Zgodnie z tym co zapowiadałem w poprzednim podsumowaniu, tym razem skupiłem się na Polakach z niższej klasy rozgrywkowej we Włoszech i to o ich występach przeczytacie większe opisy, niestety z racji tego, że w drugiej lidze włoskiej dużo meczów rozgrywa się o tej samej porze i ciężko jest znaleźć streamy w Polsce, to nie jestem w stanie obejrzeć każdego meczu, ale starałem się jak mogłem, by jak najlepiej oddać wam obraz gry naszych rodaków. Zapraszam!
Serie B
Jagiełło Filip (Brescia):
Wszedł na boisk w pięćdziesiątej szóstej minucie, akurat po straconym golu, więc musiał pomóc drużynie gonić wynik - co poniekąd mu się udało. Co prawda jego wejście nie było idealne i zaliczył trochę strat, ale w ostatniej akcji meczu to on dośrodkował piłkę w pole karne, gdzie po niemałym zamieszaniu wpadła ona ostatecznie do bramki, dając remis drużynie Polaka.
Łabojko Jakub (Brescia):
Drugi z Polaków w Brescii wystąpił od początku i pokazał się z niezłej strony. Pokazywał się do rozegrania, posyłał długie piłki do przodu i to ze znakomitą skutecznością, do tego twardo i pewnie grał w obronie. Co prawda kilka razy go przedryblowano, ale Polak częściej wygrywał niż przegrywał pojedynki z rywalami. Do tego dobrze się ustawiał i współpracował z kolegami z linii pomocy.
Żurkowski Szymon (Empoli):
Drugi raz w tym sezonie znalazł się na ławce rezerwowych i nawet wszedł na boisko... Szkoda, że w dziewięćdziesiątej minucie. Nie miał żadnego kontaktu z piłką, a dodatkowo zaraz po zmianie, Empoli straciło gola na 2-2, choć Szymon nie był w niego zamieszany.
Parzyszek Piotr (Frosinone):
Wszedł na ostatnie piętnaście minut meczu i niewiele zrobił. Próbował się pokazywać, ale niewiele wniósł do gry swojego zespołu. Miał jedną okazję, ale ostatecznie nie trafił.
Szymiński Przemysław (Frosinone):
Początek meczu miał całkiem udany, dobrze się ustawiał, pewnie wybijał piłki, zablokował jeden groźny strzał, który prawdopodobnie skończyłby się bramką i starał się pokazywać do rozegrania, żeby pomóc zespołowi w graniu piłką. Przy pierwszej straconej bramce do końca krył swojego zawodnika, więc pretensji do niego nie można mieć. Jednak druga bramka to za duża bierność w bronieniu Szymińskiego, jakby trochę grał na alibi, czekając co zrobi rywal. A jego przeciwnik dostrzegł kolegę z drużyny i obsłużył go świetnym podaniem, co doprowadziło do drugiej bramki. Wystarczyło więcej ruchu, doskok, skrócenie kąta, ale stanie bez wywierania presji to było za mało, jest z czego wyciągać wnioski na kolejne mecze.
Stępiński Mariusz (Lecce):
Od początku meczu Polak był aktywny na boisku i tworzył przestrzeń dla kolegów, ale i samemu brał grę na siebie. Nie bał wdawać się w pojedynki ze swoimi rywalami, brał ich na plecy, świetnie odciągał obrońców, co skutkowało później bramkami dla zespołu. Oddał kilka groźnych strzałów, jednak w tym meczu to jego koledzy brylowali, a Mariusz dorzucił "jedynie" asystę do swoich statystyk. Ktoś by powiedział, że udział przy jednym golu na siedem to trochę mało dla napastnika, ale Stępiński wykonywał kawał dobrej roboty bez piłki. Z boiska zszedł w siedemdziesiątej pierwszej minucie.
Jaroszyński Paweł (Pescara):
Nie został powołany na mecz ze Spal.
