Horrendalne długi Guangzhou FC (jeszcze do niedawna Guangzhou Evergrande), a właściwie to długi firmy deweloperskiej Evergrande, będącej jego właścicielem, doprowadziły niemalże do upadku słynnego klubu z Kantonu. Wobec takiego stanu rzeczy, cięcia były nieuniknione. Musiały one zatem dotknąć inkasującego niemało trenera Fabio Cannavaro. Włoch w rozmowie z hiszpańskim dziennikiem „AS” wypowiedział się na temat swojej przyszłości i niejako złożył podanie o pracę.
Koniec z egzotycznymi przygodami. Wydaje się, że właśnie to chciał przekazać Cannavaro. Wywiad, którego udzielił „AS-owi” dotykał wielu wątków, ale światowe media najbardziej zaintrygowały słowa dotyczące jego planów na dalszy rozwój swojej kariery. - Teraz chcę trenować w Europie i nie zamykam sobie żadnych drzwi. Prowadzenie Napoli jest oczywiście jednym z moich marzeń, Napoli jest częścią mojej historii. Real Madryt? Nigdy nie mów nigdy... - w taki oto sposób 48-latek zgłosił swoją gotowość do pracy na Starym Kontynencie.
Lider z krwi i kości
Fabio na boisku cechowała wielka ambicja i nieustępliwość. Nigdy nie odstawiał nogi i walczył do samego końca. Jego wybitny występ w półfinałowym spotkaniu MŚ 2006 z Niemcami w Dortmundzie przeszedł już do historii futbolu. Dał wówczas prawdziwy popis inteligentnej, proaktywnej i przede wszystkim skutecznej gry w obronie. To była prawdziwa sztuka defensywy.
W tym samym roku, oprócz pucharu świata, Cannavaro zwyciężył także w plebiscycie Złotej Piłki, odebrał nagrodę najlepszego gracza roku według FIFA i zapracował na transfer do Realu Madryt. Korki do szafy schował w 2012 roku, a już pod koniec 2014 rozpoczął swoją premierową pracę w roli pierwszego trenera.
Ósmy na całym świecie
Przygodę z trenerką rozpoczął w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, dokładnie w Al-Ahli, w roli asystenta Rumuna Cosmina Olaroiu. Później trafił do Chin, choć w międzyczasie prowadził jeszcze saudyjskie Al-Nassr Riad. Był nawet tymczasowym szkoleniowcem chińskiej reprezentacji. Wziął za nią odpowiedzialność w dwóch spotkaniach towarzyskich (obu przegranych - 0:1 z Tajlandią i 0:1 z Uzbekistanem). Z Guangzhou 136-krotny reprezentant „Squadra Azzurra” wygrał Superpuchar Chin w sezonie 2017/18, a już rok później krajowe mistrzostwo. W rozgrywkach 2016/17 został uznany najlepszym trenerem w lidze chińskiej. Jego średnia punktów zdobytych na mecz pochodząca z drugiego okresu pracy z ekipą 8-krotnych mistrzów Chin (czyli z lat 2017-2021) wynosi 2,06.
Dobre wyniki i sumienna, systematyczna praca kosztują. „France Football” w marcu 2020 roku opublikowało listę dwudziestu najlepiej opłacanych trenerów na świecie. Cannavaro uplasował się na niej na wysokim, 8. miejscu z roczną gażą na poziomie 14 milionów euro rocznie. Pośród menedżerów z Półwyspu Apenińskiego tylko Antonio Conte, który wtedy prowadził jeszcze Inter, mógł pochwalić się większymi zarobkami, wynoszącymi dokładnie 30 milionów euro rocznie.
- Nie wyjechałem z Chin dla pieniędzy, tęskniłem za moją rodziną - powiedział „AS-owi” mistrz świata z 2006 roku. Z kolei w rozmowie z chińskim „Tencent Sport” przyznał, że zrezygnował z 15-miesięcznej wypłaty oraz bonusów, wynoszących łącznie prawie 28 milionów dolarów. Ostatecznie jego kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron. W związku z tym - od 28 września Fabio ma status do wzięcia.
Miano legendy to nie wszystko
O aktualną sytuację Fabio Cannavaro postanowiłem spytać ekspertów. Zasięgnąłem opinii prawdziwego fanatyka calcio, a jednocześnie mojego redakcyjnego kolegi - Radka Laudańskiego, który skomentował odważne deklaracje neapolitańczyka.
