Życie pod znakiem panta rhei - Zamparini i Venezia

sie 01, 2022

Pierwszego lutego 2022 roku, w porannych godzinach dowiedzieliśmy się o śmierci legendarnego właściciela Palermo, Maurizio Zampariniego w jednym ze szpitali w Udine. Był to człowiek, którego pojęcie constans nie dotyczyło - nie było u niego czegoś takiego jak stabilizacja.

Zamp to jedna z pierwszych myśli, która przychodzi do głowy fana futbolu po usłyszeniu Palermo. Przychodzi ta myśl szybciej, aniżeli Sycylia, mafia czy Etna. Równie szybko do głowy przychodzi jedynie Cavani, Dybala czy Pastore.

Dziś pochylimy się odrobinę nad jego czasem spędzonym w regionie Wenecja Euganejska, bo to właśnie tam był przed legendarnym pobytem na Sycylii. Wiele, wiele lat przed tym, zanim klub zasłynął w świecie piłki z koszulek i świetnie prowadzonych social mediów.

Udało mi się porozmawiać z kilkoma osobami, którzy tamte czasy pamiętają. Pierwszego sierpnia 2022 mija dokładnie 6 miesięcy od jego śmierci.

CZŁOWIEK BIZNESU I PIŁKI NOŻNEJ

Zanim przybył do Wenecji, chciał on przejąć Udinese, swój ukochany klub. To mu się nie udało. W latach 1986-87 był też właścicielem w Pordenone, klubu który kilka lat temu był nawet bardzo blisko awansu do Serie A; aktualnie spadł do Serie C. O jego czasie tam wiadomo niewiele.

Jego życie przed piłką to własny biznes. Maurizio zajmował się galeriami handlowymi. Później swoje Mercatone Zeta sprzedał Conforamie, która po wielu latach była tytularnym sponsorem Ligue 1 .

Swoją firmę reklamował na koszulkach Venezii. Emmezeta to wymowa jego inicjałów, po naszemu "em zet". Emme czyli M, Zeta czyli Z. Był to bardzo ciekawy zabieg marketingowy. Dziennik Messaggero Veneto podejrzewał kiedyś, że to z powodu próżności Zampariniego.  

Venezia była w Serie C2, na czwartym poziomie we Włoszech. Był rok 1987. Venezia została przez niego przejęta. Jak niedawno wyjawił w Sky Sport w wywiadzie Giuseppe Marotta, dyrektor sportowy Interu, poznawszy poza sportem Zampariniego w latach 80., nakłonił go by wszedł w sport.

Niby się znał na futbolu, ale był momentami zaślepiony impulsem. Chcę zbudować nowy stadion, obok mieć centrum handlowe. Nie ma sensu dwóch klubów utrzymywać, fuzja jest konieczna - taki miał mieć światopogląd na realia klubu z regionu Wenecja Euganejska Zamp.

Połączono więc Venezię z Mestre.

Trener Ferrucio Mazzola w pierwszym meczu towarzyskim - z Dinamem Zagrzeb - po fuzji miał stwierdzić, że czuł się, jakby jego drużyna kogoś zabiła, tak gęsto było na trybunach tego dnia. Zamparini fuzję Venezia - Mestre po latach uznał za największy błąd swojego życia, bo "wyrwał tradycję z korzeniami i nie docenił siły lokalnej społeczności". Czyżby fuzja także była decyzją podjętą pod wpływem impulsu? Zapewne nigdy już się tego nie dowiemy, ale nie można tego wykluczyć.

Wenecjanie mawiają o swoim mieście, że jest jak filiżanka, w której z wierzchu znajdziecie smakowitą kawę, ale na dnie jeszcze pyszniejszą czekoladę. Na początku rządów Maurizio, klub Venezia totalnie nie pasował do tej sentencji. Venezia była jak zimna, trzydniowa kawa. Nie zachęcała ludzi z zewnątrz by jej skosztować.

Zamparini ciągle dawał jakieś powody do tego, by na niego narzekać. Doszło do tego, że klub później zmienił nazwę na Venezia, bo po prostu mający wielkie ego właściciel straciłby prawo używania nazwy Venezia. Kibicom znów się to nie spodobało.

Zamparini wpadł na pomysł, aby przenieść klub do lądowej części miasta - Mestre, na Stadio Francesco Baracca. Tak też zrobił, tam przeniosły się także klubowe biura. Dzięki fuzji, Venezia zaczęła mieć pomarańczowy kolor wśród swoich barw.

Stadion Pierluigi Penzo na wyspie Sant'Elena zaczął być znów użytkowany od roku 1991 i używany jest po dziś dzień. Wcześniej, w 1970 przez Penzo przeszła trąba powietrzna. Stadio Francesco Baracca przestało odpowiadać realiom klubu z racji awansu do ligi wyżej i wyremontowano Penzo.

