Wczoraj odbyło się spotkanie piętnastej kolejki Serie A między Salernitaną, a Juventusem. Wydawać by się mogło, że będzie to spotkanie bez znaczenia, ponieważ faworytem był oczywiście Juventus. Jedynie można było zastanawiać się nad rozmiarami zwycięstwa. Tymczasem po ostatnich meczach ekipy Massimiliano Allegriego można było mieć obawy co do ich postawy. Czy to było pewne zwycięstwo Juventusu?
Oba zespoły wyszły w ustawieniu 1-4-4-2, aczkolwiek w przypadku Juventusu pojawiła się wątpliwość, ponieważ wielu dziennikarzy sugerowało, że Allegri ustawi drużynę w systemie 1-4-3-3. Ostatecznie jednak trener Juventusu zastosował ustawienie, w którym często za jego kadencji można oglądać zespół z Turynu.
Juventus wystawiając Kulusevskiego i Bernardeschiego na bokach umożliwił sobie większą mobilność blisko pola karnego gospodarzy. Pomagała w tym również ogromna aktywność Dybali, o której w dalszej części jeszcze wspomnę. W tworzeniu ataku pozycyjnego Juventus często zmieniał ustawienie, stojąc w trójce.
Wtedy do De Ligta i Chielliniego w elemencie rozegrania dołączał Bentancur, który był klasycznym defensywnym pomocnikiem, dzięki czemu Locatelli miał większą swobodę i mógł tworzyć ze skrzydłowymi ciekawe akcje. Zdarzało się jednak też, jak w akcji wyżej, że i reprezentant Włoch wspomagał swoich kolegów z linii obrony.
Salernitana z kolei mimo odważnego na papierze ustawienia w praktyce oczywiście przez dłuższy fragment meczu musiała bronić dostępu do bramki. Zdarzało się nawet, że stali w sześciu w linii defensywnej, ale najczęściej jednak to ustawienie polegało na tym, że jeden ze skrzydłowych pomagał obrońcom i wówczas tworzyło się ustawienie 1-5-3-2.
Najczęściej tym, który wspomagał linię obrony był nieco wyżej ustawiony, niż zazwyczaj Luca Ranieri. Wtedy to nominalny w tym meczu lewy obrońca, Riccardo Gagliolo schodził bliżej dwójki Veseli - Gyomber tworząc węższe ustawienie, które jednak w pierwszej połowie egzaminu nie zdawało, ponieważ Juventus i tak tworzył sobie poprzez szybkie rozgrywanie przestrzeń. Nad linią obrony Salernitany warto jeszcze się pochylić w kontekście Veseliego właśnie, który tworzył często wręcz zagrożenie dla kolegów z drużyny.
Notorycznie wychodził bardzo wysoko do pressingu, burząc przy tym linię, co wykorzystywali piłkarze Juventusu często budując akcje właśnie przez lewą stronę, gdzie szeroko ustawiony Pellegrini wykorzystywał przestrzeń, jaką przez zaburzone ustawienie tworzył mu Veseli. Znacznie lepiej organizacja obrony Salernitany wyglądała na jej lewej stronie, gdzie niezbyt wielkie pole do popisu miał Juan Cuadrado. Tam zespół Stefano Colantuono był zwykle lepiej ustawiony, bardziej zwarty przez co Kolumbijczyk wiele swoich akcji zmuszony był rozgrywać z kolegami.
Przechodząc do Juventusu trzeba pochylić się nad postacią Paulo Dybali. W mojej opinii był to jego najlepszy mecz w tym sezonie w lidze i nawet zmarnowany rzut karny w końcówce nie powinien zamazać znakomitego występu Argentyńczyka. Dybala był niezwykle aktywny w tym meczu, wykorzystywał obecność Moise Keana do tego, by Juventus miał dwóch zupełnie różnych napastników.
Pokazuje to choćby jego heatmapa na stronie whoscored.com, na której dokładnie widać, w jakich strefach poruszał się Dybala. Najczęściej mogliśmy go wczoraj oglądać w okolicach trzydziestego metra od bramki Beleca, gdzie odpowiadał za rozprowadzanie piłek zarówno krótkich, jak i długich. Świadczą o tym wykonane przez niego 64 podania, których skuteczność wynosiła 89%. Sam również zdobył gola po naprawdę dobrej akcji, gdzie jak przez długi czas w tym meczu Juventus wymieniał piłkę na krótkiej przestrzeni.
Nasuwa się jednak pytanie, czy było to takie łatwe i pewne zwycięstwo, jak mogliby kibice myśleć? I tak i nie, ponieważ były w tym meczu Juventusu zarówno momenty świetne, jak i dużo gorsze, jak choćby w drugiej połowie, gdzie przez dziesięć minut Salernitana miała znaczną przewagę, a jej ukoronowaniem była sytuacja zmarnowana przez Lucę Ranieriego.
Tu znakomitą wrzutką z prawą stroną popisał się krytykowany wcześniej Veseli. Po chwili pinballa w polu karnym dopadł do piłki Ranieri, jednak pech sprawił, że po odbiciu się piłki od słupka wyszła ona poza obręb bramki. Podobnego zagrania gospodarze próbowali jeszcze kilka razy, jednak już takiego zagrożenia nie stworzyli.
Juventus z kolei po przerwie miał notoryczne problemy z przełamaniem się przez zasieki obrony Salernitany. Znacznie lepiej zorganizowana formacja stwarzała gościom spore problemy, co objawiało się albo stratami, albo częstymi strzałami prosto w przeciwników. Zresztą gol na 2:0 dla Juventusu również był przejawem sporego szczęścia, ponieważ wykorzystali oni z kolei odrobinę wolnej przestrzeni przy bliższym słupku, którą zostawił im Vid Belec.
Podsumowując tę analizę należy podkreślić, że klasa rywala pozwalała Juventusowi na większą swobodę i pewność w grze, jednocześnie pokazując im, że praca nie została jeszcze należycie wykonana.