Takie pytanie jak w tytule tego tekstu zadawali sobie angielscy dziennikarze po przegranym z Włochami meczu na Mistrzostwach Świata w 2014 roku. Nic dziwnego, dwudziestoczteroletni wówczas Matteo brylował w przeciętnym Torino, którego większość kibiców angielskich zapewne nie kojarzyło. Rok później grał już na wyspach, a w 2019 powrócił do Włoch i po raz kolejny, przy okazji jego odejścia, angielskie gazety mogłyby dać tytuł "Kim jest Darmian?". Zatem odpowiadam wam!
Darmian urodził się w Legnano 2 Grudnia 1989 roku. Karierę rozpoczynał w mniejszych klubach w Mediolanie, skąd trafił do młodzieżowej ekipy Milanu, gdzie w wieku 17 lat zadebiutował. Głównie grywał w Primaverze, czasami wchodząc pod koniec spotkań w Serie A. Poważne granie zaczął dopiero na wypożyczeniu w Padovie, gdy skończył 20 lat. Pół roku w Serie B pozwoliło mu wywalczyć transfer do najwyższej klasy rozgrywkowej, do grającego w Lidze Europy Palermo. Tam jednak się nie przebił, grywał rzadko i został ponownie wypożyczony do Serie B, tym razem do Torino.
To właśnie w Turynie dostał pełne zaufanie i mógł regularnie grać w piłkę, co pozwoliło rozwinąć mu skrzydła. Zagrał 34 spotkania w całym sezonie i wywalczył ze swoją drużyną awans do klasy wyżej. Ventura był tak z niego zadowolony, że sprowadził go po skończeniu wypożyczenia. I tak zaczął się spełniać sen o byciu podstawowym piłkarzem klubu z Serie A. W pierwszym sezonie zagrał 30 spotkań i pomógł swojej drużynie utrzymać się w lidze. W kolejnym zagrał w 37 spotkaniach (jeden mecz pauzował za kartki) i tylko raz był zmieniony, zagrał aż 36 meczów w pełnym wymiarze czasowym, doprowadzając swój zespół do europejskich pucharów.
Najważniejszym (jak się później okaże) momentem w karierze Darmiana był mundial w 2014 roku. Fakt, że był to turniej w którym obrońca wówczas Torino zaprezentował się najlepiej, szkoda że Włosi źle wspominają ten turniej, trzy mecze i do domu. I tak, z przeciętnie grającej kadry Italii, to właśnie Darmian się wybił. Warto dodać, że za tamten rok dostał "Pallone Azzurro" - Niebieską Piłkę, nagrodę dla najlepszego włoskiego piłkarza w danym roku. Ale jak to mówi przez wielu uznawany za najlepszego w swoim fachu, a w Rzymie znienawidzony, Monchi: Nie kupuje się piłkarza po udanym występie na wielkim turnieju. I faktycznie Matteo został w klubie z Turynu, ale tym razem jego poczynania na boiskach Serie A i Ligi Europy, śledziło jeszcze więcej skautów.
Sezon 2014/2015 był dla włoskiego obrońcy przełomowy. Granie na dwóch frontach w lidze i europejskich pucharach, nie było dla niego problemem. Rozegrał wtedy 47 spotkań, był filarem swojej drużyny, przywdział nawet raz opaskę kapitana. Mocno pomógł zespołowi dotrzeć do 1/8 finału LE, strzelając bramkę i asystując w wygranym meczu rewanżowym z Athletic Bilbao. Nic dziwnego, że po sezonie odezwali się do niego agenci Manchesteru United. W dwa sezonu rozegrał ponad siedem tysięcy minut, imponował płucami ze stali, świetną techniką, ciągiem na bramkę, ale też inteligentnym ustawianiem się w obronie i świetnymi przejściami między formacjami. Dodatkowo nie łapał kontuzji, co było niesamowicie ważne, w kontekście grania w takim zespole jak Czerwone Diabły.
Początek w drużynie z Old Trafford Włoch mógł zaliczyć do udanych. Debiut w meczu z Tottenhamem, osiemdziesiąt minut na boisku i zwycięstwo. Później zagrał w pięciu kolejnych sierpniowych spotkaniach i jego postawę docenili kibice, wybierając go na piłkarza miesiąca Manchesteru. Początek był piękny, jednak United Van Gaala było zespołem grającym nierówno. Do tego piłkarz zaczął łapać lekkie kontuzje i opuszczać mecze. Swoją pierwszą i jedyną bramkę w Manchesterze zdobył pod koniec sezonu w starciu z Crystal Palace, dorzucając dodatkowo do tego premierową asystę. Problemy Darmiana zaczęły się w następnych sezonie, gdy do klubu przyszedł Jose Mourinho. Portugalczyk od początku stawiał na Valencie, odstawiając Darmiana od grania aż na dziesięć kolejek ligowych. Dopiero kontuzja Ekwadorczyka pozwoliła Włochowi wskoczyć do składu na dwa mecze. Po powrocie podstawowego dla Mou prawego obrońcy, Matteo grał na zmianę z Daleyem Blindem na lewej stronie boiska. Żaden z nich nie potrafił przekonać Jose, więc musieli liczyć na dobry humor trenera lub dobrą postawę na treningach i w meczach. Dla Darmiana na pewno to był duży cios, jeszcze niedawno prezentował się świetnie, lubił grać na wahadle, biegać w te i z powrotem od obrony do ataku, a tu gra czwórką z tyłu i to u jednego z najlepszych taktyków od gry w defensywie, nic dziwnego więc, że Włoch zaczął się sypać. Jednak trzeba oddać mu to, że zagrał w Lidze Europy w obydwu starciach półfinałowych i w finale, pomagając Czerwonym Diabłom sięgnąć po tytuł.
W kolejnym sezonie kariera na wyspach Włocha legła totalnie w gruzach, grał tylko z konieczności, nawet jako środkowy obrońca. Ostatecznie zebrał w Premier League zaledwie lekko ponad 400 minut, a w całym sezonie 1000. Sezon później, ostatni w Anglii, spędził głównie na leczeniu kontuzji i graniu "od święta". Mourinho oczywiście go pomijał, a po odejściu The Special One, jego zastępca Solskjear nie dał Matteo szansy. Po trzech latach spędzonych na wyspach, Włoch wrócił do Serie A, tym razem do Parmy.
Jak tylko dołączył do zespołu, to zaczął grać i można było zobaczyć u niego radość z przebywania na boisku. Ponownie, jak na początku kariery, po paru sezonach grania ogonów, ktoś mu zaufał. On to zaufanie spłacił, zagrał w 33 meczach w lidze i pomógł zespołowi, który całkiem niedawno zbankrutował, zająć miejsce w środku tabeli. Po trzech meczach aktualnego sezonu w Emilia-Romania Matteo dostał szansę od Antonio Conte w Interze. Przeszedł tam bez namysłu i zaczął swój marsz (który nadal trwa) po Mistrzostwo Włoch z nerazzurrimi. Oczywiście ostatnie zdanie jest nieco żartobliwe, bo Matteo jest raczej członkiem szerokiego składu, aniżeli podstawowym zawodnikiem, ale i tacy są w klubie potrzebni, szczególnie w momentach w których trzeba dać odpocząć najważniejszym zawodnikom.
I tak, od nieznanego w Anglii i jednego z największych talentów włoskich w swoim szczycie umiejętności, do, ponownie, nieznanego w Anglii, ale za to przyszłego Mistrza Włoch z Interem, największym rywalem klubu, którego jest wychowankiem. Los bywa przewrotny Panie Darmian!