W 26. kolejce Serie A Sampdoria na własnym boisku pokonała Empoli 2:0. To zwycięstwo pozwoliło Liguryjczykom odskoczyć od strefy spadkowej na pięć punktów. Potyczka ta bez cienia wątpliwości miała jednego bohatera, a był nim doświadczony kapitan Sampy, Fabio Quagliarella, który nie dość, że się przełamał, to jeszcze wszedł do bardzo elitarnego grona.
Stare piłkarskie porzekadło mówi, żeby nigdy nie lekceważyć starych mistrzów. O Quagliarelli z czystym sumieniem można tak powiedzieć, bo, nie wypominając nikomu wieku, liczy sobie już 39 wiosen, a mistrzem jest z racji na swoje snajperskie dokonania na przestrzeni lat. I tenże właśnie 39-letni Quagliarella wszystkim futbolowym niedowiarkom i pragmatykom w sobotę udzielił prawdziwej lekcji opartej na przytoczonym haśle.
Kiedy Fabio był królem strzelców...
Do sobotniego spotkania z Empoli Quagliarella miał na swoim koncie zaledwie jedno trafienie w tym sezonie ligowym. Dla porównania - w ubiegłej kampanii 29-krotny reprezentant Włoch po 25 ligowych grach mógł pochwalić się 8 trafieniami. Nie wspominając już o wyjątkowym dla Fabio sezonie 2018/19, w którym to strzelił aż 26 goli i sięgnął po tytuł capocannoniere, zostawiając za swoimi plecami Duvána Zapatę, Krzysztofa Piątka czy samego Cristiano Ronaldo.
Na domiar złego w połowie stycznia nabawił się kontuzji, która wykluczyła go z gry na ponad trzy tygodnie. Wrócił na boisko w rywalizacji z Milanem na San Siro, ale to przed dwoma dniami, przeciwko Empoli, przypomniał wszystkim fanom Serie A o czasach swojej świetności.
Wyjątkowa doppietta
W meczu z zespołem Szymona Żurkowskiego Quagliarella wybiegł na murawę w podstawowym składzie po raz pierwszy od 9 stycznia, kiedy to Sampdoria przegrała na wyjeździe z Napoli 0:1. To Empoli od początku było aktywniejsze w ataku pozycyjnym i starało się narzucić Sampdorii swój styl gry, ale za to miało kłopoty z tyłu, bo każdy kontratak „Blucerchiatich” był dużym zagrożeniem. I tak oto w 14. minucie po podaniu od innego weterana włoskich boisk, Antonio Candrevy, Quagliarella mocnym, płaskim strzałem na przeciwległy słupek wyprowadził ekipę Marco Giampaolo na prowadzenie. Pierwszy skalp zdarty.
Na drugiego i zarazem ostatniego gola w tym pojedynku czekaliśmy raptem kwadrans. W 29. minucie prawą stroną pognał Bartosz Bereszyński, który precyzyjnie dograł w pole karne, a urodzony w Castellammare di Stabia napastnik najpierw opanował futbolówkę, a później efektownym uderzeniem półprzewrotką zmusił Guglielmo Vicario do kapitulacji i wprawił w istną euforię całe Stadio Marassi. Skalp numer dwa zdarty.
Quagliarella strzelił dwa gole i zagwarantował Sampdorii arcyważne trzy punkty. Priorytetem dla Dorii było rzecz jasna tylko i wyłącznie zwycięstwo, ale oprócz tego, że udało się wygrać, to jeszcze sam wychowanek Torino skompletował kilka osobliwych osiągnięć indywidualnych.
Przełamanie i 18 lat z golem
Zacznijmy od tego, że kapitan Sampdorii trafił do siatki w meczu ligowym po 139-dniowej przerwie. Nie licząc partii z Empoli, po raz ostatni pokonał bramkarza drużyny przeciwnej 3 października 2021 roku w zremisowanym 3:3 spotkaniu z Udinese. Ale to nie wszystko.
