Włoskie perypetie Pucharu Narodów Afryki 2022

3-5-2 Anyszka sty 21, 2022

Sporo piłkarzy z włoskiej Serie A opuściło w styczniu swoje kluby. Nie mówię tu jednak o skutkach mercato, które od lata drenuje je z najlepszych przedstawicieli. Mam tu na myśli bardzo ważną dla afrykańskich zawodników możliwość reprezentowania swojego kraju na wielkiej imprezie. Mowa tu bowiem o Pucharze Narodów Afryki, który zakończył wczoraj fazę grupową. Sprawdźmy zatem, jak poszło w niej bohaterom naszej ulubionej ligi.

Grupa A: Anguissa i Hongla (Kamerun)

Grupa, w której znaleźli się gospodarze - Kameruńczycy nie obfitowała we włoskich ligowców. W zasadzie znalazło się w niej dwóch piłkarzy, których znamy z boisk Serie A: Andre - Frank Zambo Anguissa z Napoli i Martin Hongla z Hellasu Werona. O ile po piłkarzu z MarcAntonio Bentegodi trudno było oczekiwać regularnej gry z racji lepszych od siebie przeciwników, tak już kibice Napoli oglądając mecze Kamerunu i Anguissy wyglądali przynajmniej podobnego, jak w klubie poziomu.

foto: Commons Wikimedia

Anguissa miał w reprezentacji jeszcze więcej obowiązków, niż w barwach Napoli. O ile w zespole Spalettiego odpowiada bardziej za przejęcia piłki, neutralizowanie zagrożenia w środku pola, ponieważ ma obok siebie bardziej kreatywnych piłkarzy, tak już u Toniego Conceicao w zasadzie jest on najważniejszym ogniwem w linii pomocy.

Większość piłek przechodziła przez Anguissę, a on po tym niemal natychmiast rozgrywał akcje na skrzydła. Skuteczność jego gry potwierdza procent celnych zagrań, który w żadnym meczu nie zszedł poniżej 85%, a najlepiej to wyglądało w meczu z Wyspami Zielonego Przylądka, gdzie ten procent wyniósł 89%. To wszystko niewątpliwie pomogło Kamerunowi grać niewątpliwie najlepszą do tej pory na turnieju piłkę.

Paradoksalnie jednak to Hongla zagrał lepiej od Anguissy w meczu z Etiopią, gdzie obaj odpowiadali za środek pola. Portal fotmob.com dał mu notę 7,9, ponieważ zagrał na podobnym do kolegi z Napoli poziomie, a na dodatek dołożył do dobrego występu asystę.

Grupa B: Koulibaly, Mbaye, Keita Balde, Ballo - Toure (Senegal), Diawara (Gwinea)

Grupa B rozczarowała mnie bardzo przede wszystkim postawą głównego faworyta, Senegalu. Generalnie ci, którzy byli uznawani za kandydatów do końcowego triumfu rozczarowywali, natomiast nikt nie przypuszczał, że ten syndrom dopadnie również ekipę Aliou Cisse. Można ich usprawiedliwić tym, że kadrę już na początku przetrzebił Covid - 19, ponieważ wyeliminował on Kalidou Koulibaly'ego, czy Edouarda Mendy'ego. Brak tych dwóch piłkarzy był odczuwalny przede wszystkim w sposobie gry tego zespołu.

Wrócili oni dopiero na ostatni mecz przeciwko Malawi, które mimo to zaskoczyło Senegalczyków bardzo mocno. Generalnie podopieczni Cisse męczyli się okrutnie na boisku, ale i pogodą w Kamerunie, ponieważ podczas ich pierwszego meczu temperatura powietrza dochodziła do 34 stopni Celsjusza. Jedyną bramkę strzelili oni dopiero w 97 minucie meczu z Zimbabwe i z tym dorobkiem wyszli z pierwszego miejsca.

