Czy Inter wyciągnął wnioski? 3-5-2 Anyszka

3-5-2 Anyszka lut 17, 2022

Inter po dwóch gorszych występach w lidze przeplecionymi pewną wygraną nad oddającą im w tym meczu pole Romą przystąpił do jednego z najważniejszych meczów od długiego czasu. Naprzeciw ekipy Simone Inzaghiego stanął Liverpool, który uznawany jest za jednego z cichych faworytów do końcowego triumfu w Lidze Mistrzów. Jak im poszło? Pora to sprawdzić!

Wyjściowe składy obu ekip - grafika: tactical-board.com

Inter wyszedł na to spotkanie ze świadomością bycia kopciuszkiem na balu, którego gospodarzem miał być Liverpool. Jest to ciekawe, ponieważ to przyjęcie miało odbywać się na terenie włoskiej drużyny, jednak to ekipa Jurgena Kloppa miała dominować. Tak rzeczywiście było przez dłuższe fragmenty pierwszej połowy, w której często można było dostrzec "The Reds" atakujących bramkę Samira Handanovicia.

Ustawienie Liverpoolu w ataku pozycyjnym: grafika - tactical-board.com

Bardzo pomagało w ofensywnym nastawieniu wysokie ustawienie trzech piłkarzy Liverpoolu, Elliotta, Robertsona i Alexandra - Arnolda. W tym samym czasie Fabinho wraz z Thiago cofali się bliżej pola karnego, by odbudować niejako ustawienie z czwórką obrońców, które zaburzali wysokimi wyjściami boczni obrońcy. Van Dijk i Konate rozszerzali wówczas swoje ustawienie przechodząc na skraj pola karnego, co sprawiało wrażenie hybrydy ustawienia 1-4-3-3 z 1-2-2-3-3.

Ustawienie Interu w ataku pozycyjnym: grafika - tactical-board.com

Inter z kolei rozgrywał piłkę w ataku pozycyjnym w charakterystycznym dla siebie schemacie, polegającym na zejściu do boku boiska jednego z trójki środkowych obrońców (częściej był to Skriniar) i dołączeniu do nich Brozovicia, który podobnie, jak w meczach z Milanem i Napoli cofał się po piłkę. W ustawieniu widocznym na grafice powyżej do boku schodził Słowak, jednak były również momenty, kiedy to Bastoni schodził do lewej strony boiska, a trójkąt w rozegraniu od bramki tworzyli De Vrij, Skriniar i Brozović.

Pressing Interu w ataku pozycyjnym Liverpoolu

W ogóle Brozović był piłkarzem bardzo aktywnym w tym spotkaniu, ponieważ oprócz rozgrywania akcji od tyłu również często podłączał się do pressingu tworzonego po stracie piłki przez Dżeko i Martineza. Wtedy pełnił rolę w zasadzie "dziesiątki", czy jak określają piłkarza grającego za napastnikami "trequartistą", co realizował we wcześniejszych meczach nieobecny na Stadio Giuseppe Meazza Nicolo Barella.

Liverpool oprócz dobrego ustawiania się wspominanej wcześniej przeze mnie trójki zawodników cechowała również swoboda taktyczna napastników zespołu Kloppa, gdzie bardzo często Salah, Mane i Jota wymieniali się pozycjami, a Portugalczyk nawet potrafił schodzić do rozegrania akcji. Dzięki temu mieli oni wyraźną przewagę w środku pola i łatwość w kreowaniu akcji pod polem karnym przeciwnika. W tercji obronnej Interu można było dostrzec wręcz w pewnych fragmentach strach piłkarzy gospodarzy przed zaatakowaniem przeciwnika, mogący skutkować faulem blisko bramki. Inter w tym aspekcie poza wspomnianym przeze mnie ruchem obrońców do boków boiska w rozegraniu był bardziej stabilny w budowie swojego ustawienia.

Ustawienie Liverpoolu w ataku Interu z 16. minuty

Nie oznacza to jednak, że Inter nie próbował rozrywać szeregów obronnych rywala, co więcej, parę razy się to udawało. Szczególnie groźna była akcja Interu z szesnastej minuty, gdzie dobrym podaniem Calhanoglu obsłużył Perisić. Warto tu zwrócić uwagę na zachowanie obrony Liverpoolu, a raczej na jego brak względem Turka. Calhanoglu (zaznaczony na czarno) po odbiorze piłki ruszył za akcją i wbiegł w wolną przestrzeń, którą stworzyli mu piłkarze rywala. O ile Alexander - Arnold nie dostał od Kloppa bury za tę akcję, ponieważ odpowiadał za Perisicia, tak Elliott i Konate już mogli ją otrzymać, ponieważ zgubili Turka z oczu, dzięki czemu mógł on łatwo wbiec między stworzony przez Liverpool trójkąt (zaznaczony na czerwono).

