Pierwszy finał Ligi Konferencji Europy zapowiada nam bardzo ciekawą rywalizację, w której teoretyczny faworyt - AS Roma - niekoniecznie musi być w stu procentach pewny zwycięstwa. Ich rywal, Feyenoord pokazał bowiem już w tych rozgrywkach, że mimo braku najgłośniejszych nazwisk potrafi niejednemu sprawić spory problem. Dziś zastanowimy się jednak, jak gra zespół Arne Slota.
Pierwsze, co rzuca się w oczy patrząc na Feyenoord jest umiejętne przechodzenie z systemu 1-4-2-3-1, stosowanego w Eredivisie, do ustawienia 1-4-3-3, którym Slot gra w Lidze Konferencji Europy. To się może podobać pod względem umiejętności dostosowania taktyki nie tyle pod rywala, co właściwie pod rozgrywki, w których się uczestniczy. W europejskich pucharach Feyenoord sztywno trzyma się jednego ustawienia, co daje efekt podobny do tego, co miał Eintracht w Lidze Europy, czyli przejście do finału bez porażki.
Arne Slot wyklarował sobie w trakcie sezonu żelazną jedenastkę, która była zmieniana jedynie w przypadku urazu któregoś z zawodników (Bijlow), czy pod koniec sezonu, gdy Slot oszczędzał kilku piłkarzy pod kątem finału z Romą, jak choćby Geertruidę, czy Dessersa. Gdy jednak nie było to konieczne, korzystał on ze sprawdzonych rozwiązań, które sprawdziły się w znakomity sposób.
Co cechuje grę Feyenoordu w Lidze Konferencji, na której się tu skupiamy? Przede wszystkim duża jakość w ofensywie, której kreatorami są Cyril Dessers (nazywany Mr Conference League), Luis Sinisterra i Reiss Nelson. Szczególnie ten pierwszy jest godnym uwagi zawodnikiem, ponieważ zostawił w klasyfikacji strzelców daleko w tyle choćby Harry'ego Kane'a. On do spółki z Sinisterrą zdobył 16 z 28 bramek Feyenoordu w całej edycji LKE, co daje 57% goli całego zespołu.
Atak pozycyjny zespołu z Rotterdamu opiera się na szybkiej wymianie podań na krótkiej przestrzeni oraz wyprowadzaniu piłki od tyłu przez trójkę Trauner - Senesi - Kokcu. Geertruida i Aursnes stoją w gotowości do rozegrania, a pozostała piątka czeka z przodu na przeniesienie ciężaru gry.
To tworzy ustawienie 3-2-3-2, w którym w piątce ofensywnej Sinisterra robi miejsce na boku boiska Malacii, natomiast Dessers i Nelson pełnią w zasadzie rolę dwóch napastników. Til natomiast wspomagał Sinisterrę w roli ofensywnego pomocnika. Zdarza się jednak w grze Feyenoordu moment, w którym to Til pełni rolę drugiego napastnika, a Nelson schodzi po piłkę do rozegrania.
Wymieniając piłkę na krótkiej przestrzeni Feyenoord ułatwia sobie drogę do bramki przeciwnika, co pokazała między innymi akcja z początku spotkania na De Kuip przeciwko Olympique Marsylii, gdzie właśnie po szybkiej wymianie piłek wspomniany wcześniej Nelson wykorzystując swoją dynamikę i podanie za linię obrony Aursnesa stworzył spore zagrożenie pod bramką OM.
Na to z pewnością będzie musiał zwrócić uwagę Nicola Zalewski, ponieważ z pewnością Feyenoord zechce w meczu z Romą atakować częściej prawą stroną, gdzie oprócz Anglika w odwodzie jest bardzo silny i również aktywny w ofensywie Geertruida, który będzie wspomagał Nelsona.
W pressingu Feyenoord jest momentami jeszcze groźniejszy, niż w samym ataku pozycyjnym. Arne Slot opiera swoją wizję tego elementu na jak najszybszym doskoku do przeciwnika w bardzo agresywny sposób, co powoduje, że rywal wystraszony takim atakiem przeciwnika momentalnie transportuje piłkę jak najdalej od własnej bramki.