Trudno mi cokolwiek powiedzieć o grze Koulibaly'ego, ponieważ jeden rozegrany mecz na takim turnieju nie jest wyznacznikiem większej dyspozycji. Na pewno na plus można wyróżnić Fode Ballo - Toure, który gdy grał, to nie przypominał siebie z niektórych "występów" w Milanie, lecz był spokojnym i pewnym punktem defensywy Senegalu. Rozczarował z kolei Keita Balde, który nie wniósł niczego do ofensywy, a był bardziej uosobieniem fatalnego Cagliari z tego sezonu. Podobnie można opisać grę Ibrahimy Mbaye, który dwukrotnie na prawej stronie nie zachwycił.

Amadou Diawara, piłkarz Gwinei i Romy z kolei zagrał dwa spotkania, które pokazały brutalnie, dlaczego nie jest jednym z pierwszych wyborów Mourinho. Nie dał on bowiem nic od siebie, co mogło by przekonać Portugalczyka do zmiany swojej obiekcji na temat dawania szans byłemu piłkarzowi Napoli. Zawodnik, który powinien nadawać ton kadrze Gwinei był momentami jej hamulcowym.

Grupa C i D: Amrabat (Maroko); Aina, Ebuehi (Nigeria)

Przyspieszając nieco naszą podróż po fazie grupowej i występach włoskich ligowców w Pucharze Narodów Afryki poruszymy jednocześnie przedstawicieli dwóch grup: C i D. W tej pierwszej jedynym przedstawicielem Serie A był Sofian Amrabat z Fiorentiny, w której akurat wiele nie gra za kadencji Vincenzo Italiano. W pierwszym meczu przeciwko Ghanie trener Halilhodzić potwierdził niejako to, co widzi trener Violi, ponieważ dał mu jedynie minutę gry. W kolejnych meczach jednak już nie schodził z boiska nawet na chwilę i w 1/8 finału powinno być to kontynuowane.

Amrabat był ustawiany w meczach z Komorami i Gabonem w środku pola i tam akurat dobrze wykonywał swoją pracę. W tym pierwszym spotkaniu nawet pełnił rolę defensywnego pomocnika, co w jego przypadku jest sporą rzadkością. Radził sobie jednak na tyle dobrze, że zyskał status nietykalnego w składzie Halilhodzicia, a to, patrząc na jego sposobność do konfliktów z zawodnikami (casus Ziyecha) jest niekoniecznie oczywiste.

foto: Commons Wikimedia

Z kolei w grupie D Nigeryjczycy brutalnie odarli resztę drużyn ze złudzeń o pierwszym miejscu w tabeli. Pokazali oni świetną piłkę, którą podobnie, jak tą Kamerunu świetnie mi się oglądało. Komplet punktów i jedna stracona bramka tylko to potwierdzają wraz z bardzo dobrą formą Oli Ainy. W meczu z Egiptem według wspomnianego wcześniej FotMobu był nawet najlepszym piłkarzem na boisku, co potwierdzają jego świetne wejścia ofensywne, czy solidna gra w obronie.

Aina zagrał dwa mecze, natomiast w ostatnim z Gwineą Bissau zastąpił go Tyronne Ebuehi, czyli piłkarz Venezii. Nie było to jednak spektakularne zastępstwo, ponieważ widać było w nim brak pewności siebie, potwierdzoną dwoma faulami i kilkoma przegranymi pojedynkami, zatem z pewnością można stwierdzić, że raczej Ainy nie wygryzie.

Grupa E i F: Bennacer, Ounas (Algieria); Kessie, Junior Traore, Akpa Akpro, Boga (WKS); Coulibaly (Mali); Omar i Ebrima Colley, Darboe, Barrow (Gambia)

Grupa E odznaczyła się gigantycznym rozczarowaniem dla mistrzów Afryki, Algierii, która nie dość, że przegrała pierwszy raz od 37 spotkań, to odpadła z turnieju po fazie grupowej. Rozczarował tu między innymi Ismael Bennacer, który był zdecydowanie jednym z najgorszych piłkarzy Algierii na tym turnieju. Nie wychodziło mu nic, a dobitnie pokazał to mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej, gdzie miejsce w szeregu pokazał mu jego kolega z Milanu, Franck Kessie.

