Gleison Bremer przez długo był piłkarzem o którym bardzo mało się mówiło. Brazylijczyk konsekwentnie i dobrze wykonywał swoją robotę, czym zasłużył sobie na poklask i zainteresowanie ze strony większych klubów. Dziś jego pozycja na rynku transferowym stale rośnie. Zrobienie kroku do przodu latem wydaje się nieuniknione, a Italia potrzebuje perfekcyjnej operacji, aby utrzymać go na Półwyspie Apenińskim.
Zaganiacz z Itapitangi
Gleison Bremer przyszedł na świat 18 marca 1997 roku w Itapitandze. Był chłopcem, który wychował się na wsi, więc od dziecka miał w sobie gen zaganiacza. Zanim zaganiał do bazy Dusana Vlahovicia w derbach Turynu, najpierw musiał nauczyć się tego w pracach rolniczych, gdzie na farmie ojca opiekował się krowami, bydłem, świniami i cielętami. Dziś napastnik bardzo pozytywnie wspomina fakt, że od dziecka musiał ciężko pracować i przyznaje, że bez wsparcia ojca nie mógłby rozpocząć kariery piłkarskiej.
Realizując marzenia o karierze piłkarskiej opuścił stan Bahia i ruszył do Sao Paulo, jego pierwszym klubem było Desportivo Brasil. Jego niezły potencjał pozwolił mu szybko zmienić barwy na FC Sao Paulo, gdzie w młodym wieku poznał kilku piłkarzy, którzy później również wypłynęli na szersze wody (m.in. Davida Neresa). Seniorskiej piłki doświadczył dopiero jako 19-latek, przechodząc za niecałe 100 tysięcy euro do Atletico Mineiro. Jego pobyt w Belo Horizonte jest książkowym przykładem współczesnego podejścia brazylijskich klubów do zarządzania klubem. Między przejściem Bremera do drużyny młodzieżowej Atletico Mineiro, a jego transferem do Torino minęło zaledwie półtora roku. W Brazylii szybki exodus graczy, którzy cokolwiek potrafią odbywa się w tempie błyskawicznym, co w sposób znaczący zabiera sztabom szkoleniowym stabilizację.
Dla Torino Bremer stanowił opcję b. Ówczesny trener "Granaty" Walter Mazzari bardzo chciał sprowadzić do klubu obrońcę o charakterystyce Leonardo Bonucciego, miał nim być Leonardo Verissimo, który dziś gra w Benfice. "Byki" finalnie sprowadziły Bremera, któremu profilem boiskowym bliżej do Giorgio Chielliniego, z racji na priorytetowe traktowanie bezpośrednich pojedynków, świetne czucie przestrzeni i umiejętność czytania ruchów rywala. Sprowadzenie Bremera było też tańszą opcją, Brazylijczyk przeszedł do Turynu za 5,8 mln euro.
Przeciwności losu budują
Początki Gleisona Bremera na Półwyspie Apenińskim nie były łatwe. Obrońca, jak wielu piłkarskich imigrantów przyjeżdżających do Italii musiał zmierzyć się z barierą językową, a także ogromnym przeskokiem taktycznym. Bremer przechodził do Torino, które mogło się wówczas pochwalić solidną grą w defensywie. Sezon 18/19 "Granata" zakończyła na 7 miejscu w tabeli, a banda Mazzariego uchodziła za jednych z najbardziej niewygodnych zespołów w lidze (czwarta najlepsza defensywa w lidze). Wówczas galową trójką stoperów stanowili Nicolas N’Koulou, Emiliano Moretti i Armando Izzo. Człowiekiem, który widział ogromny potencjał Bremera, motywował go do ciężkiej pracy i dawał nadzieję na pierwszy skład był Salvatore Sirigu. Co ciekawe empatyczne cechy Sirigu i jego pozytywny wpływ na szatnię sprawiły, że Roberto Mancini powołał go na Euro 2020 pomimo lepszej dyspozycji Alessio Cragno (odsyłam do filmu Sogno Azzurro, gdzie można zobaczyć wielkość Sirigu).
W pierwszym sezonie we włoskiej Serie A Bremer rozegrał zaledwie 181 minut. Warto zwrócić jednak uwagę na fakt, że w końcówce sezonu Brazylijczyk zaczął częściej dostawać szanse, chociaż wpłynęła na to w dużej mierze kontuzja Morettiego, który był wiernym żołnierzem Mazzariego. Po zakończeniu kariery przez Morettiego Mazzari nabrał przekonania do Bremera, od początku kolejnego sezonu odważnie postawił na byłego defensora Atletico Mineiro. Całe Torino było wtedy w kryzysie, otarło się w walkę o utrzymanie, co przed rozpoczęciem sezonu można byłoby uznać za dużą niespodziankę. Zwolnienie Mazzariego nie pomogło, Moreno Longo był również opcją wyłącznie tymczasową.
