Patrząc na zestawienie pary Napoli - Liverpool i historię ich ostatnich gier w europejskich pucharach należało spodziewać się ciekawego meczu, przy którym nie będziemy mogli mrugnąć okiem nawet na chwilę. Wczorajszego wieczoru Jurgen Klopp musiał przeżyć niemały szok, jakim była postawa Napoli. Jak doszło do tak zaskakującego rezultatu tej rywalizacji? Przeanalizujmy!
Przyznam Wam szczerze, że miałem inny plan na ten tekst. Miało to być zbiorcze podsumowanie wszystkich czterech meczów włoskich drużyn w Lidze Mistrzów. Po meczu Napoli jednak porzuciłem ten pomysł, gdyż byłoby to po prostu niesprawiedliwe wobec podopiecznych Luciano Spalettiego.
Przejdźmy jednak już do samej analizy meczu. Warto tu zacząć od wyjściowych składów obu zespołów, które względem weekendowych meczów niewiele się zmieniły. W zespole Napoli mieliśmy bowiem do czynienia z dwoma zmianami, którymi były wejście na lewą obronę Olivery oraz na prawe skrzydło Politano. Z kolei Jurgen Klopp dokonał trzech roszad w składzie, ponieważ względem derbów Liverpoolu do pierwszej jedenastki kosztem Nuneza, Carvalho i Tsimikasa wskoczyli Firmino, Milner i Robertson.
Skład Napoli różnił się jeszcze od tego na mecz z Lazio ustawieniem taktycznym. Luciano Spaletti, który do tej pory zestawiał swój zespół w systemie 1-4-3-3 tym razem postanowił zagrać nieco bezpieczniejszym ustawieniem 1-4-2-3-1, w którym Zieliński miał pełnić rolę "10". Paradoksalnie jednak okazało się, że to ustawienie było jedynie czymś w rodzaju zasłony dymnej, bowiem już w pierwszej akcji meczu można było dostrzec jego elastyczność.
Podobnie, jak w meczu z Lazio wyglądało to bowiem tak, że Napoli przechodziło bowiem w system 1-4-3-3, albo nawet w 1-4-1-2-3, czyli bardziej ofensywny wariant z trójką pomocników w środku pola. W tym ustawieniu rolę registy pełnił Lobotka, który często podłączał się do ataku pozycyjnego Napoli wyprowadzanego od własnego pola karnego i posyłał piłki do wyżej ustawionych Zielińskiego i Anguissy.
Właśnie taka wymiana podań między Słowakiem, a Polakiem doprowadziła do pierwszej sytuacji bramkowej dla Napoli, ostatecznie niezamienionej na bramkę dla gospodarzy. Krótka gra tej dwójki otworzyła przestrzeń dla zagrania do Di Lorenzo, który po chwili po raz pierwszy wykorzystał gapiostwo obrony Liverpoolu posyłając podanie za plecy zawodników Kloppa do Osimhena, który ostatecznie po minięciu Alissona trafił w słupek.
W tej sytuacji należy zwrócić uwagę również na wysokie ustawienie formacji obronnej Liverpoolu, które pozwoliło na takie dalekie zagranie Di Lorenzo. Oczywiście w tym momencie Osimhen był na pozycji spalonej, jednak czujnie kontrolował wraz z Politano linię obrony Liverpoolu, by w odpowiednim momencie wycofać się i wykorzystać moment podania od kolegi z boku boiska.
W sytuacji, w której rzut karny zagraniem piłki ręką sprokurował Milner sytuacja była podobna. Liverpool ustawiony dość wysoko otworzył lewą stronę boiska, co świetnie wykorzystał Kvaratskhelia najpierw skupiając na sobie uwagę Alexandra - Arnolda, by po chwili łatwo uciec wspomnianym wyżej korytarzem boiska.
Tu nasuwa mi się od razu opinia Janusza Michallika z programu "Najlepsza Liga Świata" w Kanale Sportowym, który powiedział, że Alexander - Arnold chce być w tym sezonie człowiekiem od wszystkiego, ograniczając choćby rolę Salaha i tu był tego dobitny przykład. Prawy obrońca Liverpoolu bowiem wziął na siebie w tej akcji rolę środkowego pomocnika, zaburzając tym samym schemat formacji gości w obronie. Przez to jego obowiązki musiał przejąć Gomez, a Arnold wraz z Milnerem biegli do asekuracji, by uratować jeszcze sytuację.
W tym samym programie Michallik powiedział jeszcze jedno zdanie, które mnie zaciekawiło pod kątem przebiegu tego meczu. Mianowicie stwierdził on patrząc na grę Liverpoolu, że oni często próbują stłamsić rywala w pierwszym kwadransie, stosując tak zwany piłkarski rock&roll. Napoli postanowiło więc zaskoczyć Liverpool ich własną bronią, ponieważ przez pierwszy kwadrans goście mieli spore problemy. Mimo, iż starali się grać na połowie rywala piłką, to poprzez umiejętny pressing gospodarzy piłkarze Kloppa nie mieli zbyt wielu argumentów.
Często bowiem w momencie podania do któregokolwiek z piłkarzy Liverpoolu niemal natychmiast pojawiała się przynajmniej dwójka zawodników Napoli, a gdy była potrzeba, to zaraz obok stał kolejny duet piłkarzy Spalettiego, co momentalnie skracało pole gry piłkarzom Liverpoolu.
