Z ziemi polskiej do Włoch - Kolejka 9.

Polacy w Italii gru 01, 2020

Kolejna kolejka na włoskich boiskach przyniosła dużo dobrego dla polskich piłkarzy grających we Włoszech. Kamil Glik pokierował swój zespół jak na dowódcę przystało, Zieliński nie pozostawił żadnych złudzeń rywalom ze stolicy, a Skorupski wreszcie zachował czyste konto. A co do reszty, to jedni radzili sobie lepiej, inni gorzej. Zapraszam!

Serie A

Glik Kamil (Benevento):
Przyzwoity mecz polskiego obrońcy, ale niestety nie ustrzegł się od jednego, jedynego błędu, który mógł skończyć się golem dla Juventusu, ale na jego szczęście Dybala chybił. A tak? Nie licząc tego błędu to wygrał każdy jeden pojedynek z napastnikami Juve, do tego świetnie grał wślizgami i odbiorami w tempo. Co więcej, nie sfaulował ani razu swoich rywali, za to oni faulowali jego. Glik zagrał mecz jak za starych dobrych czasów w Torino.
 
Skorupski Łukasz (Bologna):
Tak na dobrą sprawę miał jedną kluczową i arcyważną interwencję przy strzale Simyego, która nie tylko uratowała jego zespół przed stratą bramki, ale i przed wyrównaniem niechlubnego rekordu Bordeux czterdziestu dwóch meczów ze stratą gola w lidze, licznik Bologni zatrzymał się na czterdziestu jeden. Oprócz tego jedyną pracą Skorupskiego było rozgrywanie piłki i wychodzenie do wrzutek.

Walukiewicz Sebastian (Cagliari):
Granie obok Klavana w środku obrony nie należy do najprzyjemniejszych, a dobitnie przekonał się o tym Walukiewicz, w meczu z beniaminkiem ze Spezii. Co prawda Polak mógł się zachować lepiej w jednej sytuacji, gdzie ratował zespół bramkarz, ale później prezentował się całkiem solidnie. Kilkukrotnie przerywał akcje rywali wybiciami, odbiorami czy wślizgami. Jednak przy bramkach dwukrotnie robotę zawalał jego kolega z Estonii. Najpierw nie upilnował Gyasiego, a potem sprokurował karnego. I cała praca Sebastiana poszła.... w cholerę.

Reca Arkadiusz (Crotone):
Dużo fauli, dużo strat, dużo przegranych starć z rywalami, mało aktywny, ale z dobrym ustawianiem się i przecinaniem podań. Jego występ trzeba oceniać jako bardzo słaby, jego strona boiska była niemalże cały czas atakowana przez Sansone, którego Polak zatrzymywał najczęściej faulem. Kolejny mecz Arka, w którym jego gra w defensywie nie wygląda za dobrze.

Drągowski Bartłomiej (Fiorentina):
Dwoił się i troił, żeby pomóc drużynie, ale jak tu bronić, gdy twoja obrona zostawia rywalom autostradę do bramki? Przy pierwszym golu przy rożnym, zgranie na długi słupek i Polak mógł jedynie patrzeć jak Romagnoli kieruje piłkę do siatki po tym, jak się urwał graczowi Violi. Później świetna interwencja przy 100% szansy, ale jego kolega trafił w międzyczasie w nogę przeciwnika i karny. Drągowski wybrał złą stronę i 2-0. Później kolejny karny, ale tym razem Polak świetnie go obronił. Gdyby tylko gracze z przodu grali z takim zaparciem jak Bartek, to byłoby Fiorentinie o wiele łatwiej punktować.

Dawidowicz Paweł (Hellas):
Wyłączyć z gry piłkarzy Atalanty jest naprawdę ciężko, a jednak, Dawidowiczowi i jego kolegom udało się skutecznie przeszkadzać rywalom, a gdy tamtym udało się przejść, to na ich drodze stawał Silvestri. Polak zagrał zdecydowanie najlepiej z całej trójki z tyłu, świetnie odbierał piłkę, blokował rywali, ich strzały, ich próby dryblingów, nie było na niego sposobu, a przynajmniej podopieczni Gasperiniego takowej recepty nie znaleźli.

Szczęsny Wojciech (Juventus):
Zaliczył jedną fantastyczną interwencję, gdy Schiattarella uderzał piłkę z około czternastu metrów od bramki, jednak przy strzale Letizii skapitulował. Ciężko jednoznacznie ocenić czy mógł zrobić więcej w tej sytuacji, był zasłonięty, piłka została uderzona mocno i wpadła od słupka...

Milik Arkadiusz (Napoli):
Ten tydzień był ciężki dla fanów piłki nożnej.


Zieliński Piotr (Napoli):
Piękny występ Piotrka, grał z polotem, fantazją i niemal wszystko mu wychodziło, dryblingi, podania, przerzuty. Jedynym minusem jest fakt, że w statystykach nic nie dorzucił, ale to już pretensje należy składać do jego kolegów, którzy nie potrafili wykorzystać jego świetnych podań. Był to taki Zieliński, jakiego byśmy chcieli widzieć zawsze. Grande Piotrek!