Po przyjściu na początku sezonu 20/21 Marco Giampaolo wydawało się, że "Granatę" czeka nowe otwarcie. Tymczasem klub zaczął się pogrążać coraz bardziej w kryzysie i walce o utrzymanie. Po zwolnieniu Giampaolo, który odszedł z Turynu w niesławie Bremer złapał dobry kontakt z Davide Nicolą, świetnym psychologiem i trenerem specjalizującym się w walkach o utrzymanie. Bremer po wywalczeniu miejsca w pierwszym składzie jeszcze za Waltera Mazzariego, już nigdy tak naprawdę go nie oddał.
Granie w tak źle dysponowanym Torino sprawiało też, że Gleison miał okazję do częstszego interweniowania w defensywie, co w sposób znaczący zbudowało jego pewność siebie. W całym zeszłym sezonie zaliczał 4,1 udanych interwencji na mecz, co stanowiło jeden z czołowych wyników w Serie A. Bremer pozytywnie wypowiadał się na temat wzięcia udziału w kampanii o utrzymanie. W jednej wypowiedzi stwierdził, że znalezienie się w takim położeniu uczy piłkarza charakteru, radzenia sobie z presją i rozwinęło go to w sposób znaczący.
Pan Obrońca, który może stać się zbyt wielki na calcio
Giorgio Chiellini lubi mawiać, że obrona jest sztuką. Uosobienie tej tezy możemy zobaczyć w grze Gleisona Bremera. Jest to defensor, dla którego nie ma znaczenia czy mierzy się z napastnikiem silnym pokroju Duvana Zapaty, bardzo mocno zaawansowanym technicznie, jak Dusan Vlahović, wysokim i szybkim, jak Osimhen, czy niskim i nieprzewidywalnym Mertensem. Gracze z brakami technicznymi, czy motorycznymi są jeszcze łatwiejszym celem dla Bremera, który w wielu meczach pokazał, że żaden piłkarz ofensywny w Serie A nie jest mu straszny.
Umiejętnością odpowiedniego ustawiania się, wyczuciem przestrzeni i umiejętnym wykorzystywaniem potężnych warunków fizycznych Bremer stał się jednym z najlepszych obrońców w Serie A. W bieżącym sezonie Serie A nie ma już tyle interwencji na mecz co w zeszłym, ale bierze się to wyłącznie z lepszej gry Torino pod wodzą Ivana Juricia. Gdybyśmy mieli wskazać poważny mecz Gleisona Bremera, musielibyśmy cofnąć się do jego początkowych występów w Serie A, kiedy Cristiano Ronaldo dzięki swojemu genialnemu wyskokowi wygrał pojedynek powietrzny z Brazylijczykiem i zdobył bramkę. W meczach z czołówką Bremer jest ostoją obrony Torino i człowiekiem, którego nie można krytykować. W bieżącym sezonie jest piłkarzem, który napsuł najwięcej krwi liderowi klasyfikacji strzelców Dusanowi Vlahoviciowi. Zarówno w barwach Fiorentiny, jak i Juventusu Serb przez wzorową grę Brazylijczyka w obronie wyglądał, jakby przechodził obok meczu.
Nie dziwi więc fakt, że rozgrywający już drugi znakomity sezon Brazylijczyk zaczął budzić zainteresowanie większych klubów. Po jednych z derbów Turynu swój podziw dla Bremera wyraził Massimiliano Allegri. Wiemy też, że Milan próbował kilku ruchów hybrydowych z Torino (Pobega, Pellegri), żeby tylko przybliżyć się do sprowadzenia defensora. Chrapkę na Bremera ma także Inter i Napoli, wydaje się jednak prawdopodobne, że włoskie kluby będą musiały obejść się smakiem. Mimo braku występów na arenie europejskiej występy Gleisona nie pozostały anonimowe w innych ligach. Mogliśmy już przeczytać doniesienia, że Bremer wpadł w oko Bayernowi Monachium, czy FC Barcelonie. Śmiem twierdzić, że oferta od Bawarczyków może sprawić, że Gleison nie będzie zastanawiał się dwa razy, tylko pójdzie do jednego z najlepszych klubów świata i w obliczu odejścia Niklasa Sule i nienajlepszej dyspozycji Dayota Upamecano, mógłby wywalczyć pierwszy skład w Bawarii.
Piłkarz niedawno przedłużył kontrakt z Torino do 2024 roku, absolutnie to nie jest gwarancja jego zostania na Stadio Olimpico Grande Torino. Sam piłkarz twierdzi, że chce grać w Lidze Mistrzów. Przedłużenie kontraktu podbije cenę stopera, dziś według mnie Torino może oczekiwać od potencjalnych kupców nawet 40 mln euro. Taka cena dziwić nie może, w Serie A obrońcami na poziomie Bremera są wyłącznie Matthijs De Ligt, Milan Skriniar, czy Kalidou Koulibaly.