- W mojej opinii Fabio Cannavaro jest przypadkiem specjalnym. Duża grupa legendarnej drużyny Campioni del Mondo 2006 przeszła przez szkolenie w Coverciano i została trenerami. Większość z nich musiała długo pracować na swoją szansę w Serie A i łapać doświadczenie w niższych ligach. Odpowiednim przykładem jest chociażby Gennaro Gattuso, który, zanim objął Milan, trenował Pisę. Inaczej postąpiono z Filippo Inzaghim, który bardzo szybko otrzymał szansę na prowadzenie wielkiego klubu i jego dotychczasowe przygody w Serie A w roli trenera kończyły się fiaskiem. Mam wrażenie, że dziś postrzeganie wielkiego piłkarza chcącego zostać trenerem się zmienia. Kluby coraz bardziej świadome są tego, że na odpowiedni warsztat trenerski pracuje się latami, a legenda piłkarska niekoniecznie musi być znakomitym szkoleniowcem. Wypływają za to mniej popularni piłkarze w podobnym wieku, jak Vincenzo Italiano i Paolo Zanetti - ocenia Laudański.
Należy podkreślić, że Cannavaro w trakcie swojej kariery piłkarskiej współpracował z genialnymi i uznanymi menedżerami, co na pewno miało wpływ na jego warsztat trenerski i sposób postrzegania futbolu. Lippi, Ancelotti, Capello, Boškov, Ranieri, a nawet Sacchi. Było kogo podpatrywać. - Przykład Cannavaro jest o tyle nietypowy, że on na swoją szansę pracował ładnych parę lat w Chinach. Spędził sporo czasu z Marcello Lippim, co z pewnością zostawiło piętno na jego umiejętnościach trenerskich. W Chinach był trenerem, który po początkowych niepowodzeniach zbierał dość dobre recenzje i w sposób znaczący poprawił swoje wyniki. W swoich wypowiedziach podkreśla, że chce wygrywać i grać ciekawą dla oka piłkę, a jako mentorów, obok Lippiego, wskazuje Kloppa i Guardiolę - przyznaje Laudański.
Premier League, La Liga czy Serie A?
W rozmowie z hiszpańskim „El País” Fabio zdradził, że w pierwszej kolejności chciałby trenować w Premier League, później w Hiszpanii. A może właśnie ojczyzna - Italia? Zdaniem samego zainteresowanego może być na to jeszcze za wcześnie. - W mojej ojczyźnie wychodzi się z założenia, że jeśli trener wyjeżdża z kraju, to znaczy, że nie jest dobry - przyznaje bez ogródek mistrz świata z 2006 roku. Jeśli jednak nadarzyłaby się okazja na objęcie któregoś z włoskich zespołów, zapewne by nią nie pogardził.
- Nie możemy wykluczać, że któryś z klubów mających problemy z utrzymaniem w Serie A zgłosi chęć zatrudnienia Cannavaro. Te ekipy to Spezia, Venezia i Salernitana. Trzeba jednak pamiętać, że branie zespołu bez okresu przygotowawczego jest szalenie ryzykowne, a szansa na zrobienie dobrego wrażenia jest tylko jedna. Przygoda Andrei Pirlo, który, pomimo tego, że zdobył sporo doświadczenia przez rok w Juve, pokazuje, że zamiast drogi na skróty lepiej cierpliwie budować swoją pozycję małymi kroczkami - uważa Laudański.
Nie zapominajmy, że Cannavaro jest pomnikową postacią reprezentacji Włoch i piłkarzem znajdującym się na drugim miejscu pod względem liczby występów we włoskiej drużynie narodowej. Dobre wyniki w klubie, być może pozwoliłyby mu w szerszej perspektywie myśleć o zostaniu selekcjonerem. Radek Laudański ma na ten temat nieco odmienne zdanie: - Zaryzykuję tezę, że w ciągu trzech lat Fabio Cannavaro nie ma żadnej szansy na objęcie posady selekcjonera „Azzurrich”. Były zdobywca Złotej Piłki zrezygnował z dużych zarobków na potrzeby bycia z rodziną w Italii, zapewnia też, że chce szybko wrócić do trenerki. W moim odczuciu najlepszym polem do wykazania się byłaby Serie B, dokładniej klub, który ma aspiracje do awansu. Cannavaro najbardziej zaimponowałby sympatykom calcio, jakby samodzielnie wywalczył awans do Serie A.
„Pobyt Cannavaro w Guangzhou był rozczarowaniem”
W związku z tym, że praktycznie całą swoją dotychczasową karierę trenerską Cannavaro spędził w Państwie Środka, nie można było nie poprosić o opinię kogoś, kto z chińską piłką jest za pan brat. Odpowiedzi na pytania, jakim trenerem jest Włoch i na co go stać, pomógł mi poszukać Maciej Łoś, czyli absolutny miłośnik tamtejszego futbolu, współtwórca portalu i profilu „Piłkarskie Państwo Środka” oraz redaktor FCBarca.com. Jak więc wyglądał pobyt byłego zawodnika Parmy w Chinach?
