23-letni obiecujący Argentyńczyk z 45 występami na poziomie Bundesligi. Brzmi całkiem nieźle. Jeżeli ten zawodnik nie byłby choć w minimalnym ułamku procenta wyjątkowy, to Fiorentina nie odważyłaby się na pobicie dla niego swojego rekordu transferowego. Przed Państwem Nicolás González, jeden z najciekawszych nabytków nadchodzącej kampanii Serie A, triumfator tegorocznej edycji Copa América i, nie bójmy się tego określenia, wielka nadzieja „Violi”.
Argentyna, ojczyzna tanga, podarowała Europie wielu fenomenalnych i niezapomnianych piłkarzy. Poczynając od Alfredo Di Stéfano, na Leo Messim kończąc. Ale, jak się okazuje, kilku z nich zaczynało swoje futbolowe przygody w tym samym miejscu. Jeszcze niedawno opłakiwaliśmy boskiego i nieodżałowanego Diego Armando Maradonę, kiedyś energicznie przyklaskiwaliśmy popisom Juana Romána Riquelme oraz Fernando Redondo w środku pola. Co łączy tych trzech argentyńskich wirtuozów z naszym bohaterem? Otóż wszyscy rozpoczynali swoją piłkarską przygodę w zespole Argentinos Juniors. Maradona, Riquelme oraz Redondo zrobili wielkie kariery. Czy to samo czeka Nicolása Gonzáleza? Pierwszy przystanek na drodze do chwały: Florencja.
Tylko „Viola”
Kusiła Premier League. Wielkie zainteresowanie wyrażało Brighton, wcale nie mniejsze Tottenham. „Mewy” szybko przeszły do konkretów i zaproponowały Stuttgartowi około 30 milionów euro. Sam zainteresowany czuł jednak, że Anglia to nie jego bajka i czekał na pozytywne rozstrzygnięcie negocjacji niemieckiego klubu z Fiorentiną. Wizja gry na Stadio Artemio Franchi bardzo mu się podobała, choć do Serie A mógł zawitać już przed rokiem, bo na radarach miał go Milan. Dalsze rozmowy poszły po myśli Argentyńczyka. Według informacji przekazywanych przez bardzo dobrze zorientowanych w tematyce transferowej dziennikarzy, czyli Gianlucę Di Marzio oraz Maxa Bielefelda, 23 miliony euro kwoty podstawowej i cztery miliony euro zapisane w ramach zmiennych, oferowane przez Włochów, przekonały „Die Schwaben” do sprzedaży swojego asa.
23-latek trafił zatem tam, gdzie chciał i tam, gdzie chcieli go kibice.
- Reprezentowanie Fiorentiny to coś, co wzbudza we mnie entuzjazm. To było to, czego chciałem! - powiedział Nico po przylocie do Florencji. Ruch ten wywołał doprawdy niemałą ekscytację w środowisku fanów florenckiej drużyny. Wszak do ich ukochanego klubu przybył obiecujący, cały czas stosunkowo młody reprezentant Argentyny, który radził sobie w tak trudnej lidze, jaką jest Bundesliga. Poza tym - pobicie klubowego rekordu transferowego zawsze robi wrażenie i wywołuje dyskusje, więc nie można się temu dziwić. Wcześniej najdroższym zakupem w historii Fiorentiny był Juan Cuadrado, który w 2013 roku przeniósł się do niej z Udinese za kwotę 20 milionów euro.
González podpisał kontrakt na pięć lat, aż do 2026 roku, i na jego mocy będzie inkasował 2,7 miliona euro rocznie. - To, co Fiorentina dostaje w Gonzálezie to założenie, że rozwinie się w przyszłości. Wszystkie znaki wskazują, że jest to właśnie taki przypadek - ocenia na łamach portalu violanation.com Jake Fenner, dziennikarz i redaktor bloga „Bavarian Football Works”.
Szybkość, drybling, lewa noga...
W VfB Stuttgart Argentyńczyk rozegrał 79 meczów na wszystkich frontach (z czego 45 w samej Bundeslidze, w której jego dorobek wynosi 8 goli i 5 asyst), strzelił w nich 23 gole i zanotował 10 asyst. Był kluczową postacią i jednym z architektów awansu Stuttgartu do najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 2019/20. W 2. Bundeslidze wówczas 14-krotnie trafił do siatki. W poprzednich rozgrywkach wystąpił jednak tylko w 17 spotkaniach (15 w Bundeslidze i 2 w DFB-Pokal), gdyż zmagał się z kontuzjami mięśniowymi. Kampania 2021/22 miała dla niego jednak nad wyraz szczęśliwe zakończenie. Razem ze swoją drużyną narodową triumfował w Copa América, choć sam wymiernie nie przyczynił się do sukcesu „Albicelestes”, bo nie zdobył bramki ani nie popisał się nawet jednym ostatnim podaniem. Tak czy siak, González przybywa na Artemio Franchi jako mistrz Ameryki Południowej.