Przyglądając się atutom boiskowym Bremera można się zastanawiać, jak poradziłby sobie w lidze, w której tempo rozgrywania akcji jest szybsze niż w Serie A. Dopóki tego nie zobaczymy na własne oczy, to zawsze będzie stanowiło to swego rodzaju zagadkę. Natomiast umiejętność wyłączania z gry piłkarzy o tak szybkim pierwszym kroku, jak Lorenzo Insigne, czy Victor Osimhen daje pewną poszlakę co do tego, że Brazylijczyk w szybszej lidze również mógłby imponować w walorach obronnych.
W Bremerze zadziwiający jest fakt, że ta bestia boiskowa, która budzi grozę u tak jakościowych napastników jako człowiek jest bardzo spokojną, rodzinną i pracowitą osobą. Swoim wyglądem również nie budzi grozy, przypomina raczej grzecznego chłopaka, który perfekcyjnie nauczył się wykonywać swój zawód. Jego postawa stoi w kontrze do wielu Brazylijczyków, którzy słyną z bardziej hulaszczego stylu życia. Jestem ciekawy, jak mocno wpływa na to fakt, że Bremer w przeciwieństwie do wielu piłkarzy brazylijskich nie pochodzi z faweli, wielkie miasta poznał stosunkowo późno (ciężka praca na roli mogła ukształtować jego charakter). Trzeba też zwrócić uwagę na to, że po eksplozji talentu Thiago Silvy i solidnych występach Marquinhosa Brazylia nie miała wielkich gwiazd w obronie. Kraj kawy słynie z wielu kreatywnych piłkarzy ofensywnych, teraz wraz z Diego Carlosem wreszcie objawili się solidni obrońcy, którzy mogą wnieść do drużyny element równowagi.
Człowiek, który doskonali się w każdej płaszczyźnie
Gleison Bremer przyznał, że jego największym idolem jest Lucio. Wielokrotnie lubił podpatrywać legendę Interu i reprezentacji Brazylii, najbardziej imponował mu jego spokój w kluczowych momentach meczu. Bycie częścią kadry seleção jest niespełnionym marzeniem defensora. Dzięki dobrym i regularnym występom liczył na to, że znajdzie się w kadrze na Igrzyska Olimpijskie w Tokio, niestety selekcjoner widział inaczej swoją drużynę. Co ciekawe obrońca Torino jeszcze nigdy nie zadebiutował nawet w młodzieżowej reprezentacji Brazylii.
Bremer przyznaje, że w wolnych chwilach lubi również trenować sport. Jego ulubionym jest koszykówka, w którą często gra ze znajomymi. Jego rzemiosło piłkarskie pomógł mu jednak rozwinąć boks. Ta niekonwencjonalna metoda treningowa według Bremera pozytywnie wpłynęła na jego pracę nóg oraz koordynację ruchową. Sam Gleison uważa się za osobę głęboko wierzącą, jest chrześcijaninem, który w szatni Torino modli się przed meczami wraz z Cristianem Ansaldim.
Jeśli mamy poszukać elementów do poprawy w grze Gleisona Bremera, to jest to wyprowadzenie piłki. Jeśli jakiś klub szuka do swojego zespołu piłkarza, który podaje z gracją Bonucciego, Bastoniego, czy chociażby Erica Garcii, to musi poszukać sobie innego stopera. Bremer pomimo pokaźnego dorobku bramkowego (12 goli w barwach Toro) raczej rzadko decyduje się na wspieranie linii pomocy, jak to robi chociażby Bastoni. Trzeba pamiętać o tym, że nie każdy obrońca będzie prezentował taką charakterystykę, a ocenianie defensorów nieco skrzywił Pep Guardiola. Obrońcy, którzy przede wszystkim zapewniają spokój w formacji defensywnej, mają cechy przywódcze i każdą interwencję celebrują jak osobisty triumf, zawsze będą w cenie, takim kimś jest Bremer.
Na koniec moich rozważań na temat Gleisona chciałbym poruszyć kwestię Waltera Mazzariego, który najprawdopodobniej najmocniej wpłynął na rozwój Bremera. Sam obrońca przyznaje, że Mazzari chce drużyny gotowej do poświęceń, która dzięki przygotowaniu fizycznemu, agresji i entuzjazmowi będzie gotowa stawić czoło każdemu rywalowi. Dziś widzimy, że Mazzari przenosi swoją ideę na grunt Cagliari, gdzie w końcu jego praca zaczęła przynosić owoce w postaci obfitego punktowania w walce o utrzymanie. Bremer dostrzegł podobieństwo Mazzariego i Juricia, którzy w podobnym stopniu zwracają uwagę na fizyczność. Po rozwoju Pawła Dawidowicza, Amira Rrahmaniego, czy Matteo Lovato wiemy, jak duży wpływ na rozwój obrońców ma Ivan Jurić. Wskazaną zależność potwierdza również wysoka dyspozycja Lovato u Mazzariego. Być może fizyczna gra, skupiona na agresji i zorganizowanej obronie jest w DNA Torino, które przez najbliższe lata wypuści na rynek piłkarski kilku ciekawych defensorów.