Koszulka piłkarska to coś więcej niż kawałek materiału. Koszulkom z pamiętnych sezonów, które przypominają o wielkich triumfach, przypisuje się znaczenie symboliczne. Potwierdzą to fani wszystkich klubów z całego świata. Nie inaczej jest z fanami Napoli, którzy przecież byliby w stanie zapłacić naprawdę dużo za oryginalne trykoty z rozgrywek 1986/87 czy 1989/90, w których „Partenopei” zdobyli jedyne dwa mistrzostwa Włoch w swojej historii. Jeśli w tym sezonie uda im się powtórzyć ten sukces, to w przeciwieństwie do przytoczonych wyżej lat będą mieli szeroki wachlarz możliwości koszulkowych, bo Napoli wypuściło już aż 13 kompletów. Czy to ma sens?
Piłka nożna to najpopularniejszy sport drużynowy na całym świecie i pasja milionów ludzi na wszystkich kontynentach. Wraz z milionami fanatyków wiążą się miliony euro, dolarów czy złotych. Futbol to maszynka do zarabiania pieniędzy, ale napędzają ją kibice. Przychody ze sprzedaży różnego rodzaju oficjalnych gadżetów nie są może dominujące, nie można ich zestawić z kwotami otrzymywanymi od sponsorów, ale stanowią istotną część wpływów do klubowej kasy.
Trzynaście brzmi pechowo
Wśród tych wszystkich produktów zarówno pod względem popularności pośród sympatyków, jak i swojej ceny, przodują właśnie koszulki. Przypuszczam, że każdy doskonale wie, co mam na myśli i zna to uczucie, gdy wymarzony trykot zalotnie uśmiechał się ze sklepowego wieszaka lub ze zdjęcia na aukcji internetowej. Upolowanie koszulki w wyjątkowo korzystnej cenie? Gwarantowana satysfakcja.
Dzięki koszulkom kibice mogą także, a może przede wszystkim, utożsamiać się z konkretnymi barwami i deklarować swoje przywiązanie do nich. Trudno jednak jest identyfikować się z aż 13 kompletami strojów, z których maksymalnie dwa wyglądają (w miarę) znośnie. W stolicy Kampanii wyszli jednak z innego założenia, bowiem Napoli wypuściło już w trakcie tego sezonu dokładnie 13 różnych koszulek, nie licząc rzecz jasna bluz bramkarskich. Tak, dobrze przeczytaliście - 13 (słownie: trzynaście). To sytuacja absolutnie bezprecedensowa.
Jak koszulka może wywołać kontrowersje?
Po co aż tyle? Dobre pytanie. To pozornie błahy temat, bo nie brakuje jegomościów, twierdzących, że kwestia koloru czy kroju strojów, w jakich piłkarze biegają po murawie, to sprawa drugorzędna, a najważniejsze jest to, żeby po prostu dobrze się spisywali. I mają oni w tym swoim przekonaniu sporo racji, ale kwestia koszulek wywoływała, wywołuje i będzie wywoływała emocje futbolowej społeczności. Niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy nie.
To właśnie dlatego znalezienie w sieci opinii na temat tegorocznych trykotów Napoli to bułka z masłem. Nie zadałem sobie trudu wyliczenia tego, ale jakieś 90% z nich (może nawet więcej) ma negatywny wydźwięk. Zdziwienie? No niekoniecznie. Nie trzeba być stylistą, projektantem czy po prostu pasjonatem szeroko pojętej mody, żeby stwierdzić, że te koszulki są po prostu brzydkie.
Czegoś takiego jeszcze nie grali
Żeby jednak uniknąć zarzutów o brak kompetencji w ocenie przedmiotu naszej sprawy, zwróciłem się do kogoś, kto mógłby o tym rozmawiać i opowiadać długimi godzinami. Michał Mączka, wielki fan koszulek piłkarskich, a przede wszystkim założyciel i koordynator Polish Kit League, prężnie działającej pierwszej w Polsce ligi koszulkowych designerów, podjął się trudu ocenienia zuchwałych działań Napoli.
