Po 11 latach Marko Arnautović znów zagra na Półwyspie Apenińskim. Austriak oficjalnie podpisał kontrakt z Bologną, 12. drużyną poprzedniej kampanii ligowej. Przed nim praca pod skrzydłami Sinišy Mihajlovicia, co chyba najbardziej ekscytuje wszystkich kibiców calcio.
Dwa lata w Chinach i basta. Arnautović zdecydował, że po 24 miesiącach gry w Państwie Środka najwyższa pora wrócić na Stary Kontynent. Do Chinese Super League przeszedł w 2019 roku z West Hamu United za 25 milionów euro. Taką kwotę postanowił wydać na niego Shanghai Port, czyli niegdysiejszy Shanghai SIPG. W barwach „Czerwonych Orłów” rozegrał 39 meczów, w których strzelił 20 goli i zanotował 4 asysty.
Teraz Marko znów spróbuje swoich sił w Italii. Do powrotu skusiła go Bologna, z którą związał się do 2024 roku. Na mocy parafowanej umowy będzie inkasował 2,7 miliona euro rocznie. Aby jednak wszystko mogło dojść do skutku, należało zająć się kwestią rozwiązania kontraktu austriackiego napastnika z szanghajskim klubem za porozumieniem stron. Stanęło na tym, że „Rossoblù” zapłacą za Arnautovicia mistrzom Chin z 2018 roku 3 miliony euro, choć niektóre źródła donoszą o 3 milionach euro podstawy i jednym milionie euro w formie bonusów.
Kluczową rolę w nakłonieniu Arnautovicia do przeprowadzki do stolicy regionu Emilia-Romania odegrał zapewne Siniša Mihajlović. Serb jest wielkim autorytetem dla swoich podopiecznych i słynie z silnego, niezłomnego charakteru. 32-latka również można określić mianem charakternego, przy czym on w tym kontekście znany jest bardziej ze swojej krnąbrności. Mogliśmy się o tym przekonać podczas grupowej potyczki Austrii z Macedonią Północną na EURO 2020 i sytuacji z Ezgjanem Alioskim. Jeśli ktoś ma utemperować rodowitego wiedeńczyka i jego zadziorną mentalność przekuć w coś pozytywnego, to tym kimś jest właśnie Mihajlović.
- Zawsze byliśmy przekonani, że przybędzie, a Marko nigdy nie miał żadnych wątpliwości. Klub zrobi wszystko, co możliwe, by go pozyskać. Mieliśmy kilka nieporozumień z chińską stroną, ale jestem bardzo pewny, że przybędzie - powiedział kilka dni temu 52-letni trener. Jego zadaniem będzie sprawienie, by Bologna miała z Arnautovicia wymierne sportowe korzyści.
Informacja o przylocie 91-krotnego reprezentanta Austrii do miasta wywołała niesamowitą euforię wśród kibiców Bolognii. Postanowili oni zgotować swojemu nowemu ulubieńcowi iście gorące powitanie. Zgromadzili się w poniedziałek pod hotelem, w którym zatrzymał się Marko, śpiewali na jego cześć i skandowali jego nazwisko. Co więcej, przygotowali już nawet flagę z jego podobizną w trykocie ich ukochanej drużyny. Tę flagę w pewnym momencie dzierżył sam bohater całego przedsięwzięcia, który wyszedł do wiwatującego na jego cześć tłumu. Już samym tym, wydawałoby się, drobnym gestem zaskarbił sobie sympatię fanów. Dla bolońskiej społeczności ten transfer to wielka sprawa, a co za tym idzie - od Arnautovicia będzie się naprawdę dużo wymagać.
Jak już wcześniej wspomniałem, Arnautović zna smak gry na włoskiej ziemi. Sezon 2009/10 spędził na wypożyczeniu w legendarnej drużynie Interu Mediolan prowadzonej przez José Mourinho. I choć w czarno-niebieskich barwach wystąpił zaledwie trzy razy, to i tak mógł cieszyć się fantastyczną triplettą, która padła łupem mediolańczyków, czyli triumfami w Serie A, Coppa Italia i Lidze Mistrzów. Jest to o tyle osobliwy przypadek, że wspomniane puchary są jedynymi, jakie w swojej karierze zdobył austriacki gracz, posiadający również serbskie obywatelstwo.
Zanim Austriak oficjalnie dołączył do Bolognii, miał szansę boleśnie zapisać się w pamięci włoskich kibiców. W 65. minucie 1/8 finału EURO trafił do siatki w starciu z ekipą Roberto Manciniego. Sędzia Anthony Taylor, po analizie VAR, zagwizdał jednak spalonego, a w dogrywce to Włosi przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Arnautović i spółka postawili „Azzurrim” bardzo trudne warunki i gdyby tamten gol został strzelony w prawidłowy sposób, to przygoda przyszłych mistrzów Europy w tym turnieju mogłaby się zakończyć znacznie wcześniej, niż miało to miejsce w rzeczywistości.
Marko, oprócz etapów w Shanghai Port, West Hamie i Interze, występował także w Twente, Werderze Brema i Stoke City. To właśnie dla „The Potters” zagrał najwięcej meczów w karierze, dokładnie 145. Zdobył w nich 26 bramek i zanotował 32 asysty.
Nowy zespół, nowe wyzwania. Fani ekipy ze Stadio Renato Dall'Ara wiążą wielkie nadzieje z przybyciem 32-letniego atakującego. Arnautović to piłkarz doświadczony i zaprawiony w bojach, dosłownie i w przenośni. Ktoś w stylu Zlatana Ibrahimovicia, zachowując oczywiście wszelkie proporcje, przed powrotem do Milanu mocno namawianego przez Mihajlovicia do wzmocnienia jego drużyny. Powinien dostarczyć Bolognii to, co często nazywamy „czymś ekstra”. Przy nim tacy zawodnicy jak Riccardo Orsolini, Andreas Skov Olsen czy Musa Barrow mogą się wiele nauczyć. Frapujące jest też to, jak będzie się układała jego współpraca z Roberto Soriano, który jest naczelnym kreatorem akcji ofensywnych „Rossoblù” i w poprzednich rozgrywkach ligowych strzelił 9 goli oraz zapisał na swoim koncie 7 ostatnich podań.
Jeśli Arnautović stanie na wysokości zadania - będzie noszony w Bolonii na rękach. Jeśli nie - odejdzie, kibice szybko o nim zapomną i nie będą po nim płakać. Ale szansa na zostanie królem blisko 400-tysięcznego włoskiego miasta może się prędko nie powtórzyć.