Z ziemi polskiej do Włoch (8. kolejka)

Polacy w Italii lis 24, 2020

Zgodnie z tym co zapowiadałem w poprzednim podsumowaniu, tym razem skupiłem się na Polakach z niższej klasy rozgrywkowej we Włoszech i to o ich występach przeczytacie większe opisy, niestety z racji tego, że w drugiej lidze włoskiej dużo meczów rozgrywa się o tej samej porze i ciężko jest znaleźć streamy w Polsce, to nie jestem w stanie obejrzeć każdego meczu, ale starałem się jak mogłem, by jak najlepiej oddać wam obraz gry naszych rodaków. Zapraszam!

Serie B

Jagiełło Filip (Brescia):
Wszedł na boisk w pięćdziesiątej szóstej minucie, akurat po straconym golu, więc musiał pomóc drużynie gonić wynik - co poniekąd mu się udało. Co prawda jego wejście nie było idealne i zaliczył trochę strat, ale w ostatniej akcji meczu to on dośrodkował piłkę w pole karne, gdzie po niemałym zamieszaniu wpadła ona ostatecznie do bramki, dając remis drużynie Polaka.

Łabojko Jakub (Brescia):
Drugi z Polaków w Brescii wystąpił od początku i pokazał się z niezłej strony. Pokazywał się do rozegrania, posyłał długie piłki do przodu i to ze znakomitą skutecznością, do tego twardo i pewnie grał w obronie. Co prawda kilka razy go przedryblowano, ale Polak częściej wygrywał niż przegrywał pojedynki z rywalami. Do tego dobrze się ustawiał i współpracował z kolegami z linii pomocy.

Żurkowski Szymon (Empoli):
Drugi raz w tym sezonie znalazł się na ławce rezerwowych i nawet wszedł na boisko... Szkoda, że w dziewięćdziesiątej minucie.  Nie miał żadnego kontaktu z piłką, a dodatkowo zaraz po zmianie, Empoli straciło gola na 2-2, choć Szymon nie był w niego zamieszany.

Parzyszek Piotr (Frosinone):
Wszedł na ostatnie piętnaście minut meczu i niewiele zrobił. Próbował się pokazywać, ale niewiele wniósł do gry swojego zespołu. Miał jedną okazję, ale ostatecznie nie trafił.

Szymiński Przemysław (Frosinone):
Początek meczu miał całkiem udany, dobrze się ustawiał, pewnie wybijał piłki, zablokował jeden groźny strzał, który prawdopodobnie skończyłby się bramką i starał się pokazywać do rozegrania, żeby pomóc zespołowi w graniu piłką. Przy pierwszej straconej bramce do końca krył swojego zawodnika, więc pretensji do niego nie można mieć. Jednak druga bramka to za duża bierność w bronieniu Szymińskiego, jakby trochę grał na alibi, czekając co zrobi rywal. A jego przeciwnik dostrzegł kolegę z drużyny i obsłużył go świetnym podaniem, co doprowadziło do drugiej bramki. Wystarczyło więcej ruchu, doskok, skrócenie kąta, ale stanie bez wywierania presji to było za mało, jest z czego wyciągać wnioski na kolejne mecze.

Stępiński Mariusz (Lecce):
Od początku meczu Polak był aktywny na boisku i tworzył przestrzeń dla kolegów, ale i samemu brał grę na siebie. Nie bał wdawać się w pojedynki ze swoimi rywalami, brał ich na plecy, świetnie odciągał obrońców, co skutkowało później bramkami dla zespołu. Oddał kilka groźnych strzałów, jednak w tym meczu to jego koledzy brylowali, a Mariusz dorzucił "jedynie" asystę do swoich statystyk. Ktoś by powiedział, że udział przy jednym golu na siedem to trochę mało dla napastnika, ale Stępiński wykonywał kawał dobrej roboty bez piłki. Z boiska zszedł w siedemdziesiątej pierwszej minucie.

Jaroszyński Paweł (Pescara):
Nie został powołany na mecz ze Spal.