Chrzanowski Adam (Pordenone):
Nie zagrał w meczu z Monzą.
Musiolik Sebastian (Pordenone):
Wszedł w mecz perfekcyjnie, strzelając bramkę już w dwudziestej sekundzie spotkania, pewnym uderzeniem pokonał bramkarza rywali. Dalsza część pierwszej połowy była pod dyktando zespołu Polaka, ale nie udało się podwyższyć prowadzenia. W drugiej połowie to Monza przeszła do ataku, przez co Musiolik pracował raczej w defensywie, kilka razy faulując swoich przeciwników. Warto zauważyć, że to drugi mecz pod rząd z bramką dla polskiego zawodnika, który na boiskach Serie B zaczyna czuć się lepiej z każdym kolejnym meczem.
Cionek Thiago (Reggina):
Polak całkiem nieźle sobie radził zarówno w krótkim jak i długim rozegraniu i pojedynkach powietrznych. Cały mecz grał równo, ale końcowy atak rywali, którzy przez całą połowę grali w przewadze, zakończył się dwiema straconymi bramkami, przy których ciężko winić polskiego zawodnika.
Dziczek Patryk (Salernitana):
Wszedł na początku drugiej połowy i zapewnił swojej ekipie względny spokój w tyłach. Co prawda nie był to przebojowy występ, a raczej ciche wykonywanie brudnej roboty. Polak wyglądał lepiej od Capezziego za którego wszedł, więc występ może zaliczyć do udanych.
Kupisz Tomasz (Salernitana):
Mało widoczny przez cały mecz, ale kluczowy w obydwu sytuacjach bramkowych. Kupisz w meczu z Cremonese harował głównie w defensywie, zaliczył kilka udanych odbiorów i wygrał parę pojedynków główkowych. Nie brał udziału w wielu akcjach ofensywnych swojego zespołu, ale to on świetnie zachował się przy pierwszej bramce, kiedy uwolnił się w narożniku pola karnego od rywala i podał do niekrytego kolegi, który zaliczył asystę przy wyrównującym trafieniu. Później to znowu Polak świetnie wyskoczył do główki i strzelił bramkę dającą prowadzenie jego drużynie, które cała ekipa dowiozła do końca. Polak przed zejściem z boiska w osiemdziesiątej szóstej minucie dostał żółtą kartkę, która była dosyć kontrowersyjna, ale z sędziami się nie dyskutuje, najważniejsze jest to, że Kupisz odwalił kawał dobrej roboty!
Salamon Bartosz (Spal):
Polak w przekroju całego meczu nie miał za dużo pracy, rywale oddali jeden celny strzał i raz mogliby mieć karnego po starciu Salamona z Asencio, ale sędzia odgwizdał spalonego. Za to w podziałał w ofensywie i strzelił bramkę po rzucie rożnym, która zapewniła jego zespołowi spokój, co później zaowocowało kolejną bramką. Bartek pokazywał się do gry, był pewny w swoich zagraniach i zagrał najlepiej z całego bloku defensywnego swojej drużyny.
Serie A
Glik Kamil (Benevento):
Jego zespół dowiózł czyste konto w meczu z Fiorentiną, do czego przyczynił się Kamil, ale mógł też być tym, który zepsułby cały wysiłek Benevento, gdy pozwolił Vlahoviciowi na strzał z bliskiej odległości. Na jego szczęście bramkarz był na posterunku i skończyło się tylko na strachu. Glik zagrał przyzwoite spotkanie, pokazywał się do gry, posłał dwie ładne długie piłki, ale trochę odstawał w pojedynkach w powietrzu czy jeden na jeden.
Skorupski Łukasz (Bologna):
Przy bramce dla Sampdorii mógł zachować się nieco lepiej, strzał leciał w niego, a mimo to piąstkował nad siebie w bramkę, choć trzeba oddać, że uderzenie było bardzo mocne. Dalsza część spotkania przebiegła Polakowi spokojnie, miał pojedyncze interwencje przy wrzutkach czy długich piłkach, a gracze Sampdorii nie stworzyli mu większego zagrożenia.