Zachodzimy w głowę, jak można w jednym sezonie wylansować aż 13 kompletów strojów, ale być może znajdziemy w historii przypadek innego klubu, który był równie rozrzutny. - Ostatnio w Stanach Zjednoczonych, bodaj w Las Vegas, był taki klub, który sobie założył, że w każdym meczu będzie grał w innym trykocie i tak chyba właśnie było, ale tutaj to już była stricte akcja marketingowa. Swego czasu Atlético Madryt, kiedy miało umowę sponsorską z pewnym studiem filmowym, za każdym razem grało z innym sponsorem, ale kogoś, kto wypuścił 13 różnych kompletów, to ja nie pamiętam i w ogóle nie kojarzę - mówi Mączka.
Armani nie udźwignął presji
Przed sezonem Emporio Armani zastąpił Kappę w roli sponsora technicznego Napoli. Z racji na prestiż tej marki, oczekiwania były bardzo duże. Czy zostały spełnione? - Ja oceniam to fatalnie. Oczekiwania, moim zdaniem, naprawdę były spore, ale było to uzasadnione, bo jeżeli Armani jest firmą, która kojarzy się ze stylem, czymś wyższej klasy, a wypuszcza coś totalnie bezpłodnego, to w mojej ocenie tych oczekiwań nie spełnili.
Być może działka odzieży sportowej przerosła Armaniego? - Przede wszystkim, wychodzi z Armaniego brak doświadczenia w tworzeniu koszulek sportowych i piłkarskich. Oni w ogóle nie poczuli tego klimatu, ale też robili to pierwszy raz. Nie ma co na nich wieszać psów, zobaczymy, co będzie dalej. Na dzisiaj oczywiście Kappa zdecydowanie lepiej wypadała, zresztą ona ma teraz swój złoty okres, więc na ten moment nawet nie ma porównania.
To jest wybór między kiłą a rzeżączką
Początkowo trzy podstawowe komplety Napoli na bieżący sezon nie były aż tak surowo oceniane. Niektórzy dostrzegali w nich prostotę i elegancję, a także brak nadmiernej przesady, którą ostatnio coraz częściej możemy spotkać na koszulkach piłkarskich. Z kolei inni wytykali, że Armani chyba za bardzo zainspirował się swoim poprzednikiem, bo koszulki niemal do złudzenia, poza drobnymi różnicami, przypominają te z ubiegłej kampanii, za które jeszcze odpowiadała Kappa.
Co na to popularny „Futboholik”? - Koszulki na ten sezon są dla mnie strasznie nijakie. Napoli ma bardzo utrudnione zadanie, jeśli chodzi o ich projektowanie, bo ma dwóch sponsorów głównych na strojach. To zawsze będzie problematyczne, żeby wizerunkowo to ciekawie spiąć. Te trzy podstawowe komplety są dla mnie bardzo nijakie. Niby miały mieć look sportowy, ale odnoszę wrażenie, że są zbyt proste, a jednocześnie jest w nich zbyt mało klasy, trochę wieją tandetą.
Czyli szału nie ma, eufemistycznie rzecz ujmując. Wielkiego problemu ze wskazaniem najbrzydszego kompletu zatem by nie był0, ale jeśli już trzeba by wybrać najładniejszą z tych 13 koszulek, to byłaby to... - W zasadzie żadna nie jest ładna, ale jeśli już miałbym wybierać, to wybrałbym tego Maradonę w czerwonym. Nie wiem dlaczego. To jest wybór między kiłą a rzeżączką. To w ogóle nie jest coś, co chciałbym ubrać. Najbrzydszy komplet? One nie są jakieś strasznie brzydkie, ale - tak jak mówiłem wcześniej - są nijakie, mierne i bardzo, bardzo przeciętne. Podejrzewam, że za trzy sezony wszyscy ludzie zapomną, jak one wyglądały.