Jakim González jest piłkarzem? Sprytnym, zwinnym i inteligentnym. Zna swoje największe atuty i umie je wykorzystać. O graczach tego typu w nowoczesnym języku futbolu zwykło się mawiać, że są „eksplozywni”. Dynamika, nienaganna technika oraz charakterystyczna dla latynoskich zawodników fantazja - te cechy wyróżniają 7-krotnego reprezentanta Argentyny. Nowy nabytek Fiorentiny posiada też umiejętność, której brakuje wielu jego kolegom po fachu i tym samym nie pozwala im na pełne rozwinięcie skrzydeł. Mianowicie - decyzyjność. Nicolás potrafi dobrze wysondować, czy w danej sytuacji oddać strzał, czy może lepiej podać futbolówkę do lepiej ustawionego partnera. A i z wykończeniem nie ma kłopotów. Urodzony w Belén de Escobar napastnik jest lewonożny i mierzy 180 centymetrów wzrostu. Nie jest zatem najwyższy, ale nie należy też do mikrusów. W Bundeslidze kilka razy pokazał jednak, że gra głową także nie jest mu obca. Jednym słowem - ma papiery na duże granie. Właśnie kogoś takiego „Gigliati” potrzebują.
„Będzie ważnym elementem”
Dla sympatyków „Violi” sprowadzenie Gonzáleza było miłą niespodzianką. Spodziewali się oni nieco innego scenariusza. Informacji na ten temat zasięgnąłem u źródła. - Transfer Nico Gonzáleza był dla mnie lekkim zaskoczeniem. Gdy „Rino” Gattuso zgłosił zapotrzebowanie na skrzydłowego, wydawało się, że na Stadio Artemio Franchi trafi prędzej ktoś z dwójki Gonçalo Guedes - Matteo Politano. Tymczasem przedłużające się negocjacje z Valencią skłoniły Fiorentinę do sięgnięcia po Argentyńczyka za kwotę 23 milionów euro i 4 milionów euro w bonusach, która tym samym pobiła rekord klubowy. A gdyby „Viola” zdecydowała się zapłacić „Los Ches” za Guedesa wymagane 30 milionów euro, to wynik ten mógłby być jeszcze większy! - przyznaje Mateusz Nowacki, redaktor naczelny serwisu „Fiorentina Polska”.
Początkowo wydawało się, że w nowy sezon Fiorentina wejdzie z Gennaro Gattuso na ławce trenerskiej, ale jego przygoda z klubem ze stolicy Toskanii dobiegła końca, zanim się na dobre rozpoczęła. Współpraca z byłym menedżerem Napoli trwała raptem trzy tygodnie. Chaos instytucjonalny był spory, ale negocjacje dotyczące transferu Gonzáleza toczyły się jednak swoim własnym torem.
- Na szczęście zaskakujące zwolnienie Gattuso nie zaprzepaściło celowości transferu Gonzáleza - mówi Nowacki.
Florencką ekipę, w spadku po Gattuso, powierzono Vincenzo Italiano, który wraz ze swoją Spezią zachwycał w poprzednich rozgrywkach odważną grą. - Vincenzo Italiano również preferuje grę formacją 4-3-3, a Argentyńczyk nadaje się do tej taktyki wręcz idealnie. Jest szybki, ma dobry drybling, a do tego jest wszechstronny - potrafi grać zarówno na obu skrzydłach, jak i na rozegraniu czy jako fałszywa „dziewiątka”. Niewątpliwie będzie dla „Violi” wartością dodaną. Choć Italiano nie miał jeszcze sposobności sprawdzić Gonzáleza na treningach, to już teraz jest pewien, że będzie ważnym elementem atakującego tridente - twierdzi Nowacki.
Swoim stylem gry wychowanek Argentinos Juniors może przypominać Federico Chiesę, czyli zawodnika, którego brak jest cały czas we Florencji odczuwalny. Czy Nico będzie w stanie wejść w buty świeżo upieczonego mistrza Europy? - W związku z brakiem Chiesy i pożegnaniem Ribéry'ego, to teraz w głównej mierze właśnie Argentyńczyk będzie odpowiedzialny za nadawanie tempa akcjom drużyny. Jestem ciekaw, jak będzie układać się jego współpraca z Vlahoviciem. Obaj lubią grać zespołowo, a to może zwiastować wiele wyśmienitych akcji w ich wykonaniu - ocenia Mateusz Nowacki.
Good deal, Rocco!
W transferze Gonzáleza zgadza się wszystko. Ten ruch właściciela Fiorentiny, Rocco Commisso, jest logiczny i ma sens. Ale liczy się to, żeby jego przydatność potwierdziła się przede wszystkim na boisku, a nie w naszych przedsezonowych przewidywaniach czy klubowych biurach. Zatem, drodzy kibice „Violi”, cieszcie się ze swojego „El Bicho” (tak, González ma taki sam przydomek jak Cristiano Ronaldo za czasów gry w Realu Madryt), ale pamiętajcie jednocześnie, że po owocach go poznacie. Oby po dorodnych i soczystych.