Do drugiej ligi, po 23 latach. przywrócił Venezię Alberto Zaccheroni, człowiek, który doprowadził do Scudetto Milanu na stulecie klubu w 1999 roku, a także za którego sprowadzono do Mediolanu Andrija Szewczenkę. Zaccheroni w Wenecji odniósł największy zawodowy sukces mając zaledwie 38 lat, a Zamparini w swojej kadencji zrobił pierwszy awans. Kolejne parę lat jednak Venezia pozostawała na drugim poziomie, mając za sterami kolejnego ciekawego trenera - Giampiero Venturę.

MANGIALLENATORI WCHODZI NA OBROTY

Historia Zaccheroniego spina się z sezonem 1998-99, który dla Venezii był pierwszym po ponad 30 latach oczekiwania. Za sterami klubu ciągle był Zamparini, na ławce trenerskiej był 45-letni Walter Novellino, a za transfery odpowiadał Giuseppe Marotta, dzisiejszy człowiek Interu od zadań specjalnych na mercato.

Novellino w sezonie 1997-98 zdobył swoją pierwszą z czterech promocji na najwyższy poziom rozgrywkowy we Włoszech. Później dokonał tego z Napoli, Piacenzą i Sampdorią, co najciekawsze, wszystkie awanse miały miejsce w ciągu kilku lat (1998, 2000, 2001, 2003).

Sezon 98/99 był dziwny. Niedawno usłyszałem takie zdanie - "Miłość jest jak promień słońca po deszczu" - i takim promieniem słońca dla kibiców był Alvaro Recoba, którego sprowadził na pół roku Beppe Marotta, gdy w lidze Venezia była w beznadziejnej sytuacji. W grudniu 1998, słynny dziś dyrektor sportowy sprowadził na pół roku Urugwajczyka, a ten odwdzięczył się 11 golami w 19 meczach. Venezia skończyła sezon na niesamowitym dla kibiców jedenastym miejscu, 4 punkty od miejsca spadkowego (P15 Salernitana 38 punktów, a Venezia 42).

W tym sezonie wątpliwości budził mecz z Bari, gdzie Brazylijczyk Tuta cieszył się po golu, zwycięskim w dodatku, co logiczne i normalne. Jego koledzy jednak nie, to był powód kontrowersji. Wszystko było jednym wielkim zamieszaniem. Podejrzewano, że to był sprzedany mecz. Nic jednak nie udowodniono, piłkarz po czasie tłumaczył się, że zamieszanie wyszło z tego powodu, że u niego było średnio z językiem włoskim.

Wspomniany wyżej w metaforze deszcz miał jednak dopiero nadejść.

Na sezon 1999-00 do Venezii przyszedł Luciano Spalletti. Doskonale nam znany trener nie miał wtedy zbyt bogatego CV, ale przeprowadził Empoli z trzeciej do pierwszej ligi - Empoli dzięki niemu zagrało swój trzeci sezon w elicie.

Jego przygoda z trenerką nie trwała na Penzo długo. Trenował klub od pierwszej do ósmej kolejki, a po trzech meczach klubu z Giuseppe Materazzim, ojcem Marco, wrócił. Po dwudziestej kolejce jednak pożegnał się definitywnie. Do końca sezonu został na ławce kolejny ojciec znanego syna, także wygranego w Lidze Mistrzów i na Mundialu - Francesco Oddo (ten od Massima).

Warto wspomnieć, że do klubu w lecie 1999 poza Spallettim uzupełniły ciekawe nazwiska: Bruno N'Gotty oraz Maurizio Ganz z Milanu, Hiroshi Nanami z ligi japońskiej, który miał czarować, a także Michael Konsel, austriacki bramkarz Romy. Sezon zakończył się jednak spadkiem. A Nanami był taki magik, że wrócił do Japonii i nigdy już do Europy nie trafił. Magik, który rozczarował.

Lato 2000 to przybycie kolejnego znanego nam dziś trenera. Mister Cesare Prandelli kłania się nisko. 2000-01 przepracował cały i awansował z powrotem do elity, był to trzeci awans Zampariniego po przybyciu do Wenecji. Kolejno odnosił je z Zaccheronim, Novellino i Prandellim - piękny tercet nazwisk.

Prandelli przepracował w Venezii rok (2000-2001) i awansował z powrotem w 2001 roku do Serie A. Sezon, który rozpoczął jeszcze jako trener klubu, był ostatnim do 2021/22, w którym klub grał w Serie A. Sezon 2001/02 to pięć meczów Cesare, wszystkie przegrane. Alfredo Magni oraz Sergio Buso dociągnęli ten sezon do końca z miernym skutkiem. Zamparini w międzyczasie zaproponował Prandellemu, aby rozwiązano umowę z winy trenera, Prandelli mający 3 miliardy lirów odprawy, oczywiście odmówił.