Bereszyński Bartosz (Sampdoria):
Jeden ze słabszych meczów Bartka, jakie przyszło mu zagrać w tym sezonie. Poza swoją połowę nie wychodził prawie wcale, a i w obronie miewał problemy. Co prawda w dużej mierze ataki szły drugą stroną, ale przy wrzutkach z lewej na prawą, często urywali mu się rywale. Tak było z Zazą, którego strzał świetnie obronił Audero, ale przy rożnym po tej akcji już nie pomógł ani bramkarz, ani Bereszyński stojący na słupku.

Linetty Karol (Torino):
Jeden ze słabszych występów Karola, zdecydowanie aktywniejszą stroną jego zespołu była ta, gdzie go nie było. W obronie radził sobie nieźle, głównie w pojedynkach jeden na jeden czy przebitkach, problemy miał za to w grze w powietrzu. Po jednej takiej przegranej główce jego były klub stworzył sobie dogodną sytuację.

Serie B

Jagiełło Filip (Brescia):
Dużo podań, dwa kluczowe, jeden strzał celny i aż sześć z siedmiu niecelnych dośrodkowań. Do tego bardzo mało dryblingów czy walki, a na skrzydle potrzeba kogoś, co zamiesza obrońcami. Do tego samego wniosku doszedł trener, dlatego też Polak zszedł z boiska już w 63. minucie.

Łabojko Jakub (Brescia):
Przyzwoity mecz Łabojki, ale stać go na zdecydowanie więcej. Miał co prawda jedno kluczowe podanie i starał się być pod grą, ale zdecydowanie za często dawał się mijać rywalom. Z boiska zszedł w 75. minucie.

Żurkowski Szymon (Empoli):
Nie zagrał w meczu z Vicenzą.

Parzyszek Piotr (Frosinone):
Wszedł na boisko w 73. minucie, z zadaniem odmienienia losów spotkania i to właśnie zrobił. Miał dużo energii i chęci, które na początku źle spożytkował szybko dostając żółtą kartkę, ale już kilka minut później strzelił zwycięskiego gola dla swojego zespołu.

Szymiński Przemysław (Frosinone):
Wszedł na boisko już w 22. minucie, gdy Ariaudo złapał kontuzję i tak na dobrą sprawę, nie miał za wiele do roboty. Dwa razy wybił piłkę, zablokował jeden strzał, a tak, głównie oddawał piłkę kolegom. Na minus fakt, że dostał żółtą kartkę.

Stępiński Mariusz (Lecce):
Świetnie wykorzystał dośrodkowanie kolegi, które zamienił na bramkę, dającą prowadzenie Lecce. Jednak nie był to szczególnie wybitny mecz Stępińskiego, który opuścił boisko w 69. minucie meczu.

Listkowski Marcin (Lecce):
Wszedł na ostatnie 10 minut meczu, trochę poszarpał, ale pozostał bez większego wpływu na mecz.

Jaroszyński Paweł (Pescara):
Jak na jednego z trzech środkowych obrońców, to Jaroszyński całkiem często był pod grą swojego zespołu i pomagał im w konstruowaniu akcji. Jednak nie powinniśmy go rozliczać z tego, że dobrze grał do przodu - stworzył nawet niezłą szansę kolegom - a na to, że w obronie nie wyglądał zbyt pewnie.

Chrzanowski Adam (Pordenone):
Nie zagrał w meczu z Pescarą.

Musiolik Sebastian (Pordenone):
Występ napastnika Pordenone można podsumować słowami - mało, ale konkretnie. Przez 78 minut na boisku Musiolik strzelił bramkę, stworzył koledze 100% szansę, a to wszystko przy 20 kontaktach z piłką i 6 podaniach.

Cionek Thiago (Reggina):
Mecz z Monzą mógłby zaliczyć do udanych, gdyby nie fakt, że jego zespół przegrał jeden do zera. Cionek czyścił co się da, świetnie odbierał piłkę, wybijał ją, blokował strzały i ani razu nie dał się przedryblować. Co prawda jego długie zagrania nie były za bardzo celne, ale to był taki rodzaj meczu, gdzie czasami trzeba było nimi się ratować.

Dziczek Patryk (Salernitana):
Może nie był za bardzo widoczny, piłka nie przechodziła za często przez niego, a mimo to potrafił posłać dwa kluczowe dla zespołu podania. Do tego nieźle radził sobie w obronie wślizgami. Zszedł z boiska w 62. minucie.

Kupisz Tomasz (Salernitana):
Przeciętny występ Polaka, który w zeszłej kolejce tak dobrze się zaprezentował. Zdecydowanie za dużo niedokładności i niechlujności w jego zagraniach do przodu, ale w defensywie dawał radę, co pozwoliło jego drużynie dowieźć zwycięstwo.

Salamon Bartosz (Spal):
Prawdziwa profesura w wykonaniu polskiego obrońcy. Czyścił wszystko co się da i tylko raz go przedryblowano. Do tego zagrywał dużo długich piłek do kolegów, którymi napędzał akcje zespołu. Jego dobra gra ostatecznie pozwoliła jego zespołowi, na skromne, ale ważne zwycięstwo 1-0, dzięki czemu jego drużyna jest już na 4. miejscu w lidze.

Michał Ratuszniak

Kibic Romy od dziecięcych lat. Pasją do włoskiej piłki zaraził mnie Tata, teraz ja zarażę was.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.