Mediolańscy malarze już czekają z farbami. Po jednej stronie barykady stoją z puszkami z kolorami czerwonym oraz czarnym, a po drugiej z czarnym i niebieskim. Chwilę przed godziną 23 dowiemy się, w jakie barwy przystroją stolicę Lombardii, na którą dziś wieczorem swój wzrok skierują miliony kibiców na całym świecie. Przed nami absolutny hit 12. kolejki Serie A - wielkie derby Mediolanu.
Jeszcze kilkanaście lat temu te starcia rozpalały wyobraźnię nie tylko zagorzałych sympatyków włoskiego futbolu, ale niemalże wszystkich kibiców na całej kuli ziemskiej. Później, ze względu na słabszą dyspozycję ich głównych aktorów, straciły na swoim prestiżu. Od dwóch, trzech sezonów sytuacja obu klubów wraca na adekwatne dla nich tory. I właśnie dzięki temu dziś będziemy mogli emocjonować się rywalizacją aktualnego mistrza z wicemistrzem Italii.
Derby w końcu z kibicami
Derby di Milano to mecze z gatunku tych, o których żywo dyskutuje się tydzień przed i tydzień po tym wydarzeniu. Rywalizacja Milanu i Interu zapisała się złotymi zgłoskami w pięknej i opasłej historii calcio. Decydujące o tytule pojedynki, nieoczekiwane zwroty akcji i herosi, którzy naznaczali te spotkania, nie pozwalając zapomnieć o sobie przez długie lata.
Skoro już o tym mowa, to warto podkreślić, że będą to pierwsze derby Mediolanu z kibicami na trybunach od lutego 2020 roku. Tęsknota za przeżywaniem walki o stolicę mody na żywo jest więc czymś zupełnie naturalnym. Fanatycy „Rossonerich” z Curva Sud szykują specjalną oprawę, doping też z pewnością będzie oszałamiający. Nie ujmując niczego innym wielkim rywalizacjom na Półwyspie Apenińskim, podobne emocje wywołują chyba tylko Derby d'Italia oraz Derby della Capitale.
- Mecze Milanu z Interem zawsze są wyjątkowe, ale tym razem będzie tak nawet jeszcze bardziej. Dla kibiców półtora roku poza stadionem było straszne, a w meczach takich jak ten było to jeszcze mocniej odczuwalne - powiedział w rozmowie z „La Gazzetta dello Sport” Germano Lanzoni, włoski aktor i komik urodzony w Mediolanie. Żeby było jeszcze ciekawiej, to według informacji różowego dziennika Milan, który będzie dziś formalnym gospodarzem, mają wspierać fani ze 135 krajów świata. Wszystkie dostępne bilety (57 tysięcy, czyli 75% maksymalnej pojemności stadionu) zostały oczywiście wyprzedane. Fenomenalna atmosfera na San Siro gwarantowana.
Wygrać, żeby doskoczyć
W ostatnich latach w Derby della Madonnina lepiej wiodło się Interowi. Dość powiedzieć, że „Nerazzurri” zwyciężali w 5 z ostatnich 6 ligowych potyczek z lokalnym rywalem, strzelając w tym czasie 14 goli i tracąc tylko sześć. Simone Inzaghi, dla którego będą to pierwsze derby Mediolanu, deklaruje, że jego drużyna doskonale rozumie znaczenie tego spotkania i zrobi wszystko, by zdobyć trzy punkty: - Wszyscy wiemy, co znaczą derby, zarówno dla kibiców, jak i dla całego klubu.
Mistrzowie Włoch naprawdę potrzebują zwycięstwa, bo w tym momencie plasują się na trzeciej pozycji w tabeli i tracą 7 punktów do Milanu. W przypadku porażki strata ta wzrośnie już do 10 oczek i nawet mimo wielu kolejek do końca zniwelowanie jej może okazać się karkołomnym zadaniem. W czarno-niebieskiej części Mediolanu nikt jednak nie bierze takiego scenariusza pod uwagę. Na murawę wybiegnie najsilniejsza jedenastka z Nicolò Barellą, Edinem Džeko i Milanem Škriniarem na czele.