To nie są tanie rzeczy
Wariacka pogoń za pieniądzem jest w świecie futbolu czymś powszechnym. Wszyscy do tego przywykliśmy i na nikim nie robi to już większego wrażenia. Piłka nożna to niebywale dochodowy biznes. Nie chodzi tu wyłącznie o sponsorów czy inwestorów, bo kluby oraz ich właściciele też muszą na czymś zarabiać. Najwidoczniej właśnie to przyświecało Napoli przy planowaniu swojej osobliwej strategii koszulkowej.
W oficjalnym sklepie internetowym klubu z południa Italii cena pojedynczego trykotu meczowego wynosi 125 euro, czyli według aktualnego kursu euro w przeliczeniu na złotówki - 580 złotych. A zatem gdyby komuś zamarzyło się dokonać zakupu wszystkich 13 koszulek musiałby zapłacić 1625 euro, czyli 7545 złotych. Szczerze? Wątpię, że ktoś o zdrowych zmysłach zdecyduje się na coś takiego.
Czy mój rozmówca dostrzega w tym jakiś szczególny zamysł, czy uważa, że to po prostu klasyczne postawienie na ilość kosztem jakości? - To strategia zarabiania pieniędzy, bo nic innego w tym być nie może. Czasami kluby, które wypuszczają więcej koszulek są zmuszane, żeby to robić poprzez różne uwarunkowania. Te koszulki jakoś bardzo się od siebie nie różnią - na jednych wstawka jest biała, a nie złota, a inne są kolorystycznie zupełnie okazjonalne, więc raczej po prostu chodzi tylko o zarobienie pieniędzy.
Nawet Maradona tego nie uratował
Główny punktem programu miały być trykoty z wizerunkiem Diego Maradony. Łącznie wypuszczono cztery wersje kolorystyczne tego typu koszulki: błękitną, białą, granatową i czerwoną. Sam Diego umieszczony został w dolnej części trykotu, a dodatkowo wklejono go w kopię jego własnego odcisku palca.
Wyszło... średnio. Jeśli mielibyśmy wskazać bezpośredni przykład przerostu formy nad treścią, to ten przypadek idealnie by się nam przysłużył. - Koszulki z wizerunkiem Maradony? Mi się to nie podoba, to może mieć swoich odbiorców, ale dla mnie ten wzór jest zbyt toporny, jest wielki, strasznie nachalny, wchodzi do ciebie drzwiami i oknami. Liczyłbym bardziej na coś subtelnego i wyszukanego - ocenia Mączka.
Lega Serie A się nie wtrąca
Napoli wypuściło 13 różnych koszulek, a Serie A pozostała niewzruszona. No właśnie, ale czy władze ligi w ogóle coś do tego mają? Czy liczba koszulek jest w jakiś uregulowana prawnie? - Jest bardzo różnie, bo każda liga ma własne sankcje, są ligi, które nie mają w ogóle, są ligi, w których nie możesz mieć na koszulkach więcej niż trzy, cztery kolory, a są takie jak np. właśnie Włochy, gdzie nie można mieć dwóch symboli klubowych i Venezia miała z tym problem, bo nie mogła mieć napisu Venezia i logotypu klubu. Dla mnie jest to dość dziwne. Jak pokazuje przykład Napoli, można mieć dwóch sponsorów głównych, więc czemu trzeba być tak szczegółowym w tym temacie. Niemal w każdej lidze natomiast usankcjonowane jest to, jakiej wielkości jest herb, sponsor czy numer na koszulce.
Choćby nie wiem jak kombinować, nie ma co doszukiwać się większej logiki w tym niespotykanym koszulkowym działaniu Napoli. Być może kogoś to zasmuci, ale rozchodzi się po prostu o to, żeby kasa się zgadzała. Tyle. Może bluzy nawiązujące do Diego Maradony z charakterystycznym napisem „D10S” w jakiś sposób uratują kolekcję Emporio Armani. Jeśli jednak moglibyśmy „Azzurrim” i ich sponsorowi technicznemu coś poradzić, tak na przyszłość - jak następnym razem zdecydujecie się na coś takiego, to postarajcie się trochę bardziej, dobra?