My name is Vlahović. Dušan Vlahović

Artykuł maj 12, 2021

Florencja nareszcie ma napastnika, na jakiego zasługuje. Buńczucznego żółtodzióba, który zmienił się w snajpera z prawdziwego zdarzenia. Agenta do zadań specjalnych, nierzadko wyciągającego drużynę z tarapatów na swoich plecach. Dušan Vlahović rozgrywa najlepszy sezon w karierze, mówi o nim cała piłkarska Europa, a trykot Fiorentiny powoli staje się dla niego za mały.

Do skromnych i cichych chłopców Vlahović z pewnością nigdy nie należał. Trudno powiedzieć coś takiego o kimś, kto sam siebie mianował Ibrahimoviciem z Belgradu. Grono kibiców i obserwatorów Serie A ta nieskrywana buta młodego Serba dość mocno uwierała. Ale od pewnego czasu, zwłaszcza od początku 2021 roku, napastnik Fiorentiny regularnie ucisza swoich krytyków i wytrąca im z rąk wszystkie argumenty. A i swoje nastawienie też zmienił.

Był Batigol, jest Vlahogol

W 34 ligowych potyczkach tego sezonu 21-latek wpisywał się na listę strzelców 21-krotnie. Z czego aż 17 razy w bieżącym roku kalendarzowym, w którym to tylko Robert Lewandowski (22) i Leo Messi (21) strzelili więcej goli w pięciu czołowych ligach Europy. Robi wrażenie, co? Gwoli ścisłości wspomnę, że w tym momencie jest również najlepszym strzelcem w Serie A w 2021 roku. Dušan zachwyca i tydzień w tydzień bije kolejne rekordy florenckiego klubu. Dla sympatyków 2-krotnych mistrzów Italii jest pocieszeniem w nieudanej kampanii i nadzieją na lepsze jutro. Przez miejsce w gronie najskuteczniejszych najmłodszych strzelców w pięciu najsilniejszych ligach Europy, równanie do samego Erlinga Haalanda, aż po nawiązanie do legendarnego José Altafiniego oraz do wybitnych zagraniczników w historii „Violi”, np. do Gabriela Batistuty. „Liliowi” dawno nie mieli w swoich szeregach takiego cracka, a przecież już niedługo mogą go stracić.

W rozmowie z „Corriere dello Sport” w maju 2020 roku „Vlaho” przyznawał, że pragnie zatriumfować w barwach Fiorentiny, wygrać z nią coś konkretnego. Jednakże, jak powszechnie wiadomo, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zainteresowanie Realu Madryt, Manchesteru United, Liverpoolu czy Milanu może zawrócić w głowie. Kwestia twardego stąpania po gruncie gra tutaj zatem główną rolę. Na tym poziomie nie może być mowy o sodówce.

Póki co, nic takiego u Vlahovicia nie występuje. - Czuję dużą odpowiedzialność. (...) Jestem skupiony i twardo stąpam po ziemi. Nie wiem, gdzie dotrę, ale nie chcę niczego żałować. Chcę się doskonalić każdego dnia - przyznał w kwietniowym wywiadzie dla „La Repubblica”. Nie od dziś wiadomo, że jego wielkim idolem jest Zlatan Ibrahimović, którego nawet w wielu aspektach piłkarskiego rzemiosła serbski snajper przypomina. Wśród przyjaciół ma pseudonim „Ibra”. Zdradził rzymskiemu dziennikowi, że pewnego razu dostał od Szweda wiadomość z życzeniami sukcesów i to w dodatku w języku serbskim. Wzór do naśladowania wybrał sobie wyśmienity. Co więcej - podobny do samego siebie pod kątem profilu boiskowego, ale także krnąbrności charakteru.