Chrzanowski Adam (Pordenone):
Nie zagrał w meczu z Monzą.

Musiolik Sebastian (Pordenone):
Wszedł w mecz perfekcyjnie, strzelając bramkę już w dwudziestej sekundzie spotkania, pewnym uderzeniem pokonał bramkarza rywali. Dalsza część pierwszej połowy była pod dyktando zespołu Polaka, ale nie udało się podwyższyć prowadzenia. W drugiej połowie to Monza przeszła do ataku, przez co Musiolik pracował raczej w defensywie, kilka razy faulując swoich przeciwników. Warto zauważyć, że to drugi mecz pod rząd z bramką dla polskiego zawodnika, który na boiskach Serie B zaczyna czuć się lepiej z każdym kolejnym meczem.



Cionek Thiago (Reggina):
Polak całkiem nieźle sobie radził zarówno w krótkim jak i długim rozegraniu i pojedynkach powietrznych. Cały mecz grał równo, ale końcowy atak rywali, którzy przez całą połowę grali w przewadze, zakończył się dwiema straconymi bramkami, przy których ciężko winić polskiego zawodnika.

Dziczek Patryk (Salernitana):
Wszedł na początku drugiej połowy i zapewnił swojej ekipie względny spokój w tyłach. Co prawda nie był to przebojowy występ, a raczej ciche wykonywanie brudnej roboty. Polak wyglądał lepiej od Capezziego za którego wszedł, więc występ może zaliczyć do udanych.

Kupisz Tomasz (Salernitana):
Mało widoczny przez cały mecz, ale kluczowy w obydwu sytuacjach bramkowych. Kupisz w meczu z Cremonese harował głównie w defensywie, zaliczył kilka udanych odbiorów i wygrał parę pojedynków główkowych. Nie brał udziału w wielu akcjach ofensywnych swojego zespołu, ale to on świetnie zachował się przy pierwszej bramce, kiedy uwolnił się w narożniku pola karnego od rywala i podał do niekrytego kolegi, który zaliczył asystę przy wyrównującym trafieniu. Później to znowu Polak świetnie wyskoczył do główki i strzelił bramkę dającą prowadzenie jego drużynie, które cała ekipa dowiozła do końca. Polak przed zejściem z boiska w osiemdziesiątej szóstej minucie dostał żółtą kartkę, która była dosyć kontrowersyjna, ale z sędziami się nie dyskutuje, najważniejsze jest to, że Kupisz odwalił kawał dobrej roboty!

Salamon Bartosz (Spal):
Polak w przekroju całego meczu nie miał za dużo pracy, rywale oddali jeden celny strzał i raz mogliby mieć karnego po starciu Salamona z Asencio, ale sędzia odgwizdał spalonego. Za to w podziałał w ofensywie i strzelił bramkę po rzucie rożnym, która zapewniła jego zespołowi spokój, co później zaowocowało kolejną bramką. Bartek pokazywał się do gry, był pewny w swoich zagraniach i zagrał najlepiej z całego bloku defensywnego swojej drużyny.

Serie A

Glik Kamil (Benevento):
Jego zespół dowiózł czyste konto w meczu z Fiorentiną, do czego przyczynił się Kamil, ale mógł też być tym, który zepsułby cały wysiłek Benevento, gdy pozwolił Vlahoviciowi na strzał z bliskiej odległości. Na jego szczęście bramkarz był na posterunku i skończyło się tylko na strachu. Glik zagrał przyzwoite spotkanie, pokazywał się do gry, posłał dwie ładne długie piłki, ale trochę odstawał w pojedynkach w powietrzu czy jeden na jeden.

Skorupski Łukasz (Bologna):
Przy bramce dla Sampdorii mógł zachować się nieco lepiej, strzał leciał w niego, a mimo to piąstkował nad siebie w bramkę, choć trzeba oddać, że uderzenie było bardzo mocne. Dalsza część spotkania przebiegła Polakowi spokojnie, miał pojedyncze interwencje przy wrzutkach czy długich piłkach, a gracze Sampdorii nie stworzyli mu większego zagrożenia.