Efektem tego wysokiego pressingu była choćby bramka na 2:0 dla gospodarzy, który doskonale zrealizował jeszcze na połowie rywala Kvaratskhelia. Agresywnie doskoczył on do Gomeza, uniemożliwiając mu jakiekolwiek zagranie. Gruzinowi pomogło w tym ustawienie Osimhena, który samym zachowaniem w tej akcji zablokował ruch Van Dijka, czego efektem był obrót z piłką Gomeza w stronę linii bocznej, który Kvaratskhelia zablokował.
Po chwili jednak doszło do sytuacji podobnej, jak w akcji, która zakończyła się pierwszym rzutem karnym dla Napoli. Po raz kolejny bowiem Alexander - Arnold opuścił swoją pozycję, przez co jego rolę ponownie przejął Gomez. Po przejęciu piłki przez Anguissę wydawało się jednak, że akcja jest wyjaśniona, ponieważ jak widzimy na grafice wyżej Liverpool miał przewagę 4 na 1, natomiast po raz kolejny wyszła na jaw niezrozumiała wręcz apatyczność gości wczorajszego wieczoru, którą przez krótką grę wykorzystali Kameruńczyk do spółki z Zielińskim, otwierającym jednym podaniem całe pole karne dla kolegi.
Zresztą gol na 3:0 dla gospodarzy był kolejnym przykładem dziwnej gry Liverpoolu w obronie na Stadio Diego Armando Maradona. W tej sytuacji po raz kolejny błąd popełnił bowiem Alexander - Arnold, który ustawił się względem pozycji Kvaratskhelii zbyt wąsko, co po podaniu Olivery otworzyło mu sporą przestrzeń na skrzydle. Kiedy już Anglik doskoczył do Gruzina, było za późno, ponieważ ten ograł zawodnika z nr 66 z dziecinną łatwością, co powtórzył później z Gomezem. Giovanniemu Simeone pozostało tylko dołożyć nogę do piłki będąc przed pustą bramką Alissona i cieszyć się z debiutanckiej bramki w Lidze Mistrzów.
Na osobny akapit zasługuje jeszcze postawa Piotra Zielińskiego, dla którego był to z pewnością jeden z najlepszych meczów w karierze. Tytuł "Il Migliore" w "La Gazzetta dello Sport" oraz w "Corriere dello Sport" są pokazem tego, jak dobrze Polak się wczoraj zaprezentował, ale spójrzmy na liczby Piotrka z tego meczu. 2 gole przy 4 strzałach i asysta to tylko wycinek oddający ogólny wpływ na wynik, ale choćby 25 celnych podań na 29, czy 3 przechwyty już mówią nam wiele nie tylko o grze piłką, ale również o wpływie na całokształt gry Napoli.
W grze Zielińskiego mogło się podobać również świetne skanowanie przestrzeni i umiejętne dołączanie w odpowiednim tempie do akcji. Dobrym tego przykładem jest bramka na 4:0, gdy Zieliński w jednej chwili obserwuje wszystko z własnej połowy, by dosłownie po kilku sekundach wbiec do pomocy Simeone, wychodząc do sytuacji 2 na 2. Umiejętnie też obserwował linię obrony Liverpoolu przed podaniem Argentyńczyka, by uniknąć spalonego i na raty pokonał Alissona, zdobywając tym samym drugą bramkę.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na to, co mogło lekko zaburzyć idealny obraz gry Napoli w tym meczu, czyli akcja bramkowa Liverpoolu na 1:4. Co ciekawe, znany z gry wysokim pressingiem zespół Kloppa wcale w tej sytuacji nie musiał go używać, ponieważ wystarczył tu lekki doskok Elliotta do Kima, który posłał podanie do środka pola. Podobnie sytuacja miała się już po złym przejęciu tego zagrania przez Di Lorenzo, któremu odskoczyła piłka mimo braku presji ze strony Robertsona. Po chwili futbolówkę przejął Diaz i precyzyjnym uderzeniem wreszcie pokonał dobrze dysponowanego w tym meczu Mereta.
Na koniec przyjrzyjmy się liczbom z tego meczu, które pokażą nam, jaki mecz mieliśmy przyjemność oglądać. 18-15 w strzałach dla Napoli, 39%-61% w posiadaniu piłki dla Liverpoolu, 6-13 w pojedynkach główkowych, czy 383-584 w liczbie podań ogółem na korzyść gości pokazują nam, że więcej z gry powinien mieć Liverpool, natomiast w praktyce i na koniec liczą się oddane strzały i ile z nich znalazło się w siatce. Tu przewagę miało Napoli, które oddało zarówno o 3 strzały więc, jak i miało o 3 gole więcej.
Podsumowując ten mecz należy powiedzieć, że Napoli doskonale wykorzystało piętrzące się od początku sezonu problemy Liverpoolu i jako pierwszy zespół uwypukliło je tak brutalnie. Mimo prób i częstszej gry piłką goście byli po prostu bezradni, szczególnie w grze obronnej, która była ich największym mankamentem w tym meczu, natomiast Napoli skutecznie realizowało swój plan na to spotkanie.