Każdy z nas ma swoje własne miejsce na ziemi oprócz domu rodzinnego, w którym czuje się jak u siebie. Dla Lucasa Torreiry takim właśnie miejscem są Włochy. To tutaj wypłynął na szerokie piłkarskie wody, a teraz to właśnie tutaj powstaje niczym Feniks z popiołów. W barwach Fiorentiny nawiązuje do najlepszej wersji samego siebie i wysyła jasny sygnał, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w wielkim futbolu.
28 meczów, 4 gole i jedna asysta we wszystkich rozgrywkach, czyli tak naprawdę w Serie A i w Coppa Italia. Tak prezentuje się dorobek Lucasa Torreiry w tym sezonie w barwach Fiorentiny. Kiedy 25 sierpnia 2021 roku Urugwajczyk dołączał do Violi na zasadzie rocznego wypożyczenia, nikt z nas nie wiedział, czego możemy się po nim spodziewać. Teraz, po ponad pół roku, sytuacja wygląda zgoła odmiennie.
Śmiało możemy bowiem powiedzieć, że Torreira stał się jednym z najważniejszych piłkarzy w drużynie Vincenzo Italiano. Żeby tak się stało, musiał przebyć długą i wycieńczającą drogę. Zwłaszcza po nieudanym pobycie w Arsenalu i wcale nie bardziej owocnym roku w Atlético Madryt. Ale czy ktoś w ogóle pamięta, jak Lucas rozpoczynał swoją piłkarską wędrówkę i jak trafił na Półwysep Apeniński?
Wyłowiony przez Pescarę
Pierwsze kroki z piłką przy nodze Torreira stawiał w niewielkim Institución Atlética 18 de Julio. Później trafił do 3-krotnego mistrza Urugwaju - stołecznego Montevideo Wanderers. Tu jego talent dostrzegli skauci włoskiej Pescary. W ten oto sposób w styczniu 2014 roku Lucas pojawił się w Italii.
Jeszcze w sezonie 2013/14 rozegrał 7 meczów, w których strzelił 3 gole na poziomie Primavery B. W kolejnej kampanii dostał szansę debiutu w Serie B. Wyszedł w pierwszym składzie na wyjazdowe starcie z Varese w przedostatniej 41. kolejce. Trener Marco Baroni dał mu 57 minut. Naocznymi świadkami jego premierowego występu na zapleczu włoskiej elity było kilku ciekawych, a dziś znanych graczy.
W podstawowej jedenastce u boku Torreiry zagrał Birkir Bjarnason, 105-krotny reprezentant Islandii znany z występów na EURO 2016 czy też na mistrzostwach świata z 2018 roku. Prawdziwe perełki skrywała jednak ławka rezerwowych Pescary. Tego dnia, a więc 16 maja 2015 roku, zasiedli na niej Gianluca Caprari (aktualnie Hellas Verona), Matteo Politano (aktualnie Napoli), Cristian Pasquato (aktualnie AC Trento; w latach 2017-2019 36 spotkań we wszystkich rozgrywkach dla Legii Warszawa), Lorenzo Venuti (aktualny klubowy kolega Urugwajczyka) oraz... Bartosz Salamon (aktualnie obrońca Lecha Poznań, 10-krotny reprezentant Polski).
Żołnierz Giampaolo
W lipcu 2015 roku 3 miliony euro wyłożyła na niego Sampdoria, która jednak zdecydowała się od razu z powrotem wypożyczyć młodego pomocnika do drużyny z Abruzji. Formalnie będąc już piłkarzem Sampy, ale faktycznie wciąż w barwach „Delfinów”, w kampanii 2015/16 grał już znacznie częściej - zanotował 26 meczów w sezonie zasadniczym Serie B i dwa w barażach o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, który ostatecznie udało się wywalczyć. Jak się okazało, był to jego ostatni sezon w Pescarze, bo Sampdoria postanowiła na stałe włączyć Urugwajczyka do kadry pierwszego zespołu.
Debiut Lucasa Torreiry w Serie A przypadł na dzień 21 sierpnia 2016 roku i pojedynek z beniaminkiem z Empoli w ramach pierwszej kolejki ligowych rozgrywek. „Blucerchiati” wygrali 1:0 po bramce Luisa Muriela, a Torreira przebywał na boisku od pierwszej do ostatniej minuty. Był to dopiero początek błyskotliwej przygody Urugwajczyka z klubem ze stolicy Ligurii.
Na 38 możliwych gier w Serie A przegapił tylko trzy. W 31 z tych wspomnianych 35 meczów grał od początku do końca. Łącznie w całym sezonie 2016/17 spędził na boisku 3123 minuty (35 spotkań w Serie A + jedno spotkanie w Coppa Italia). Doria zajęła 10. miejsce w lidze, a on stał się jednym z ulubieńców Marco Giampaolo, tworząc niemal żelazną drugą linię wraz z Bruno Fernandesem, Karolem Linettym i Édgarem Barreto.