Sobotnia doppietta z beniaminkiem oznaczała dla niego premierowe bramki w 2022 roku, dzięki czemu Fabio może szczycić się tym, że strzelał gole w najwyższej włoskiej klasie rozgrywkowej przez 18 lat z rzędu, inaugurując tę wspaniałą serię w 2005 roku, a konkretnie 21 grudnia 2001 roku, w 17. serii gier rozgrywek 2005/06. Quagliarella, reprezentujący wówczas barwy Ascoli, strzelił zwycięskiego gola w wygranym 1:0 domowym starciu z Treviso. Co ciekawe, na ławce rezerwowych przyjezdnych zasiadał tego dnia pewien golkiper o dość znajomo brzmiącym nazwisku. Był to niejaki Samir Handanovič.
Tylko dwóch innych graczy zdobywało bramki w Serie A przez 18 kolejnych lat. Dokonali tego Roberto Baggio, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, oraz Sergio Pellissier, legenda Chievo Verona. Byli jednak jeszcze lepsi. José Altafini, Gianni Rivera i Roberto Mancini trafiali przez 19 lat z rzędu, Alessandro Del Piero przez 20 lat, a absolutny rekordzista pod tym względem, czyli Francesco Totti, strzelał gole przez 23 lata z rzędu, od 1994 do 2016 roku.
W pogoni za historią
Dzięki tym tak szeroko opisywanym dwóm golom ze starcia z Empoli Quagliarella legitymuje się 180 trafieniami na poziomie Serie A, z czego aż 100 zanotował w barwach swojej aktualnej drużyny. Na wykręcenie takiego wyniku potrzebował 522 meczów i gry w aż sześciu klubach - Ascoli, Napoli, Torino, Udinese, Juventusie i Sampdorii.
W klasyfikacji najlepszych strzelców wszech czasów w Serie A plasuje się na 13. pozycji. W sobotę odskoczył od Giampiero Bonipertiego, legendy Juventusu. Warto także podkreślić, że Fabio traci tylko trzy bramki do 12. Gabriela Batistuty oraz osiem do innych wielkich legend włoskiego futbolu, które okupują kolejne trzy pozycje z takim samym dorobkiem, czyli do Alberto Gilardino, Alessandro Del Piero i Beppe Signoriego.
Legenda Sampdorii
Ze wszystkich sześciu wymienionych wyżej ekip, dla których 39-latek strzelał gole, najlepiej wyglądają jego statystyki z Sampdorii. Rozchodzi się w końcu o 257 występów, 104 trafienia i 26 asyst. Pewnie wiele nie zaryzykuję, jeśli napiszę, że Quagliarella po zakończeniu swojej piłkarskiej kariery będzie najmocniej kojarzony z trykotem „Blucerchiatich”. Dlaczego? Chociażby dlatego, że jest dopiero drugim zawodnikiem w historii Sampdorii, który zdobył dla niej 100 bramek w Serie A. Pierwszym był Roberto Mancini. Mało? W takim razie doprecyzujmy, że w zestawieniu najlepszych strzelców w historii genueńskiego klubu zajmuje 4. miejsce, a przy korzystnych wiatrach skończy na trzecim.
I w tym momencie rodzi się pytanie kluczowe dla całej sprawy. Mianowicie - jak długo były zawodnik Juve czy Napoli pogra jeszcze w piłkę? Tego nie wiemy, ale jego kontrakt z Sampą nieuchronnie zbliża się ku końcowi, który oficjalnie nastąpi już 30 czerwca. Biorąc pod uwagę zaawansowany wiek Fabio, nie możemy wykluczać jego definitywnego pożegnania się z boiskiem.
Jeśli coś takiego rzeczywiście miałoby się wydarzyć, to tym bardziej powinniśmy doceniać każdą minutę, każde uderzenie i każdego gola Quagliarelli, mając jednocześnie nadzieję, że jeszcze choć kilka ich do końca sezonu uzbiera. Bo calcio kocha takie historie. Kocha piłkarzy długowiecznych, kocha słynnych senatorów. Kocha piłkarzy, będących niczym wytrawne wino. A takim piłkarzem Fabio Quagliarella bezsprzecznie jest.