Nie jest łatwo przekonać do siebie wicemistrza Włoch. Powracający z wypożyczenia do Empoli Andrea Pinamonti od początku sezonu 2021/22 starał się zapracować na swój powrót do Interu Mediolan. Robił, co tylko mógł, ale wokół jego osoby co i rusz pojawiają się nowe plotki i spekulacje. W tym momencie on sam jeszcze nie wie, gdzie zagra w przyszłym sezonie, choć wie, gdzie chciałby zagrać. Czy „Nerazzurri” powinni obdarzyć go zaufaniem?
13 goli i 2 asysty w 36 meczach zakończonej niedawno kampanii ligowej. Tak wyglądają liczby, jakich dorobił się Andrea Pinamonti na wypożyczeniu w Empoli. Miesiąc temu w obszernej rozmowie z magazynem „Sportweek”, weekendowym dodatkiem do „La Gazzetta dello Sport”, 23-latek opowiedział o najlepszym sezonie w swojej dotychczasowej karierze. Ja o jego przyszłość w barwach „Nerazzurrich” dodatkowo zapytałem eksperta, a przy tym osobę głęboko zaangażowaną we wszystko, co związane z mediolańskim klubem. Czy Pinamonti ma potencjał, żeby zostać czołowym napastnikiem Interu na lata?
Telefony gratulacyjne w trakcie sezonu życia
Włosi wiążą z nim spore nadzieje, a co niektórzy upatrują w nim nawet potencjalnego rozwiązania odwiecznego problemu na pozycji środkowego napastnika w drużynie narodowej. Andrea Pinamonti na wypożyczeniu w Empoli radził sobie nadzwyczaj dobrze, zdobył w Serie A tyle samo bramek, co Edin Džeko, był tylko o jednego gola za Victorem Osimhenem, więc nikogo nie powinny dziwić plotki o jego ewentualnym powrocie do Interu. Mało? No to dodatkowo Pinamonti jest pierwszym piłkarzem U-23 od sezonu 2014/15, który strzelił aż tyle goli dla beniaminka Serie A (wówczas również 13 trafień zanotował Paulo Dybala w Palermo). Choć oczekiwania wobec jego osoby rosną wprost proporcjonalnie do jego rozwoju, to on sam utrzymuje, że wcale go to nie obciąża.
W Interze przyjęliby go z otwartymi ramionami. A przynajmniej tak można wnioskować po reakcji piłkarzy 19-krotnego mistrza Włoch, którzy po ustrzeleniu przez Pinamontiego doppietty w sławetnym meczu z Napoli, który de facto pogrzebał nadzieję drużyny Luciano Spallettiego na scudetto, wręcz zasypali go telefonami i wiadomościami. Snajper sam przyznał, że osobiście dzwonił do niego Milan Škriniar, a gratulacje SMS-owe złożyli mu Alessandro Bastoni, Nicolò Barella, Ivan Perišić (aktualnie już zawodnik Tottenhamu) oraz Matteo Darmian.
To jednak nie wszystko, bo Andrea odebrał również telefony gratulacyjne od Fabrizio Corsiego, prezydenta i właściciela Empoli, oraz od Beppe Marotty, dyrektora generalnego Interu. Nie zabrakło także słów uznania od Piero Ausilio, dyrektora sportowego, i samego prezydenta mediolańskiego klubu, Stevena Zhanga. Pinamonti był bardzo zaskoczony taką reakcją władz swojego macierzystego klubu. Tylko, czy to zachowanie miało jakiś związek z jego przyszłością, czy też było wyłącznie czysto kurtuazyjnym gestem? Tego (jak na razie) nie wiemy.
Przyszłość melodią... przyszłości
Po wspomnianym spotkaniu z Napoli zawodnik nie chciał składać jednoznacznych deklaracji dotyczących swojej przyszłości. Pinamonti nadmienił, że zainteresowanie klubów włoskich i zagranicznych jego osobą bardzo go cieszy i motywuje. Natomiast jego osobistym celem na następny sezon jest powołanie i debiut w seniorskiej reprezentacji Włoch.