Lider pełną gębą
Do kolejnej kampanii Torreira podchodził już jako lider Sampdorii. Latem w drużynie doszło do pewnej istotnej roszady - wypożyczony Bruno Fernandes wrócił do Udinese. Na Lucasa nie miało to większego wpływu. On cały czas prezentował się świetnie. Ba, wyglądał jeszcze lepiej niż przed rokiem. Przede wszystkim - nadeszły pierwsze trafienia. A jak już nadeszły, to od razu podwójnie.
29 października 2017 roku Sampdoria pokonała na własnym terenie Chievo Verona 4:1. Jednego gola strzelił Duván Zapata, jednego Karol Linetty, natomiast Lucas popisał się doppiettą. W dalszej fazie ligowych zmagań zdołał trafić do siatki jeszcze dwukrotnie, a jego ofiarami padły oba turyńskie kluby - Juventus (w pamiętnym wygranym 3:2 meczu z 19 listopada 2017 roku) oraz Torino. Sampa znów finiszowała na 10. pozycji w tabeli Serie A, a Torreira z 38 występami na wszystkich frontach (36 w lidze + dwa w Coppa Italia) cieszył się zainteresowaniem wielu czołowych europejskich ekip.
Mundial i Arsenal
Ukoronowaniem sezonu 2017/18 był dla Torreiry występ na mundialu w Rosji. W pierwszych dwóch spotkaniach grupowych rozegrał tylko 34 minuty, ale w kolejnych trzech potyczkach, w tym w 1/8 finału oraz w ćwierćfinale, nie przegapił już ani jednej minuty. Przygoda Urugwaju zakończyła się jednak właśnie na etapie 1/4 finału, a przeszkodą nie do przejścia okazał się późniejszy triumfator światowego czempionatu, czyli reprezentacja Francji. Wówczas nikt już nie zastanawiał się, czy Torreira odejdzie z Sampdorii, ale raczej gdzie i za ile. Ostatecznie zamienił Serie A na Premier League i za około 28 milionów euro przeniósł się do Arsenalu.
I tu niestety zaczęły się schody. Jego bilans w londyńskiej drużynie nie wygląda źle i nieco zakłamuje rzeczywistość. Owszem, Torreira wystąpił w 89 meczach we wszystkich rozgrywkach, strzelił 4 gole i zanotował 6 asyst. Więcej - zdobył nawet swoje pierwsze trofea w karierze, czyli FA Cup i Tarczę Wspólnoty. W jego pierwszym sezonie wydawało się, że jego kariera na Emirates Stadium rozwija się modelowo, ale w drugim coś zaczęło się jednak psuć, Lucas nie mógł wskoczyć na poziom, do którego przyzwyczaił. Arsenal podjął więc decyzję o wypożyczeniu go. Najpierw do Atlético Madryt, z którym nawet sięgnął po mistrzostwo Hiszpanii, a później do Fiorentiny. A w tym momencie wszystko wskazuje na to, że Urugwajczyk „Kanonierem” już nigdy nie będzie.
A miało być tak pięknie...
Pewnie do dziś wielu zadaje sobie pytanie, dlaczego Lucasowi nie poszło w Arsenalu. Ja oczywiście też zadałem sobie to pytanie, ale jednocześnie postanowiłem porozmawiać na ten temat z kimś, kto będzie w stanie postawić najtrafniejszą diagnozę w tej sprawie. Zwróciłem się więc do Jonasza Zasowskiego, redaktora portalu „Angielskie Espresso”, a prywatnie kibica „The Gunners”.
Jesteście ciekawi, jak fani w ogóle zareagowali na wieść o transferze Urugwajczyka? - Lucas Torreira w Arsenalu? Wspaniała to była wiadomość. Wszyscy kibice „Kanonierów” byli zachwyceni transferem Urugwajczyka, gdyż jego występy na mistrzostwach świata w 2018 roku napawały ogromnym optymizmem. W drużynie było potrzeba takiego zawodnika jak on. Środkowy pomocnik, który zabezpieczy drużynę we wszelakich zadaniach defensywnych, a dodatkowo będzie potrafił rozprowadzić rozpoczynającą się kontrę.
Co ciekawe, Zasowski twierdzi, że fani Arsenalu żywią do Torreiry swego rodzaju sentyment związany z pewnym meczem. - W Serie A Torreira również spisywał się dobrze w barwach Sampdorii, ale o tym pewnie więcej opowie Wam autor tego tekstu. Środowisko kibicowskie przyjęło Lucasa z otwartymi ramionami. Mamy z nim zresztą dobre wspomnienia. Nikt nigdy nie zapomni mu bramki zdobytej w derbach północnego Londynu. Tamten mecz „Kanonierzy” wygrali 4:2.
