrahamem lub za plecami Anglika, jako jeden z dwóch ofensywnych pomocników. W rozgrywkach ligowych rozegrał dwa wielkie mecze: z Atalantą (gol i asysta) oraz z Empoli (gol i asysta). Sezon 2021/22 w jego wykonaniu zapamiętamy jednak ze świetnych występów w europejskich pucharach. Zaniolo uwielbia te „europejskie noce”. W ćwierćfinale LKE Roma mierzyła się z Bodo/Glimt, które było jej zmorą w tych rozgrywkach. Przegrana 1:6 i remis 2:2 w fazie grupowej oraz przegrana 1:2 w pierwszym meczu fazy pucharowej. W rewanżu Giallorossi wygrali 4:0. Nicolo Zaniolo skompletował hat-tricka, stając się najmłodszym piłkarzem Romy w europejskich pucharach, któremu się to udało. Murawę opuszczał przy owacji na stojąco. Oczywiście, można mówić o klasie rywala, ale dla Romy naprawdę była to rywalizacja wagi ciężkiej.
Później Giallorossi wyeliminowali Leicester City, a na drodze do sięgnięcia po trofeum stała już tylko jedna przeszkoda, Feyenoord. W finale padł zaledwie jeden gol. Jego autorem był Nicolo Zaniolo. Młody Włoch swoim strzałem dał Romie pierwszy puchar od 14 lat. Numer 22 tym samym na stałe zapisał się w historii klubu. Liga Konferencji Europy nie cieszy się zbyt dużym szacunkiem wśród kibiców mocniejszych klubów, ale dla Romy, po tylu suchych latach, był to wyjątkowy dzień. Feta po zdobyciu europejskiego trofeum trwała trzy dni. Rzym długo nie mógł zasnąć. Nicolo Zaniolo odwdzięczył się Romie w najlepszy możliwy sposób. Sezon zakończył się dla niego najlepszymi liczbami w karierze, miał bezpośredni udział przy 17 golach (8+9).
W obecnym sezonie nic się nie zmieniło. Zaniolo przeważnie zawodzi w lidze, ale w Europie daje dużo. Praktycznie w pojedynkę wygrał Romie kluczowy mecz o wyjście z grupy Ligi Europy z Łudogorcem Razgrad – strzelił w nim gola i wywalczył dwa rzuty karne, a Giallorossi wygrali 3:1 i w fazie pucharowej zmierzą się z Salzburgiem.
Analizując NZ pod kątem piłkarskim można powiedzieć, że jego problemem jest po prostu regularność. Gdy gra dobrze, robi to seriami. Potem znowu zacina się na dłuższy czas i wywołuje irytację. Ale nadal ma tylko 23 lata.
Nicolo Zaniolo do tej pory rozegrał 124 mecze w barwach Romy i miał bezpośredni udział przy 42 bramkach – 24 gole i 18 asyst. W oczy rzuca się natomiast dysproporcja między bilansem ligowym a tym europejskim.
Serie A:
91 meczów
23 udziały przy bramkach
13 goli
10 asyst
Europejskie puchary:
29 meczów
18 udziałów przy bramkach
11 goli
7 asyst
Nicolo Zaniolo nie można oceniać tylko na podstawie umiejętności piłkarskich. Poza liczbami w lidze czy regularnością, jego problemem jest też głowa. Już na początku kariery przykleił do siebie łatkę symulanta, której do teraz nie może od siebie odkleić. Sędziowie traktują go inaczej, niż całą resztę. Obrońcy przeciwnika w pojedynkach z Zaniolo mogą sobie pozwolić na więcej. Dużym problemem Zaniolo są też kartki. Zdobywa ich naprawdę dużo, praktycznie w każdym sezonie jest w czołówce tej statystyki, mimo że przecież nie gra ostro. To efekt częstego kwestionowania decyzji sędziów, a także braku chłodnej głowy, jak ostatnio w meczu z Real Betis, kiedy bez piłki kopnął rywala i wyleciał z boiska. Zaniolo nadal jest dzieckiem i nawet Jose Mourinho nie potrafi go zmienić w tej kwestii. Bardziej uszczypliwi obserwatorzy od jakiegoś czasu porównują licznik udziałów przy bramkach z licznikiem kartek.
W swojej karierze Nicolo Zaniolo obejrzał już:
– 37 żółtych kartek
– 2 bezpośrednie czerwone kartki
– 1 czerwoną kartkę za dwie żółte
Zaniolo jest lubiany tylko przez kibiców jego klubu. Reszta ligi go nienawidzi. Pod względem charakteru czasami jest porównywany do Mario Balotellego. Na jego niekorzyść działa też kontrowersyjne życie prywatne.
Co mercato kibice Romy muszą mierzyć się z plotkami o transferze Nicolo Zaniolo do Juventusu. Ostatnio był też temat Milanu. Według włoskich mediów pojawiały się oferty wynoszące 40-50 milionów euro. Zaniolo stałby się jednym z najdrożej sprzedanych zawodników w historii klubu. To sytuacja niewygodna dla kibiców Romy, którzy go kochają, traktują niemal jak wychowanka, ale jednocześnie mają świadomość, że Zaniolo nie daje tyle, ile powinien lub tyle, na ile jest wyceniany. Przed tym sezonem to Jose Mourinho prosił zarząd o zatrzymanie młodego Włocha. Rodzina Friedkinów spełniła prośbę Portugalczyka. Pojawiają się jednak coraz mocniejsze przesłanki, że już nie warto czekać…