Paolo Sollier, czyli piłkarz-komunista w burzliwych latach

Sollier mar 15, 2022

Włoska piłka jest wypełniona ciekawymi postaciami i historiami. Często właśnie cała otoczka wokół calcio jest tym, co przyciąga fanów. Nie ma chyba drugiej takiej ligi, w której byłoby aż tyle barwnych postaci. Jedną z nich jest bohater tego tekstu – Paolo Sollier, były włoski piłkarz, który słynął głównie z wyrażania własnych poglądów.

Anni di piombo

Lata 60. i 70. XX wieku, tak zwane Anni di piombo, czyli Lata ołowiu były we Włoszech okresem krwawych zamieszek i wielu zamachów terrorystycznych. Wówczas o wpływy w kraju walczyły skrajne ugrupowania prawicy i lewicy. Obydwie strony konfliktu nie wahały się używać bomb, mordować ludzi czy porywać wysoko postawionych urzędników państwowych. Z początku włoski rząd lekceważył działania skrajnej prawicy i skupiał się jedynie na ściganiu i eliminowaniu tych drugich, między innymi członków znanego komunistycznego ugrupowania Czerwone Brygady. W połowie lat 70. sytuacja się zmieniła i zaczęto „polować” także na drugie skrajne ugrupowania, takie jak na przykład Nowy Porządek. Czarę goryczy przelały wydarzenia z 16 marca 1978 roku, kiedy to wspomniane wyżej Czerwone Brygady porwały byłego premiera Włoch Aldo Moro. Rząd włoski nie miał zamiaru targować się z terrorystami i nie zgodził się na stawiane przez nich żądania. Skończyło się to w najgorszy możliwy sposób – komuniści zamordowali Moro, a jego ciało zostało odnalezione dopiero 9 maja. Po tej tragedii zaczęto coraz silniej zwalczać wszelkie skrajne ugrupowania polityczne i w ciągu lat 80. terroryzm został we Włoszech wypleniony. We wszystkich zamachach zorganizowanych przez skrajną lewicę i prawicę życie straciło blisko 400 osób. Tamten okres był naznaczony przewrotami politycznymi, a piłkarze jak ognia unikali wyrażania własnych poglądów. Jednym z tych, którzy nie gryźli się w język i dumnie mówił, co myśli, był Paolo Sollier.

Piłkarz-komunista

Sollier urodził się w 1948 roku w Chiomonte. Większość swojego dzieciństwa spędził w Turynie. W 1968 roku zaczął studia na kierunku politologii, jednak nauka nigdy nie była mu pisana i szybko z nich zrezygnował. Po roku opuścił uniwersytet i zaczął pracować we Fiacie Mirafiori. W tym samym czasie rozpoczął także swoją piłkarską karierę. Na początku grał w Cossatese, drużynie z Serie D, następnie przeniósł się do Pro Vercelli, tak aby później na dłużej zacumować w Perugii, która ówcześnie grała w drugiej lidze włoskiej. Sollier jako piłkarz nie czuł się najlepiej. Nie pasował do tego świata i było mu źle daleko od swojego miejsca urodzenia. Wtedy też coraz głośniej mówiło się o jego poglądach politycznych. Włoch uczęszczał na spotkania lokalnej sekcji komunistycznego ugrupowania Avanguarda Operaia. Z czasem zaczął brać udział w licznych manifestach i wszelkiego rodzaju spotkaniach w szkołach, uczelniach lub fabrykach.  Najbardziej znany jest ze swojego gestu zaciśniętej pięści, którym co mecz pozdrawiał kibiców na trybunach. Jego poglądy prędzej czy później musiały zwrócić uwagę bojówek ze skrajnej prawicy. Neofaszyści wielokrotnie mu grozili, a to przez wyzwiska na stadionie, a to przez wysyłanie listów. Posunęli się nawet do niszczenia barów, do których uczęszczał. Przed spotkaniem Perugii z Lazio Sollier nazwał klub z Rzymu „drużyną Mussoliniego”. Ultrasi nie pozostali mu dłużni, wygwizdując piłkarza i pozdrawiając rzymskim salutem. Ogólnie kibice żadnego klubu za nim nie przepadali. Był bardzo trudną osobą, która za wszelką cenę chciała ciągle coś krytykować.  Pomimo ofert z innych klubów, a także lepszej sytuacji finansowej, Sollier pozostał sobą. Pieniądze go nie zmieniły, do końca kariery żył w małym mieszkaniu i brał udział w licznych manifestacjach.