Mimo młodego wieku Pinamonti niejednokrotnie już w swojej karierze spotkał się z krytyką. Jak sam przekazuje, trzeba umieć sobie z tym radzić. Jak? Najlepiej po prostu przejść z tym do porządku dziennego i przestać zwracać na to uwagę. - W futbolu jest tak: jak tylko masz chwilę chwały, wszyscy cię wspierają i rozglądają się za tobą. W taki sam sposób, nie trzeba niczego, żeby popaść w zapomnienie w czasie kilku gier, w których nie strzelasz. Teraz jestem już do tego przyzwyczajony i nawet już tego nie zauważam - powiedział w wywiadzie dla „Sportweeka”.
Andrea nie dość, że nie chce nic deklarować, to jeszcze twierdzi, a przynajmniej tak twierdził jeszcze cztery tygodnie temu, że nie zaprząta sobie głowy swoją przyszłością i tym, co wydarzy się latem. - W pełni cieszę się tą chwilą szczęścia, która trwa od początku sezonu i, uwierz mi, w ogóle nie myślę o tym, co będzie. Chcę cieszyć się tym okresem, ponieważ wiem, że mniej pozytywne dni wrócą, kiedy, jak mówiłem wcześniej, wyroki wobec mnie znowu się zmienią.
Raiola jak ojciec
W przekazie medialnym Pinamontiego najmocniej łączyło się z Eintrachtem Frankfurt, odrobinę słabiej również z Sassuolo, jednakże w ostatnim czasie jego nazwisko padało również w kontekście Bologni (jako następca Marko Arnautovicia w przypadku odejścia Austriaka) czy Torino (w rozliczeniu za Bremera). „La Gazzetta dello Sport” donosiła, że, co prawda Inter nie chciałby się pozbywać obiecującego snajpera, ale jeśli pojawi się dobra oferta, to sprzedaż będzie jak najbardziej brana pod uwagę. A przez dobrą ofertę włodarze „Nerazzurrich” rozumieją kwotę opiewającą na 20-25 milionów euro.
Przyszłość Pinamontiego wciąż pozostaje nieznana, ale w tym kontekście niezwykle istotne jest to, że jego interesy reprezentował Mino Raiola. Jeden z najsłynniejszych agentów piłkarskich, który dla Andrei był niczym drugi ojciec, słynący ze swojej bezkompromisowości, zmarł 30 kwietnia. Spekuluje się, że jego dzieło może kontynuować współpracujący z nim kuzyn, Vincenzo Raiola czy też jego prawniczka, Rafaela Pimienta. Mówiło się nawet o Zlatanie Ibrahimoviciu, ale Szwed ma zostać w Milanie na kolejny sezon. Znając Raiolę, można jednak przypuszczać z całkiem pokaźną dozą pewności, że przygotował on swoich najbliższych ludzi na zaistniałą sytuację i udzielił im bardzo precyzyjnych wskazówek. Dowodem tego jest transfer Erlinga Haalanda do Manchesteru City, który został sfinalizowany i oficjalnie ogłoszony już po śmierci 54-latka.
Napastnik z krwi i kości normalny gość w jednym
Wielu zawodników wraz z biegiem czasu zmienia swoje pozycje na boisku względem tych, na których występowali w czasach juniorskich. Ale jeżeli ktoś jest urodzonym napastnikiem, to nie może być mowy o jakiejkolwiek zmianie. - Zawsze byłem napastnikiem. Urodziłem się jako snajper i zakończę w takiej samej roli. Jako dziecko byłem wyższy od ludzi w moim wieku, więc grałem z dużymi chłopakami.
Pinamonti przekonuje, że mimo ciężaru oczekiwań, jaki musi dźwigać na swoich plecach, potrafi zachować w tym wszystkim zdrowy rozsądek. Wygląda więc na to, że sodówka mu nie grozi. - W przeciwieństwie do tego, co myśli wiele osób, jestem skromnym gościem. Taka etykieta bycia predestynowanym mi nie ciąży, to mnie tylko stymuluje.
Empoli jest już trzecim klubem, do którego Pinamonti był wypożyczony. Wcześniej w sezonie 2019/20 przywdziewał koszulkę Genoi, a w kampanii 2018/19 Frosinone. Nie przeszkodziło mu to jednak w zapewnieniu sobie z tytułu obowiązującego do 2024 roku kontraktu z Interem rocznej pensji w wysokości 2,2 miliona euro. Nie wszystkim się to podoba. - Z zewnątrz taka pensja, w moim wieku, może wydawać się przesadą, ale jest taka jak wiele innych w futbolu. Z tego powodu nie brakuje krytyki i obelg, ale nauczyłem się nie przywiązywać do tego wagi.
