Nieco ponad rok od opuszczenia Torino i dołączenia do Romy, Gianluca Petrachi pożegnał się z ekipą “Giallorossich”. Czynników jego porażki mogło być kilka, ale wszystkie zamykają się wokół dwóch nazwisk, które od lat niszczą Rome od środka - Pallotta i Baldini.
Gdy były już dyrektor sportowy klubu ze stolicy Włoch odchodził z Granaty, to zadał wielki cios swojemu przyjacielowi Cairo, który poczuł się źle, widząc 23 maja 2019 roku wypowiedzenie na swym stole. Obaj panowie wspólnie zbudowali mocny zespół, a ich współpraca była bardzo owocna. Włoch jednak poczuł chęć sprawdzenia się w lepszym klubie, ale wybrał śliski grunt - AS Roma, która namawiała go, aby dołączył do zespołu po Monchim.
Wszyscy choć trochę orientujący się we włoskim futbolu ostatnich lat wiedzą, że w Rzymie albo jesteś posłuszny, albo wypadasz. Pallotta i jego prawa ręka Baldini zarządzają klubem z Ameryki i Anglii - co nie ma prawa się udać - bawiąc się w swoistego FMa bez opcji S&L. Dyrektor sportowy często musi słuchać się w sprawach transferowych góry, która go ogranicza. Jak taki charakter, jak Petrachi mógł tu pracować? Zresztą, jak dogadać się z prezydentem klubu, gdy jeden mówi po włosku, a drugi po angielsku? No właśnie, bywa ciężko.
Ale nie tylko to było problemem, najpierw trzeba było zamieść burdel pozostawiony przez “hiszpańskiego mesjasza” Monchiego. Pracując z nikłym budżetem nowy dyrektor sportowy Romy ratował się sprzedażami i wypożyczeniami, np. Chrisa Smallinga, który świetnie się sprawdził, lecz na ocenianie transferów trochę zbyt wcześnie.
Warto wspomnieć, że Petrachi podjął się zadania niemal niemożliwego, chciał ogarnąć Romę poza boiskiem, jednocześnie pozostawiając w spokoju Fonsekę i piłkarzy. To jednak mu się nie udało i było gwoździem do trumny jego kariery w stolicy Włoch. Dyrektor sportowy potrafił krytykować zespół w mediach, wejść do szatni w trakcie przerwy i rzucić kilka gorzkich słów o piłkarzach. Ogólnie rzecz biorąc, dosyć kontrowersyjne zachowania. Nie brały się jednak one znikąd, postawa graczy w meczach bywa zatrważająca, a chodzą też słuchy, że po powrocie do grania w piłkę, pokazują braki zaangażowania na treningach, co potem wychodzi w spotkaniach. Takie upusty emocji i chęć zmian nie pasowały Pallottcie, który woli, żeby wszystko szło po jego myśli, więc początkowo zawiesił, a ostatecznie zwolnił dyscyplinarnie swojego pracownika.
To chyba najlepszy możliwy koniec dla byłego działacza Torino, uwolnił się od chorego klubu i może zaczynać gdzie indziej, być może wróci do Granaty? A może obierze całkowicie inny kierunek? Czas pokaże, teraz ma czas dla siebie na przemyślenia i wyciągnięcie wniosków, przed podjęciem kolejnej pracy.