„Torreira chyba nie do końca chciał grać w Arsenalu”
W północnym Londynie z przybyciem urugwajskiego wojownika wiązano duże nadzieje, ale w gruncie rzeczy nic nie poszło po myśli klubu, kibiców i samego piłkarza, który dodatkowo miał problemy z aklimatyzacją na Wyspach Brytyjskich. - Torreira miał być idealnym piłkarzem dla Arsenalu. Klub poszukiwał zastępcy po sprzedaniu Coquelina. Czas pokazał, że więcej było w tym nadziei niż rzeczywistych korzyści. Urugwajczyk często narzekał na klimat panujący w Londynie, a dodatkowo nie chciał i nie umiał mówić po angielsku. Ten cały background wpływał na jego dyspozycje. W skrócie – sam piłkarz chyba nie do końca chciał tu grać. Dobry zawodnik, ale romans z „Kanonierami” zwyczajnie nie wyszedł i tyle. Można się rozejść - ocenia Zasowski.
Po czasie Torreira sam przyznał, że przynajmniej na początku trzymał się bliżej grupy piłkarzy, którzy posługiwali się językiem włoskim, a byli to w Arsenalu wówczas Pierre-Emerick Aubameyang, Sokratis i Stephan Lichtsteiner, czyli zawodnicy, którzy mieli za sobą grę w Italii. Urugwajczyk zdradził również, że był nieco onieśmielony tym, z jakimi nazwiskami przyszło mu występować w jednym zespole: - W szatni siedzieli obok mnie Mesut Özil i Alexandre Lacazette. Szaleństwo. Niestety później nie poszło to w odpowiednią stronę, przez co Torreira w Londynie czuł się po prostu obco.
Powrotu na Emirates nie będzie
Wobec tego jasnym stało się, że Lucas będzie musiał poszukać dla siebie nowego miejsca. - Torreira coraz częściej siadał na ławce i nie dogadywał się z trenerem. Klub szukał ciekawej opcji do sprzedaży piłkarza bądź jego wypożyczenia. W międzyczasie aktywnie poszukiwał zastępstwa dla Urugwajczyka, co z czasem przerodziło się w transfer Thomasa Parteya. Dużo mówiło się o tym, że Torreira utracił pewność siebie i nie mógł spokojnie wejść w tryb meczowy. Po pierwszym wypożyczeniu do Atlético było właściwie jasne, że Arsenal nie planuje już przyszłości drobnego pomocnika na Emirates Stadium. Kolejne wypożyczenie do Fiorentiny potwierdziło, że Mikel Arteta nie widział dla niego miejsca w zespole. Hiszpański trener przyzwyczaił już do bezkompromisowych decyzji.
Zasowski nie ma wątpliwości, że Arsenal nie wiąże przyszłości z Torreirą. - Arsenal nie planuje zatrzymać Torreiry u siebie. Mikel Arteta nie ma go w swoich planach i skupia się w tym momencie na zupełnie innych zawodnikach. Być może nawet poszuka kogoś nowego na rynku transferowym. Spieniężenie transferu Torreiry będzie dla klubu potrzebne, gdyż prawdopodobnie pieniądze te zostaną zainwestowane w nowych zawodników. Definitywny transfer do Fiorentiny jest zatem kwestią czasu. Jego dobre występy tylko w tym pomagają. Zresztą to dobrze dla obu stron. Skoro Fiorentina go potrzebuje, a Arsenal nie... to nie ma się nad czym zastanawiać!
Nowy początek we Florencji
Po powrocie z madryckiego wypożyczenia zarówno Torreira, jak i Arsenal zdawali sobie sprawę, że pozostanie Urugwajczyka w północnym Londynie nie jest najlepszym pomysłem. Dla obu stron. Bo zawodnik dalej będzie się męczył, a zespół nie będzie miał z niego oczekiwanego pożytku. Trzeba było tylko znaleźć chętnego. I tu z odsieczą przyszła Fiorentina, która zdecydowała się na roczne wypożyczenie filigranowego pomocnika.
Torreira otrzymał zatem szansę na odzyskanie swojej dawnej świetności w środowisku, w którym czuł się jak ryba. Najpierw to właśnie swoimi występami w Serie A dał się poznać całemu piłkarskiemu światu, a teraz wracał tu jako gracz potrzebujący kompleksowej odbudowy. Ciężkiej pracy wymagała nie tylko jego dyspozycja sportowa, ale także, a może nawet przede wszystkim - mentalna. Po tych trzech latach od wyjazdu Torreiry z Genui w jego życiu zmieniło się niemal wszystko. Odzyskanie poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji było nawet bardziej niż potrzebne.