Co ciekawe jednak, Buso był tylko technicznie - fizycznie treningi prowadził doskonale znany Zampariniemu jeszcze parę lat wcześniej jego zawodnik - Beppe Iachini, który nie miał jednak odpowiednich licencji, więc w ten sposób obeszli to w Wenecji, że Buso był wpisany jako trener do protokołu meczowego. Nie chciał już po jednym meczu dłużej tego robić. Iachini dostał w lutym 2002 kilkumiesięczną dyskwalifikację, do końca lipca tego samego roku.

Tak wspomniał Prandelli czasy w Wenecji Euganejskiej w La Repubblice w 2010: "Dymisja czasem potrafi być dobra, bo możesz zrozumieć co i jak zrobiłeś źle, możesz się czegoś nauczyć. Zamparini mnie wyrzucił w Wenecji po 5 kolejce, waliłem głową w ścianę tygodniami. Co ja zrobiłem? Co ja teraz zrobię? Te pytania stały się moją obsesją, aż pewnego razu zacząłem grać w golfa."

Słowem podsumowania, tylko 6 sezonów Venezia Zampariniego miała jednego trenera przez cały sezon bez zwolnienia. 1987-88, 1990-91, 1993-94, 1997-98, 1998-99 oraz 2000-01. W innych sezonach, klub zawsze miał jakieś roszady. To właśnie dlatego Maurizio był nazywany "mangiallenatori", czyli tym, co zjada trenerów, choć to danie było "specialite de la maison" w jego następnym klubie. (dodam jednak, że już w 2001 w październikowym artykule z Corriere della Sera padło to określenie ze zjadaczem trenerów)

COŚ CO DZIŚ BY NIE PRZESZŁO CZYLI KRADZIEŻ W PERGINE

To co kibice Venezii wolą zapomnieć to schyłek ery Zampariniego. W 2002 roku Venezia spadła do Serie B, a Zamparini, wkurzony tym, że nie dostał żadnej pomocy od lokalnych władz w kwestii np. nowego stadionu, kupił Palermo za 15 mln euro. Zamparini chciał na północy zbudować potęgę, nie dało się, więc odszedł. Swoje kupno Palermo wytłumaczył tym, że swoje zrobił, przywrócił po dekadach na szczyt klub w problemach i chciał to samo powtórzyć z sycylijskim   gigantem.

Przy okazji wziął 13 piłkarzy i trenera, którego ściągnął na sezon 2002-03 do Venezii, Ezio Glereana. Tak jak zaczął w Wenecji, tak zaczął w Palermo - od trzęsienia ziemi.

Trenerzy biorą zawodników za sobą do różnych klubów i jest to normalna praktyka, ale to co zrobił Zamparini? Zrobił w iście hollywoodzkim stylu.

21 lipca 2002 po prostu ukradł 12 zawodników i trenera Venezii. Po kilku godzinach byli oni na zgrupowaniu Palermo. Podstawił busa na zgrupowanie piłkarzy byłej już drużyny do Pergine Valsugana, aby zabrać 12 piłkarzy Venezii, celem dołączenia na zgrupowanie Palermo w oddalonym o ponad 120 kilometrów Longarone. Po paru dniach dołączył do nich Igor Budan oraz Rino Foschi, który miał być na Sycylii nowym dyrektorem sportowym.

Była to dosłownie zbrodnia doskonała, nikt się tego nie spodziewał. Ta kradzież była jedyna w swoim rodzaju. Ogołocił poprzedników do tego stopnia, że zostało tam pięciu zawodników pierwszej drużyny.

Dla Venezii jednak, nie do końca (krótkofalowo) okazało się to złe - w Serie B w pierwszym bezpośrednim meczu to Venezia wygrała 2:0 a w ekipie Palermo zagrało 5 ukradzionych w pierwszym składzie, a 2 weszło z ławki. Evans Soligo (jeden z ukradzionych) także zagrał, ale dla .... Venezii.

Dodatkowo, na koniec sezonu Palermo było raptem 10 punktów nad Venezią (58:48), ale 3 punkty stracone w listopadowym meczu bezpośrednim możliwe, że były kluczowe w kwestii awansu. Ancona na czwartym miejscu miała ich 61, ale bilans bramkowy +13. Palermo miało 58 punktów, ale bilans +3.

