Sporo było w ostatnich tygodniach obiekcji wobec Antonio Conte. Na najodważniejsze komentarze dotyczące wątpliwie pozytywnych rezultatów jego pracy pozwalali sobie szczególnie kibice Interu. Dzięki Bogu, ma on w swojej drużynie piłkarza bezgranicznie mu oddanego, ufającego jego wizji i gotowego do wskoczenia za nim w ogień. Jak to się ciekawie złożyło, że w niemal najkrytyczniejszym momencie Włocha na ławce trenerskiej Interu, najjaśniejszym blaskiem rozbłysła gwiazda najlepszego gracza w klubie, prawda?
Przeciwko Borussii Mönchengladbach Romelu Lukaku kolejny raz pokazał, że jest liderem z krwi i kości. No i oczywiście całej kupy mięśni, nie zapomnijmy dodać. Takim, który dla reszty kolegów na boisku jest przewodnikiem duchowym, dodaje im pewności siebie, a w najtrudniejszych sytuacjach bierze ciężar gry na własne barki. Dosłownie. We wtorek Lukaku aktywny był przez cały czas. Strzelił dwa gole. Ponadto zanotował trzy kluczowe podania. Krótko mówiąc - swoją siłą (zarówno fizyczną, jak i mentalną) i determinacją poprowadził Inter do zwycięstwa. Znowu.
Czy potężnym nadużyciem byłoby stwierdzenie, że gdyby nie Lukaku, to Conte by już mediolańczyków nie prowadził? Chyba nie. Belg (prawie) zawsze, gdy był potrzebny, pojawiał się na miejscu gotowy na następną akcję ratunkową, niczym, wiecznie walczący z przestępczością i niesprawiedliwością w Gotham City, Batman. Uprzedzając oburzenie niektórych - tak, wiem, że były takie starcia, jak te z Milanem czy Realem, gdzie nie okazywał się on decydujący, ale, po pierwsze - koledzy też mu w tych potyczkach zbytnio nie pomagali i, po drugie - nawet rzeczony człowiek-nietoperz miewał gorsze dni. Skoro już jesteśmy w uniwersum Mrocznego Rycerza, to w tym przypadku rolę niezłomnego komisarza Jamesa Gordona przypiszemy właśnie Antonio Conte. Analogii łączących tych dwóch panów jest tak wiele, że nie sposób ich ze sobą nie zestawić. Gordon także był fatalnym idealistą obstawającym przy swoim do samego końca. Zupełnie tak, jak Conte.
Jeden miał Bruce'a Wayne'a przywdziewającego wyposażony w liczne nowinki technologiczne skafander i tym samym wcielającego się w niestrudzonego Batmana, drugi ma Romelu Lukaku ubierającego się w strój meczowy oraz korki i przeobrażającego się w... niesamowitego Hulka. Dokładnie do tego superbohatera porównała go na środowej okładce "La Gazzetta dello Sport". Niezwykle trafnie zresztą. Patrząc na niektóre poczynania Belga na murawie faktycznie można stwierdzić, że tę niewiarygodną tężyznę i dynamikę zawdzięcza jakiemuś niefortunnemu (?) wypadkowi z promieniami gamma. Niewielu jest graczy będących w stanie wziąć na plecy trzech przeciwników, bezpardonowo wbiec z piłką w pole karne i jako zwieńczenie dzieła umieścić ją w siatce. Takie akcje stały się już w zasadzie znakiem firmowym belgijskiego giganta. Te nieprzeciętne predyspozycje nie umykają uwadze jego boiskowych rywali. Obrońca Sassuolo - Marlon, zapytany przez "Tuttosport" o najtrudniejszego zawodnika, jakiego musiał kryć w trakcie swojej już ponad dwuletniej przygody z Serie A, bez wahania odpowiedział: "Lukaku". "Jest jednocześnie bardzo silny i szybki i bardzo dobrze wie, jak używać swojego ciała, by chronić futbolówkę" - ocenił Brazylijczyk.