foto: Commons Wikimedia

Bennacer przegrywał sporo pojedynków z rywalami, a i nie wniósł zarazem nic konkretnego do ofensywy Algierczyków, która wyglądała dramatycznie porównując do turnieju, w którym wygrali PNA. Powiedziałbym, że do niego brutalnie poziomem nawiązał piłkarz Napoli, Adam Ounas, ale to byłoby nadużyciem, bowiem trener Djamel Belmadi ani razu nie posadził go nawet na ławce rezerwowych.

Wspominałem, że miejsce Bennacerowi w szeregu pokazał Franck Kessie. To prawda, ale sam piłkarz Milanu w tym turnieju miewał słabsze chwile, szczególnie w pierwszym meczu przeciwko Gwinei Równikowej, gdzie momentami mocno irytował swoją grą. Z czasem jednak jego forma rosła, a apogeum osiągnęła właśnie w meczu z Algierią Bennacera. Oprócz gola w tamtym spotkaniu Kessie dołożył cechy przywódcy, których jak mało kto potrzebuje teraz Milan w obliczu licznych absencji. Umiejętne zarządzanie kolegami z drużyny, dobra gra w środku pola i spokój na boisku dały Iworyjczykom pierwsze miejsce w grupie E.

Pozostałym reprezentantom "Słoni" nie szło już tak dobrze, ale tu należy lekko sprostować sytuację. Jean - Daniel Akpa Akpro w zasadzie nie miał okazji pokazać czegokolwiek, ponieważ został wycofany z turnieju z powodu problemów z sercem zdiagnozowanych już w Kamerunie. Jeremie Boga nie dostał nawet minuty od Patrice'a Beaumelle'a, natomiast Hamed Junior Traore zagrał 17 minut i wiele w nich nie pokazał.

Wreszcie dochodzimy do grupy F, w której szczególnie w ekipie sensacyjnego debiutanta, Gambii mieliśmy sporo reprezentantów Serie A. Zanim jednak do nich przejdziemy warto wspomnieć i to dosłownie, że grał w zespole Mali Lassana Coulibaly z Salernitany, ponieważ dostał ledwie 54 minuty gry i pokazał w nich mniej więcej to, co jego klubowy zespół do tej pory w lidze, czyli sporą słabość.

foto:Commons Wikimedia

Gambijczycy natomiast zaskoczyli wszystkich przede wszystkim pokonując Tunezję na koniec fazy grupowej. Rozczarował mnie osobiście w tym meczu Musa Barrow, który irytował fatalnymi strzałami z zupełnie nieprzygotowanych pozycji. On oczywiście był punktem, wokół którego toczyły się akcje Gambii i przez niego przechodziły niemal wszystkie piłki. Trudnym do przejścia w obronie zawodnikiem był z kolei Omar Colley, co było niewątpliwie zaskoczeniem patrząc na dyspozycję obrony Sampdorii w tym sezonie, natomiast w Kamerunie Colley spisywał się bardzo dobrze.

Nieco mniejszy wpływ na grę Gambii mieli z kolei Ebrima Colley i Ebrima Darboe. Reprezentant Romy oczywiście ma jeszcze czas, podobnie jak rok starszy Colley, natomiast skoro Mourinho zwraca coraz częściej uwagę na Gambijczyka, to wypadałoby potwierdzić decyzje trenera na niwie reprezentacyjnej.

Ogółem był to różnoraki turniej dla naszych ulubieńców z włoskiej Serie A. Dla jednych dość słodki, jak dla Kessiego, czy Anguissy, a dla innych bardzo gorzki, jak choćby dla Bennacera. Warto jednak śledzić te rozgrywki dalej, ponieważ można dostrzec naprawdę ciekawych piłkarzy, którzy wkrótce mogą naszą ulubioną ligę zasilić.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.