- Fabio Cannavaro na pewno zdobył w Chinach wiele cennego doświadczenia trenerskiego, ale osobiście uważam, że jego pobyt w Guangzhou FC był rozczarowaniem dla tego klubu. Po raz pierwszy objął zespół z Kantonu w 2014 w jednym z najlepszych jego momentów, rok po zwycięstwie w Asian Champions League. Przygodę zakończył w połowie sezonu, gdy Guangzhou zajmowało trzecie miejsce. Sezon dla klubu znakomicie zakończył Luiz Felipe Scolari, wygrywając Chinese Super League i azjatycką Ligę Mistrzów. Niepowodzenie Cannavaro można tłumaczyć brakiem doświadczenia, ponieważ kadra zespołu była niezwykle silna - uważa Łoś.
Guangzhou to jednak nie jedyna ekipa, w której miał okazję pracować w Chinese Super League. - Odbudował się w Tianjin Quanjian, beniaminku ligi, gdzie miał do dyspozycji Alexandre Pato czy Axela Witsela. To właśnie na nich opierał drużynę, potrafił sprawić, że nie traktowali oni gry w Chinach jako wakacji. Jak sam mówił, obcokrajowcy są bardzo ważni w Chinach, ponieważ lokalni piłkarze traktują ich jako wzory do naśladowania. Po powrocie do Guangzhou również opierał się na bardzo dobrych obcokrajowcach, w składzie miał też wielu reprezentantów Chin. Jego prawą ręką na boisku był kapitan Zheng Zhi - opowiada Łoś.
Tylko jedno mistrzostwo
Nie omieszkałem też zapytać Maćka o to, w jaki sposób 48-letni menedżer ustawiał swoje drużyny i jak układała się jego współpraca z piłkarzami na płaszczyźnie interpersonalnej: - W ostatnich latach często stosował ustawienie 4-1-4-1, choć eksperymentował też z formacją z trójką stoperów. Moim zdaniem nie potrafił do końca wykorzystać potencjału klubu. W 2018 roku przegrał pierwsze mistrzostwo Chin od siedmiu lat. W 2019 roku był bardzo bliski zwolnienia, ze względu na kiepskie wyniki został chwilowo zawieszony przez władze klubu, a zespół w dwóch meczach poprowadził grający trener Zheng Zhi. Cannavaro wrócił i zdołał wygrać swoje pierwsze mistrzostwo. Rok 2020 był bardzo dziwny, pełen chaosu, drużyny były zamknięte w bańce - to może być usprawiedliwienie tego, że Guangzhou nie wygrało ligi, przegrywając w finale z Jiangsu. W trakcie sezonu pojawiły się też wewnętrzne konflikty, m.in. z Ai Kesenem, naturalizowanym reprezentantem Chin.
Dowiedziałem się również, że Cannavaro raczej nie jest trenerem chętnie stawiającym na młodzież: - Bardzo rzadko korzystał z zawodników z ogromnej akademii Guangzhou, twierdząc, że nie osiągnęli oni jeszcze poziomu CSL. No dobrze, to chyba najwyższy czas zorientować się, jak Maciek podchodzi do słów Fabio o chęci pracy na Starym Kontynencie: - Przyznał w wywiadzie, że jest gotowy do pracy w Europie, ale moim zdaniem zatrudnienie go przez silny zespół byłoby dużym ryzykiem. Jedno mistrzostwo Chin z drużyną lokalnego hegemona na pewno nie może zostać uznane za sukces. Pod jego wodzą Guangzhou kiepsko grało też w ACL. Niewątpliwie jednak jego odejście jest kolejnym zauważalnym ubytkiem dla chińskiej piłki.
Dwaj zapytani przeze mnie eksperci, zarówno od włoskiego, jak i chińskiego futbolu, są na ten moment sceptycznie nastawieni do pomysłu angażu Cannavaro w którymś z europejskich klubów, a zwłaszcza w którymś z klubów topowych.
Bez względu na to, jak sytuacja byłego wybitnego stopera się rozwinie, on nie traci czasu, daje wszystkim klarowny sygnał i wywiesza anons z prostym przekazem: „Chcę trenować w Europie”. Nie owija w bawełnę i nie gryzie się w język. Będziemy bacznie obserwować, czy pragnienie Cannavaro wkrótce odnajdzie swoje spełnienie.