Walukiewicz Sebastian (Cagliari):
Polak zagrał poprawny mecz, choć jego zespół uległ 2-0. Walukiewicz dobrze operował piłką przy nodze, czego dowodzi 100% skuteczności podań na koniec spotkania. Do tego dobrze się ustawiał, wybijał piłkę, przerywał akcje Juventusu zarówno wślizgami, jak i ustawianiem się na linii podań. Niestety to było za mało by utrzymać korzystny wynik, gdyż mimo starań bramkarza, to koledzy z defensywy nie pomagali.
Reca Arkadiusz (Crotone):
Występ Arka w ciężkich, deszczowych warunkach wypadł słabo. Choć w pojedynkach jeden na jeden z rywali radził sobie bardzo dobrze, to jego podania były beznadziejne, a dodatkowo gol dla Lazio padł po wrzutce z jego strony boiska. Na plus jednak warto dodać, że w ofensywie może podania czy centry mu nie wychodziły, ale był jednym z nielicznych graczy Crotone, którzy oddawali strzały na bramkę Lazio.
Drągowski Bartłomiej (Fiorentina):
Przy straconej bramce nie mógł zbyt wiele zrobić, choć to po jego podaniu błąd popełnił Biraghi. Jednak gdyby nie on, to
Dawidowicz Paweł (Hellas):
W mecz wszedł świetnie, dobrze doskakiwał do rywala, a jego odbiór przy polu karnym Sassuolo mógł skończyć się asystą, gdyby słupek nie powstrzymał strzału jego kolegi. Później przy rzucie wolnym świetnie się uwolnił i oddał groźne uderzenie, które z problemami obronił Consigli. Wszystko układało się dla niego dobrze, ale pod koniec pierwszej połowy stanął trochę za daleko Bogi, pozwalając Iworyjczykowi na strzał, który wylądował w okienku bramki Hellasu. W drugiej połowie był mniej aktywny, a przy drugim golu zawinili jego koledzy z zespołu.
Szczęsny Wojciech (Juventus):
Nie zagrał w meczu z Cagliari.
Milik Arkadiusz (Napoli):
Kolejny udany tydzień Milika, po relaksie z psem, tym razem dołączył do klubu "50".
Zieliński Piotr (Napoli):
Wszedł w pięćdziesiątej szóstej minucie i zaprezentował się całkiem przyzwoicie. Nie był w stanie odmienić losów spotkania, ale udało mu się posłać kilka dobrych podań, w tym to do Mario Ruiego, który potem zagrał do środka, co pozwoliło Mertensowi strzelić gola.
Bereszyński Bartosz (Sampdoria):
W meczu z Bologną Bereszyński zagrał przeciętnie, żeby nie powiedzieć słabo. W ofensywie niezbyt sobie radził, jego centry i podania nie dochodziły do celu, a jego próby dryblingu nie kończyły się zamierzonym rezultatem. W obronie wcale nie było lepiej, Barrow zabawił się z nim przy polu karnym, a jak się od niego uwolnił, to posłał idealne dośrodkowanie na głowę kolegi, który strzelił bramkę, która dała zwycięstwo Bologni. W dalszej części meczu na trawę położył go Palacio, ale jego uderzenie obronił Cragno.
Linetty Karol (Torino):
Gra w tragicznie wyglądającym klubie zaczyna wpływać na Polaka, który z każdym kolejnym meczem staje się coraz bardziej niewidoczny. Co prawda zaliczył kilka udanych interwencji w defensywie, ale w ofensywie oprócz jednego kluczowego podania, to nie bardzo go było widać w ofensywie. Problem jednak w tym, że na końcu i tak, jest najaktywniejszym z pomocników w swoim zespole... źle się dzieje w Turynie.