Ceniony przez Conte
W mistrzowskim zespole Interu z sezonu 2020/21, prowadzonym przez Antonio Conte, Pinamonti nie odgrywał większej roli. Wystąpił w 8 potyczkach ligowych, strzelił w nich jednego gola, ale w tych 8 grach uzbierał raptem 163 minuty na murawie. Czy mimo tego faktu latem chciał zostać w Mediolanie, żeby powalczyć o prawdziwą szansę? - Miałem na to większą nadzieją niż na cokolwiek innego. Te gole w Primaverze dały mi poczucie własnej wartości i odpowiedzialność. Ale na palcach jednej ręki można policzyć liczbę zawodników z Primavery, którzy natychmiastowo rozkwitną w dużych ligach.
W związku z niewielką liczbą szans chciał odejść z Interu już w zimowym okienku transferowym. - Musiałem przejść przez normalny proces rozwoju. W zeszłym roku nie zrezygnowałem z tego, tak bardzo, że zawsze byłem rozczarowany, kiedy nie dostałem szansy, niezależnie od tego, czy był to pierwszy mecz sezonu, czy ostatni. Rozmawiałem z Conte przed styczniowym okienkiem transferowym, powiedziałem mu, że chcę odejść i grać.
Były selekcjoner reprezentacji Włoch optował za tym, żeby młody atakujący jednak został. - On był szczery i powiedział do mnie mniej więcej tak: „Wolałbym, żebyś tutaj został. Nie jesteś pierwszym wyborem, ale dobrze trenujesz i nie sprawiasz żadnych problemów. A potem, jeśli zostaniesz, możesz nauczyć się o wiele więcej niż jeśli odejdziesz”. Wtedy Pinamonti posłuchał swojego trenera, ale latem, kiedy na ławce Interu zasiadał już Simone Inzaghi, wyruszył do słonecznej Toskanii, by tam pokazać na co go stać. I pokazał. Ale czy mediolańczykom to wystarczy?
Zlatan robi wrażenie, ale Mauro elektryzuje bardziej
Autor 13 goli w bieżącej kampanii ligowej w przytaczanej rozmowie pozwolił sobie także na chwile prywaty i wyraził swój podziw w stosunku do Zlatana Ibrahimovicia, którego miał okazję podglądać, gdy Szwed występował jeszcze w czarno-niebieskich barwach. - Zobaczyłem Ibrę, kiedy dołączyłem do Interu. Jest mieszanką technicznych i atletycznych cech, które na tak wysokim poziomie posiada tylko on. I jeszcze ta mentalność...
Co ciekawe, to wcale nie Ibrahimović jest dla Pinamontiego przykładem napastnika kompletnego. Kogoś takiego 23-latek upatruje w Mauro Icardim. Były kapitan Interu, a obecnie zawodnik PSG, był wielkim wsparciem dla Andrei, kiedy ten przeprowadził się do stolicy Lombardii. - Icardi jest kompletnie inny w porównaniu do tego, jak jest przedstawiany za jego życie poza boiskiem, jest świetnym gościem, który zrobił dla mnie wszystko, kiedy zacząłem mieszkać samotnie w Mediolanie. Jest moim idealnym środkowym napastnikiem, w polu karnym porusza się jak nikt inny, każdą połowę sytuacji, która mu się trafia, zamienia na bramkę. Icardi zanotował w Interze 219 występów we wszystkich rozgrywkach. Pinamonti z pewnością oddałby wiele, by jego licznik meczów w wymarzonym klubie pewnego dnia wskazywał właśnie taką liczbę...
Los Pinamontiego jest już przesądzony?
Zapach sukcesywnie traconej szansy na imponującą karierę zaczyna wyczuwać w powietrzu Błażej Małolepszy, redaktor portalu intermediolan.com, z którym porozmawiałem na temat aktualnej sytuacji Pinamontiego: - Losy Andrei Pinamontiego to wręcz klasyczny przykład wielkiego talentu z młodzieżowej stajni Interu, który już za chwileczkę, już za momencik ma wejść na salony włoskiej piłki i tam udowodnić swoją wartość, a ostatecznie kończy na wypożyczeniach i powoli zatraca się w ligowej szarzyźnie.
