Cztery mecze, cztery punkty i mnóstwo głosów niezadowolenia i sprzeciwu, wobec gry i zaangażowania graczy Violi. Nic zatem dziwnego, że jest coraz więcej plotek na temat zwolnienia trenera. Ale tak właściwie, co jest problemem klubu z siedzibą we Florencji?
Jeśli spojrzymy na kadrę, to nie można mieć większych zastrzeżeń. Jest w niej dużo młodych i utalentowanych graczy, którzy potrafili udowodnić swoją wartość i kilku doświadczonych zawodników, z przeszłością w większych klubach. Wydaje się więc, że zespół jest niemalże idealnie zbalansowany, co mogłoby pomóc Fiorentinie w odbudowie swojej pozycji i powrocie do europejskich pucharów. Jednak coś nie gra, a ciągłe zwalnianie i zatrudnianie trenerów nie przynosi oczekiwanych skutków.
Przeciętność klubu z północy Włoch zaczęła się w sezonie gdy Pioli zrezygnował z posady trenera, a zespół skończył na 16. miejscu w Serie A, będąc niewiele ponad granicą spadkową. Montella, który wtedy za niego przyszedł, zdobył pod koniec tamtego sezonu dwa punkty w ośmiu meczach, a mimo to, kontynuował swoją pracę w klubie. Nie trwało to długo, gdyż już po pół roku podziękowano mu i zatrudniono Giuseppe Iachiniego. Vincenzo nie miał pomysłu na zespół, próbował różnych wariantów, od klasycznego 4-3-3 po granie trójką obrońców. Jednak żadna z jego taktyk nie wpłynęła znacząco na zespół, choć miał passę sześciu meczów bez porażki, w których zdobył dwanaście punktów. Słaba gra i niezrozumiałe decyzje trenera doprowadziły do końca jego przygody w tym pięknym mieście, a jak poradził sobie jego następca?
No... tak średnio bym powiedział. Z mocnymi ekipami Iachini był bezradny, zgarniając od każdej z nich oklep, jednak gra się poprawiła względem drużyn środka tabeli czy tych słabszych i zespół zaczął regularnie punktować wygrywając i remisując swoje spotkania. Jednak połowa poprzedniego sezonu wpisuje się idealnie w “efekt nowej miotły”, ponieważ w kolejnych rozgrywkach gra Violi wygląda po prostu fatalnie. Co prawda zaczęli od nieprzekonującego, ale zwycięstwa z Torino, żeby później przegrać z Interem 3-4, tracąc dwa gole w kilka ostatnich minut i zawieźć po całej linii w przegranym meczu z Sampdorią i zremisowanym spotkaniu z beniaminkiem Spezią, w którym to zespół Iachiniego prowadził 2-0.
Chaos, brak pomysły, głupie straty, brak skuteczności, brak zaufania, brak nadziei, tak moglibyśmy opisać to, co widać w grze klubu z Florencji. Bartłomiej Drągowski na bramce zapewnia jakieś bezpieczeństwo, ale gracze przed nim, są raczej z tych, którzy nie lubią spokoju. Szczególnie słabo wypadają Caceres i Ceccherini. Inna sprawa jest taka, że nie powinno się budować solidnej formacji obronnej, przy użyciu wypalonego już Urugwajczyka. Wahadła nie wyglądają źle, Biraghi i Chiesa nieźle sobie radzili, co prawda tego drugiego zastąpił Callejon, ale boczni zawodnicy są w stanie robić różnice w grze swojego zespołu, problem polega na tym, że nie ma komu kończyć akcji. Zanim jednak przejdziemy do ataku, trzeba zatrzymać się przy graczach środka pola. Niezrozumiała wydaje się decyzja trenera, by ograniczać Amrabata do zadań tylko defensywnych, na czym piłkarz ewidentnie traci. Bonaventura zapewnia doświadczenie, a Castrovilli młodzieńczą fantazję, problemem w rozwinięciu skrzydeł jednak są napastnicy. Kouame i Vlahović nie współpracują ze sobą zbyt dobrze. Jak wiemy, ten pierwszy gra świetnie jako drugi napastnik, co pokazywał w Genoi z Krzysztofem Piątkiem, jednak jego kolega z ataku w większości spotkań po prostu zawodzi. Serb miewa przebłyski, ale to stanowczo za mało. Mimo wszystko, trener stawia na niego z uporem maniaka.
Rocco Commisso, nowy właściciel Fiorentiny ma nie lada wyzwanie, co jeszcze zrobić, aby udało się spełnić jego marzenia o dużych sukcesach. Wymienił już dużą część sztabu, stara się o stadion, nie oszczędza na piłkarzach, a ciągle coś jest nie tak, ciągle piach w oczy. Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem jest odnalezienie idealnego trenera, który pociągnie za sobą zespół… Tylko gdzie go znaleźć? Gdzie zacząć poszukiwania? Kto w ogóle zechce przyjść do drużyny, która boryka się z tak wielkimi problemami? Jeśli prezes faktycznie marzy o pucharach, to musi jak najszybciej znaleźć odpowiedź na te pytania.