Patrząc na pierwszą część sezonu pewnie niewiele osób pomyślałoby, że po 34. kolejce Salernitana nadal będzie miała szansę na utrzymanie. „Koniki Morskie” były zdecydowanie najgorszym zespołem w lidze. Ten rok jest jednak dobry w ich wykonaniu. Obecnie wyglądają najlepiej spośród drużyn uwikłanych w walkę o utrzymanie.
Salernitana przeszła sporą metamorfozę. Wraz z końcem 2021 roku Claudio Lotito sprzedał klub (włoskie prawo zabrania posiadania jednocześnie dwóch klubów w Serie A), a nowym właścicielem został Danilo Iervolino, który zapłacił około 10 milionów euro. Interesujący tekst o tym ruchu napisał dla Was w styczniu Marcin Ziółkowski.
Nowy właściciel klubu z Salerno potraktował sprawę bardzo poważnie. Styczeń przebiegł pod znakiem ofensywy transferowej. Do Kampanii trafiło 11 mniej lub bardziej ciekawych, nowych nazwisk. W rolę dyrektora sportowego wcielił się Walter Sabatini, znany z dobrych ruchów chociażby w Romie. Salernitana nie miała nic do stracenia, sam awans po 22 latach przerwy był już ogromnym osiągnięciem. Trudno powiedzieć, czy widok osamotnionego Francka Ribery’ego, ikony światowej piłki, na połowie rywala, był bardziej męczący dla niego, czy dla bezstronnego obserwatora. Francuz na wsparcie musiał czekać pół roku.
Trzeba przyznać, że większość piłkarzy z zimowego zaciągu w jakimś stopniu pomogła Salernitanie. Simone Verdi w meczu ze Spezią (2:2) strzelił dwa gole bezpośrednio z rzutów wolnych, a w przedostatnim spotkaniu z Udinese (1:0) zdobył bramkę na wagę trzech punktów. Asysty Pasquale Mazzocchiego dawały punkty w meczach z Milanem (2:2) i Sampdorią (2:1). Asysta Emila Bohinena przyczyniła się z kolei do pokonania Fiorentiny (2:1). Po jednym golu strzelili też dwaj nowi środkowi obrońcy, Federico Fazio i Ivan Radovanović, choć forma Argentyńczyka ogólnie pozostawia wiele do życzenia, gdyż zdarzają mu się kardynalne błędy. Rozczarowujący, póki co, jest powrót na Półwysep Apeniński Diego Perottiego. Z nowych piłkarzy najbardziej wyróżnia się brazylijski pomocnik, Ederson, który był już łączony z… Paris Saint-Germain. 22-latek został sprowadzony z Corinthians i kosztował rekordowe 6,5 miliona euro, czyli prawie tyle, ile cały klub. W ostatnich trzech meczach strzelił on jednego gola i zanotował jedną asystę.
Kluczowe w odmienieniu gry zespołu było zatrudnienie Davide Nikoli. 49-letni szkoleniowiec zapadł w pamięć wszystkim kibicom calcio po tym, jak uchronił przed spadkiem Crotone. Po 29 kolejkach „Pitagorici” mieli na koncie zaledwie 14 punktów i tracili do bezpiecznego miejsca osiem „oczek”. W ostatnich dziewięciu meczach wygrali jednak aż sześciokrotnie i zakończyli rozgrywki dwa punkty nad strefą spadkową. Po pierwszym zwycięstwie Nicola obiecał, że jeśli uda mu się utrzymać Crotone, przejedzie całe Włochy rowerem. Był to hołd dla jego 14-letniego zmarłego syna, który zginął, będąc potrąconym przez autobus. Trasa trenera Crotone liczyła ponad tysiąc kilometrów. Nicola raz jeszcze potwierdził swój charakter i również w tym przypadku walczył do końca.
W tym sezonie może ponownie dokonać cudu, przez co byłby traktowany jako najlepszy „strażak” we Włoszech. Mówimy przecież o zespole, który swój pierwszy punkt zdobył dopiero w piątej serii gier, a w obecnych rozgrywkach jeszcze ani razu nie był nad kreską. W szczytowym momencie strata Salernitany do bezpiecznego miejsca wynosiła siedem punktów. Coś jednak ruszyło w zardzewiałej [wydawało się] maszynie. Salernitana potrafiła wygrać trzy ostatnie mecze z rzędu z Fiorentiną (2:1), Udinese (1:0) oraz Sampdorią (2:1). Po 80 minutach prowadziła też na Stadio Olimpico z półfinalistą Ligi Konferencji Europy, a więc Romą, ale jednak ostatecznie przegrała. W tabeli za ostatnie pięć spotkań klub z Salerno zajmuje wysokie 8. Miejsce, wyprzedzając drużyny walczące o europejskie puchary, takie jak Fiorentina, Napoli czy Lazio. W tym czasie marzenia „Koników Morskimi” o utrzymaniu zamieniły się w bardzo prawdopodobnie scenariusz. Ostatni bezpieczny zespół w klasyfikacji, Cagliari, ma już tylko trzy punkty przewagi i o jeden mecz rozegrany więcej.
Na korzyść Salernitany pracuje też terminarz. Do końca sezonu spotkają się oni z czterema rywalami z prawej strony tabeli oraz z Atalantą Bergamo, której widok nie wywołuje już strachu.
Jedno jest pewne, „Koniki Morskie” zyskały w tym wyścigu wielu fanów, którzy chcą ich utrzymania. Ich tifosi zdecydowanie należą do czołówki włoskiej sceny kibicowskiej. W przyszłym sezonie wielu z nas zatęskniłoby za atmosferą Stadio Arechi. Piłka nożna jest piękna, bo obfituje w niespodzianki. Miesiąc temu większość była pewna spadku Salernitany, w ostatnich kolejkach ten klub wrócił jednak do żywych i teraz może napisać świetną historię.
"Od kopciuszka do niespodzianki. W ten sposób Salernitana i jej kibice wychodzą na pierwszy plan w kraju".