- Oczywiście, nie wiem, jak wyglądać będzie przyszłość napastnika i życzyłbym sobie, aby stanowił wyjątek od tej dość przygnębiającej reguły, lecz plotki krążące wokół jego osoby pozwalają przewidywać, że dla 23-latka określona została już rola do odegrania na transferowym mercato - uważa Małolepszy.
W klubowej kasie przyda się każdy grosz
Małolepszy przewiduje, że Pinamonti może zostać potraktowany przez włodarzy Interu przedmiotowo. Co to oznacza? Sprzedaż albo wymianę na innego gracza. Ale czy lepszego? - Ewentualna sprzedaż Pinamontiego ma pomóc w zbilansowaniu budżetu. Włoch rozegrał bardzo dobry sezon w barwach Empoli, co powinno pomóc w podbiciu jego rynkowej wartości. Marotta i spółka mają nadzieję zarobić na zawodniku ok. 25 milionów euro. Chodzą również słuchy, że Andrea mógłby zostać włączony w większą operację z udziałem innego gracza, chociażby Gianluki Scamakki. Akurat te dwa nazwiska wyjątkowo często wymieniane są obok siebie, lecz nie stawia się między nimi znaku równości.
Mój rozmówca nie jest przekonany, czy warto wydawać dużą sumę pieniędzy na Scamakkę, mając pod ręką Pinamontiego. Wbrew pozorom, osiągnięcia Andrei z tego sezonu są deprecjonowane, a przecież w gruncie rzeczy są bardzo podobne, wręcz prawie identyczne w porównaniu z tymi, którymi legitymuje się snajper Sassuolo. - O ile gwiazdor Sassuolo może pochwalić się bardzo dobrą prasą i upatruje się w nim antidotum na niekończące się problemy z atakiem reprezentacji, tak Pinamonti bywa trochę niedoceniany. Już suche liczby zadają temu kłam (Scamacca: 16 bramek, 1 asysta; Pinamonti: 13 bramek, 2 asysty), a należy pamiętać, w jakich środowiskach funkcjonowali obaj zawodnicy.
- Z takim stanem rzeczy nie zgadza się też spora część sympatyków „Nerazzurrich”, którzy są żywo zainteresowani dalszymi losami duetu napastników. Czy w momencie, kiedy w klubowej kasie dokładnie ogląda się każdego eurocenta, naprawdę warto inwestować ogromne pieniądze w transfer Scamakki, mając do dyspozycji powracającego z wypożyczenia Pinamontiego? - pyta retorycznie Małolepszy.
Złoty strzał
Wielu fanów Interu po prostu chciałoby przekonać się, jak chłopak wychowany w klubie będzie sobie radzić, gdy dostanie poważną szansę. Jak uzasadnia to Małolepszy? - Osobiście jestem zwolennikiem postawienia na wychowanka, który mógłby stanowić wartościowe uzupełnienie formacji ofensywnej. Jego sytuacja bliźniaczo przypomina zresztą losy Federico Dimarco. Obecny sezon udowodnił, że Simone Inzaghi jest poniekąd uzależniony od gry wysoką i silną dziewiątką, na czym niezależnie od prezentowanej formy korzystał Edin Džeko. Zawodnik Empoli wydaje się być wręcz stworzony do tej roli. Andrea Pinamonti nie zbawi ofensywy „Il Biscione”, ale możemy mieć pewność, że w pełni postara się wykorzystać każdą otrzymaną szansę.
Trudno spodziewać się, że Inter poszaleje podczas letniego mercato, chociaż ostatnio nasilają się doniesienia o powrocie na Giuseppe Meazza w ramach wypożyczenia Romelu Lukaku. Tak czy siak, w przypadku Pinamontiego „Nerazzurri” nie mają nic do stracenia, mogą jedynie zyskać. To coś w rodzaju złotego strzału.
Nam pozostaje obserwować całą sytuację i przekonać się, czy Inter będzie chciał zaryzykować, dając szansę Andrei, i zyskać piłkarsko, czy też będzie wolał zyskać finansowo i po prostu go sprzedać. Ale, Panie Marotta, niech Pan pamięta, że dobry wychowanek piechotą nie chodzi...