Pyszny niczym jego gra

Dušan wychodzi na murawę i robi swoje. Wyróżnia się głównie swoją fizycznością (190 cm wzrostu i nienaganna sylwetka atlety) i klasycznym instynktem snajperskim. Bardzo dobrze gra plecami do bramki, świetnie się zastawia. W ostatnim czasie znacznie poprawił aspekt techniczny. Idealne doklejenie piłki do stopy, nawet trudnej, wysokiej lub szybkiej, nie sprawia mu większego problemu. No i ta tak charakterystyczna dla niego boiskowa pycha. Utytułowani, doświadczeni rywale nie robią na nim wrażenia. Wystarczy spojrzeć na to, w jaki sposób wykonał rzut karny w kwietniowym spotkaniu z Juventusem. - Może to będzie aroganckie, ale ze swoim zaangażowaniem mogę osiągnąć równie wysoki poziom, co on (Haaland - przyp. red.) - rzucił pewnie w przytaczanej wyżej rozmowie.

Fot. Goal/Twitter

Serb prezentuje się doprawdy kapitalnie w rundzie wiosennej. Przede wszystkim złapał regularność, której w pierwszej części kampanii ligowej mu brakowało. Na zdobycie wspomnianych 21 bramek potrzebował 2662 minut, co oznacza, że w Serie A trafia do siatki co 127 minut. Pochwał nie szczędzą mu byli zawodnicy, jak chociażby Luís „Lulù” Olveira: - Jest graczem kompletnym, który przede wszystkim używa mózgu. Kiedy znajdujesz się w polu karnym, podstawą jest, by wiedzieć, co należy zrobić. I on to wie. Wie, kiedy zasłaniać piłkę, wie, kiedy się uwolnić, wie, jak strzelać gole w każdej sytuacji - powiedział dla portalu „fiorentina.it” były napastnik Fiorentiny, Cagliari czy Bolognii.

Jeśli ktoś jeszcze powątpiewa w rangę osiągnięć 21-latka, podkreślmy, że ma on tyle samo ligowych goli, co Romelu Lukaku i Luis Muriel, a więcej od Ciro Immobile, Andrei Belottiego oraz Duván Zapata. W klasyfikacji capocannoniere musi uznawać wyższość jedynie Cristiano Ronaldo, któremu już raczej nikt tego tytułu nie odbierze. To doskonale ilustruje, że za Vlahoviciem przemawiają zarówno liczby, jak i czyny.

Don't cry for me Fiorentina

Jedna jaskółka wiosny jednak nie czyni. Pamiętajmy, że dla wychowanka Partizana to pierwszy taki sezon w profesjonalnym futbolu. Równie dobrze może się dla niego skończyć zaledwie na zyskaniu łatki „one season wonder”. Kolejny rok będzie dla niego swoistą weryfikacją. Tylko czy w Serie A i na Artemio Franchi? Fiorentina nie myśli o sprzedaży młodego atakującego, którego kontrakt wygasa w 2023 roku, co wcale nie oznacza, że go ostatecznie nie spienięży. Rocco Commisso dyktuje za swojego asa cenę minimum w wysokości 60 milionów euro. Jeśli pojawi się ktoś, kto wyłoży taką sumę, ambitny sternik „Fioletowych” zgodzi się na odejście swojego najlepszego piłkarza.

Najrozsądniejszym wyjściem dla (być może) wicekróla strzelców Serie A byłoby pozostanie w stolicy Toskanii i sprawdzenie się w kolejnym sezonie. Jeśli udowodni swoją wartość, oferty wrócą jak bumerang. Z drugiej strony, może należy kuć żelazo, póki gorące? Wszak propozycje z Madrytu, Mediolanu, Manchesteru i pewnie jeszcze kilku innych znamienitych miast nie trafiają się na co dzień. Nie ulega wątpliwości, że kibice „Violi” mają w osobie Vlahovicia książkowy materiał na wielkiego idola trybun. A skoro Commisso obiecał powrót Fiorentiny na szczyt, to chyba tylko właśnie z kimś takim na czele, prawda?

Jakub Glibowski

Widzę świat w bieli⚪️ oraz czerwieni i czerni🔴⚫️. Calcio. La Liga. Zlatan Ibrahimović. Sergio Ramos. Wyznaję kult "Joga Bonito". Dobry film, dobra książka. Felieton, komentarz, dyskusja.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.