Z fioletem mu do twarzy
Fiorentina odezwała się w idealnym momencie. W stolicy Toskanii dopiero co na stanowisku trenera zatrudniony został Vincenzo Italiano, architekt solidnych wyników Spezii z ubiegłego sezonu, co klarownie oznaczało inaugurację nowego, ambitnego projektu. W nowym zespole Lucas zadebiutował 11 września 2021 roku w starciu z Atalantą na Gewiss Stadium. Rozegrał 66 minut, a „Viola” wygrała na trudnym terenie 2:1 po dublecie Dušana Vlahovicia. Fiorentina we wrześniu i w październiku zwycięstwa przeplatała porażkami, ale mimo tego Torreira z meczu na mecz wyglądał coraz lepiej. Zdarzało mu się jednak też rozpoczynać na ławce rezerwowych - choćby w spotkaniu z Napoli wszedł na boisko dopiero w 65. minucie.
W listopadzie i w grudniu Urugwajczyk definitywnie ugruntował swoją pozycję w układance Italiano. Niemalże w każdym pojedynku grał od deski do deski. 19 grudnia przeciwko Sassuolo zdobył swoją pierwszą bramkę w nowych barwach, a 17 stycznia powtórzył ten wyczyn w pogromie, jaki Fiorentina zafundowała Genoi (6:0). W ten oto sposób Lucas stał się jednym z filarów florenckiej ekipy.
Bez zęba też można walczyć
Gwarantuje nie tylko wielką jakość na pozycji defensywnego pomocnika, ale także 100-procentowe oddanie w każdym meczu. - Na boisku staram się być wszędzie, żeby pomóc drużynie. Wielu przeciwników wie, w jaki sposób gramy i stara się mnie zablokować, dlatego muszę znaleźć przestrzeń - definiuje swój styl gry sam zainteresowany. Zostawia na murawie serce, płuca, wątrobę, a nawet... zęby. W rywalizacji z Interem w trakcie jednego z pojedynków powietrznych Lucas oberwał w szczękę i złamał ząb. Na domiar złego, ucierpiała jedna z jego jedynek. W takiej sytuacji pewnie wielu graczy poprosiłoby o zmianę. Co zrobił Urugwajczyk? Wyrwał sobie pozostałość po swoim zębie, zabezpieczył jamę ustną prowizorycznym opatrunkiem (czyli po prostu zwykłą watą) i jak gdyby nigdy nic wrócił do gry. Cały on.
W ostatnich dwóch potyczkach Fiorentiny urodzony we Fray Bentos zawodnik strzelił dwa gole, których łączna wartość wyniosła aż 4 punkty. Najpierw dał zwycięstwo z Bologną, a w następnej kolejce jego trafienie pozwoliło „Violi” zremisować na Giuseppe Meazza z Interem. Dla urugwajskiego pomocnika to pierwsze tego typu osiągnięcie w karierze. Nigdy wcześniej nie trafił do siatki w dwóch ligowych meczach z rzędu. Ogółem może się już pochwalić 4 golami i jedną asystą w 25 rozegranych meczach w bieżącym sezonie Serie A.
Transfer kwestią czasu
Włodarze Fiorentiny z Rocco Commisso na czele są na tyle zadowolone z postawy Torreiry, że bardzo poważnie myślą o definitywnym wykupieniu go z Arsenalu. Kluczowe będzie to, że obie strony mówią w tej sprawie jednym głosem i chcą kontynuować współpracę. Według doniesień przekazywanych przez Fabrizio Romano, „Viola” posiada opcję wykupu 26-latka za około 15 milionów euro. Na takie rozwiązanie bardzo pozytywnie zapatrują się również „Kanonierzy”, którzy odzyskają połowę z kwoty zainwestowanej w transfer byłego zawodnika Sampdorii latem 2018 roku.
Wraz z każdym tygodniem przybliżającym nas do końca sezonu i otwarcia nowego okna transferowego, będziemy otrzymywali coraz więcej informacji dotyczących szczegółów porozumienia na linii Fiorentina-Torreira. Zresztą już teraz pojawiają się pogłoski, że „Gigliati” intensywnie pracują nad domknięciem warunków kontraktu indywidualnego z Urugwajczykiem, który miałby złożyć podpis pod umową obowiązującą do 2026 roku. Na jej mocy miałby inkasować 3 miliony euro rocznej pensji. Ponadto, „Viola” ma starać się o wynegocjowanie nieco niższej kwoty owej transakcji niż 15 milionów euro.
Torreira z całą pewnością jest wart takiej kwoty. W stolicy Toskanii nikt nie powinien mieć co do tego najmniejszych wątpliwości. I myślę, że nikt takowych nie ma, bo Lucas to zawodnik, który już teraz stanowi o sile Fiorentiny, a może to robić jeszcze przez wiele lat.
Nieustępliwy gladiator z Fray Bentos powrócił. Oby na stałe.