W ogóle Calhanoglu świetnie czuł w tym meczu przestrzeń, wiedział jak się ustawiać, komu i w jakim momencie zagrać piłkę. Przypominał on w tej rywalizacji siebie z derbów Mediolanu, gdzie wiódł prym w linii pomocy swojego zespołu. Lepszy procent podań przy podobnej ich liczbie miał tylko Brozović, co pokazuje też niejako, jak ważni oni są w drugiej linii Interu. Calhanoglu wykonał w tym meczu łącznie 57 prób podania, z czego ponad 84% było celnych. Dobrze się również ustawiał, czym napędzał ataki swojej drużyny.

Dla losów spotkania kluczowym okazał się jednak start drugiej połowy meczu i zmiana Diogo Joty na Roberto Firmino. Brazylijczyk świetnie wkomponował się do gry zespołu, a po wejściu Luisa Diaza gra Liverpoolu wyglądała jeszcze efektowniej. Nim do tego jednak doszło, warto powiedzieć, że to Inter do mniej więcej siedemdziesiątej minuty meczu miał optyczną przewagę w tej rywalizacji.

Ustawienie Perisicia i Bastoniego w atakach w drugiej połowie: grafika: tactical-board.com

Prym wiódł na boku Ivan Perisić, który niemal przez całe spotkanie wywodził w pole Alexandra - Arnolda. Obudził się także Alessandro Bastoni, który w pierwszej połowie wyglądał momentami tak, jakby był na boisku za karę - po przerwie świetnie odbierał piłki rywalom, wyprowadzał piłkę do kolegów, a nierzadko także dublował pozycję Perisicia. Przy okazji robił on miejsce w środku dla Calhanoglu, który miał oczywiście dzięki temu swobodę rozgrywania piłki.

Równie dobrze prezentował się w tym meczu inny środkowy obrońca, Ibrahima Konate. Generalnie duet Konate - Van Dijk wyglądał solidnie, jednak to były obrońca RB Lipsk wywarł na mnie lepsze wrażenie swoimi interwencjami, które w dużej mierze były kluczowe dla braku możliwości kontynuowania ataków przez Inter. Warto tylko nadmienić, że wraz z Luisem Diazem miał największą skuteczność pressingów, sporo uderzeń blokował wślizgami, czy też umiejętnie się ustawiał przejmując piłkę.

Warto wreszcie przejść do zdobywanych przez Liverpool goli. Oba były skutkiem błędów Interu we własnym polu karnym, które wynikały ze złego ustawienia, czy decyzji dotyczących krycia. Tak było szczególnie przy pierwszym golu, gdzie Roberto Firmino uciekł Bastoniemu.

Ruch Firmino do narożnika pola bramkowego pozwalający uciec rywalowi.

Firmino tu wykorzystał moment zagapienia się młodego Włocha, dzięki czemu mógł uciec przeciwnikowi jeszcze przed wybiciem rzutu rożnego przez swojego kolegę. Brazylijczyk chwilę później ściął piłkę w kierunku dalszego słupka, a źle ustawiony w bramce Handanović nie zdążył wrócić na swoją właściwą pozycję i nie zdołał sięgnąć piłki lecącej do siatki.

Czterech piłkarzy Interu za linią piłki

Podobnie sprawa miała się przy drugim golu, kiedy to Inter z kolei za bardzo cofnął się we własne pole bramkowe przy dośrodkowaniu rywala. Po wrzutce Alexandra - Arnolda na środek pola karnego czwórka piłkarzy gospodarzy była za linią piłki, przez co po nieudanym wybiciu De Vrija nie miała ona możliwości nadążyć do ruchu Salaha, a ten chwilę później mógł cieszyć się z gola.