Perugia w sezonie 1974/1975 z Paolo Sollierem w składzie (pierwszy rząd, trzeci od lewej)

Przeciwnik systemu

Paolo Sollier nie był jednak całkowicie zaślepiony komunizmem i potrafił także krytykować jego wady. W szczególności skrajne poglądy dotyczące piłki nożnej. Nie podobało mu się, że komuniści nie uważali tego sportu za coś ważnego oraz marginalizowali jego rolę. Krytykował także sam futbol. Nie dawał autografów, nawet najmłodszym kibicom, ponieważ uważał, że “to bezsensowna reguła nadawania wartości rzeczom, które wartości nigdy nie miały”. Nie przepadał za niektórymi kibicami, którzy ograniczają się jedynie do śpiewania na trybunach. Dla niego sport miał dużo większą wagę. Chciał kompletnie zrewolucjonizować sposób działania klubów. Uważał, że klub nie może mieć jednego właściciela i krytykował brak przedstawiciela kibiców w jego strukturach. Ostro sprzeciwiał się temu, by, jak sam to ujął, “funkcjonowanie klubu było uzależnione od humorów bogatego dzieciaka”. Ponadto uważał, że piłkarz jako pracownik klubu, powinien mieć takie same prawa i obowiązki, jak każdy inny pracownik. Przede wszystkim, jego zdaniem, zawodnicy zarabiali za dużo i do ich obowiązków miałoby należeć także edukowanie kibiców, jak radzić sobie z emocjami, tak aby unikali przemocy. Z jednej strony rozumiał agresywnych fanów, ponieważ wiedział, jak wyglądało wtedy życie. Dzień w dzień dostawali w kość w pracy, do tego mało zarabiali i mieli potrzebę wyżycia się. Jeśli ukochana drużyna przegrywała, to taki kibic mógł stać się niebezpieczny. Sollier to wszystko rozumiał, ale podkreślał, że piłkarze muszą nauczać niesfornych fanów, czym jest sport, bo zwykły kibic tego nie wie, ponieważ nigdy go nie uprawiał.

W wywiadzie dla Domenica Sportiva stwierdził, że sport przez wiele lat był uważany za sposób na spędzanie czasu, a nie jedno z praw człowieka. Jego zdaniem przemoc na stadionach była konsekwencją przemocy, jaka wówczas była obecna w życiu codziennym. „Dostało się” także dziennikarzom sportowym, którzy według niego podsycali tylko napięte już nastroje. Dla prasy był piłkarzem-komunistą, “ultraczerwonym zawodnikiem”. Koledzy z szatni nazywali go “Mao”. Dzisiejsi piłkarze nie wyrażają otwarcie swoich poglądów. Każde ich słowo jest sprawdzane setki razy przez rzeczników prasowych i ludzi zajmujących się pijarem. Za wszelką cenę chce się odsunąć piłkę nożną od polityki. W wywiadzie dla La Stampy Paolo Sollier powiedział, że sport to polityka i nic tego nie zmieni:

Jak może nie być polityczne tak wielkie wydarzenie, które pociąga za sobą miliony ludzi i wypełnia strony gazet? Przez które społeczeństwa się upijają i masakrują wzajemnie? Wydarzenie, które dla wielu jest jak narkotyk?

Paolo Sollier jest przykładem piłkarza, który nie boi się mówić to, co myśli i nie wstydzi się swoich poglądów. Uczęszczanie na spotkania ugrupowania komunistycznego, udział w manifestach, symbol zaciśniętej pięści, długie włosy i broda –  tylko to wystarczyło, aby we Włoszech stał się ikoną. Jak sam o sobie mówi – „Starzeje się z duchem lat 60. Już na zawsze pozostanę tamtą zaciśniętą pięścią”. Te słowa najlepiej opisują to, kim był i nadal jest Paolo Sollier.

Michał Salamucha

Magister filologii włoskiej. Miłośnik Serie A, egzotycznej piłki, literatury oraz języków obcych. Fan Interu, Torino, Newcastle oraz Nantes.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.