Smaczkiem tej rywalizacji będzie występ Hakana Çalhanoğlu, który przed sezonem zamienił Milan na Inter. Jak na razie ma problemy ze znalezieniem regularności w ekipie Inzaghiego. W 9 występach w Serie A strzelił jednego gola i zanotował 3 asysty. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy przewidywać, że Turek zostanie dziś gorąco „powitany” przez kibiców „Rossonerich”.
Rewanż za domowe 0:3
Teoretycznie statystyka przed dzisiejszym starciem przemawia za Interem, bo Milan poległ w ostatnich trzech derbowych grach, w których występował w roli gospodarza, ale wszyscy pamiętamy też mecz z lutego bieżącego roku, kiedy wówczas jeszcze drużyna Antonio Conte nie pozostawiła „Rossonerim” złudzeń, zwyciężyła 3:0 i wykonała jeden z pierwszych poważniejszych kroków w kierunku scudetto. Dziś „Ibra” i spółka staną przed pierwszą szansą od tamtego czasu na zrewanżowanie się sąsiadowi zza miedzy.
- Inter całkiem wyraźnie wygrał w zeszłym sezonie, prawdopodobnie przejdzie dalej w Lidze Mistrzów i jest drużyną, która wie, czego potrzebuje, by zwyciężać. To solidny, kompaktowy zespół, posiadający zarówno cechy techniczne, jak i fizyczne - komplementował swojego dzisiejszego przeciwnika Stefano Pioli.
Milan podejdzie do batalii ze swoim odwiecznym rywalem z dużą, ale zdrową i racjonalną dozą pewności siebie. W końcu niezmiennie pozostaje jedynym obok Napoli niepokonanym zespołem w bieżącej kampanii Serie A. Poza tym, po raz pierwszy w swojej historii wygrał 10 z 11 pierwszych meczów ligowych. Siedem ostatnich tego typu gier „Diabłów” kończyło się ich triumfem, a osiem triumfów z rzędu zanotowali po raz ostatni w 2006 roku, kiedy to ich trenerem był jeszcze Carlo Ancelotti.
Z powodu zapalenia mięśnia przywodziciela nie zagra dziś Alessio Romagnoli, ale akurat o obsadę środka defensywy, ze względu na obecność Simona Kjæra i Fikayo Tomoriego, milaniści nie muszą się obawiać.
Zlatan vs Edin
Gole są solą piłki nożnej, więc musimy wspomnieć o pojedynku snajperskim, jaki stoczą dziś Zlatan Ibrahimović oraz Edin Džeko. Szwed z bośniackimi i chorwackimi korzeniami zdobył 6 bramek w 6 derbowych meczach w barwach Milanu, choć należy pamiętać, że w latach 2006-2009 występował również w Interze, dla którego strzelił 66 goli w 117 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach.
Z kolei Bośniak, który przed sezonem został, eufemistycznie rzecz ujmując, wyproszony z Romy, jest najlepszym ligowym strzelcem Interu w tym sezonie z 7 trafieniami na koncie. W meczach z Milanem w Serie A Džeko strzelił 5 goli, z czego aż 4 na San Siro. To ewidentnie dobry prognostyk dla „Nerazzurrich”.
Mediolan rządzi w Serie A
Jeśli ktoś wciąż nie jest przekonany do włączenia dzisiejszego meczu, to powinien wziąć pod uwagę fakt, że na murawie zobaczymy dwie drużyny, które od początku 2020 roku uzbierały najwięcej punktów w całej Serie A. Jest to dokładnie 155 oczek w 70 spotkaniach po obu mediolańskich stronach, co daje średnią 2,2 punktu na mecz. Robi wrażenie, co?
Wciąż mało? W porządku. Milan i Inter mają łącznie na swoim koncie 37 triumfów w rozgrywkach ligowych, a po raz ostatni mierzyły się ze sobą, gdy jedna z ekip była mistrzem, 6 maja 2012 roku. Wówczas górą byli „Nerazzurri”, którzy wygrali 4:2, a emocji na boisku było co niemiara. Nie inaczej będzie dzisiaj.
Kto zatriumfuje? Kto przez najbliższe pół roku będzie wiódł prym w Mediolanie? Kto zostanie nieoczywistym bohaterem? Pytań jest więcej niż odpowiedzi, ale to tylko świadczy o tym, że będzie ciekawie. Mediolańskie igrzyska czas zacząć.