Czy Inter i Inzaghi wyciągnęli wnioski z ostatnich słabych występów? Wydaje się, że nie, a co gorsza, Inzaghi w starciu z Liverpoolem odwrócił swoje błędy z meczu z Milanem, ponieważ tam swoich najlepszych piłkarzy zdjął za szybko, a wczoraj za późno. Jak na to zapatrują się kibice Interu? Postanowiłem zapytać o to redaktora strony intermediolan.com, Błażeja Małolepszego:

1. Czego zabrakło Interowi w spotkaniu z Liverpoolem?

Przysłowiowej kropki nad i. W dużej mierze powtórzył się scenariusz z grupowego dwumeczu z Realem. Nerazzurri nie odstawali od faworyzowanego rywala, a długimi fragmentami byli nawet w stanie przejąć kontrolę nad meczem, lecz brakowało udokumentowania wypracowanej przewagi. Piłka nożna to nie jazda figurowa na lodzie, więc za ładną grą muszą iść konkrety w postaci zdobywanych bramek. Liverpool to miał i zasłużenie wygrał w Mediolanie, gdyż z przebiegu całego spotkania The Reds byli jednak lepszym zespołem. Pierwsza stracona bramka wyraźnie podłamała gospodarzy, którzy nie byli już w stanie na dobre powrócić do tego meczu.

Zresztą problem z zabiciem meczu to największą bolączka Interu pod skrzydłami Simone Inzaghiego, o czym możemy przekonać się również w rozgrywkach ligowych. Z tą różnicą, że rywale na krajowym podwórku to jednak zdecydowanie niższa półka, stąd Nerazzurri mają zwyczajnie więcej szans do przełamania przeciwnika. Na najwyższym poziomie potrzeba już niemal chirurgicznej precyzji w wykańczaniu wykreowanych sytuacji, gdyż kolejne mogą się szybko nie pojawić. Teraz pozostaje nam rozpamiętywanie szansy Hakana Calhanoglu i typowo polska gdybologia.

2. Czy Simone Inzaghi wyciągnął wnioski z meczów z Milanem i Napoli oraz jakie błędy popełnił w meczu z Liverpoolem?

Inzaghi zdecydowanie miał swój plan na to spotkanie, czego najlepszym udokumentowaniem była pierwsza połowa. Opiekun Interu miał świadomość, że nie może wdać się w otwartą wymianę ciosów z Anglikami, więc oddał rywalom prowadzenie gry i szukał swoich szans głównie w długich piłkach za linię obrony, z czym zresztą Liverpool ma spore problemy. Niestety wielu zagraniom brakowało zwyczajnie precyzji, stąd Nerazzurri szybko pozbywali się piłki.

Cieszy fakt, że gospodarze udźwignęli ten mecz na poziomie intensywności i fizyczności, gdzie nie odstawali rywalom i byli w stanie skutecznie utrudniać im życie. Gdy była taka potrzeba byliśmy świadkami podwajania, a nawet potrajania zawodników Liverpoolu.

Widząc, że podopieczni Kloppa są do ugryzienia, Inter po przerwie zagrał odważniej i byliśmy świadkami obrazków, które dobrze znamy z meczów Serie A. Nerazzurri potrafili przejąć kontrolę nad meczem, długo utrzymywać się przy piłce i umiejętnie wykorzystywać wolne przestrzenie na flankach. Niestety w kluczowych momentach brakowało skonkretyzowania przewagi pod bramką Liverpoolu, o czym już zresztą wcześniej wspominałem.

3. Twoje plusy i minusy.

Przez 3/4 spotkania Inter znakomicie funkcjonował jako monolit i kibice mogli mieć nadzieję na korzystne zakończenie. Indywidualnie z pewnością należy wyróżnić występ Ivana Perisicia, który ponownie udowodnił, że znajduje się ostatnio w znakomitej dyspozycji. Chorwat śmiało rzucał wyzwanie Arnoldowi i z większości takich pojedynków wychodził zwycięsko.

Przed meczem spore oczekiwania pokładano też w Hakanie Calhanoglu i Turek generalnie nie ugiął się pod ich ciężarem. Z kolei największe obawy towarzyszyły występowi Arturo Vidala. Chilijczyk nie ustrzegł się błędów, lecz zasadniczo podołał zadaniu, a dzięki swojej agresji i nieustępliwości wprowadzał sporo zamieszania w środku pola rywali.

Kto zawiódł? Możemy chwalić Inter za ogólną postawę i waleczność, lecz jeśli kończysz spotkanie z zerem po stronie celnych strzałów, to ciężko mieć nadzieję na korzystny rezultat w starciu z rywalem tej klasy. Edin Dzeko i Lautaro Martinez nie stanowili realnego zagrożenia dla Alissona. Szczególnie w przypadku Argentyńczyka możemy mówić już o kryzysie, gdyż licznik minut bez zdobytego gola z gry tyka w jego przypadku niemiłosiernie.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.