Walukiewicz Sebastian (Cagliari):
Polak zagrał poprawny mecz, choć jego zespół uległ 2-0. Walukiewicz dobrze operował piłką przy nodze, czego dowodzi 100% skuteczności podań na koniec spotkania. Do tego dobrze się ustawiał, wybijał piłkę, przerywał akcje Juventusu zarówno wślizgami, jak i ustawianiem się na linii podań. Niestety to było za mało by utrzymać korzystny wynik, gdyż mimo starań bramkarza, to koledzy z defensywy nie pomagali.

Reca Arkadiusz (Crotone):
Występ Arka w ciężkich, deszczowych warunkach wypadł słabo. Choć w pojedynkach jeden na jeden z rywali radził sobie bardzo dobrze, to jego podania były beznadziejne, a dodatkowo gol dla Lazio padł po wrzutce z jego strony boiska. Na plus jednak warto dodać, że w ofensywie może podania czy centry mu nie wychodziły, ale był jednym z nielicznych graczy Crotone, którzy oddawali strzały na bramkę Lazio.

Drągowski Bartłomiej (Fiorentina):
Przy straconej bramce nie mógł zbyt wiele zrobić, choć to po jego podaniu błąd popełnił Biraghi. Jednak gdyby nie on, to

Dawidowicz Paweł (Hellas):
W mecz wszedł świetnie, dobrze doskakiwał do rywala, a jego odbiór przy polu karnym Sassuolo mógł skończyć się asystą, gdyby słupek nie powstrzymał strzału jego kolegi. Później przy rzucie wolnym świetnie się uwolnił i oddał groźne uderzenie, które z problemami obronił Consigli. Wszystko układało się dla niego dobrze, ale pod koniec pierwszej połowy stanął trochę za daleko Bogi, pozwalając Iworyjczykowi na strzał, który wylądował w okienku bramki Hellasu. W drugiej połowie był mniej aktywny, a przy drugim golu zawinili jego koledzy z zespołu.

Szczęsny Wojciech (Juventus):
Nie zagrał w meczu z Cagliari.

Milik Arkadiusz (Napoli):
Kolejny udany tydzień Milika, po relaksie z psem, tym razem dołączył do klubu "50".



Zieliński Piotr (Napoli):
Wszedł w pięćdziesiątej szóstej minucie i zaprezentował się całkiem przyzwoicie. Nie był w stanie odmienić losów spotkania, ale udało mu się posłać kilka dobrych podań, w tym to do Mario Ruiego, który potem zagrał do środka, co pozwoliło Mertensowi strzelić gola.

Bereszyński Bartosz (Sampdoria):
W meczu z Bologną Bereszyński zagrał przeciętnie, żeby nie powiedzieć słabo. W ofensywie niezbyt sobie radził, jego centry i podania nie dochodziły do celu, a jego próby dryblingu nie kończyły się zamierzonym rezultatem. W obronie wcale nie było lepiej, Barrow zabawił się z nim przy polu karnym, a jak się od niego uwolnił, to posłał idealne dośrodkowanie na głowę kolegi, który strzelił bramkę, która dała zwycięstwo Bologni. W dalszej części meczu na trawę położył go Palacio, ale jego uderzenie obronił Cragno.

Linetty Karol (Torino):
Gra w tragicznie wyglądającym klubie zaczyna wpływać na Polaka, który z każdym kolejnym meczem staje się coraz bardziej niewidoczny. Co prawda zaliczył kilka udanych interwencji w defensywie, ale w ofensywie oprócz jednego kluczowego podania, to nie bardzo go było widać w ofensywie. Problem jednak w tym, że na końcu i tak, jest najaktywniejszym z pomocników w swoim zespole... źle się dzieje w Turynie.

Michał Ratuszniak

Kibic Romy od dziecięcych lat. Pasją do włoskiej piłki zaraził mnie Tata, teraz ja zarażę was.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.