Dzięki współpracy z Conte 27-latek nareszcie, na miarę swoich ambicji, umieszczany jest w gronie najlepszych obecnie napastników świata. Blisko dwa miesiące temu Romelu udzielił obszernego wywiadu dla "The Times", w którym poruszył m.in. kwestie gry pod okiem byłego selekcjonera reprezentacji Italii. Wskazał na stosunkowo dużą bezpośredniość 51-latka w kontaktach z drużyną: "Zwraca się do ciebie przy wszystkich, jeżeli zajmujesz niewłaściwe pozycje. To dla mnie nic. Jestem tu, by poprawić swoją grę i pomóc drużynie zwyciężać. Nie gram po to, by być wrażliwym. Jeżeli trener mnie przeklnie, zareaguję inaczej". Ale Lukaku czegoś takiego potrzebował. Jasnego sprecyzowania oczekiwań wobec swojej osoby. Po nieudanym etapie w Manchesterze United takie podejście Conte zdaje się być dla niego wręcz zbawienne.
Gdyby los potoczył się inaczej 89-krotny reprezentant Belgii mógł trafić pod skrzydła Włocha już w 2014 roku, kiedy ten jeszcze opiekował się Juve. Rosły snajper stwierdził jednak, że trener nie jest całkowicie przekonany do jego transferu. Dlatego nie zdecydował się na przenosiny do Turynu. W 2017 roku, gdy Lukaku postanowił, że czas z Evertonu wypłynąć na szersze wody, również najpoważniejszy był temat odejścia do ekipy prowadzonej wówczas przez Conte, czyli do Chelsea. "The Blues" zwlekali jednak z wpłaceniem klauzuli, co skrzętnie wykorzystały "Czerwone Diabły". Londyńczycy ostateczną decyzję podjęli za poźno. Zawodnik nie chciał zrywać ustnego porozumienia zawartego z Edem Woodwardem, dyrektorem generalnym United. Dwie próby dołączenia do drużyn Conte spaliły na panewce. Ale, jak to mówią, do trzech razy sztuka. Latem 2019 roku nie było już żadnych niedomówień. Za 74 miliony euro Lukaku zasilił szeregi 18-krotnych mistrzów Włoch. Conte chciał, Conte dostał. Telepatyczna nić wzajemnego zrozumienia połączyła ich praktycznie od samego początku, a jej efekty obserwujemy poprzez wysoką dyspozycję Belga trwającą już drugi sezon.
Lukaku w minionej kampanii zdobył 34 bramki w 51 meczach na wszystkich frontach. Daje to średnią 0,66 gola na mecz. 11 trafień w 12 spotkaniach w bieżących rozgrywkach tym bardziej robi wrażenie. Średnia? 0,71 gola na mecz. W 2020 roku może pochwalić się mianem najskuteczniejszego killera europejskich pucharów (11 goli). Etyka pracy byłego gracza West Bromu czy też Evertonu może służyć za świetny przykład dla młodych adeptów futbolu. Bestia z Antwerpii w żadnym wypadku nie osiada na laurach. Cały czas stara się coś w sobie i w swojej grze poprawiać, doszukiwać się pokładów rezerw, by sukcesywnie, dzień po dniu dążyć do perfekcji.
Jeśli Conte chce z takich sytuacji kryzysowych wychodzić obronną ręką, utrzymać posadę i w konsekwencji osiągnąć z Interem realny sukces, to musi polegać na Romelu. Nie ma innej możliwości. Wszak nie każdy menedżer może radować się obecnością w swoim zespole piłkarza tak klasowego i lojalnego, jak Belg. Urodzony w Lecce trener ma w Lukaku prawdziwego przyjaciela. Dzięki wydatnej pomocy Conte, MVP poprzedniej edycji Ligi Europy stał się jedną z najlepszych "dziewiątek" na świecie. Niewiadomą pozostaje jednakże to, czy ich kooperacja przyniesie to, co dla wszystkich sympatyków "Nerazzurrich" niezmiennie pozostaje największym pragnieniem - scudetto.