Ukradzeni Venezii zawodnicy to:
- Generoso Rossi
- Fabio Bilica
- Kenwullay Conteh
- Francesco Modesto
- Valentino Lai
- Antonio Marasco
- Stefano Morrone
- Frank Olivier Ongflang
- Mario Santana
- Evans Soligo
- Arturo Di Napoli
- Filippo Maniero (idol trybun na Penzo)
- Igor Budan (przybył nie od razu)

CZASY VENEZII ZAMPA OKIEM KIBICÓW

"Zacząłem chodzić na stadion w 1991 roku i miałem 7 lat, uważam, że najważniejszą częścią historii w erze Zamparini był okres 1986-1998, od fuzji z Mestre do promocji w Serie A. Później opinia o nim to głównie negatywne opinie" - powiedział mi Manuel Boscolo, mieszkający w Holandii fan Venezii.

"Nigdy nie zapomnę lata 2002, gdy wziął naszych zawodników do Palermo praktycznie za bezcen, przez co zbankrutowaliśmy 3 lata później. Wydaje mi się, że żałował fuzji z Mestre, ale naprawdę kochał klub. Zawsze otaczał się fachowcami, czy chodzi o trenerów czy dyrektorów sportowych. Był tutaj przecież Christian Vieri, Paolo Poggi, a z trenerów Zaccheroni, Cesare Prandelli, Giampiero Ventura" - kontynuuje.

W latach 1996-2001 doświadczyliśmy w Wenecji wielkiej piłki. Serie A była najlepsza na świecie i braliśmy w tym udział. Jestem mu za to wdzięczny, mimo że na koniec uczynił wiele złego, nie musiał tego robić. Tego też mu nigdy nie zapomnę - zakończył Boscolo.

Podobnie wypowiada się Marco Rinaldi, kolejny z fanów klubu mieszkający poza Italią, bo w Szkocji.

"Pamiętam te czasy, moja rodzina w Wenecji także, cieszę się, że mogę do tego wrócić. Byłem na Penzo wiele razy, na świecie nie ma takich stadionów. Pamiętam też, jak to wszystko szybko potoczyło się w 2002 roku. Wszystko potoczyło się tak nagle...  Odszedł od nas i zabrał nam Filippo Maniero, Fabio Bilicę, wielu innych i rozpoczął czarne lata w historii klubu, które trwały aż do przybycia Joe Tacopiny i Niederauera. Teraz jesteśmy stabilni jako klub, nawet mimo, że nie zawsze zgadzam sie ze zdaniem właściciela."

Kolejny z fanów klubu, Riccardo Pellizzaro, powiedział z kolei: "Zamparini był prawdziwym pasjonatem i wielkim fanem piłki. Odkąd jednak wziął od nas piłkarzy do Palermo, ciężko ludziom go wspominać dobrze. "

Dla Calcio Merito wypowiedział się także historyk włoskiego futbolu i kolekcjoner koszulek, James Campbell Taylor

"Nie było łatwo śledzić Serie A, będąc poza Włochami. Póki grali w niższych ligach, nie wiedziałem o nich kompletnie nic, aż pojawili się w 1998 z powrotem w Serie A. Pamiętam ten duet Maniero - Recoba, oglądałem jeden z meczów między Venezią a Fiorentiną w swoim akademiku (James studiował we Florencji - przyp MZ). Po latach nawet spotkałem Recobę na lotnisku w Buenos Aires. Po wspomnianym meczu przestałem ich lubić, co zwiększyło się w 2003 roku, gdy po meczu trzech ultrasów tego klubu mnie okradło."

- - - -

Podsumowując, czas Zampariniego w Wenecji to nie był czas nudny. Było to jak małżeństwo, w którym ludzie niby się kochają, ale równie często się kłócą i nienawidzą. Raz przybył tam Alvaro Recoba, który jedynie przez pół roku, ale czarował, a kolejnym razem - zabrał drużynie 12 piłkarzy i trenera. I tak przez lata podejmował bardzo różne decyzje. Na plus odważne postawienie na Zaccheroniego, minus za fuzję z Mestre.

Znany był jako mangiallenatori - ten, który zjadał trenerów. W Venezii za jego czasów także przewinęło się wiele nazwisk. Osiągnięciem jest fakt, że Novellino wytrwał u niego dwa lata z rzędu, bez zwolnienia i powrotu w międzyczasie.

W Venezii grał niegdyś taki bramkarz jak Massimo Taibi. Przez fatalną grę na Wyspach Brytyjskich przylgnął do niego przydomek " Ślepy Wenecjanin ". I właśnie kimś takim był momentami Zamparini. Nie mniej jednak, fanom z Wenecji dużo radości dostarczył, tak jak i później w Palermo, ale miał swoje "odpały", o których ciężko zapomnieć.

Polecam obejrzeć także poniższy materiał autorstwa Mateusza Święcickiego, w którym można dowiedzieć się dużo więcej o tym pięknym klubie w urokliwie położonym miejscu

Marcin Ziółkowski

Obywatel polski, mental włoski. Polak z urodzenia, Włoch z duszy. Miłośnik Zdenka Zemana, ale tego z czasów Foggii.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.