Akurat w przypadku zespołu Jorge Sampaoliego pressing ten często nie był udany, czego efektem były kilkukrotnie sytuacje sam na sam z Marciano, ale bywały momenty, kiedy presja się opłaciła, jak choćby przy golu na 3-2. Paradoksalnie w tej sytuacji wystarczył wyższy doskok jednego zawodnika - Dessersa - do Calety-Cara, który przez to posłał za lekkie podanie do bramkarza, a napastnik gospodarzy umieścił ją po chwili obok Mandandy.
Najczęściej za pressing po stracie piłki odpowiada w tym zespole trójka napastników (Dessers, Sinisterra, Nelson) plus ktoś z linii pomocy, np. będący w tej sytuacji wyżej Til. Zdarza się jednak, że Nelsona zabezpiecza Geertruida, który ma za zadanie po tym, jak piłka minie Anglika stanowczo zaatakować przeciwnika, by nie dopuścić do groźnej kontry. Sampaoli odrobił jednak lekcję z wcześniejszych meczów zespołu Slota i transportował piłkę częściej poprzez lewą stronę, gdzie nie zawsze nadążał Malacia.
Zdarzało się jednak także, jak na załączonym obrazie, że Marsylia atakowała prawą stroną Feyenoordu w momencie stosowania przez nich wysokiego pressingu. Źle ustawiony Geertruida, który był zbyt blisko środka, skupiony był na Diengu, który i tak chwilę później uciekł mu na wolne pole, a Payet, który to dostrzegł podał w kierunku zawodnika z numerem 12. Spóźniony do Dienga był również Trauner i z tego narodziła się dobra kontra dla Marsylii.
Największym mankamentem Feyenoordu jest jednak formacja obronna, z Ofirem Marciano na czele. Widać w jego grze mnóstwo niepewności, szczególnie przy strzałach z dystansu, na co zwracał uwagę Radosław Przybysz, redaktor portalu meczyki.pl, komentujący również LKE w Viaplay. O ile refleks na linii reprezentant Izraela ma bardzo dobry, tak już strzały zza pola karnego są jego dużym problemem, co sprawdził choćby wspomniany wcześniej Dieng w półfinale LKE.
Przy golu na 1:2 dla Marsylii oprócz samego zachowania Marciano przy strzale, gdzie był on wyraźnie spóźniony do swojego lewego słupka warto zwrócić uwagę na krycie zawodników gospodarzy. Feyenoord często zawęża swoją formację defensywną po to, by szybciej odebrać przeciwnikowi piłkę, ale jednocześnie odkrywa przestrzenie czy to na bokach, czy tak jak w tej sytuacji przez środek. Przez nadmierne skupienie uwagi na jednym piłkarzu (tutaj na Bakambu) więcej miejsca miał Dieng i chwilę później zdobył bramkę strzałem po ziemi.
Przy bramce na 2:2 Feyenoord popełnił bardzo podobny błąd do tego przy pierwszym straconym golu, jednak tym razem Olympique doskonale wykorzystał wolną przestrzeń na skrzydle, stworzoną poprzez wąskie ustawienie obrony zespołu trenera Slota. Payet obsłużył podaniem Guendouziego, który po chwili posłał niskie dośrodkowanie w okolice piątego metra. Tu z kolei objawił się brak pewności w podejmowaniu decyzji przez Marciano, który niepewnie interweniował wybijając piłkę wprost pod nogę Gersona, który tylko dołożył stopę i strzelił gola oraz nadmierne skupienie się Malacii na Payecie.
Podsumowując grę zespołu Feyenoordu na pewno ich dużym atutem jest szybka wymiana piłki na krótkiej przestrzeni, wysoki pressing oparty na agresywnym doskoku oraz skuteczność linii ofensywnej na czele z Dessersem, natomiast mankamentem jest przede wszystkim linia obrony, która poprzez swoje ustawienie ułatwia momentami grę rywalowi oraz pozycja bramkarza, no chyba, że zdąży wyleczyć się Justin Bijlow.